░▒▓█►─═ 11 ═─◄█▓▒░

Wytłumaczyłem nowym służącym księżniczki Jiwon drogę do jej komnaty, a sam skierowałem się do komnaty Jihoon'a. Jednak gdy przechodziłem obok komnaty królowej regentki coś przykuło moją uwagę. Głos mojego ojca... Zmarszczyłem brwi stając przed drzwiami. Spojrzałem na gwardzistę królowej, który milczał i tylko mi się ukłonił. Przysunąłem się bliżej by lepiej słyszeć o czym rozmawiają. 

- Podjęłaś już decyzję, pani? - usłyszałem jego głos

- Tak... - westchnęła - Księżniczka Jiwon była w swoim królestwie niezbyt szanowana. Jest najmłodszą córką i nawet sam król Yuan powiedział, że nie musi wychodzić za księcia tylko kogoś dobrze urodzonego pod warunkiem byśmy ich nie atakowali - słyszałem na co zmarszczyłem brwi bardziej - Wyślemy im wiadomość, że nasz najmłodszy książę jest za młody na małżeństwo, a reszta książąt jest już żonata, a w naszej tradycji jest by posiadać tylko jedną żonę... - mówiła - I wspomnę, że w tych okolicznościach poślubi syna naszego najważniejszego generała - dodała. Poczułem ukłucie w klatce piersiowej nie wierząc w to co własnie usłyszałem

- Dziękuję, pani - usłyszałem uradowany głos mojego ojca. 

Stałem przez chwilę nie wiedząc co zrobić. Nie wierzyłem, że ojciec coś może knuć za moimi plecami. Już wyciągnąłem rękę by tam wejść i na niego nawrzeszczeć jednak w ostatniej chwili się powstrzymałem. Czułem, że w środku gotuję się ze złości. Ja? Ja mam wyjść za księżniczkę? Czy ich coś opętało?! Zdenerwowany odszedłem kierując się do komnaty Jihoon'a. Miałem ochotę coś rozwalić. Żonę wybierze mi ojciec... Mówiłem sobie to tyle lat, ale nie wiedziałem, że do tego dojdzie na prawdę. I co ja teraz zrobię? Nie mogę się sprzeciwić królowej. Nawet Jihoon nie może... Nie poproszę go o pomoc bo i tak nic z tym nie zdziała. Czułem, że rośnie we nie furia. Uderzyłem pięścią w pierwszy drewniany słup jaki zobaczyłem. Miałem ochotę krzyczeć. Miałem ochotę pobić ojca, że nawet mnie nie spytał o zdanie albo chociaż nie poinformował wcześniej. Ponownie uderzyłem słup już nie kontrolując ilości uderzeń. Nawet nie czułem bólu. W końcu zobaczyłem, że z knykci cieknie mi krew. Oparłem się o słup chowając głowę między ramiona i próbując unormować oddech. Nie wiem ile czasu mi to zajęło ale w końcu się udało. Oparłem się placami o słup pociągając nosem i spoglądając na dłonie. Musiałem uderzać mocno. Oddychałem głęboko czując jakby chciało mi się płakać. Nie to nie może być prawda... Zdawało i się, że to słyszałem. Nie będę musiał poślubić księżniczki i mieć potomstwa... Może życie się teraz nagle nie zmieni. To nie była prawda... Wmawiałem sobie to chociaż wiedziałem, że to tylko pogorszy sprawę. Przymknąłem na chwilę oczy próbując się uspokoić i ponownie zacząłem iść w stronę komnaty Jihoon'a. Nie mogę mu tym zawracać głowy. Nie mogę o tym wspomnieć tacie by nie wyszło, że ich podsłuchałem. Muszę udawać, że nic się nie stało i udawać, że wszystko jest okej. Bo może ojcu się odwidzi albo może naprawdę to sen. 

Wszedłem do komnaty Jihoon'a posyłając mu uśmiech.

- Załatwione - powiedziałem chowając dłonie za placami. 

- Jesteś wielki - powiedział podnosząc się do siadu. Zastałem bo leżącego w dokładnie tej samej pozycji jak wychodziłem. - Masz strasznie czerwone uszy - skomentował przyglądając się im z zaintrygowaniem - Coś się stało? 

- Nie - zaśmiałem się lekko nerwowo

- A no tak... to ze wstydu bo jesteś zbyt nieśmiały by gadać z innymi dziewczynami niż Hasoo i Harin - zaśmiał się 

- No można tak powiedzieć - skłamałem by ominął temat

- Już się rozluźnij - powiedział widząc, że wciąż byłem jakiś spięty. Za dobrze mnie już znał - Na pewno dobrze się czujesz?

- Tak, tak - westchnąłem  po czym sięgnąłem dłonią pod szatę by wyjąc spis nazwisk nowych służących księżniczki. Podałem go Jihoon'owi

- Dobra gadaj co ci - powiedział stanowczo, przyglądając się mojej dłoni, która trzymała kawałek papieru. Założyłem przed wejściem rękawiczki bez palców, owszem, ale nie przewidziałem, że przesiąknie przez nie krew i co nie co będzie widać. Moje serce zabiło szybciej zdając sobie z tego sprawę. 

- P-podsłuchałem tylko to czego nie powinienem - westchnąłem na co Jihoon wziął w końcu ode mnie kartę

- Mianowicie? - wypytywał na co usiadłem obok na jego łóżku

- Słyszałem rozmowę mojego ojca i królowej na temat męża dla księżniczki - wydukałem w końcu

- Słyszałeś kogo wybrała? - spytał na co pokiwałem głową - Twoja mina mnie przeraża... I w ogóle dlaczego rozmawiała o tym z generałem?

- Bo wybrała mnie - powiedziałem cicho na co nastała cisza - Powiedziała, że nie chce wydawać żadnego z was. Powiedziała, że Jiwon nikogo nie obchodzi w Yuan, i że im jest wszystko jedno za kogo wyjdzie. Mój ojciec ją o to poprosił... - wyznałem w końcu nie mogąc tego w sobie dusić. Podniosłem na niego wzrok widząc na jego twarzy niedowierzanie.

- Pobiłeś się z ojcem? - spytał w końcu na co zaprzeczyłem kiwając głową

- Nie... nie wie, że tam byłem. Dałem po prostu upust złości na słupie - odpowiedziałem 

- I co teraz zrobimy? 

- Nic - prawie mu przerwałem - nic nie możemy zrobić. Jak mój ojciec czegoś chce to nie odpuści puki tego nie zdobędzie. A chce bym poślubił księżniczkę. Nie przekonasz królowej... - odpowiedziałem - To tylko małżeństwo dla narodu - dodałem, sam chcąc sobie to wmówić. Muszę się z tym pogodzić. Nie mam innego wyjścia. Uśmiechnąłem się do niego jednak spuściłem głowę czując jak robi mi się nie dobrze...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top