Rozdział 4. '' I'm still here...''
Po raz pierwszy przyśniła mu się tęcza. Była niezwykle jasna, zupełnie jak gdyby stał zaledwie kilka kroków od niej. Miał wrażenie, że światło odbijające się w jego oczach skrywa w sobie barwy tego zjawiska, które tak mocno poruszyło jego serce. Nie sądził, że sny mogą być tak piękne i spokojne. Nie dostrzegł nic więcej w pobliżu. Było tak jak gdyby został tylko on i kolory, które raz po raz gasły i rozbłyskały na nowo. Jednocześnie zaczął się zastanawiać czy to możliwe, aby tęcza zachowywała się w tak dziwaczny sposób?
Ni stąd ni zowąd poczuł czyjś dotyk na ramieniu. Zdumiony, odwrócił głowę wpatrując się prosto w światło. Postać stojąca przy nim nie miała twarzy. Przerażony, zaczął się cofać w tył. Poczuł jak powietrze ucieka mu z płuc, a serce wystukuje niespokojny rytm. Dlaczego jego sny zawsze musiały okazywać się koszmarem?
- Jungkook? Obudź się - czyjś cichy głos nagle dotarł prosto do jego prawego ucha. Wyczuł jakiś zapach, nie potrafił go rozpoznać. Czuł się zupełnie tak jak gdyby został pozbawiony racjonalnej oceny sytuacji, włączając w to utratę zmysłów. Cóż, nie zdziwiłby się zbytnio gdyby okazało się to prawdą.
- Gdzie...jestem..? - wymruczał, ledwo otwierając usta, aby zadać pytanie. Czuł się ociężale, jakby dopiero co zasnął i został brutalnie rozbudzony.
W momencie gdy w końcu otworzył oczy, przypomniał sobie sytuację w jakiej się znalazł. Dziwne samopoczucie na lekcji i gabinet pielęgniarki. No i oczywiście Jimina. Chłopak nadal tutaj był.
- Czemu nie wróciłeś? - spytał, ziewając. Zasłonił usta dłonią, a następnie usiłował się podnieść. Chciał stąd wyjść, zaczerpnąć świeżego powietrza. Potrzebował samotności do której był tak bardzo przyzwyczajony. Nie potrafił zaakceptować innej osoby, a już na pewno nie kogoś o kim śnił co noc. - Już dobrze się czuję.
Jimin nie odpowiedział, obserwując go niemal cały czas. Jego brązowe oczy były zupełnie nieruchome, jak gdyby wpadł w jakiś trans albo ktoś go zahipnotyzował. Jungkook miał ochotę pomachać mu dłonią przed twarzą, aby zweryfikować swoją teorię, lecz oczywiście nie zrobił tego. Brązowowłosy posłał mu swój uśmiech, starając się przełamać dzielące ich bariery.
- Jak twoja głowa? - zapytał spokojnie, nadal obserwując bruneta. Miało się wrażenie jak gdyby między nimi była silna przyjaźń. - Jeszcze cię boli?
Jungkook nie odezwał się, zapominając o tym. Był skupiony na obserwowaniu tego chłopaka oraz swoim śnie o tęczy. Zanim zdążył się powstrzymać, rzucił bez namysłu:
- Widziałeś kiedyś tęczę?
Jimin uniósł brwi, jakby nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Jednocześnie usiłował sobie przypomnieć czy kiedykolwiek ją widział.
- Nie przypominam sobie - odrzekł, pochylając się do przodu i opierając łokcie na kolanach. Wydawał się zrelaksowany, jakby nie miał nic przeciwko takiej rozmowie. - A ty?
Jungkook automatycznie przygryzł usta, jak zwykle gdy się nad czymś intensywnie zastanawiał. Potrząsnął głową, przełykając ślinę i próbując nie wpadać w panikę z powodu niedawnego koszmaru.
- Śniła mi się przed chwilą - szepnął, spoglądając na swoje dłonie. Nadal były poznaczone zadrapaniami i siniakami. Na ten widok odczuł skurcz w żołądku. - Była niesamowicie jasna, miałem wrażenie jakby chciała mnie oślepić, a potem jeszcze ten... - uciął w połowie zdania, unosząc głowę i popatrując na siedzącego przy nim Jimina. Nie chciał się zwierzać, w końcu nic ich nie łączyło. - Nieważne, muszę już iść.
Jimin nie spuszczał z niego wzroku, a gdy brunet się podniósł, on zrobił to samo. Musiał w jakiś sposób nawiązać z nim porozumienie, złapać kontakt. Wiedział, że nie zniesie dłużej życia w takim napięciu, ciągłym zamartwianiu się o niego. Tyle niedobrych rzeczy mu się przytrafiało, ciągłe krzywdy ze strony rówieśników, bycie ich workiem treningowym. Nie chciał, żeby Jungkook przez to przechodził.
- Dokąd idziemy? - spytał, całkowicie spokojny. Skoro dostał zwolnienie z lekcji, wykorzysta nadarzającą się okazję, aby lepiej poznać bruneta. - Masz ochotę coś zjeść? Mamy jeszcze trochę czasu.
Jungkook zamrugał, zaskoczony tą nagłą propozycją. Nie miał ochoty ponownie narażać się stres, a zwłaszcza kontakty z ludźmi. Jednocześnie dotarło do niego, że jeśli teraz nic z tym nie zrobi, zostanie sam na resztę życia. Zależało mu na tym, aby mieć jakiegoś przyjaciela. Czy to właśnie Jimin miał nim zostać?
Patrzyli na siebie dłuższą chwilę, a gdy nadal się wahał, brązowowłosy przechylił głowę w bok, patrząc mu prosto w oczy.
Czego tak naprawdę się boisz, Jungkookie?
Jungkook prawie zemdlał, ponownie słysząc czyjś głos. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby ten głos wydobywał się z gardła innej osoby. Zamiast tego to pytanie pojawiło się w jego głowie, dotarło do jego myśli. W jaki sposób?
- Czy...- zaczął cicho, patrząc na Jimina. Mierzył go spojrzeniem, chcąc znaleźć u niego potwierdzenie swoich domysłów. Jak on to zrobił, że był w stanie przekazać mu swoją myśl za pomocą myśli? To nie było możliwe.
Wszystko jest możliwe, jeśli tego chcesz
W tej właśnie chwili Jungkook naprawdę zemdlał. Prosto w ramiona Jimina.
***
Brązowowłosy wiedział, że tym razem mocno przesadził. Nie przygotował go na to, co miało fatalny skutek. Jednak nie sądził, że sprawy potoczą się w ten sposób. Nie był jasnowidzem.
- Przepraszam, naprawdę - wyszeptał, pochylając się nad nieprzytomnym nastolatkiem. Ostrożnie zbadał mu puls, ale był regularny. Omdlenie było spowodowane szokiem, nie było powodów do niepokoju. Oczywiście nie wezwał pielęgniarki, bo w jaki sposób miałby jej wyjaśnić co zaszło? Jak miałby jej powiedzieć, że użył swoich mocy, aby przekazać swoją myśl komuś innemu? - Nie zrobię tego ponownie - powiedział, obserwując wyraz twarzy Jungkooka. - Jedyne co mogę ci powiedzieć to przepraszam. Naprawdę.
Nie minęły nawet dwie minuty jak brunet uchylił powieki. Po raz kolejny tego dnia miał wrażenie, że tonie. Wszystko co mu się ostatnio przytrafiło było tak nieznośne, iż miał potrzebę płaczu. A może krzyku. Nie był pewien.
- Ja...- zaczął, kaszląc i starając się złapać oddech. - Nie jestem głodny, chyba wrócę do domu.
Jimin podniósł się z krzesła, patrząc na chłopaka pełen skruchy. Czuł się winny temu czego doświadczał w tym momencie.
- A może przyniosę ci coś? Przecież jeśli nic nie zjesz to nie wyzdrowiejesz - zauważył, czekając na odpowiedź.
Jungkook nie wiedział jak zareagować. Być może on miał rację?
- No to...w porządku - wydusił wreszcie, patrząc na swojego kolegę. - Ale zwrócę ci pieniądze za jedzenie.
Jimin pokiwał głową, aby nie tracić już czasu. Najważniejsze, że będzie mógł pobyć z nim jeszcze trochę.
- Masz jakieś ulubione potrawy? Co zwykle bierzesz? - spytał, nadal patrząc na niego otwarcie. Nie krępował się tym, ale też nie potrafił nad tym panować.
- Hm...lubię jjajjangmyeon - powiedział pierwsze co przyszło mu na myśl. Chciał w końcu zostać sam.
- Niedługo wrócę - Jimin uśmiechnął się do niego, idąc w stronę drzwi. Gdy je za sobą zamknął, Jungkook wreszcie mógł swobodnie odetchnąć.
***
Jego spokój nie trwał długo, gdyż niemal od razu po wyjściu brązowowłosego poczuł nadciągającą wizję. Był w stanie przewiedzieć kiedy to się zdarzy, a to było dla niego coś nowego. W chwili gdy to sobie uświadomił dotarło do niego coś przerażającego. Gdy Jimin był przy nim w jakiś sposób blokował napływ nowych obrazów, zupełnie jakby wiedział o czym one są. Jungkook poderwał się z łóżka, idąc w stronę drzwi. Uchylił je, spoglądając na korytarz. Masa ludzi, co teraz? Jak się stąd wydostanie?
Nagły atak prawie zwalił go z nóg, zupełnie jak poprzedni. Nie mógł dopuścić do tego, żeby Jimin zobaczył co się z nim dzieje. Wykluczone.
Nabierając tchu, wyszedł z gabinetu i starając się nie myśleć, ani nie zwracając uwagi na nic innego, szybko udał się do wyjścia. Nie miał absolutnie żadnego pojęcia jak mu się to udało, ale dokonał tego. O własnych siłach. Jednak tuż za budynkiem szkoły, osunął się na ziemię, chowając twarz w zaroślach jakiegoś krzaku. Poczuł jak ból rozsadza mu czaszkę. Nie blokował napływu myśli, pozwalając aby ogarnęły jego ciało. Dał upust swoim emocjom i odruchom, a następnie, czując nadciągające mdłości, tak po prostu zwymiotował.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top