Rozdział 1. What doesn't kill you will make you stronger

Jungkook spojrzał na swoje podniszczone trampki, a potem wziął głęboki wdech. Przyjrzał się wysokiemu budynkowi szkoły, a gdy nabrał trochę pewności siebie, ruszył przodem.

Czuł, że dziś znowu przyjdzie mu cierpieć. Jak zawsze był w oczach innych kozłem ofiarnym. Co z tego, że starał się jakoś bronić? To wcale nie pomagało.

Już dawno pozbył się wszelkich złudzeń, że ktokolwiek mu pomoże. W obliczu tego świata musiał liczyć wyłącznie na siebie.

Chłopak poprawił spadający plecak, a potem przeczesał włosy i postąpił parę kroków do przodu. Gdy tylko obrócił głowę w lewo, zauważył grupkę chłopaków, która znęcała się nad nim. Co miał zrobić w obliczu tak jawnego zagrożenia?

Noga jeszcze się nie zagoiła, dlatego szybka ucieczka nie wchodziła w grę. Co mu pozostało? Postanowił bronić się tak mocno na ile będzie w stanie.

- Hej, ty! - usłyszał z boku czyjś mrukliwy ton głosu. 

Popatrzył w tamtą stronę, a gdy tylko to zrobił, poczuł jak czyjaś pięść mocno uderza go w policzek. Jungkook zatoczył się do tyłu, upadając na chodnik. Silny ból przeszył jego twarz, a gdy brunet usiłował się podnieść, stopa jakiegoś chłopaka zaatakowała jego brzuch.

- Proszę, zostaw mnie...- błagał cicho, czując potworne cierpienie, jakie zadawał mu oprawca. Dlaczego ludzie ranili siebie nawzajem? Jungkook nigdy nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie. Z powodu zabawy? Ale czy krzywdzenie innych i słabszych to prawdziwa rozrywka?

Słysząc tupot stóp, chłopak odetchnął. Najwyraźniej postanowili dać mu chwilowy spokój. Z pewnością nie na długo.

- Au, jak boli - szepnął Jungkook, wstając powoli z ziemi. Dotknął dłonią swojego policzka, a gdy cofnął rękę, jego palce zabarwiły się na czerwono. Poczuł jak w głowie mu wiruje. Nie lubił widoku krwi, potem miał problemy z oddychaniem.

Tylko spokojnie

Nakazał sobie głęboko oddychać, co poskutkowało na parę chwil. Jungkook wstał nieporadnie, kierując kroki ku szkole. Jak się teraz pokaże na lekcjach? Wszyscy się dowiedzą, że oberwał.

Po krótkim wahaniu pierwsze co postanowił zrobić to opatrzyć swoje rany. Jeśli powie, że się przewrócił to wszyscy w to uwierzą.

Jungkook pokuśtykał w stronę bramy, a gdy był na jej samym końcu, odruchowo obejrzał się za siebie. Ktoś na niego patrzył. Chłopak poczuł jak jego serce bije dwa razy szybciej. Kto tam stał? Brunet nie mógł rozpoznać rysów, gdyż postać była ukryta w cieniu drzewa.

- Kimkolwiek jesteś, nie idź za mną - wyszeptał do siebie, ledwo poruszając ustami.

Przestąpił bramę, czując jak nieznajomy bacznie śledzi go wzrokiem.

***

Chłopak szedł powoli, odczuwając nieznośny ból w brzuchu. Gdy znalazł się w pobliżu sklepów, odszukał aptekę, a następnie wszedł do środka.

Zakupił najtańszy lek przeciwbólowy, a potem wyszedł na zewnątrz i łyknął tabletkę. Wyjął z plecaka butelkę wody niegazowanej i upił kilka łyków. Zaczął kaszleć w momencie gdy znalazł się z powrotem przy szkole.

Czy powrót w to miejsce to dobre rozwiązanie? Zawsze może poprosić mamę, aby zadzwoniła i poinformowała nauczyciela, że jej syn jest chory.

Jungkook westchnął, dotykając swojej poobijanej twarzy. Czuł się źle z myślą, że musi się pokazać przy ludziach.

- Może...zrobię sobie wolne...- szepnął, unosząc głowę i wpatrując się w błękitne niebo. Było tak bardzo jasne, aż raziło w oczy. Gdy tak nagle brunet poczuł mocny ból głowy, który prawie zwalił go z nóg, nie miał pojęcia co robić. Co się działo?

- Aach...- jęknął, dotykając swojej głowy. Ból promieniował z samego środka. W jaki sposób miał go powstrzymać?

Chłopak upadł na ziemię, kuląc się i przyjmując pozycję obronną. Łzy spłynęły po jego policzkach, a gdy przed jego oczami zaczęły pojawiać się jakieś obrazy, był pewny tego, że to nie jest normalne.

Ciemne włosy, które rozwiewał wiatr. Brązowe oczy, małe dłonie. Niski wzrost. Co jeszcze? Pamiętał tylko pełne usta, które zaczęły formować się w szeroki uśmiech...

Jungkook nagle poderwał się z ziemi, siadając. To nie mógł być sen. Sny tak nie wyglądają. Wobec tego co to takiego?

Chłopak popatrzył w stronę drzewa, gdzie jeszcze nie tak dawno stał nieznajomy. Teraz nikogo tam nie było. Czyżby to była tylko bujna wyobraźnia, która postanowiła spłatać mu figla?

- Jestem nienormalny...- wyszeptał do siebie Jungkook, łapiąc plecak. Bał się jak jeszcze nigdy do tej pory.

***

Nie dbał w tym momencie o szkołę. Nawet jego obrażenia przestały mieć znaczenie w obliczu tego co zaszło później.

Jungkook trzymał się ostatkiem sił. Miał wrażenie, że za moment ponownie zobaczy coś czego nie powinien. Nie pomylił się. Wizja pojawiła się zaraz po tym gdy brunet wpadł do domu.

Upadł na fotel, a jego plecak zsunął się z ramion. Obrazy zalewały jego oczy zupełnie jak woda.

Piękny uśmiech, tym razem stał się smutny. Z oczu płynęły łzy, które wsiąkały w ubranie właściciela. Młody chłopak stał nad urwiskiem, patrząc w dół. Przed jego oczami rozciągała się olbrzymia przepaść...

- Nie! - z gardła Jungkooka wydostał się głośny krzyk. Łzy nie chciały odejść.- Nie możesz skoczyć...- szeptał brunet, obejmując się ramionami. Jego ciało zaczęło się trząść. Bał się, że znowu doświadczy tych silnych emocji. One nie należały do niego. Pytanie brzmiało, czyje były?

Jungkook podniósł się ociężale, a następnie usiadł w fotelu. Skupiony, patrzył w stronę drzwi. Już wcześniej wyczuł czyjąś obecność. Dziś też. Czyżby to była ta sama osoba?

Jeśli ktoś naprawdę go śledził i teraz usiłował zabić? Na świecie pełno było szaleńców.

- Nie dostaniesz mnie...- mruknął przestraszony chłopak, a potem rzucił się do drzwi i zamknął je na wszystkie zamki. Mimo to, jego strach nie chciał odejść.

Cisza jaka zapanowała w domu stała się nie do zniesienia. Jungkook nie miał pojęcia w jaki sposób dowiedzieć się co znaczą jego wizje. Być może to jego wyobraźnia, a może jakieś halucynacje? Jeśli coś go ostrzegało przed tą osobą?

- Nie wiem, nie mogę myśleć...- brunet złapał się za głowę, ciągle obserwując drzwi. Jednak nic się nie wydarzyło, nikt się nie zjawił.

***

Czekanie było koszmarem. Jungkook starał się zasnąć, ale widok jasno świecącego księżyca wcale mu nie pomagał. Chłopak leżał głęboko zakopany w pościeli, lecz był w stanie gotowości. Gdy tylko intruz się zjawi...

Cichy szmer sprawił, że brunet podskoczył. Popatrzył w stronę korytarza, ale wyglądało na to, że jego mama postanowiła zejść na dół. Dobrze, że to była tylko ona.

Mimo swojego postanowienia, Jungkook zasnął zmęczony dzisiejszymi wrażeniami. Nawet nie zwrócił uwagi na blady cień, który pojawił się przy jego łóżku.

*******************************************************************************************





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top