Wypadek i Bimber
Pov Capela
Kończyłem zmianę za chwile chowam mundur i staje się innym człowiekiem lecę na wyścig i będę zapierdalał jakby coś mnie goniło.
Wyścigi te nielegalne mają w sobie potężną moc ryzyko w moim życiu jest na porządku dziennym jednak to na motocyklu czuje największą adrenalinę. Tam jestem sam sobie władca ja decyduje czy pożyje czy jednak dziś położę się do trumny.
W końcu po wyjściu z komendy idę w stronę swojego mieszkania gdzie szybko ubieram kombinezon pamiętam czasy, gdy go nie zakładałem a upadki bolały dziesięć razy mocniej.
Kask w dłoń i lecę do garażu gdzie czeka miłość mojego życia Suzuki Hayabusa miłość od pierwszego jeżdżenia. Kocham rozpędzić się i czuć, że jestem niezniszczalny inni rzadko mnie takiego widzą wole im pokazać się jako spokojny gość.
Każdy w końcu ma swoje tajemnice nawet największe aniołki mają w sobie cos z diabła.
Wyjechałem na nim z garażu i udałem się na Paleto to tam mieliśmy się dzisiaj spotkać.
Lubiłem to miejsce może nie jest idealne do jazdy, ale mało osób się tam kreci zwłaszcza policja.
Po nocach tam jeździliśmy by w dzień omijać to miejsce szerokim łukiem.
Póki nikomu nic się nie dzieje nie musimy się bać, że policja zainteresuje się naszymi nocnymi rozrywkami.
Jechałem nie zwracając uwagi na przepisy byle się nie rozbić, bo czuje ze bym siedział tu do rana niż ktoś by mnie znalazł.
Wjechałem na teren wyścigów i od razu trafiłem w ramiona mojego chłopaka Nicollo Carbonara.
-Nie spóźniłeś się dzisiaj no cud-Powiedział po czym mnie pocałował już czułem od niego alkohol no debil.
-Jesteś nienormalny co wychlałeś nie umrzesz za chwile?-Spytałem przeczesując jego włosy.
-No troszkę bimberku limonkowego, ale tak ociupinkę-No zajebie go.
-Jesteś pojebany wiesz pojebany.
-No komplementuj mnie dalej wiesz, że to lubię
Jego śmiech mnie rozwalał potrafił poprawić mi humor nawet w najgorszych chwilach.
-Robimy jakiś zakład?
-Możemy, ale o co Panie władzo-Złapał mnie za biodra.
-Jak zajmę miejsce wyżej od ciebie to jesteś cały tydzień grzeczny idealny przykładny obywatel.
-Ale gdy to ja miejsce zajmę wyżej to ubierasz strój króliczka do pracy, ale taka zwykła piżamę by ci życia nie rozwalić.
-To zakład to co ręka przypieczętowujemy?-Spytałem kładąc mu rękę na szyje.
-Ja to inaczej ustalę-I zaczął mnie całować no to jest lepsze od ręki.
-Dobra chłopy wracamy do życia czas nas goni-Powiedział Vaski i każdy wsiadł na swoja miłość.
3
2
1
Zielone światło ruszamy naprzód 3 okrążania a kto wygra ma 20k do ręki plus mis pluszowy no kto by się nie połasił na misia.
Jedziemy czas mija a walka jest wyrównana 15 osób jedno za drugim każdy wariuje a ja modle się by zaraz ktoś na mnie nie wjechał.
Ostatnie okrążenie jeszcze tylko chwila a jestem jednym z liderów przede mną jest tylko Carbo.
No dawaj maszynko jeszcze chwila zaraz odpoczniesz.
I wtedy usłyszałem bardzo zły dźwięk cos się w środku rozwaliło a ja już po paru sekundach leżałem pod własnym motocyklem bolało niemiłosiernie słyszałem dźwięk łamanych kości.
Próbowałem się ruszyć, ale nie mogłem już po chwili wszyscy zebrali się wokół mnie Carbo podbiegł najbliżej sprawdzał, czy jestem przytomny byłem, ale jeszcze tylko przez chwile.
-Dante zaraz będzie karetka wytrzymaj jeszcze chwile proszę-Mówił do mnie a ja odpływałem.
Czy ja umieram widziałem ciemność i w końcu zasnąłem.
Pov Narrator
Ratownicy wbiegli jak najszybciej do Sali z pacjentem na nosach nie było złamań otwartych, ale stan i tak nie był najlepszy.
-Nieprzytomny z przerwami oddechu płucami połamane wyczuwalne złamane ręki i nogi prawdopodobnie uraz kręgosłupa. Źrenice nie reagują wstrząs mózgu i Bóg jeden wie co jeszcze.-Powiedział ratownik do lekarza był zdenerwowany nienawidził tych jebanych wyścigów po co to, komu.
-Jedyny czy więcej ofiar jest jakiś trup?-Spytał lekarz bez uczuć był zbyt przyzwyczajony do pracy, by mieć jeszcze jakieś emocje.
-Jedyny uszkodzony motor na szczęście na nikogo nie wpadł ani nikt na niego.
Zajęli się pacjentem a do szpitala już zmierzali jego przyjaciele wraz z partnerem ta noc miała skończyć inaczej.
-Jeśli on ja się sam zabije rozumiecie-Wykrzyczał Carbo jednocześnie chlejąc Bimber.
Nie mógł wymówić słowa umrze to było dla niego za dużo.
Bal się o miłość swojego życia, bo nie mógł inaczej nazwać policjanta kochał go ponad wszystko.
-Carbuś spokojnie Capela jest silny nie da się go ot tak zabić-Uspokajał go Erwin wiedział że jego przyjaciel jest w skrajnych emocjach.
-Jesteśmy z tobą Carbo co by się nie działo możesz na nas liczyć-Powiedział Vaski głaszcząc przyjaciela po plecach zabierając mu alkohol.
-Znam mojego kuzynka to mocny chłop nie da się łatwo zabrać z tego świata -Powiedział Speedo
Czas mijał nadszedł Ranek, ale wszyscy dalej tutaj byli, a nawet z godziny na godzinę dochodziły kolejne osoby w tym sam Sonny Rightwill.
-Co się odwaliło czemu Nunuś kurwa leży nieprzytomny.
Krzyk szefa był znany wszędzie i każdy wiedział nie zwiastuje on niczego dobrego.
-Był wypadek jego motocykl się wywalił-Powiedział Carbo weźmie odpowiedzialność za to co się odwaliło to on pił alkohol on powinien tu leżeć śmierć z nich zakpiła.
-Jaki kurwa motocykl co wy wszyscy pierdolicie-Szef nie rozumiał tego było za dużo chłopak który był dla niego jak syn teraz leży na Sali a lekarze walczyli o niego całą noc.
-Był wyścig i nagle Dante leżał to się działo tak szybko przepraszam to moja wina.
Płakał na co dzień ukrywał emocje teraz nie miał sił chciał tylko przytulić swojego chłopaka.
W końcu wyszedł lekarz nie miał dobrych informacji, ale wiedział ze cuda się zdarzają.
-Pan Dante jest w śpiączce obrażenia głowy okazały się poważniejsze niż przypuszczaliśmy-Jego głos odbił się echem po całym korytarzu.
-Kiedy się obudzi?-Zapytał Sonny czując że odpowiedz mu się nie spodoba.
-Może jutro może za tydzień albo za rok
-Ale obudzi się tak?-Spytał się Carbo modląc się do Boga by lekarz powiedział twierdząco.
-Wielu pacjentów się budzi, ale zdarzają się przypadki, kiedy pacjent się nie wybudza.
Gdy lekarz skończył mówić słychać było płacz bólu i strachu, ale czy ktoś się dziwi w końcu czy gdyby to nasza bliska osoba miałaby leżeć we śnie nie wiadomo ile bylibyśmy spokojni.
Miesiąc później
Jak codziennie młody mężczyzna wszedł do Sali by tylko w niej posiedzieć i patrząc czy na pewno z jego ukochanym wszystko ok.
Codzienne te same słowa stan stabilny zero pogorszenia czy poprawienia.
-Wyśpisz się zaraz po wszystkie czasy obudź się kochanie czekam tu na ciebie.
Wiedział że nie uzyska odpowiedzi, ale ciągle liczył czytał że należy mówić do osoby nieprzytomnej że może nas słyszeć.
Był po nieprzespanej nocy i zasnął na klatce swojego ukochanego czul się przy nim bezpieczny.
Pov Carbo
Słyszałem nad sobą hałas co mnie zbudziło ze snu nie wiedziałem co się dzieje póki nie ujrzałem, że lekarze zajmują się Dante.
-Proszę odejść pacjent odzyskuje przytomność musimy się nim zająć-Powiedziała do mnie pielęgniarka i mnie odepchnęli w tył.
Te słowa dochodziły do mnie powoli, ale oznaczały jedno Dante się budzi za chwile go przytulę znowu będziemy razem.
Czas mijał a ja ciągle stałem aż w końcu pozwoli mi do niego podejść a ja się wręcz na niego rzuciłem.
-Nigdy mnie tak nie zostawiaj rozumiesz debilu kocham cie-Zacząłem go całować nie dając mu dojść do słowa.
-Tęskniłem Carbuś, ale teraz ważna sprawa-Jego głos był słaby, ale był to najważniejsze.
-Co się dzieje kochanie-Głaskałem go po włosach.
-Co z moim motorem da się odratować powiedz ze tak-No zabije go a ledwo ożył.
-Stoi w moim garażu ogarniemy go jak wyjdziesz ok-Wtuliłem się i dalej go głaskałem po głowie.
-Dobra to teraz już mogę dochodzić do zdrowia a teraz złaź mi z ciała zebra miałem połamane.
I lekko mnie zepchnął a na twarzy miał uśmiech i teraz już miałem wyjebane co się będzie dziać będę się bił do śmierci o niego.
Tylko chwile byliśmy sami, bo zaraz potem wparowała reszta dusz w tym policja, crime i sam Sonny.
-Boże Synek cale szczęście, że żyjesz nigdy już nie wsiadasz za żadne kółko nawet na rowerze masz nosić ochraniacze.
Tak Sonny tulił mojego chłopa jak małego chłopca, ale widziałem że dla Dantusia to dużo i sprawia mu radość.
-Jak coś to mieliśmy już przygotowana księgę, ale ktoś nas słuchać nie chciał tak tylko przypomnę.-Powiedział Erwin aaaaa no tak księga cos o tym gadali, ale chyba nie słuchałem.
Podsumowując chłop mi się obudził niedługo znów jedziemy w trasę a ja dalej pije bimber limonkowy.
Taki to koniec tej bajki dobrze ze szczęśliwy, bo bez niego sam bym się położył w trumnie dobrze że nie muszę tego robić, ale dla niego byłbym w stanie bez wahania.
Witam shot dedykowany cudnej osobie jaką jest
Genialne książki i genialna osoba potwierdzam obie te rzeczy.
Dziękuje ci za wszystko za każdy komentarz który u mnie zostawiłaś mam nadzieje, że kiedyś będę na twoim poziomie.
I dziękuje każdemu, kto spędził u mnie chwile jesteście naprawdę cudni wiem że w życiu bywa ciężko, ale pamiętajcie dzisiaj był deszcz by jutro mogło być słonce na niebie.
PAPPAPA
WIDZIMY SIE NIEDŁUGO
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top