Miłość bez czucia
Pogoda za oknem nie rozpieszczała nikogo nocna burza powaliła kilka drzew które spowodowały korki na ulicach co nikomu się nie podobało.
Dzieciaki spieszyły się do szkoły kierowcy do pracy każdy miał jakieś zajecie do którego dążył, a nie było możliwości by się teleportować z tego miejsca.
Korki znaczą hałas co obudziło naszego głównego bohatera. Najlepsza pobudka 7 rano i hałas od aut i ludzi którzy uciekają do swojego życia.
Hank Over otworzył oczy i już wiedział, że ma dość kolejny dzień który będzie wyglądać tak samo nie wyjdzie z domu, bo nie jest na to gotowy.
Popracuje zje cos, a potem ćwiczenia tylko nie te dla sylwetki a praca nad mięśniami które zostały uśpione.
Poł roku temu w czasie akcji dostał kule trafiła idealnie, tak by go nie zabić, ale sprawić że wylądował na wózku.
Ale co to było dla niego za życie na początku był zależny od innych do momentu aż nauczył się żyć na nowo.
Teraz mimo że tęsknił za swoimi przyjaciółmi nie chciał się narzucać, bo co mieli razem robić.
Kiedyś pograliby w piłkę czy kosza poszli na piwo na imprezę na plaży wszędzie gdzie on teraz nie miał dostępu przynajmniej tak mu się wydawało.
Mimo że ludzie próbowali do niego dotrzeć nie było to łatwe na własne życzenie wycofał się z życia innych.
Praca zamienił na wypełnianie papierów na co zgodził się Sonny musiał cos robić, bo by zwariował.
Poranne ogarnianie i robienie sobie śniadania dostosowano mu wszystko więc mógł czuć się prawie normalnie.
Powoli udał się do kuchni zobaczył, że pogoda znów daje o sobie znać i niedługo ulice mogą popłynąć.
Robił swoje, kiedy jego telefon narobił hałasu mógł tylko obstawiać który z jego kumpli teraz chce się bawić w jego nianie.
Podjechał do stołu i zgarnął swój telefon i zobaczył na ekranie kontakt Czaruś.
Chwile się wahał kiedyś było między nimi wiele spraw do wyjaśnienia a z dniem wypadku wszystko się jeszcze bardziej pokomplikowało.
Odebrał i już miał mówić, że jest chwilo zajęty, kiedy to padło jasne polecenie.
-Otwieraj drzwi Hank stoję już pod nimi nie mów, że cie nie ma, bo słyszałem hałas.
Po czym się rozłączył bez możliwości odmowy i jak tu żyć z takimi ludźmi którzy o nas walczą.
-Wiesz, że mogło mnie nie być co byś wtedy zrobił.-Powiedział wpuszczając mężczyznę który położył mu zakupy na stole jednocześnie biorąc łyk przygotowanej kawy.
-Hank nie możesz cały życie się tu chować co to da rozumiesz my tęsknimy.
Spojrzenie gościa przeszyło na wylot właściciela mieszkania każdy się o niego bal udawał silnego, ale od każdego się odciął. Wiedzieli co o sobie myśli, że jest dla nich balastem a przecież był ich ukochanym Hankusiem.
Czarek dzięki za odwiedziny i zakupy, ale po co tu jesteś wszyscy chcecie mnie pocieszyć i wmówić, że to nic takiego Kurwa ja już nigdy nie wstanę z tego jakże pięknego wózka. Nie pojadę z wami w patrolu nie pójdziemy razem na libacje nie mogę nawet rano trenować kurwa jestem wrakiem.
Mówił to cicho bez wrzasku, ale jednak z wielkim bólem nie umiał zrozumieć jakim cudem kula go nie zabiła, ale sprawiła ze tyle stracił.
-Nie wiedziałem, że na wózku pic nie można ok może nie w klubie, ale w domach naszych pic można zawsze. Wiesz jaki zajebisty bimber jest na mieście produkcji Nicollo Carbonaury.
-No super przywieźcie mi kiedyś a teraz, gdybyś mógł to-Ale nie dane mu było dokończyć dzisiaj cos nikt go nie słucha.
-Ubieraj się idziemy się przejść i żadnego sprzeciwu, bo siłą cie ubiorę zrzucając z ciebie tę piżamkę.
Over wołał nie ryzykować wiedział do czego ten biały łeb jest zdolny, gdy jeszcze miał sprawne nogi często kończył rozebrany przez policjanta.
Więc po ubraniu się wyszli z mieszkania dobrze, że cały blok był dostosowany pod osoby z niepełnosprawnością.
-Kuźwa pada wiesz jak ciężko myje się wózek z błota, ale no super co kogo to obchodzi przecież.
I jego usta zostały zatkane słodką bułką tak się zamyka Panów.
-Jedź potrzebujesz cukru, bo ci odwala słuchaj pojedziemy na komendę ktoś tam na ciebie czeka.
Hank nawet już się nie kłócił nie wiedział co Czarek planuje i wolał nie wiedzieć, chociaż ciekawość go zżerała.
Podjechali pod Mission Row gdzie czekała na niego niespodzianka, a raczej czekał, gdyż był to Piorun jego psi towarzysz trzymany przez Grzesia.
Nie mógł wypowiedzieć ani słowa, kiedy Piorun rzucił się na niego i zaczął lizać tak bardzo tęsknił za swoim psim przyjacielem.
-Hej tak też tęskniłem wiesz bardzo mocno tęskniłem.-Powiedział ze łzami w oczach, gdy Piorun lizał go po twarzy tak dawno nie widział swojego Pana.
-Dobrze cie widzieć Stary wszyscy czekaliśmy aż wpadniesz pusto bez ciebie.-Powiedział Grzesiu po czym przytulił swojego przyjaciela nieważne co się działo między nimi zawsze będzie dla niego bratem.
Jeszcze chwile rozmawiali, ale Hank nie był gotowy do zobaczenia ponownie komendy i wszystkich na niej obecnych.
Więc po prostu poszli dalej na spacer we dwójkę niestety Piorun nie mógł iść z nimi.
-Musimy cie zabrać do Fryzjera te włosy to tragedia chyba już siwe włosy ci się pojawiają i ta długość ojej źle jest.-Powiedział Czaruś jednocześnie przeczesując włosy Hankusia.
-I kto mówi twoja biała główka to tez nie okaz piękności.
-Ty chuju.
I po tej jakże mądrej wymianie zdań udali się do Fryzjera gdzie mieli zaszczyt spotkać samego Sana Thorino.
-Hej kuzynku widzę z domu wyszedłeś to co idziesz z nami na napad?-Spytał się Włoch jednocześnie będąc bitym przez Erwina który trzepnął go w łeb.
-A podziękuje wiesz o Pastor farbujesz włosy no tego się nie spodziewałem.
Jeśli ktoś się spyta co go zdziwiło bardziej odpowiedz jest jedna Pastor robił włosy na czarno.
Zaproszenia na napad były norma nawet dla policjantów, ale Pastor który farbuje swój znak rozpoznawczy.
-No przegrałem zakład i tak kończę nigdy więcej zakładów z kurwą Monthana.
-Ale obrażasz swoją Bestii Erwin uspokoiłbyś się trochę.-Powiedział Włoch jednocześnie pomagając Hankowi wybrać kolor na jego siwe pasma.
-Czyli to się nie zmienia Morwin zawsze żywy tak-Powiedział Hank uśmiechając się w końcu.
-Aaaaaaaaa Morwin nie ma go o chwila Grzesiu pisze czy się widzimy.
Tak Morwin tylko w głowach jasne.
-Ej niedługo urodziny Speedo i jak cos to zaproszeni jesteście i musimy zmusić Dantego by się napił, chociaż łyczka Bimberku.
-I potem robimy napad na Maze Bank wszyscy razem z PD.-Powiedział Pastor a Fryzjerka nawet się nie odzywała wiedziała, że lepiej nic nie mówić przy Zakszocie jak chce żyć.
-Dobra nie wychodzę z domu tyle czasu a wszystko takie samo to miasto nigdy się nie zmieni.
I Hankuś miał racje nigdy się nie zmieni nawet za 100 lat.
Wychodząc z Fryzjera Hank miał już nie tylko idealnie przystrzyżone włosy bez siwizny, ale tez różowymi pasemkami.
-Do czego ty mnie namówiłeś diable jeden-Powiedział Hank oglądając swoje włosy w przednim lusterku.
-Mi tam się podoba z resztą siłą ci farby nie kładli mogłeś wyjść naprawdę po prostu wyjechać więc nie narzekaj.
Cóż takiemu facetowi nie da się postawić i Hank o tym wiedział więc wolał nie ryzykować i pogodzić się ze swoim kolorkiem.
Spacerowali nie przejmując się pogoda ku zaskoczeniu Hanka miasto było dobrze dostosowane dla osób na wózku niektóre rzeczy inaczej zapamiętał.
-Wiem o czym myślisz cóż był generalny remont miasta może to słabe, że akurat po tym jak tobie cos się stało, ale burmistrz chciałby ludziom się wygodniej żyło.-Powiedział Czarek, odpowiadając na jego niezadane pytanie.
-Idziesz na imprezę do Zakszotu?-Spytał się Hank po dłuższej chwili ciszy między nimi.
-Idziemy ja słyszałem zaproszenie dla nas obu więc nawet nie myśl że się wymigasz.
Hankowi zrobiło się miło na serduszku wiedział, że każdy się o niego martwi, ale to zaangażowanie Czarka się liczyło dla niego najbardziej.
W końcu, kiedy Over wrócił do swojego mieszkania czuł, że ten dzień był prawie normalny.
Nie myślcie ze nagle zapomniał o swoich zmartwieniach czy po prostu stwierdził, że jest zajebiście i, nawet gdyby mógł to by nie wrócił na nogi.
Ten dzień dał mu klucze do zamkniętej bramy za którą kryje postęp każdego dnia będzie bliżej osiągnięcia spokoju w duszy.
A teraz pora na IMPREZĘ.
Impreza
Wszyscy wiedzieli ze imprezy u Zakszotu są najlepsze, a zwłaszcza te urodzinowe alkohol lał się strumieniami ludzie bawili się do południa następnego dnia. I każdy miał wyjebane czy to PD czy Crime jest impreza ma być zabawa.
Zwłaszcza jeśli za barem stoi Nicollo Carbonaura ze swoim bimbrem który pokonał nie jednego profesjonalnego miłośnika alkoholu.
Impreza odbywała się przy plaży, więc jeśli ktoś wypije za dużo jego ciała jutro wyrzuci woda a Pastor szybko odprawi pogrzeb.
-Sto lat kuzynku, żeby wreszcie ship się spełnił i były akcje do ff.-Powiedział Dante, przytulając swojego kuzyna i wręczając mu prezent.
Jebana shiperka każdego, kogo można użyć za ship.
Hank obserwował jak wszyscy wręczali prezenty on dal na samym początku by nie musieć stać w kolejce.
Czul się trochę nieswojo wiedział, że tak naprawdę nikt na niego nie patrzy, ale jednocześnie czul się obserwowany przez wszystkich jaki to ma sens żaden.
-Proszę napij się i zaraz wejdzie w ciebie imprezowy nastrój.-Powiedział San i wręczył mu papierowy kubek z alkoholem.
-Dzięki kuzynku i dzięki za zaproszenie, chociaż nie wiem, czy tu pasuje.-Powiedział i wziął łyka Bimbru.
-Ej słuchaj to, że teraz nie chodzisz na swoich nogach nie znaczy, że zmieniłeś się jako człowiek. Dalej kochasz chlać masz dobre serduszko miłość do muzyki i robisz swoim przyjaciołom piosenki na urodziny.-Przytulił Overa mogli być po dwóch stronach barykady, ale zawsze będą rodzina.
-Dziękuje, że jesteście wszyscy nigdy nie będę miał możliwości odpłacić za wasze dobre uczynki.
-Eee usuniesz parę poszukiwań i będziemy kwita co ty na to.-Zaśmiali się razem i potem Hanka przejął Czaruś.
I tak zaczęło się picie, ale nie dla nich musieli w końcu sobie wyjaśnić parę rzeczy.
Usiedli z daleka od nich wszystkich lepiej by nikt ich nie podsłuchiwał.
-Powiesz mi w końcu czemu się wystawiłeś ta kula miała polecieć we mnie bohaterze.-Powiedział Czarek jednocześnie zapalając fajkę.
Tak kula która trafiła Hanka była dla Czarka ta historia miała potoczyć się inaczej ale Over wiedział, że wtedy stałby nad grobem swojego ówczesnego chłopaka.
-Leżałeś trafiłaby cie w głowę małe szanse na życie wiesz.-Odpowiedział częstując się papierosem.
-Nie musiałeś się poświęcić, a potem zamykać na wszystkich na mnie w szczególności.-Lekko podniósł głos nigdy nie rozumiał czemu Hank zerwał kontakty bał się, ale czego.
-Nie chciałem byś był ze mną z litości albo jakieś wdzięczności, bo ci życie uratowałem.
Czarek przytulił go mocno jednocześnie wyrzucając fajkę na piasek.
-Kocham cie Over kocham i kochałem i będę kochać, nawet gdybyś był sparaliżowany od szyi w dół.-Powiedział i jednocześnie starł łzę która wypłynęła mimowolnie z oka Hanka.
-Nie chce ci rozjebać życia ono nigdy nie będzie jak z osobą pełnosprawna.
-Ty jesteś pełnosprawny tylko jeździsz na wózku przecież mnie to tez może spotkać wypadek choroba wszystko się może nam przydarzyć. Ty byś mnie nigdy nie porzucił a ja ciebie, nawet jeśli sam tego chcesz nie odejdę będę cie prześladować rozumiesz.
I wtedy Czarek poczuł jak Hank lapie go za koszule i łączy ich usta w namiętnym pocałunku.
Nie miał innego wyjścia niż oddać i zacząć go dominować mimo że jeszcze byli ubrani.
-Aaaaaaaaaaa shippppp kurwa Speedaco i Morwin niech się chowa.-Wykrzyczał Dante schowany w krzakach a wspomniane shipy krzyknęły razem NO KURWA KOLEJNI.
-Debile no taka chwile przerywać.-Powiedział Hank jednocześnie poprawiając włosy.
-Co zrobisz jak nic nie zrobisz musimy walczyć z shipami i czuje, że wygramy.
No jakże by inaczej miało być ship PD z PD zakończył się ślubem iiiii gromadka piesków rasy owczarek niemiecki.
Witammm
Mam nadzieje, że powrót do szkoły był dla was łaskawy i nie leżycie chorzy jak ja ostatnio.
Ufam, że shot się spodobał dzisiaj cos innego czego u mnie jeszcze nie było.
Liczę, że nie zawiodłam i widzimy się w następnym za nie wiem ile czasu wiecie obowiązki są ale ja o was nie zapominam.
Papa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top