Maskarz i Garcone
Pov Dia
Japierdole kurwa zajebie te kurwy z GSKA pierdolone suki będą jeść piach jak je zakopie na żywca. Prowadziłem auto, gdy z tylu auta chłopaki próbowali zaznaczam próbowali tamować krwawienie Laboranta którego te suki przestrzelili jak sitko. Miał być tylko zwykły napad po klucze z zakszotem i nagle oni wpadli i zaczęli strzelać. Uciekliśmy nim policja zdążyła zareagować a teraz jedziemy do mojego mieszkania gdzie już czeka zaufany medyk teraz tylko zdążyć.
-Dia kurwa szybciej on prawie nie reaguje tej krwi jest strasznie dużo wszystko przecieka -Krzyczał Erwin a ja wjechałem do garażu i zanieśliśmy go do mieszkania miej go boże w opiece.
2 DNI PÓŹNIEJ
Pov Ninka
-Nie rozumiem Dia czemu chcesz bym zaopiekowała się Labo znaczy nic do niego nie mam nawet go lubię, ale nie znam się na tym-Powiedziałam w czasie rozmowy z bratem który wpadł na kawkę do UwU. On chciałbym w czasie wyjazdu CAŁEJ ekipy chwila u niego pomieszkała i doglądała Laboranta niby tylko pilnować by żył, ale to dużo.
-Proszę chodzi mi tylko o pilnowaniu by brał leki leżał i odpoczywał to jest człowiek z gorszym ADHD niż Erwin siostrzyczko. Poza tym lubisz moje mieszkanie ta gigantyczna wanna nie chcesz skorzystać-Powiedział i zrobił oczka Kota ze Shreka no musiałam się zgodzić.
-Dobra, ale robię to dla wanny pamiętaj nie dla ciebie.
-Diablica, ale dziękuję to wpadnij jutro Labuś już się doczekać nie może.
Nawet nie sadziłam jak ta sytuacja może zmienić moje życie.
Next Day
Pov Nina
Wchodzę do mieszkania mojego braciszka w którym panuje zupełna cisza nic nawet radio nie gra jak w horrorze.
-Widzę ze Dia jednak nie zrezygnował z pomysłu Niani dla mnie-Powiedział Labo leżąc na sofie zauważając mnie, gdy weszłam do salonu.
-Nie będę kłamać tak, ale spoko nie będę ci życia uprzykrzać tylko przypilnuje czy leżysz i bierzesz leki- Powiedziałam obserwując jak powoli przekłada stronę w czytanej książce jak on to widzi.
-Ok, a i może cie to dziwi, ale tak widzę w tym nawet prowadzić mogę po tylu latach widzę lepiej niż wy bez masek. No nie patrz się tak wiem co ludzie o mnie myślą, gdy mnie widzą nawet moi jak on je oddycha hahah bardzo śmieszne.-Poważny ton mało do niego pasował spokojnie odeszłam do siebie lepiej nie wkurwiać jak mamy siedzieć ze sobą dwa tygodnie.
Pierwszy dzień
Spokoj cisza.
Drugi dzień
Spokoj cisza powoli lekko denerwuje.
Trzeci dzień
Jebnę zaraz czy on się umie odezwać.
Czwarty dzień
-Możesz dać inne oznaki że żyjesz niż ciągle czytane książki- Powiedziałam, gdy ledwo skończył jedna zaczął następną.
-No wybacz z chęcią bym pobiegał, ale ktoś mi zabronił więc cóż moje życie jest wyblakłe.
-Ale pogadajmy chociaż i w jaki sposób ty kurwa jesz przynoszę ci talerz i potem jest pusty, a nie wywalasz.
-A ty wiesz że ja dol na usta mogę odkręcać byle mieć nos zasłonięty trochę to zajmuje, ale daje rade.
-Dobra nie wiedziałam, ale to znak że powinniśmy się lepiej poznać w końcu przez Die często się widzimy.
-Dobra po pierwsze nie popełniaj błędu wielu i nie używaj mojego imienia mocno wkurwia.
-Nawet nie wiem jak masz na imię jak mam być szczera jesteś Labo po prostu.
-Gdy był mógł spojrzałbym na ciebie z byka, ale mam na imię Michael, ale wiesz tylko w papierach każdy mówi labo.
-Dobra zapamiętam Labo.
I na tym skończyła się nasza rozmowa tego dnia i piątego również.
Dzień szósty
-Proszę zupka gorącą dla zdrowia-Podałam mu zupę, ale tym razem zasiadłam naprzeciw w fotelu nim uciec do kuchni jak zwykle chciałam zobaczyć jak zdejmuje maskę i je.
-Dziękuje widzę postanowiłaś sprawdzić, czy się nie głodzę mądry pomysł.-Powiedział i powoli odkręcał dół swojej maski i ukazał poranione usta pełne strupów wyblaknięte, ale i przy tym bialutkie Ząbki.
-Mhmmm fajnie bez ust mogę wytrzymać do 30 minut dobre na obiad czy posiłek.
-Czemu masz maskę?-Spytałam chociaż nie byłam pewna czy powinnam.
-A czemu ty nie masz-Odpowiedział na moje pytanie.
-Bo nie potrzebuje-Powiedziałam niepewna.
-A ja potrzebuje i tyle wiesz była sytuacja zjebał mi się układ oddechowy i mam nawet kilka mam różowa parę czarnych szare niebieska ta ma wersje zielone pomarańczowe.
-Każdy dzień nowy ty tak to wygląda fajna sprawa.
-Powiem w skrócie wdychałem czego nie miałem i tyle-I zaczął już kaszleć szybko dokończył i założył z powrotem biorąc głębokie 3 wdechy.
-Wszystko ok potrzebujesz czegoś?-Spytałam się zmartwiona.
-Tak jest ok zwykle jak jem to tylko jem a teraz gadałem użyłem więcej niefiltrowanego powietrza.
-To się nie odzywam lepiej a pijesz jak.
-Przez słomkę tylko metalowa pamiętaj.
-Co plastik ci mocniej szkodzi-Byłam dociekliwa.
-Nie po prostu plastik to chuj brak ekologii.
I ma racje jebać plastik.
Rozmawialiśmy do wieczora i byłam zdziwiona jak wiele tematów mamy wspólnych i w ilu możemy się kłócić, ale w milej atmosferze. Jak na swój wiek patrząc ze rocznik 78 to naprawdę dałabym mu maks 30 lat z zachowania. Poszłam spać było spokojnie aż do pewnego momentu.
2.00
Spalam spokojnie aż usłyszałem jakieś hałasy i dźwięk jakby cos spadło. Szybko pobiegłam do salonu a tam Labo leżał spal, ale ciągle się rzucał. Mruczał jakieś słowa z którym zrozumiałam tylko zostaw, pomocy,zostaw kurwa. Powoli podeszłam do niego i próbowałam go uspokoić szeptając uspokajające słowa. Głaskałam go po ramieniu i próbowałam obudzić w końcu zerwał się z łóżka cały spocony.
-Matko dać ci wody?-Spytałam jednocześnie oddychając wraz z nim by się uspokoił i chyba działało, bo w końcu się uspokoił.
-A możesz proszę-wyszeptał, ale przez cisze doskonale go słyszałam.
Po chwili podałam mu wodę ze słomką dzięki czemu nie musiał ściągać maski wołałam by teraz w niej oddychał spokojnie, zwłaszcza że przez sen wydawało się jakby się dusił.
-Pewnie masz mnie teraz za tchórza jaki dorosły człowiek tak reaguje na koszmary-Wychrypiał widać było, że czuł wstyd, że ktoś widział go w takiej niekomfortowej sytuacji.
-Nie jesteś tchórzem każdy czasem ma zły sen bardziej mnie przeraza ze gwałtownie oddychałeś i wydawało się nie możesz tego kontrolować.
Usiadłam przy nim i gładziłam go po plecach nawet nie wiem czemu, ale jak miałam zły sen to mama mi tak robiła i pomagało.
-Chodź położysz się u mnie w pokoju mam tam wygodniej-Nie dałam mu zaprotestować i pomogłam dojść do sypialni gdzie go położyłam i okryłam kołdra. A sama usiadłam na fotelu i obserwowałam go az usnęłam.
Rano godzina 10.00
Stukanie do drzwi wybudziło mnie z transu popijania kawy i przygotowywaniu śniadania.
-No już idę co pali sie-Wydarłam i otworzyłam drzwi a moim oczom ukazał się we własnej osobie Capela fajnie.
-Cześć jest twój brat?-Zapytał się jednocześnie analizując mój wygląd.
Bo co mogłam mieć ubrane oczywiście, że krotki t-shirt i spodenki, bo na dworze było gorąco.
-Nie ma wyjechał poza miasto nie widzisz ze jaki spokój jest na mieście -Powiedziałam i przytrzymałam drzwi, gdyby miał zamiar wejść nieproszony.
Mierzyliśmy się spojrzeniami az sytuacja poszła w nieoczekiwaną stronę.
-Kochanie już tyle tutaj stoisz o witam Panie Capela o co chodzi-Powiedział Labo jednocześnie się do mnie przytulając CO KURWA.
Spojrzenie Capeli wyrażało wielkie zdziwienie i wkurw jednocześnie i dobrze ci tak chuju.
-Już nie ważne panie Michele dowiedzenia-I odszedł cale szczęście. Ja szybko zamknęłam drzwi a moje spojrzenie skierowało się na Laboranta, gdy wydawał z siebie śmiech.
-No co nie patrz tak na mnie inaczej by na pewno wszedł a ja jestem zbyt obolały by kłócić się z policjantami.
-A wiesz, że zaczną się plotki zaraz
-Kocham plotki zwłaszcza o mnie chodź trzeba śniadanie zrobić i zjeść te pyszne kalorie.
JA ZWARIUJE, ALE W POZYTYWNYM TEGO SŁOWA ZNACZENIU.
Dzień dziesiąty
Ten dzień od rana wydawał się ponury chmury ozdabiały niebo a deszcz był przerywany tylko grzmotami. Ta pogoda była okropna a mimo to ten wariat wyrwał mnie z domu i powiedział, że chce się przejść NO DEBIL.
-Czyli co w czasie deszczu i ogólnie taka pogada lepiej ci się oddycha-Powiedziałam popijać słodką gorącą czekoladę.
-Taaa powietrze jest wtedy wilgotne, a nie suche i mnie nie podrażnia, ale wiem, że dla innych to minus nie plus, ale wiesz wtedy oddycham prawie normalnie.
Chłopak dużo mi o sobie opowiadał a ja streszczałam swoją historię jakże spokojnego życia.
-Czyli ogoliłaś włosy Dii, gdy miał dwa lata tak-I zaśmiał się, gdy opowiedziałam mu historie bycia głupim dzieckiem.
-No wiesz byłam lekko głupim dzieckiem bawiliśmy się a jemu zaplatał się we włosy klocek płakał jak próbowałam go wyplątać więc odcięłam. I tak się nam to spodobało że ścięliśmy na łyso i rodzice wpadli jeszcze wtedy się nie kłócili 30 razy na dzień.
Na ostatnie zdanie zrobiło mi się smutno rozwód rodziców to był ciężki moment.
-Ile lat wtedy miałaś?
-15 ciężkie to było nagle żyć na dwa domy, zwłaszcza że tata zawsze pracował a mama ciągle traktowała nas jak nieświadomie dzieci tylko widzieliśmy dużo -Proszę nie płacz tylko nie płacz.
-Ja niestety jedynak wiesz a żałuje -doceniałam, że chciał zmienić temat na cos spokojniejszego.
-Oddam ci Die jak chcesz serio bierz se go na stale-I się zaśmialiśmy.
Starałam się zdusić to piekielne bicie serca pomocy, ale nie mogłam POMOCY.
Dzień 14
-Czyli co żegnamy sie-Mówiłam jednocześnie pakując rzeczy z szafy.
-Tutaj tak, ale wiesz może spotkamy się w innych okolicznościach co ty na To-Aż wyczułam jego wesoły uśmieszek.
-Okk, ale jakich-Odwróciłam się w jego stronę, gdyż wcześniej stałam plecami zauważyłam ze dolny fragment maski ma zdjęty jak do jedzenia ciekawe.
Powoli do mnie podszedł, a potem złączył nasze usta w pocałunku WOW.
-O takich to co zgadzasz się?-spytał się trzymając ręce na moich policzkach.
-No jak mogę odmówić gościowi co oddychać nie może-I się zaśmiałam a on mnie znów pocałował.
Cóż było miło i to długi czas aż usłyszeliśmy te słowa mojego braciszka.
-NO KURWA Z NIM TEZ NINA
To życzcie mi szczęścia by tego mi nie nastraszył.
Dzisiaj ta parka i z całego serduszka dziękuje wspaniałemu Yaoista-666
To dzięki niemu zdecydowałam się na te parkę a u niego już jest shot zwiazany z tą parką polecam.
DO ZOBACZENIA
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top