Chcieli mnie zabić a tylko wzmocnili

Pov Gregory Monthana

Mój budzik wydaje z siebie znienawidzony dźwięk zmuszając mnie do wstania i przeżycia kolejnego ciężkiego dnia. Byłem niewyspany i obolały, a to wszystko przez pewną siwą dętą pałę która rzuciła się na mnie jak wygłodniale zwierzę. Wyplątałem się z objęć Erwina i skierowałem się do łazienki, by zostać pobudzonym lodowatym prysznicem. W czasie kąpieli relaksowałem się a moje spięte mięśnie uzyskały ukojenie a ja bawiłem się złotą obrączką. Nie sądziłem, że pastor którego poznałem przypadkiem i który nie raz ranił mnie psychicznie i fizycznie zostanie moim mężem miłością mojego życia które dzięki niemu nabrało barw. Wychodząc z łazienki zobaczyłem, że mój mąż nigdy mi się nie znudzi używanie tego zwrotu wracając zobaczyłem jak Erwin robi nam śniadanie w kuchni. Mocno zmienił swoje funkcjonowanie od czasu naszego związku kiedyś nie spal do 4 by potem wstać o 17 no dość mocno go zmieniłem.

-Co tam nam dobrego pichcisz mam nadzieje, że jest słodkie.-Powiedziałem przytulając go i całując w szyje jednocześnie zlizując z jego twarzy czekoladę którą od rana podjadał.

-Naleśniki robię musisz zjeść coś konkretnego nim pojedziesz się strzelać się z gangsterami.-Wymruczał Erwinek, gdy lizałem go w uszko a na koniec zacząłem je podgryzać.

-Mam nadzieje, że nie spotkam dzisiaj nikogo z twoich, bo naprawdę nie chce słuchać żartów, że cię męczę, że aż usiedzieć nie możesz.-Wyszeptałem mu i podjadłem pierwszego gotowego naleśnika i tu się doskonale sprawdza przysłowie pierwszy naleśnik jest jak małżeństwo trzeba go wywalić do kosza.

-Zaraz dostaniesz wszystko nie wyjadaj tylko rozkładaj naczynia, bo chyba nie chcesz jeść na kolanach.-Pogonił mnie Erwinek a ja jak przystało na dobrego męża wykonałem jego polecenie.

Zjedliśmy wspólnie śniadanie i po pocałunku na dowiedzenia wyjechałem w stronę komendy która była tak jebitnie duża, że już dwa razy się zgubiłem.

-O Cześć Gregory już jesteś słuchaj szef wzywa do siebie cos znowu nabroił.-Zaczepił mnie Dante, kiedy przebierałem się w mundur.

Ah nie dadzą człowiekowi chwili wytchnienia jak tak można.

-Cześć Dantuś tez się cieszę że cie widzę dobrze spałem dzięki, że pytasz-Odparłem zapinając pas ze całym uzbrojeniem jednocześnie włączając bodycama.

-Serio lec do Hanka, bo wygląda jakby ktoś go nieźle wkurwił a z tego, co wiem nie ukrywasz żadnego poszukiwanego przestępczy w domu, czyli cos odjebałeś.

Ja mam dość ledwo człowiek zaczyna prace już mu robią problemy.

-Dzięki za informacje już się udaje do naszego cudownego szefa.

I zgodnie ze słowami wyruszyłem na górę naszej komendy gdzie w swoim gabinecie siedział za biurkiem Hank Fucking Over.

-Sierżant I stopnia Gregory Monthana melduje się szefie.-Odmeldowałem się a Hank się lekko uśmiechnął.

-Spocznij Grzesiu mamy do porozmawiania narobiłeś sobie u kogoś problemów?

No moje życie to wieczne problemy.

-No wydaje mi się szefie że ostatnio aż tak w tarapaty nie wpadam przynajmniej z tego, co mi wiadomo.-Odparłem zgodnie z prawdą.

-Jak wiesz ostatnio w mieście jest nie spokojnie te wszystkie listy z groźbami kierowane do ciebie zaczynają się sprawdzać.

A tak listy anonimy tak zwane które dostawałem i zawsze pisało w nich to samo „Kocham cię tak mocno że aż zabójczo"

Tylko tyle i aż tyle do tej pory brałem to jako żarty komuś się nudzi i chce nastraszyć nielubianego policjanta.

-Co masz przez to na myśli Hank jak to sprawdzać?

Hank zamiast odpowiedzieć na moje pytanie wyciągnął z teczki kilka zdjęć i mi je podał.

-Ofiara lat 30 brązowe włosy 195 cm wzrostu zaskakująco podobny do ciebie nie uważasz.-Powiedział Hank a ja wpatrywałem się w ciało mężczyzny tak podobnego do mnie leżał w kałuży krwi z poderżniętym gardłem na jego rękach były widoczne ślady po linach.

-Kiedy go znaleźliście?

-Dzisiaj o 5 rano kobieta wyszła na spacer z psem ciało leżało w parku obok komendy.

-Jakieś poszlaki ślady cokolwiek?

-Wszystko idealnie posprzątane na kamerach widać tylko jak czarny Suv podjeżdża zrzuca ciało i odjeżdża bez tablic auto znaleźliśmy porzucone w rzecze.

-Myślisz, że to przypadkowy mord czy ktoś ma na moim punkcje obsesje?

-Nie ważne czy przypadek czy to planowany mamy mordercę w mieście a patrząc na sposób śmierci nie jest to człowiek który się zawaha idealnie cięcie.

-Czyli co mamy tu profesjonalistę?

-I to przynajmniej w dwóch dziedzinach lekarz i rzeźnik.

NO JAPIERDOLE A MIAŁ BYĆ TAKI SPOKOJNY DZIEŃ.

-Trzeba go szybko znaleźć nim polecą kolejne głowy.

-Łącznie z twoją Grzesiek taka chora miłość nie skończy się Happy endem teraz zabija podróbki, by dopaść oryginał.

-No to niech się ustawi w kolejkę zaraz po Zakszoscie będzie mógł.

Ta kochany Zakszot nigdy mnie nie zaakceptują.

-Grzesiek w końcu musi być dobrze wierzę w to, że jeszcze będziemy mieć grille policyjne wspólne z crime.

-Obyś miał racje Hankus obyś miał rację.

Gdy wyszedłem z gabinetu Overa miałem w głowie istny Huragan nie wiedziałem co jest bardziej przerażające to, że ktoś chce prawdopodobnie mnie zabić czy to, że mój Erwinek może być zagrożony.

W końcu takim psychopatom nie wiadomo co odwali musiałem go ostrzec.

-No co Grzesiu zapomniałeś czegoś z domu?-Usłyszałem jego słodki głos, gdy odebrał ode mnie telefon.

-Erwin posłuchaj ktoś prawdopodobnie chce mnie zabić wiem, że to żadna nowość, ale teraz serio jest to jakiś psychol uważaj na siebie proszę.-Czułem, że mój głos się załamuje, ale czy mogło być inaczej skoro chodziło o tak bliską mi osobę.

-Grzesiu nie dam się zabić spokojnie tym bardziej nie dam zabić ciebie użyje każdego mojego kontaktu dowiem się o co chodzi tylko powiedz mi więcej szczegółów.

W tej chwili nie wiedziałem, czy być wierny służbie czy mężowi, ale zdecydowałem się zaufać intuicji.

-Jakiś człowiek morduje mężczyzn podobnych do mnie na razie znaleźliśmy jedną ofiarę człowiek który perfekcyjnie umie podrzynać gardła fach lekarza połączyć z rzeźnikiem.

-Powęszę, ale postaram się w nic nie wpakować widzimy się na kolacji mężusiu kocham cie.

-Ja ciebie tez pastorku.

Rozłączyłem się i wyruszyłem na patrol starając się nie myśleć za wiele by nie zwariować.

Kilka dni później

Pov Narrator

Ah ciężkie sytuacje i konflikty pokazują nam kto jest z nami na dobre i złe a kto ucieknie, gdy podwinie się nam noga.

W podobnej sytuacji znajdował się teraz Erwin Knuckles-Monthana związek z ukochanym kosztował go wiele łez i kłótni z jego rodziną jak to nazywał Zakszot.

I teraz stal pośród z nich mimo że go odtrącili i wybrali taksówkarza którego znali tydzień liczył że teraz mu pomogą.

-Serio nic nie słyszeliście by jakiś psychol polował na Grześka? -Spytał się Pastor jednocześnie obserwując ich reakcje.

-Serio nic nie wiemy Erwin nie mamy interesu, by bawić się z wami w jakąś Gierkę lepiej zastraszyć tak byście wiedzieli że to my, a nie było żadnych dowodów. Powiedział Carbo paląc papierosa z największą obojętnością na jaką go było stać.

-Naprawdę mamy już na was wyjebane Panie Monthana żyjcie sobie swoim życiem w końcu nas już nie ma w twoim życiu. Powiedziała Heidi dalej zraniona tym że jej partner wybrał kogoś innego do wspólnego życia.

-Czyli naprawdę wyjebaliście mnie z rodziny?-Zadał to pytanie i poczuł bol jakby ktoś wbił mu nóż w serce ledwo powstrzymywał łzy cisnące się do oczu.

Czyli to był wielki rozpad Zakszotu no może nie rozpad skoro po prostu wyrzucają jedno z jego założycieli, ale reszta ekipy zostaje.

-To nie my wybraliśmy psa zamiast jednego z nas.-Przemówił Speedo nawet nie patrząc na swojego dawnego brata podjęli wspólną decyzję, by zerwać te relacje i mimo że było im ciężko wiedzieli, że to najlepsza opcja.

-Ok w takim razie życzę wam wszystkiego, co dobre dbajcie o siebie nie pozwólcie by kolejne konflikty rozjebały rodzinę.-Rzucił na odchodne i odjechał spod Miejsca ich spotkania obok wielkiej piłki.

Postanowił że musi odwiedzić kogoś, kto zawsze ich ogarniał a w tej chwili brakowało go jak nigdy przedtem.

Podjechał na cmentarz gdzie spoczywał ich przywódca i mentor i ten który się poświeciłby oni mogli dalej żyć.

-Cześć Kuiek wybacz że cie tak długo nie odwiedzałem, ale wiesz dużo roboty, gdybyś tu był wszystko byłoby zupełnie inaczej. Tak bardzo się boję, że to koniec Zakszotu koniec rodziny owszem zdarzały się między nami kłótnię rozłamy, ale zawsze się godziliśmy w tej chwili fundamenty się obaliły. Powinieneś tu być i nas trzymać krótko to nie powinno być tak, że ja rządze, bo widzisz wtedy nikt mnie nie uspokaja. Co ty byś zrobił w takiej sytuacji pewnie zaplanowałbyś jakąś intrygę, by pokazać, że dalej jesteśmy dla siebie wszystkim. Pochylił się by zapalić wcześniej przygotowany znicz który z jakiegoś powodu miał w aucie. Wtedy jego uwagę przykuła mała wiązanka ze świeżych kwiatów która wyglądała jakby dopiero co została postawiona. Wziął ją niepewnie w ręce i zobaczył kartkę która z niej wypadła.

,,Jesteś taki przewidywalny wiedziałem, że w końcu tu przyjdziesz widzisz jestem dwa kroki przed wami. Zaufaj mi Erwinie odejdź od Grześka i ratuj własną dupę, bo spotkają ciebie i twojego mężusia przykre konsekwencję''

Zaklnął głośno jednocześnie chowając wiadomość do kieszeni, teraz kiedy został sam wiedział, że nie może igrać z ryzykiem i postanowił zachować się mądrze.

Więc złamał swoje dawne zasady i pojechał na posterunek policji gdzie już czekała na niego jego matka.

Time skip

-Czyli znalazłeś to na grobie Kuia i zamiast nas wezwać wpakowałeś sobie do kurtki ok ważne, że chociaż się do nas zgłosiłeś.-Powiedziała Lucyna, wpatrując się uważnie w swojego adoptowanego syna.

Mimo że miał szereg wad to kochała go szczerą miłością jak matka swoje dziecko nawet to które lekko nie wyszło na ludzi.

-Wolałem jak najszybciej zjawić się gdzieś gdzie niedostane kulki w łeb od jakiegoś psychopaty.

Powiedzieć o Erwinie, że był wkurwiony to jak powiedzieć, że dźgniecie nożem to lekkie skaleczenie.

-Spokojnie Panie Erwin na cmentarzu jest monitoring kto zostawił tę kartkę na pewno się nagrał na jakąś kamerę.- Próbował uspokoić sytuacje Hank rucham ci matkę Over.

-Myślę ze dobrym pomysłem byłoby, gdybyście na jakiś czas wyjechali gdzieś z Grześkiem zaszyli się w jakimś miejscu a my tu zbadamy tę sprawę.-Powiedziała Lucy zdając sobie sprawę, że mają do czynienia z kimś na pewno niezrównywanym a z takimi ludźmi nie ma co próbować grać w ich gierki.

-Tylko gdzie się schować przed typem o którym nic nie wiadomo.

-W Bazie wojskowej. Po raz pierwszy odezwał się Gregory który przez cale spotkanie myślami był gdzie indziej.

-A skąd weźmiesz bazę wojskową Panie były wojskowy.

-Miałem ci powiedzieć wieczorem przy kolacji dostałem ofertę by na dwa miesiące wrócić do mojego starego zespołu i szkolić rekrutów.

-I TERAZ MI O TYM MÓWISZ, KIEDY DOSTAŁEŚ TE PROPOZYCJE?

-Tydzień temu

-TYDZIEŃ KURWA TEMU I MILCZAŁEŚ CALY CZAS

-Lucy może się ewakuujemy nim on wybuchnie do końca i my oberwiemy. -Wyszeptał Hank jednocześnie powoli odsuwając się w stronę drzwi razem ze swoja partnerka.

-Zajebisty pomysł spierdalamy.- Przytaknęła ruda i oboje uciekli jednocześnie zamykając przesluchaniowke by nikt inny nie przerwał małżeństwu w tej jakże pokojowej rozmowie.

W końcu po jakiś 15 minutach krzyku zaczęli pokojowe negocjacje.

-Mówię ci Erwin to jest najlepsze wyjście jakie w tej chwili mamy tam będziemy bezpieczni i oboje już mamy załatwione prace żyć nie umierać.

-Chwila moment jak oboje z tego, co słyszę to ty jedziesz szkolić żołnierzy więc co ja bym miał tam robić.

-A myślisz, że wojsko nie chce poznać człowieka który bez większego problemu włamuje się do banku narodowego i sprawia, że wszystkie banki w kraju się zamykają.

-Oj tam byle kto byłby w stanie to zrobić.

-Oj nie Erwinku wojsko chce byś szkolił rekrutów z podstaw włamał się do systemów zabezpieczających niezbyt to legalne, ale wojsko ma inne prawa.

-Jestem karany za prawie każde przestępstwa w tym terroryzm i wojsko chce bym dla nich pracował? -Nie krył zdziwienia sytuacją jaka miała właśnie miejsce.

-Erwin ponad tysiąc niemieckich inżynierów, fizyków, chemików i lekarzy, którzy służyli III Rzeszy po wojnie znalazło zatrudnienie w Stanach Zjednoczonych. Byli to wysoko postawieni którzy współpracowali z Hitlerem i byli oskarżani o zbrodnie wojenne. Operacja Paperclip dała im nowe życie w zamian za pomoc np. W budowie bomby rakietowej. Zatrudniali nazistów więc zatrudnią i chłopa który może im się przydać. Jedziesz ze mną czy nie?-Monthana spojrzał na swojego męża jednocześnie łapiąc go za rękę i pogłaskał obrączkę.

-W zdrowi i chorobie dopóki śmierć nas nie rozłączy jadę z tobą Gregory.

Małżeństwo spojrzało się na siebie i złączyli swoje usta w namiętnym pocałunku.

-Eee wiesz skoro i tak wyjeżdżają to nie przeszkadzajmy im Grzesiu odbije to sobie degradem jak wrócą. -Powiedział Hank Over obserwując przez lustro weneckie jak tak zwany Morwin zaczyna odbywać stosunek płciowy.

-Taaa jak wrocą, ale stół to będzie tylko do spalenia tego już się nie zdezynfekuje.-Przytaknęła ruda.

Dobra to może przejdziemy do dalszych akcji a panowie skończą co zaczęli.

3 2 1 Bungee

Time ship

Pov Habibi

Moja cudowna ofiara obserwowałem jak pakowała swoje walizki do auta a jego mężulek na chwile spuszcza go z oczu. Wiedziałem że jak wyjada to już go nie dorwie a przecież zabrał mi Grzesia i musiał ponieść kare. Wiedziałem albo teraz albo nigdy, bo kolejna taka okazja mi się nie trafi.

Podjechałem swoją czarną wolgą i w sekundę znalazłem się przy jego szyi gdzie wbiłem igle ze środkiem usypiającym a jego samego podusiłem i wpakowałem do swojego auta.

Zajęło to może z 30sekund jednak już odjeżdżając słyszałem krzyki Grzegorza wybacz mi ukochany ze robię coś, co sprawia ci ból.

Wiedziałem że za chwile zaczną mnie ścigać więc skierowałem się do miejsca mojej kryjówki którą były stare magazyny wjeżdżało się tam przez leśną ścieżkę więc idealnie dla mnie, bo mogłem się schować.

-Ciężki jesteś pastorku.-Powiedziałem jednocześnie wyjmując nieprzytomnego mężczyznę z auta.

Musiałem przenieść go w specjalne miejsce by potem z łatwością wykonać dalsza część planu.

Wcześniej jednak wysłałem go Grzesia wiadomość z GPS nie jestem aż takim potworem by jego ukochany umierał sam niech zobaczy jego śmierć, a potem ja go pociesze.

Oj chłopie jesteś jebniety-Autorka

Pov Grzesiu

-Kurwa on go porwał ta dziwka pierdolona chuj którego poćwiartuje ma mojego męża i chce go zabić ratujmy go.-Płakałem i miałem zamiar paść na kolana by zrobili wszystko, co się da.

-Grzesiu znajdziemy go rozumiesz Erwin jest cwany nie da się zabić nawet jak przystawią mu pistolet do głowy. -Próbowała mnie uspokoić Lucyna która sama ledwo stała na nogach.

-Jednostki jeżdżą po całym mieście ze wszystkich departamentów znajdziemy go jeszcze przed kolacją. Powiedział Hank który wyraźnie chciał grać spokojnego i panującego nad sytuacją.

-Co jest Carbo chwilowo jesteśmy zajęci, tak porwali go a co chcecie znowu go wjebać na pal, jezu nie drzyj się na mnie widzieliście gdzieś to poszukiwane auto serio. Gdzie przy polanie, ale tam koło lasu dobra jedziemy tam i lepiej trzymajcie się od tego z daleka.

Patrzyłem na Lucy która skończyła rozmawiać przez telefon z tego, co usłyszałem z Nicollo.

-Crime tez szuka Erwin Carbo dał mi znać gdzie widzieli to auto i ludzie już obserwuje to miejsce. Powiedziała widząc wzrok mój i Hanka.

-Jesteś pewna ze Zakszot nic mu nie zrobi?-Spytałem się szukając odpowiedzi w jej oczach.

-Carbonara wydawał się naprawdę przerażony tą sytuacją z resztą wiesz my możemy jebać kogoś z naszych, ale gdy ktoś inny go ruszy to zajebiemy.

Oby miała rację a Zakszot nie przysporzy nam kłopotów.

-Mówiłaś o jakiś polanach wiesz gdzie to jest?-Spytał Hank.

-Tak to jest

Nie zdążyła dokończyć, bo sam dostałem wiadomość z GPS od tej kurwy Habibiego.

-Nie musisz mówić mam dokładną lokalizację pisze bym przyjechał poopo jego ciało.-Powiedziałem i już całkowicie utraciłem siły opadając na kolana.

-Jedziemy tam Grzegorz Erwin na pewno jeszcze żyje dopadniemy tę kurwę, a potem będziecie sobie bezpiecznie żyć. Posłuchałem Lucy musiała mieć racje przecież Erwina nie da się zabić nie mój malutki.

Wzięliśmy chyba każdą możliwą jednostkę i wyruszyliśmy po mojego malutkiego widziałem w lusterkach, że za nami podąża crime na czele którego stał Zakszot dobry Boże dopomóż nam.

Pov Habibi

Wziąłem głęboki wdech zerkając na mężczyznę, a w dłoni trzymałem nóż w którym odbijały się moje oczy w których była nutka szaleństwa. Spojrzałem na złotookiego, który był związany, mocno trochę zużytą już liną, bo jednak używałem jej do niezbyt stosownych rzeczy. Mężczyzna powoli się wybudzał widocznie podałem mu za małą dawkę leku jednak teraz było to najmniej ważne.

Stanąłem nad nim i przyłożyłem nóż do jego szyi będąc ciekawy jak wygląda jego krew, jak bardzo zaboli go to jak wbiję nóż w jego skórę. Co zyskam mogąc to zrobić. Nie myślałem sensownie nad tym, ale chciałem tylko zyskać całego Grzesia dla siebie od początku byliśmy sobie pisani jednak on tego nie dostrzegał przez tego całego Knucklesa. Usunę te przeszkodę i będziemy szczęśliwi już na zawsze.

Przycisnąłem nóż do jego białej skóry i burknąłem cicho dociskając bardziej nóż do cielesnej powłoki, nie wiedziałem, kiedy naciąłem jego gardło mocnej. Widziałem w jego zmęczonych oczach panikę, bo nie spodziewał się tego, że to zrobię. Jednak sam nie wiedziałem co tak naprawdę robię. Czy chce go jeszcze przestraszyć a ostateczny cios zadam, gdy na miejscu będzie Gregory czy już teraz odbiorę mu to mierne życie.

Byłem wkurwiony tym, że nie chciał ze mną współpracować i po prostu zostawić Monthane. Chciałem tylko zdobyć serce tego cudownego policjanta i nic ani nikt nie mogło stanąć mi na drodze.

-LSPD PODAJ SIĘ -Tyle i aż tyle usłyszałem krzyk zdaje mi się, że tego Tomasza Shelbego czy jak on tam ma.

Gdy usłyszałem huk wystrzału nie zdążyłem nawet zareagować, gdy oberwałem w dłoń przez to upadłem na ziemię, ale gdy zobaczyłem krew, która nie należała do mnie. Upuściłem z ręki nóż, który upadł wraz ze mną wydając głuchy odgłos. Spojrzałem przerażony w górę, gdy usłyszałem krzyk należący do kogoś z tyłu mnie oraz głos duszenia. Zobaczyłem jak złotooki dusił się krwią, która wypływała z rozciętego gardła. Gardła, które tak naprawdę ja poderżnąłem, a nie chciałem tego zrobić. 

 W oczach mężczyzny widziałem przerażenie, a z jego ust wypływała stożka krwi, którą się dusił. Podciąłem mu tętnice z której upływało jego życie, życie, które było jego krwią. Krwią co barwiła sobą jego ciało i ziemię, a skóra robiła się coraz bardziej biała niż była wcześniej.

Patrzyłem jak próbuję łapać chaotycznie powietrze w usta, ale był na przegranej pozycji. Nie miał szans przeżyć czegoś takiego. Życie uciekało z jego oczu i nie wiem, czy przez to, że się dusił czy może przez to, że uciekała krew z jego szyi. Widziałem jego krtań i nie potrafiłem się ruszyć z miejsca. Nawet ból nie mógł oderwać mnie od tego, co się tu stało. To nie tak miało być miałem stać nad jego ciałem i cieszyć się z tego wszystko miało być wedle ścisłe zaplanowanego planu.

Chłopie co drugie słowo masz inną wersję zdarzeń. -Autorka.

Ten pod strzał sprawił ze ręką mi się samoistnie ruszyła i jego życie zostało wystawione na próbę i litość najwyższego.

-Kurwa szybko EMS ruchy podciął mu gardło.-Wypowiedział Gregory, przybiegając od razu do siwego i próbując tamować ranę na jego szyi jego dłonie od razu pokryły się szkarłatną cieczą.

-Ty kurwo pierdolona umrzesz w męczarniach rozumiesz to.-Krzyknął na mnie jebany karzeł jednocześnie przyciskając mnie do podłogi i podduszając.

-Esteban skuj go zaraz wpakujemy go do radiowozu na pewno z chęcią pozna kolegów na celach.

Lucyna ta ruda kurwa odciągnęła ode mnie karla i sama dała mi kopa w zebra.

Gdy mnie wyprowadzali dalej byłem nieopatrzony jednak chyba nie robiło to na nich wrażenia.

Pov Grzesiu

-Erwin nie zasypiaj rozumiesz jestem tu jestem przy tobie wszystko będzie dobrze to tylko mała rana i odrobina krwi dla ciebie to nic nie waż mi się tu kurwo umierać.-Krzyczałem na niego, gdy medycy opatrywali jego szyje i co chwile zmieniali opatrunki, bo poprzednie były nasiąknięte krwią.

Nie mógł odejść nie mógł mnie zostawić nie w takiej chwili nie teraz. Złapałem go za rękę na której miał obrączkę i delikatnie pocałowałem.

-Dopóki śmierć nas nie rozłączy to bujdy po śmierci też wiecznie będziemy razem w piekle nas nie rozdzielą.

Po moich policzkach kolejny raz płynęły łzy medycy zabrali go do karetki a ja zabrałem się z o dziwo Carbo do szpitala.

-On z tego wyjdzie Grzegorz wiesz o tym Erwin jest kurwa terminatorem jak ty.-Powiedział przerywając milczenie po około 5minutach jazdy.

-A jak nie jak tym razem go coś pokona.

-To kurwa zastrzelicie mnie pójdę po niego do samego piekła wpierdole Lucyferowi i nas wywalą z powrotem do świata żywych.

Zaśmiałem się na jego tekst mimo że ten był wypowiedziany śmiertelnie poważnie.

-Zobaczysz wyjdzie z tego i jak wrócicie z tej swojej roboty urządzimy wspaniałego grilla z bimbrem limonkowym.

Bimber limonkowy na coś tak dziwnego tylko Nicollo mógł wpaść.

-On strasznie za wami tęsknił widziałem, że stracił te swoje iskierki w oczach ostatni raz tak było po śmierci Kuia.-Powiedziałem a Carbo wziął głęboki oddech widać, że to dla niego ciężki temat.

-Od jego śmierci wszystko jest inaczej nie ma kto nas pilnować minął tylko rok a dla nas to jak kilkanaście lat tyle zmian.

-On dalej czuwa wiem to.

-I dalej mąci nawet po śmierci pewnie ma swoje układy i układziki.

-A to akurat pewne może samego najwyższego jakoś ugrał i pomija Martini na chmurce.

Zaśmialiśmy się i w końcu dojechaliśmy pod szpital a ja pobiegłem pod sale Erwina gdzie stało z 10 funkcjonariuszy.

-Już go wstępnie szyli teraz drugie przetoczenie krwi. -Usłyszałem Nelsona nad swoim uchem, gdy wpatrywałem się w drzwi od sali Erwina nie zwracając na nich uwagi.

-Czyli żyje?

-Żyje i jest szansa że jak tylko uzupełniają braki krwi to się wybudzi i pewnie od razu będzie chciał robić odwet.-Powiedziała Lucynka wtulona w Hanka cóż pasowali do siebie.

-Habibi w szale przyznał się do morderstw u niego w mieszkaniu już znaleźli wiele dowodów dostanie kare śmierci jak nic. -Powiedział Cezary który razem z Drake stali przed drzwiami z bronią i nie powiem widok tego miłego Czarusia z bronią gotowego do ataku był dziwny.

-Mam nadzieje że przez powieszenie by jak najdłużej cierpiał.-Powiedziałem z głosem pełnym nienawiści.

-Raczej rozstrzelanie, ale zobaczymy nic przyjemnego w każdym razie. -Dołączył do naszej rozmowy Drake.

Kiwnąłem tylko głową i tak staliśmy pod sala przez wiele godzin. Dochodziła godzina 5 i wielu się zmieniło mi tez radzono bym się przespał, ale nie miałem zamiaru go opuszczać.

Siedziałem przy jego łóżku trzymając za rękę i głaszcząc po włosach.

-Już nigdy nie pozwolę cie narazić obiecuje ci to oddam za ciebie własne życie. -Wyszeptałem mu do ucha i delikatnie pocałowałem.

-Aaa zrobisz ze mną bańczyk?-Usłyszałem jego szept spojrzałem w te piękne złote oczy i uśmiechnąłem się przez szczęście jakie zagościło w moim sercu.

-Oj Pastorze ty się nigdy nie zmienisz, ale to dobrze nudno by było jakbyś stal się grzeczny.

Pocałowałem swojego męża z nadzieją że teraz będzie choć trochę lżej w naszym życiu.

Spojler nie było, ale zawsze dawaliśmy rade, bo w końcu byliśmy razem i już nikt nas nigdy nie rozdzielił.

Siemaaa stęskniłam się za tym miejscem ludzie.

Od ostatniego shota dużo się zmieniło w moim życiu. Dobre i złe rzeczy mi się przytrafily, ale jestem i będę jak najdłużej.

Mam nadzieje że wakacje wam mijają dobrze i ze naładujemy baterie przed kolejnym rokiem edukacji.

A i jeszcze jedno tu nic nie wrzucałam, ale na moim profilu znajduje się shot blachar.

Scenę poderznięcia gardła napisała mi cudowna BlackWolfSQ
Dzięki kochana jesteś najlepsza.
To do zobaczenia oby niedługo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top