Prolog
Co ja robię*
*
Yoongi szybkim krokiem przemierzał ciemną uliczkę wykonując nerwowy telefon. Rozglądał się uważnie przy okazji trzymając rękę na uchwycie pistoletu. Niczego nie mógł być pewien. Ulewny deszcz zasłaniał widoczność na dalej niż pięć metrów. Nawet mimo czapki z daszkiem wpadał mu w oczy wymuszając agresywne mruganie.
Suga mimo pośpiechu nie wydawał z siebie żadnego dźwięku. Jak cień przemierzał kolejne odległości. Można było powiedzieć, że go tam nie było. Na pewno nie w postaci człowieka. Był niczym zwierze wysłuchujące najmniejszego szelestu zagrożenia. Był gotowy w każdej chwili się obronić.
Spostrzegł jako pierwszy parę zakochanych ludzi, więc wsunął się w zagłębienie muru. Kobieta przebiegła dosłownie pół metra od niego, ale nawet nie zauważyła jego obecności. Yoongi rozejrzał się uważnie i ruszył dalej przed siebie.
Dziwny dreszcz emocji przechodził przez jego plecy. Minęło tyle lat odkąd musiał to robić. Nie spodziewał się, że życie znowu odwróci się przeciw niemu i będzie zmuszony wydobyć z siebie szczelnie zamknięte instynkty.
A obiecywał tyle razy, że nie będzie musiał.
Wiedział, że w tej sprawie nikt go nie zastąpi. Mimo swojego wieku nadal był najlepszy. I nadal był szefem choć schowanym za mniejszymi bossami, aby nikt nigdy nie dowiedział się, że to on. Nie spieszyło mu się na drugą stronę szczególnie, że miał rodzinę.
Obejrzał się cztery razy i pewny wreszcie przecisnął się przez lukę w starym płocie. Tutaj już wyciągnął pistolet i odbezpieczył spust. Teraz, albo później odkryją jego pozycję.
Spojrzał na dwójkę mężczyzn palących papierosy pod dachem przed wejściem do starego budynku. Yoongi obszedł ruderę badając i kalkulując zaistniałą sytuację. Nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Dlaczego jest tak mało ludzi?
Suga kucnął i założył tłumik. Chwilę później wypuścił powietrze z płuc i czekał. W chwili gdy głowy ochroniarzy znalazły się w jednej linii wystrzelił kulę. Dwa bezwiedne ciała opadły na ziemię jak długie, a głośny deszcz zagłuszył ich upadek.
Raper poczuł roznoszące się po organizmie ciepłe uczucie. Czubki palców mrowiły go, a minimalny uśmiech wkradł się na twarz. Jednak za tym tęsknił.
Yoongi odwrócił się w przeciwną stronę i wszedł do budynku od tyłu. Po kolei eliminował swoich wrogów torując sobie drogę. Znał dokładne położenie swojego celu. W końcu wszędzie miał oczy i uszy.
Był zaskoczony jak łatwo i sprawnie mu wszystko szło. Albo nikt się go nie spodziewał albo naprawdę poziom jego wroga był na niskim poziomie. Nie wyczuwał tu zasadzki, a na pewno spostrzegłby, że coś jest nie tak.
Suga był wściekły. Był zły za bezmyślność i słowa, które nigdy nie powinny być wypowiedziane. I za wszystko co sprowadziło go teraz do tej sytuacji.
Wreszcie zmienił ostatni magazynek, ale zablokował pistolet i schował za pasek. Stanął niepostrzeżenie za mężczyzną i naciągnął mocniej swoje skórzane rękawiczki, aż wydały z siebie przyjemny, elektryzujący dźwięk. Nim wróg zdążył się odwrócić raper złapał jego głowę i skręcił mu kark.
- To było najbardziej ekscytujące - spojrzał na swoje dłonie i oblizał wargi zadowolony z siebie. Był panem i władcą. Dawcą i biorcą ludzkiego życia.
Suga odwrócił się w stronę drzwi i zrobił parę głębokich wdechów. Musiał się uspokoić. Przybrał obojętną minę i złapał za pistolet niepewny co czeka go za tą ścianą.
Yoongi wpadł do ciemnego pomieszczenia i uśmiechnął się szeroko.
- W końcu Cię znalazłem.
*
* to pierwsze trzy słowa, a właściwie moje myśli po stworzeniu tej odpowieści przypominające mi ten początek 😂
książka co prawda nie jest jeszcze tak dopracowana jakbym sobie życzyła, ale czas mnie gonił na dzisiejszy termin (if you know, you know)
tak czy inaczej mam nadzieję, że będziecie się bawić dobrze 🥰
Kocham was ❤
Bayo <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top