Rozdział ~22
⚫Tak jak obiecałam, cały rozdział jest z perspektywy Ariany⚫
Nie wiem dlaczego, ale gdzieś tam w środku, po cichu liczyłam, że jednak za mną pobiegnie. Na szczęście wtedy, ta bardziej rozsądna strona mnie, wzięła nade mną kontrolę. Dzięki niej, nie zrezygnowałam ze swojej decyzji, nie uległam Justinowi i nie zostałam w tym domu.
Teraz jestem, wraz z Johnem, w drodze do mojego domu. Z początku towarzyszyła nam cisza. Nie była ona niezręczna. Wydaje mi się, iż jej powodem było to, że żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Na pewno ja nie wiedziałam. Oparłam głowę o szybę i z "zaciekawieniem" wpatrywałam się w ciemną odchłań, która była przed nami. Zamknęłam oczy, próbując sobie wszystko rozsądnie poukładać. Wiedziałam, że to nie on się nade mną znowu znęcał. Widziałam to w jego, zazwyczaj karmelowych tęczówkach, ale nie tym razem. Teraz były one koloru ciemnego brązu. Ten widok wywołał u mnie dreszcze. Ze wcześniejszych opowiadań Justina, wiem, że toczył w środku siebie ogromną walkę, aby nie zrobić mi więcej krzywdy i wrócić do normalności. Nie chciałam odchodzić, albo inaczej, nie chciałam go zostawiać. Nie chciałam być z dala od niego. Każda minuta bez niego przy mnie zabijała mnie od środka. Ja po prostu musiałam to wszystko przyswoić, jeżeli chciałam za jakiś czas tam wrócić...
Chwila moment?! co ja właśnie powiedziałam?!
Tak właśnie sama przed sobą przyznałam, że od niego wrócę, bo nie umiem bez niego funkcjonować. To popieprzone jak ktoś taki jak on, po tym wszystkim co zrobił, mógł mnie w sobie tak rozkochać?! Jestem zła na samą siebie. Obiecałam sobie, że tego nie zrobię.
Oj, coś nam nie wyszło...
Tak, mogę otwarcie przyznać, że zakochałam się Justinie "KIllerze" Bieberze. Czy tego pożałuję? Nie wiem. Dlatego tu jestem by się przekonać. Tak samo jak chce się znać prawdę o jego uczuciach do mnie.
- Hej mała, wszystko będzie dobrze. - Kiedy usłyszałam jego słowa skierowane do mnie, obróciłam głowę w jego stronę. Jego oczy były wlepione we mnie. Dopiero teraz zorientowałam się, że stoimy na jakimś poboczu.
- Chciałabym John... Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała. Tyle, że wszystko idzie nie tak! - wykrzyczałam na cały samochód wyrzucając ręce z frustracji.
- Mów co chcesz ale ja i tak widzę i wiem swoje. Nawet jakbyś nie wiadomo jak bardzo chciała, nie oszukasz mnie. - Wpatrywałam się w jego twarz w wielkim szoku. Nie wiedziałam nawet o co może mu chodzić.
- O czym ty mówisz? - zapytałam lekko nieśmiało i za razem z przerażeniem w oczach.?
- O twoich cholernym uczuciu, które przed nim chowasz Shawty. Dlaczego mu tego nie powiesz? Wiesz ile on na to czekał?! Trzy jebane miesiące, a kiedy już cię ma chce jak najlepiej. tyle, że zawsze znajdują się jakieś przeszkody... One zawsze były i będą, nie tylko w waszej relacji. - zdecydowanie można powiedzieć, że byłam w szoku. Jakim cudem on mnie rozgryzł?
- Ja tek bardzo nie chciałam się w nim zakochać... Ale nie udało się. Tak bardzo chciałabym by był szczęśliwy, kto wie może żebyśmy my byli... Tyle, że on zawsze wszystko psuje! A jak nie on to Killer. - chciałbym, żeby ta rozmowa dobiegła końca, bo jeszcze bardziej się pogrążam.
- To dlaczego mu tego nie powiesz?! - tym razem to John podniósł głos na co się zlękłam. Nie dlatego, że się go bałam, tylko dlatego, że zrobił to tak nagle.
- Bo nie chce mu dać kurwa tej jebanej satysfakcji! Nie chce mu pokazywać, że miał na samym początku rację! - On jedynie patrzył na mnie i się ni odzywał. Widocznie znowu nie wiedział co ma powiedzieć. To dobrze, bo będę mogła skończyć ten temat.
- A teraz proszę cię, wróć na drogę i zawieź mnie w końcu do domu. - Jedyna na co było go stać to ciche westchnięcie. miałam lekkie wrażenie, że nie chciał mnie tam zawozić. Jego postawa sprawiała, że jeszcze bardziej się we mnie zagotowało. - Proszę... - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- Nie tam jest twoje miejsce mała. - Co ci do tego przepraszam bardzo?! Z tego co wiem to jest moje życie i z tego co wiem, to ty również maczałeś palce w rujnowaniu go.
- Pozwól, że sama zadecyduje o tym gdzie i z kim ono jest. - mój głos był na tyle stanowczy, że John nic już nie mówił. Jedynie odpalił z powrotem silnik i ponownie ruszyliśmy w kierunku domu.
Nareszcie nasz "wycieczka" dobiegła końca, a ja mogłam pobyć z tymi wszystkimi myślami sama. Mimo wszystko odwróciłam się w stronę Johna aby mu podziękować. Już nabierałam powietrza ale on zaczął mówić jako pierwszy.
- Słuchaj Ari, ja wiem, że Justin jest ciężkim człowiekiem do zrozumienia. I wiem też jak jest mu ciężko pozwolić komuś na zbliżenie się. Tobie pozwolił i przed tobą się otworzył. On cię na prawdę i niemiłosiernie kocha, tylko to jest dla niego nowy poziom miłości i nie umie ci tego pokazać. - to co John powiedział było ... słodkie. Najlepsze było to, że ja to wiedziałam. Wiedziałam o tym, że boi się pokazywać swoje uczucia. Ja jednak nie chciałam mu powiedzieć o swoich uczuciach bo nie byłam pewna jego.
- No właśnie John. To dla niego zupełnie nowy poziom, jak ty to ująłeś. A co jeżeli on tak na prawdę nie odwzajemnię moich uczuć? Co jeżeli mu się tak tylko wydaję? Nie mam zamiaru się przed nim ośmieszyć. I nie zrobię tego. - przełknęłam nerwowo ślinę. Tego wszystkiego było już tak dużo, że nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. - Poza tym nie dam mu tej satysfakcji... - ponownie obiecałam sobie coś, co wiem, że w moim przypadku jest cholernie niewykonalne. Wiem, że jak tylko będzie okazja to mu to powiem...
Weszłam do domu i poczułam pustkę. Byłam sama nikogo ze mną nie było. Nikt do mnie teraz nie podejdzie i nie obejmie mnie od tyłu chowając swoją głowę w zagłębienie mojej szyi.
Weź się w garść! Musisz sobie wszystko poukładać i wrócisz do niego...
Nie miałam na nic siły. Chcąc jak najszybciej zakończyć ten dzień udałam się do mojej starej sypialni. byłam na tyle zmęczona, że nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Z mojego snu wybudziły mnie ciepłe promienie słońca na mojej twarzy. Z wielką niechęcią otworzyłam oczy. Przeciągając się chwyciłam za telefon. Była czternasta i jakby tego było mało, dotarło do mnie, że jestem sama w moim starym domu. Wydałam z siebie jęk zażenowania. Po kolejnych dwudziestu minutach leżenia, stwierdziłam, że chcąc nie chcąc trzeba wstać. Moje kroki od razu nabrały kierunek na łazienkę. Stanęłam przed lustrem i mało co nie dostałam zawału. Wyglądałam okropnie. Włosy sterczały na wszystkie strony, makijaż lekko się rozmazał w kącikach oczu i miałam wielkie wory pod oczami. A jakby tego było mało na twarzy widniał dosyć sporych rozmiarów siniak. Nachyliłam się do lustra opierając brzuch na zlewie. Było to jednak błędne posunięcie, gdyż szybko poczułam niemały ból. Trochę bałam się podnieść bluzkę. Postanowiłam dogłębnie się obejrzeć po prysznicu. Poszłam do pokoju po świeże ubranie i ręcznik. Zakluczyłam na wszelki wypadek drzwi do pokoju a następnie to samo zrobiłam z drzwiami od łazienki.
Zmazałam ostatki makijażu i rozczesałam włosy. Od razu poczułam się lepiej. Nie chcąc jeszcze widzieć tego co dzieje się na moim ciele, odwróciłam się tyłem do lustra i zaczęłam się rozbierać. Próbowałam zrobić to jak najdelikatniej. Na ciuchach były widoczne lekkie przybrudzenia spowodowane krwią. widząc je westchnęłam. Weszłam pod prysznic odkręcając na początku gorącą wodę. Szybko weszłam pod jej strumień zanim. Stałam pod nią może parę sekund, ponieważ zaczęła ona parzyć moją skórę. Natychmiast odkręciłam zimną wodę, przez co temperatura wyrównała się. Nalałam na gąbkę mój płyn waniliowy, po czym zaczęłam rozprowadzać go po całym ciele. Cudowny zapach rozchodził się po całej łazience. Dopilnowałam tego, aby każdy najmniejszy milimetr mojej skór był doskonale wyszorowany. Następnie chwyciłam za truskawkowy szampon do włosów i delikatnie zaczęłam wmasowywać go w skórę głosy. Kiedy stwierdziłam, że jestem już doskonale namydlona, spłukałam piane z włosów jak i zarówno z ciała. wychodząc z kabiny owinęłam się ręcznikiem. Ponownie stanęłam przed lustrem, które tym razem było zaparowane. Przetarłam je ręką by móc ujrzeć swoje odbicie. Pierwsze co mogłam stwierdzić widząc siebie w lustrze to to, że wyglądałam lepiej niż na początku.
Przełknęłam dosyć głośno ślinę i policzyłam do trzech
Jeden...
Dwa...
Trzy...
i ręcznik wylądował na podłodze, odsłaniają moje rany i siniaki. Na brzuchu widniało może około pięciu dużych i mocno widocznych siniaków. Następnie mój wzrok uwiesił się na Ranach kłutych. Na tej którą zrobił mi Justin... jak i na tej którą zrobił mi Nestor. Niektóre z ran były świeże, a sytuacja z Justinem doprowadziła je do stanu krwawienia. Wyjęłam z dolnej szafki apteczkę, w której były gaziki i bandaże. Zaczęłam powoli odkażać rany, sycząc z bólu co jakiś czas. Minęły może trzy dobre godziny odkąd weszłam do łazienki. Doprowadziłam wszystkie rany do dobrego stanu, ubrałam się, włosy związałam w niechlujnego koka i opuściłam pomieszczenie. Cały czas tęskniłam za nim, a z każdą kolejną minuta moja tęsknota stawała się coraz większa.
Mój żołądek dał o sobie znać poprzez burczenie. Było ono tak głośne, że rozeszło się echem po całym domku. Nie czekając na kolejny odzew, udałam się do kuchni. Wyjęłam z szafki płatki i miskę a z szuflady łyżkę. Na koniec podeszłam do lodówki po mleko. Problemem było to, że było ono zsiadłe. Nie chciało mi się ubierać i wychodzić do sklepu, więc postanowiłam, że zjem płatki ale bez mleka. Powinnam się nimi chociaż trochę najeść. Wzięłam moją miskę z "płatkami" i usiadłam na kanapie w salonie. Ta cisza działała mi już na nerwy. Chwyciłam pilota od telewizora i włączyłam pierwszy lepszy kanał.
Po skończonym, prawie, posiłku wybiła godzina dwudziesta. W telewizji akurat zaczynał się jeden z moich ulubionych filmów. Nakryłam się kocem i położyłam wygodnie na kanapie, wpatrując się z zaciekawieniem na ekran. Po godzinie musiałam skorzystać z toalety. Poszłam więc na górę. Po załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych, stwierdziłam, że skocze jeszcze po telefon. Na wyświetlaczu widniała jedna nieodebrana wiadomość . Zanim odblokowałam telefon w domu zrobiło się ponownie cicho. Z tego co wiem to jestem w domu sama, więc nie mogłam wyłączyć telewizora, z pokoju na górze, który znajdował się na dole... Odblokowałam mój telefon, wchodząc w wiadomość
Od: Nieznany
Jesteś bezpieczna?
Od razu wiedziałam, że to Justin. Tylko on się o mnie martwił, kiedy mnie pryz nim ni było. Już chciałam pisać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale wtedy usłyszałam dźwięk tłuczącego się szkła. w panice wysłałam do niego sms
Do: Nieznany
Justin proszę przyjedź, boję się...
Było już dosyć późno więc nie liczyłam na szybką odpowiedź. Modliłam się aby to był tylko wymysł mojej wyobraźni. Przez chwilę było cicho. Już chciałam odetchnąć z ulga kiedy po domu rozeszły się kolejne dźwięki tłuczonego szkła. W moich oczach pojawiły się łzy. Zaczęłam się cholernie bać. Następnie słyszałam czyjeś kroki. Ten ktoś miał na sobie potężne buty gdyż cicho to on nie chodził. Omal nie dostałam ataku kiedy telefon w mojej dłoni zawibrował.
Od: Nieznany
Shawty jestem już w drodze. Za kilka minut będę. Będzie dobrze, tylko schowaj się. Obiecuję, że nic ci się nie stanie mała.
Czytając treść widomości, minimalnie uspokoiłam się. Przynajmniej wiedziałam, że Justin zaraz tu będzie i mnie nie zostawi kiedy go znowu potrzebuję. Po chwili namysły zrobiłam to o co mnie prosił. Pamiętam, że jako dziecko znalazłam w szafie mały schowek, w który mama chowała jakieś ozdoby świąteczne. Kiedy moi rodzice się kłócili, ukrywałam się tam i czekałam aż przestaną. Tym razem zrobiłam to samo. szybko ruszyłam w kierunku szafy. Po dwóch może trzech minutach siedziałam skulona i przerażona w jakimś schowku. Na dodatek był to schowek w szafie.
Siedziałam tam jakieś pięć minut, nadal próbując unormować swój oddech. Wszystko szło dobrze dopóki drzwi do mojego pokoju nie zostały brutalnie wyważone. Moje oczy przybrały rozmiar niemałej monety. Prawa ręka automatycznie powędrowała na moje usta starając się stłumić jakikolwiek dźwięk. Kolejne otworzyły się drzwi do szafy.
Drzwi do szafy, w której był schowek, w którym siedziałam ja...
Łzy zaczęły znajdować drogę ucieczki z moich oczu. Teraz pozostało mi modlić się o cud i o Justina. Jedyne czego chciałam to to, żeby ten mężczyzna sobie odpuścił i poszedł dalej. Wtedy on przykucnął łapiąc za klamkę od drzwiczek do schowka i...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top