Kilka wyjaśnień - IX
Najgorszą rzeczą, w ludzkim życiu najczęściej jest sprzątanie domu, harowanie w pracy lub uczenie się w ogromnym budynku szkolnym...
A wiecie co jest najgorsze dla mnie? Siedzenie i czekanie na Lawlessa, który w tym momencie rozmawia z jakimś nieznajomym facetem.
Czułam jak niecierpliwość bierze górę zmuszając go spojrzeniem do zakończenia tej pogaduszki. Tupnęłam stopą o podłoże wyczekując, aż Servamp wróci i odpowie czy zdobył nowe informacje.
— Hyde! — krzyknęłam zarzucając ramiona. — Wiesz już gdzie oni mieszkają?
Blondyn obrócił się w moją stronę z firmowym uśmiechem. — Zaczekaj dosłownie kilka minut...
"Nie wytrzymam dłużej!". W ogóle to kim jest ten koleś, z którym tak długo gada? No chyba, że on sobie tylko z nim żartuje, a nie zajmuje się moim rozkazem (proszenie o informacje pobytu jednego z Servampów to raczej prośba, no ale on inaczej potraktował ten przekaz).
Uniosłam wysoko wzrok, wzdychając na widok powoli rozpogadzającego się nieba. Niedługo wiosna, mimo iż zima pokazała na co ją stać...
W sekundzie dostrzegłam wracającego Servampa w stronę ławki, na której siedziałam.
— I jak? — zagadnęłam go nim zdążył usiąść.
— Musimy go szukać na własną rękę, niczego nie wiedział.
Westchnęłam ciężko. — Ale się nie poddam.
— Uparta jesteś, zupełnie jak przy rannej pobudce — zaniósł się chichotem.
Nawet gdybym miała przeszukać całe miasto to i tak dałabym radę!
Zerknęłam na wampira wystawiającego w moją stronę dłoń.
Przyjęłam ją ściskając chłodnawe od zimna palce i pociągnęłam nieco wyższego wampira.
— Musimy ich znaleźć, choćbym nie nie wiem co. Hyde, może pamiętasz z wyglądu tego nastolatka?
Podparł dłonie na biodrach. — Nawet mogę pamiętać jego imię... — zamyślił się. — Chyba jednak nie.
— Jesteś mało myślny, czemu wcześniej nie wspominałeś, że nie jesteś pewny w stu procentach?
— A pytałaś, aniołku? — wzruszył ramionami rozbawiony.
Chwila dłużyła mi się póki zza chmur nie wyszło słońce, uśmiech za widniał na moich ustach. Spojrzałam w niebo, poczułam na sobie spojrzenie wampira.
— Będziemy go szukać? — spytał niepewnie. — Ze swojego doświadczenia wiem, że samo przebywanie w obecności jego rodziny stworzyłoby zagrożenie dla ciebie. Nie chciałbym by coś ci się stało, [T/I].
— Spokojnie, Hyde. Zapanujemy razem nad tym, poza tym Tsubaki nie może być, aż tak groźny... co prawda wygląda na dziwnego wampira, ale może być przyjazny.
— Przyjazny? — zakpił sobie. — Zakaz zbliżania się do niego to mało! Aniołku, on sprzątnąłby cię jednym cięciem katany!
— Teraz to przesadziłeś...
Nie zgadzałam się z nim, na pewno nie może mieć racji! Jakby ktoś taki jak ten cały "Who is Coming?" mógłby mieć tupet zabijać Eve swojego rodzeństwa? A może jednak ma... to Melancholia.
Cisza zapanowała między nami po raz kolejny. Wzniosłam wzrok rozglądając się wkoło, może chociaż dostrzeżemy coś nietypowego w mieście. Mamy farta.
Do jednego z zaułków mknęła szybkim krokiem tajemnicza postać, nie była wysoka.
— Chyba go widzę, H–
Lawless już znalazł się w zaułku z prędkością światła.
Rzuciłam wzrok na sunący w oddali szalik wampira i pogoniłam za nim.
Biegnąc nawet nie myślałam nad tym kto będzie krył się pośród ceglanych murów budynku... zajrzałam zza rogu i momentalnie sparaliżowana strachem przyglądałam się poczynaniom Servampa.
Hyde przygwoździł nad sobą jakiegoś młodego chłopaka o dosyć podejrzliwie gładkiej urodzie. Patrzył przebiegłym spojrzeniem zaciskając na jego szyi swoją dłoń.
— Hyde! Starczy! — wyszłam zza rogu nie mogąc patrzeć na ten teatrzyk. — Jeśli chcesz coś załatwić rób to od razu.
Skinął głową i mimowolnie puścił jasnowłosego.
Postać, która po chwili leżała na podłożu była całkiem obca. Niewiadome kim jest, a tym bardziej do kogo należy zważając uwagę na jego wygląd zewnętrzny. Człowiekiem nie jest z całą pewnością.
Patrzył przerażonym wzrokiem na Chciwość, bo chyba wiedział co może znaczyć wściekły wzrok Servampa gniotącego w tym momencie wszystkie swoje palce...
Ledwo zebrał wdech w płucach — N-nie zabijajcie mnie! — prosił, a wręcz błagał litującym gestem rąk.
— Kim jesteś?
- Wszystko powiem, wszystko, pytajcie o co zechcecie! Tylko nie róbcie mi krzywdy...!
Lawless puścił wodze spokoju, a jego szalik wzniósł broń w dłoni blondyna; szpada trąciła gardło nastolatka.
Przysunąwszy się do muru wezbrały w nim łzy.
— Mów — odezwał się Hyde. — Nie zabije cię, jeśli będziesz się słuchał.
Pokiwał głową, zaczęłam się przyglądać szczupłej sylwetce naszego szpiega.
Chude ramiona, nogi. Ubranie, którego nie można nazwać strojem; zwykły wampir. A może jednak nie?
Jasne włosy do szyi, lekko podkręcone i postrzępione przy końcach.
— Lilac, nazywam się L-Lilac — rzekł jąkającym głosem. — Nie śledziłem was, przysięgam–
— Skąd możemy mieć taką pewność, widzę cię pierwszy raz na oczy i ot tak mam w to uwierzyć? — uniosłam brew.
Pokiwał przecząco głową, zaczął grzebać ręką po kieszeni. Chwilę to trwało. Pociągnął mnie za rękę wrzucając między palce zwinięty papier.
Niepewnie go rozwinęłam przyglądając się zawartości kawałka...zdjęcia? Trójka uśmiechniętych dzieciaków, w tym on.
— I co próbujesz tym udowodnić?
— [T/I], to subclass'a Tsubakiego... — zerknąwszy to zaczął zbliżać krok do wroga.
Zatrzymałam Chciwość dłonią. Nie możemy popełnić żadnego błędu. Ciągle zerkałam na zdjęcie, by zwinąć je po pewnym czasie z powrotem w niestaranną bryłę papieru.
— Wszystko od początku... — nachyliłam się nad nim zagłębiając wzrok w jego krwistych oczach. — No już, mów co wiesz!
— Tsubaki-san wysłał mnie do... po to bym mógł... mam za zadanie–
— Wysłów się, szkoda nam czasu, a mogę to skończyć już teraz! — pogardził Lawless poprawiając połyskującą szpadę w dłoni.
Na znak jasnowłosy zaczął się uspokajać. — Tsubaki-san chciał dowiedzieć się czegoś więcej o nowej Eve Chciwości, więc wysłał mnie pierwszego na przeszpiegi.
"Pierwszego? To ile on ich ma tam w tej swojej elicie!?".
Kiwnęłam głową na co Servamp złapał go za nadgarstek ciągnąc do pionu. Ustawił nastolatka, choć ciągle miał chęć zabicia wroga. Czułam to.
W bezruchu patrzył na chłodne podłoże pod naszymi stopami. Bał się jak cholera.
— Tyle mogę powiedzieć, bo nawet nie zdążyłem podejrzeć twojej osoby — wzniósł wzrok na mnie.
Mimowolnie na mej twarzy urósł uśmiech. Miał zamiar nas podglądać, a jednak coś nim targało by tego nie robił. Zlitowałabym się nad chłopakiem, gdyby nie jeden istotny fakt: on jest jednym z wampirów Tsubakiego.
Względem wyglądu może by uszedł z życiem, ale tym co sobą reprezentuje już niestety niekoniecznie.
— Nie obchodzi mnie co robiłeś, ale po jakie licho miałeś mnie "podglądać"? — nakreśliłam palcami cudzysłów w powietrzu.
— Po to żeby–
Zamilkł nagle. Nie zamierzał skończyć wyjaśnień, na pewno tego nie powie!
— Zamiary są wiatrem, kiedy nie idą z wykonaniem w parze* — westchnął Lawless.
Zerknęłam w jego stronę, poprawił okulary i rzucił mi krótkie spojrzenie. Choć widziałam je przez chwilę, mogłam stwierdzić, że w jego oczach było coś odmiennego.
Podparł dłonie na biodrach i patrzył na Lilaca.
Co zrobić z tym wampirem?
— Posłuchaj, Lilac — na znak spojrzał mi prosto w oczy przerażonym wzrokiem. — Zostawimy cię w przy życiu, ale pod jednym warunkiem. Wcale nas nie widziałeś i nigdy nie zobaczysz, zrozumiałeś?
— Tak, tak...!
~—♪♪♪—~
Westchnęłam płytko wplatając palce w klucze od mieszkania, ciągle włócząc się po mieście. Obok jak zwykle kroczył uradowany Servamp Chciwości. Nie opędzę się od niego do końca życia.
— Hej, Lawless–
— Hyde — zwrócił uwagę wychylając głowę zza mojego ramienia.
— Nie wiem czy jest jakikolwiek sens kontynuowania tej sprawy z twoim bratem... co o tym myślisz? — zatrzymałam się pod jednym z drzew, czekając na odpowiedź.
Szedł dalej, wyprzedzającym krokiem. Nawet nie zdążył odwrócić głowy, a już wiedziałam, że znów zacytuje mi kolejne mądrości...
Machnął ręką, a biżuteria brzęknęła, gdy uniósł ku górze palec. — Niech będzie, co będzie; czas wszystko równo w swym unosi pędzie*...
— Nie o to mi chodziło...
Dlaczego on musi brać to wszystko tak jakby była to akcja pewnej odległej powieści? Do jasnej cholery, szlag mnie zaraz trafi.
Zacisnęłam pięści doganiając wampira, zerkając kątem oka na Servampa. Sam jakby zmarkotniał w chwili, gdy uraczyłam go spojrzeniem.
Wygrzebałam z kieszeni płaszcza małą bransoletkę. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zawieszka pod postacią krzyża była identyczna, co ta przy przedmiocie, na którego mocy zawarliśmy kontrakt. Wrzucając ją z powrotem do kieszeni złapałam za palce wampira ciągnąc go w stronę mieszkania.
Chociaż piesza droga nie była najlepszym rozwiązaniem zważywszy na późny powrót, to i tak byłam pewna, że ta ścieżka będzie najszybszą trasą. Zresztą co może mi się stać, gdy u boku jest ze mną Servamp? Bez obawy mogę powiedzieć, że jestem bezpieczna!
Zakręciłam łuk na chodnik prowadzący już tylko prostą drogą do domu. Ciągle targając za sobą Lawlessa, który o dziwo nie sprzeciwiał się niczemu.
— To... mam parę pytań do ciebie.
— Pytaj już skoro mamy być z tobą szczery.
— Ta broń, którą otrzymałam przyda się w jakikolwiek sposób? —nie opuszczałam wzroku z ciągnącego się przed nami chodnika.
Westchnął ciężko. — Aniołku, broń zawsze się przydaje... czasami też może transformować się w podobny wizualnie przedmiot, poprzez zawarcie głębszej więzi między Servampem, a Eve.
"Znowu mam wrażenie, że robi się co raz mądrzejszy...".
— Dobrze, a w naszym wypadku byłoby to możliwe?
Stanęłam na chwilę obracając się w stronę zdziwionych oczu blondyna.
— Pewnie tak, ale musiałbym mieć pewność, że nie zostawisz mnie zważając na moją przeszłość... — rzekł ciszej pod nosem.
Kiwnęłam na znak głową i ruszyłam dalej, poprawiając uścisk na dłoni wampira. Zapowiada się mały wywiad...
— Wybacz, że będę teraz poruszała taki temat, ale skoro mówisz o sobie "jeden z braci grzechów głównych" wskazuje to na to, że jesteście rodzeństwem, a każde rodzeństwo ma rodziców–
Obrócił mnie nagle w swoją stronę i zacisnął na mej dłoni palce. — Te pytania zostaw na później, proszę...
Patrzyłam z niedowierzaniem w krwistoczerwone tęczówki, napawały smutkiem. Zdążyłam zranić jego uczucia nieprzemyślanymi pytaniami, da się być bardziej lekkomyślnym?
~—♪♪♪—~
Przerzuciłam ramiona na pościel uważając na leżącego obok Hyde'a, który spał jak zabity. Minęła niecała godzina, a on już usnął.
Zerknęłam na niego i pochwyciłam ostrożnie okulary Servampa ściągając mu je z nosa. Odruchowo odłożyłam na szafkę nocną, wlepiając wzrok w okno balkonowe. Delikatne promienie jasnego księżyca przedzierały szyby i zasłony oświetlając miejscowo pomieszczenie.
Nie sposób jest zasnąć mając jak na wyciągnięcie ręki śpiącego i niebezpiecznego krwiopijce, może i nie wygląda faktycznie jak sam Dracula, ale jedno jest pewne: ten cały król wymięka przy Chciwości! Cholernie przerażający, bezwzględny no i... dobra, jednak nie.
Uśmiechnęłam się do Lawlessa — Byłbyś o wiele straszniejszy, gdybyś pragnął co jakiś czas krwi bez powodu... — szepnęłam.
Podsunęłam się na łokciach. Zgarniając ślamazarnie dłonią kosmyki jego czarnych pasemek, ucałowałam czoło wampira w uśmiechu.
Jego zamknięte powieki drgnęły, a mnie oblał lekki rumieniec.
Spanikowałam widząc jego zaspany wzrok na sobie i wtuliłam się między ramiona Servampa, by ten tylko na mnie nie patrzył. Po chwili ciepła dłoń gładziła moje włosy, poczerwieniałam zatapiając nos w klatce piersiowej.
Oddech przyspieszył, poczułam przyjazne uczucie, które nazywają potocznie motylkami w brzuchu; chwila, stop! Hej! Zbyt szybko się nakręcam! Przecież ja go nienawidzę... no może trochę lubię. Mam dzielić z nim życie do końca moich dni, to nie może się tak potoczyć!
— Spokojnie, nie wbijaj we mnie paznokci [T/I], to zabawne. Tylko cię przytulam — zaśmiał się przyciskając nas do siebie.
Dreszcze przebiegły po ciele, gdy poczułam zapach jego skóry... jakoś wcześniej nie zwracałam na to uwagi. Otuliłam Lawlessa już nieco lżej, nie na siłę. Wydawało by się nawet, że jest mi o wiele cieplej niż przedtem.
Zachichotałam czując palce wampira plątające się we włosach; przeczesywał je dopóki nie poczułam oddechu na szyi. Zamilkłam nagle z przerażenia, wbił się kłami w skórę.
Syknęłam i w momencie odepchnęłam go silnie, patrząc mu w oczy. — Ty to celowo zrobiłeś!
Zerwałam nogi do siadu łapiąc dłonią drobne ranki, całe szczęście, że nie zdążył się nawet porządnie wbić...
Westchnęłam i spojrzałam na zakrwawione opuszki palców. Wampir to w końcu wampir, racja?
Musi korzystać z moich usług (jeśli można to tak nazwać).
Spojrzałam na niego. Uśmiechał się lekko, podparty na łokciu.
— Wiesz... nie mam serca gniewać się na takiego szczura jak ty — odwzajemniłam uśmiech.
Śmiech Servampa odbił się od ścian, a ja sama przyłączyłam się rozbawiona.
Może coś w tym jest, sam fakt, który dalej ciągnie mnie przez życie z tym tatuażem na nadgarstku i pokazuje, że jednak da się żyć z wampirzym sługą.
Patrzył na mnie radosnym spojrzeniem, a ja nawet nie wyczuwałam w tym niczego podejrzanego.
Chciał być razem ze mną, tak blisko by móc trzymać mą dłoń w objęciach. Patrzyłam w oczy Hyde'a przez dłuższy czas, lecz obecnie zaprzestałam spuszczając niżej wzrok.
— Hyde. Mam do ciebie kolejne pytanie...
— He? — uspokoił się nieco i spoważniał. - To pytaj!
— Czy planowałeś zawarcie kontraktu ze mną?
Poczułam się nieswojo, splatając palce obu dłoni ze sobą.
— Aniołku... — poderwał się z materaca i w kilku krokach znalazł się zaraz przy mnie, nachylił się i zajrzał mi w oczy. — Jasne, że–
— Bądź ze mną szczery — złapałam go za nadgarstki — Masz być szczery...! — jęknęłam czując pod powiekami piekące łzy.
Oniemiał, stał jak wryty. Wyswobodził się z uścisku i pochwycił ręką mą dłoń. Drugą przysunął za tył głowy.
Jedyne co zdążyłam dostrzec to radość w jego oczach, gdyż niespodziewanie złączył nasze usta w pocałunku.
Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia, czując jak zaczynam odpływać. Ciemny róż zagościł na mych policzkach ponownie...
"Co robić, co robić!? Czemu to takie irytujące...?" – nie wiedziałam co począć.
Odwzajemniłam niepewnie pocałunek, przygryzając wargę wampira. Czułam rozkosz, po raz kolejny jego usta zdołały mnie wprawić w lepszy nastrój, nie smutek, lecz nikłą radość...
~~~~~~
(a/n) obiecałam u siebie na tablicy, że wyrobię się z rozdziałami, a więc jest (po więcej informacji i zażaleń zapraszam na profil).
teraz może do rzeczy... dawno niczego tutaj nie publikowałam, więc postaram się to nadrobić jak najszybciej, gdyż zbliża się niechybnie koniec tej opowieści. ale! teraz na tą chwilę ważne jest to, że cokolwiek z moich chęci się tutaj pojawiło. (o^^o)
spodobał wam się ten dział? piszcie! ┌(^ .^)┘
*"Makbet" - Akt II, scena II.
**"Makbet" - Akt IV, scena I.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top