Bumblebee
Jazda w Optimusie była wygodna. Może to dziwnie zabrzmiało, ale to prawda. Jak sama nazwa mówi: "autoboty" transformują one w samochody. Prime przybiera formę wielkiego trucka... Przed chwilą się zeskanował i zaktualizował swój wygląd. No muszę przyznać, że taką ciężarówką to aż się przyjemnie jeździ... Nowoczesny design, wygoda i full wypas wyposażenie. Pomalowany w płomienie w kolorach niebieskim o czerwonym, srebrne wydechy i naczepa. Na srebrnym grilu z przodu był mały symbol autobotów. Siedzieliśmy w środku w trójkę, ponieważ agent Clint Barton wrócił zameldować sytuację Nickowi. Wraz z Keitem i Lokim podążamy w stronę kanionu gdzie ma czekać na nas reszta autobotów. Podczas dojazdu zaczęły nas otaczać auta...
Jedno czarno - zielone, drugie niebiesko - czarne. Trzecie było wojskową opancerzoną furgonetką...ostatni był czarno - żółty Dodge. Ciekawe co teraz. Bedziemy rozwalać deceptikony?
Jotunheim
Loki teleportował sie do swojego ojczystego domu, gdy wszyscy spali i spotkał się z ojcem. Pomimo tego, że Laufey był uznawany za martwego... był żywy. Loki chciał, aby Jotunheim odzyskał swoją chwałę i moc. Aby mrożne pola i zamek były zamieszkiwane. Co dziwne u Lokiego pojawiły sie dwie możliwości.
Pierwsza:
Zniewolić Tanerah i przejąć władzę nad 9 realmami.
Druga:
Spędzić resztę życia jako przedsiębiorca oraz prezes Laufeyson Industries i żyć szczęśliwie z Tanerah.
Tak czy siak Tanerah będzie należeć do niego. Czy jej się to podoba, czy nie. Jak zwykle górę wzięła jego chciwość i pragnienie posiadania tego, co do niego należy. Postanowił rozpocząć współprace z Lodowym Olbrzymem.
Ranek.
Obudziłam się spleciona nogami z Lokim... Czekaj... CO?! Nogami z Lokim?! Wstałam szybko i puściłam się biegiem w stronę kamienia... niestety podczas biegu potknęłam się i prawie wylądowałam na ziemi, ale złapała mnie ogromna ręka... Odwróciłam się i spojrzałam w stronę twarzy robota... nie wiem nawet czy można to nazwać twarzą... Żółty autobot z jasnoniebieskimi soczewkami... Bumblebee... Autobot niemowa porozumiewający się przez przekaźnik radiowy.
- Dzięki, Bee. - powiedziałam.
-Tylko skinął głową i położył mnie na kocu koło wygaszonego, wciąż dymiącego ogniska. Zerknęłam na zegarek i oczy mi się szeroko otwarły. Piąta rano dopiero... przykryłam się kocem, który zabrałam po wyjściu z Prime'a, przykryłam się nim i położyłam się, żeby się jeszcze troszkę zdrzemnąć. O godzinie ósmej rano obudził mnie Loki... Keit jeszcze spał. Po obudzeniu wszystkich szmaragdowooki wyjechał Crosshairs'em po jakieś śniadanie.
Usiadłam koło Optimusa i spytałam go:
- O co chodzi z brakiem głosu u Bee?
- Stracił receptory i struny rejestratorowe głosu w wypadku... przez jego własną głupotę. Ratchet pracował nad naprawą... ale pożegnał się z życiem. - odpowiedział.
- Przykro mi to słyszeć i jeśli nie urazi cię to moje pytanie ro chciałabym żebyś n nie odpowiedział... - zaczęłam.
- Pytaj o co chcesz.
- Kim był Ratchet? - spytałam.
- Nasz przyjacielem i uzdrowicielem.
Chwilę później wrócił Loki i ze smakiem zjedliśmy rybę z frytkami soloną i pieczoną na oleju, opakowaną w gazetę. Dziwne... Słyszałam, że to brytyjskie jedzenie. Zaczeliśmy pracę nad rekonstrukcja strun głosowych Bee. Loki stwierdził, że przyda nam sie sprzęt ze Stark Tower. Teraźniejszej siedziby Avengersów. W progu mieszkania Starka juz powitał mnie szeroki psotny usmiech.
- Wrócił renifer z Asgardu. - stwierdził Tony.
Loki tylko wkurzony przeszedł koło niego. Aaaaa... Stark nową ksywkę wymyslił. Jego pmysły czasem powalają na kolana. Stark z Keitem przeszli do laboratorium...podejrzewam, że sie zaprzyjaźnią. Ja chciałam usiąść na krześle ale Loki pociagnął mnie na kolana. Co było ogromnym zdziwieniem. Siedziałam u niego na kolanach... Miny wszystkich były zdziwione. Czułam sie niekomfortowo będac pod "ostrzałem"... Więc zerwałam się z jego kolan i pobiegłam do pokoju. Co on sobie myśli... nawet nie jesteśmy razem a on tak się zachowuje... Ale przyznać muszę, że cos mnie doniego ciągnie... mroczne pragnienie... Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać horror "Joyland". Przy tej książce zasnęłam...
Biegnę pośród skutych lodem skał... Potykam się, tym samym raniąc kolano. Płaczę i dotykam swojego brzucha...Jest ogromny i wypukły... Czyżbym... była w ciąży?! Słyszę szczekanie psów...i stukot kopyt... Obracam się i widze lokiego na koniu owiniętego grubym futrem w srebrnej koronie... Albo to nie Loki... Stwór jest wysoki i ma niebieską skórę oraz krwistoczerwone oczy... Mijam wzgórze i biegnę w las. W tle słychac pohukiwanie sów oraz wycie wilków. Loki dogania mnie i szepcze: Dokąd to moja królowo?
Więc jest chapter i zapraszam do czytania! :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top