ROZDZIAŁ 42
- Do kogo tak ciągle wydzwaniasz? – stojący obok mnie Madara zapytał blond towarzysza
- Orochimaru ciągle ma wyłączony telefon. Przez brak czasu nie było kiedy go wtajemniczyć w plan akcji... a mógłby się nam przydać
- Czy jeszcze ktoś z moich profesorów jest zamieszany w to wszystko? – zapytałam już bez zdziwienia
- Chyba nie rybeńko – Kisame uśmiechnął się przyjacielsko, po czym zwrócił się do Kakashiego – ruszamy?
- Tak. Pamiętajcie: wchodzimy razem, ale każdy ma określone zadanie. Rin i Obito mają dostać się do budynku, gdzie Gaara przechowuje wszystkie dokumenty i zdobyć dysk z kontrahentami i umowami. Macie nie mieszać się w walkę
- Dla mnie lepiej... nie zamierzam narażać się dla tej blondyny – Rin teatralnie poprawiła włosy. Kakashi tylko przymknął z irytacją oczy i kontynuował
- Madara, Deidara, Kakuzu i Hidan. Wy zajmujecie się obstawą i ochroną Kazekage. Najlepiej będzie gdy się rozdzielicie i będziecie odciągać ich uwagę. Sasori liczę na twoje umiejętności snajperskie. Znajdź najwyższy punkt i w krytycznym momencie pomożesz nam wszystkim. Konan i Pain zajmą się pilnowaniem z zewnątrz. Samochody mają być w każdej chwili gotowe. Kisame, Itachi idziecie ze mną i z Sorą... Jeśli coś pójdzie nie tak macie być elastyczni i podjąć własne decyzje, zrozumiano?
Wszyscy kiwnęli głowami, a Deidara zabrał głos:
- Czemu sądzisz, że coś może pójść nie tak?
- Trzy lata nie byłem na takiej akcji, nie mówiąc już o Itachim i Madarze, którzy spędzili większość czasu za biurkiem. Biorę pod uwagę pewne ograniczenia
- To jak z jazdą na rowerze... tego się nie zapomina – Madara wyszczerzył zęby w uśmiechu i przeładował broń – szczerze mam już dość walenia młotkiem w stół, ale o moim nowym zawodzie pogadamy po powrocie!
Jego entuzjazm udzielił się wszystkim, ale ja wewnątrz nie byłam na to wszystko gotowa..
................................................................
Stanęliśmy przed budynkiem głównym. Konan i Pain skutecznie uciszyli ochroniarzy i strażników z zewnątrz. Teraz nadeszła moja rola. Wbijałam tak dobrze znany niegdyś mi pin potwierdzający tożsamość. Nie byłam pewna czy Gaara go nie zmienił, ale musiałam zaryzykować. Gdy ktoś chciałby się tutaj włamać, automatycznie aktywowały się liczne pułapki, które powodowały zgon intruza na miejscu. Wciskając zielony przyciska przełknęłam głośno ślinę. Ku mej radości, kod został „zatwierdzony" co dodatkowo świadczyło o tym, że Gaara już na mnie czeka...
- Wchodzimy! – Kakashi rozkazał i automatycznie całe Akatsuki „rozlało" się po budynku. Wcześniej dałam im wskazówki, gdzie co się znajduje i zgodnie z nimi się rozproszyli. My natomiast biegliśmy w stronę piwnicy w której Gaara bardzo często torturował swoich dłużników. Pomimo że wiedziałam co mogę tam zastać, gdy spojrzałam w jego miętowe oczy na chwilę zamarłam... znów tlił się w nich blask... blask furii....
................................................
POV MADARA
- Mam wrażenie czy my dostaliśmy najbrudniejszą robotę? – spytał Hidan biegnąc tuż za mną
- Nie wierzę, że ci to przeszkadza – zaśmiałem się, lecz nie dane mi było powiedzieć nic więcej... Przed nami stało 3 przedstawicieli jednych z najważniejszych klanów w mieście, którzy zajmowali się wyłącznie zleceniami morderstw.
- No proszę... Kogo my tu mamy... Tsuchikage, Raikage i ..... Mizukage? – ostatnie słowo zaakcentowałem z niedowierzaniem. Patrzyłem na kobietę drobnej postury o niezwykle ładnej buźce i bujnych włosach...
- No nie wierze... mieliśmy szpiega pod nosem nic o tym nie wiedząc – odezwał się Kakuzu, a razem z resztą spojrzeliśmy na niego z niemym pytaniem o wyjaśnienie
- To Mei... kierowniczka jednej z knajp Kakashiego – powiedział
- Faktycznie... teraz kojarzę... - powiedziałem przypatrując się tej piękności – dobrze ci radzę, złotko zmykaj stąd i nie baw się bronią bo zrobisz sobie krzywdę – powiedziałem zadziornie widząc w jej dłoni pokaźną katanę
- Zaskakujące... to samo chciałam powiedzieć do ciebie – zadrwiła i odkrywając zgrabną nogę wyjęła zza podwiązki noże, które po sekundzie poleciały w moją stronę
- Ja biorę ślicznotkę! Reszta jest wasza! – Krzyknąłem do towarzyszy i natarłem na długowłosą szykując się na emocjonującą walkę...
- Jestem pewien, że gdyby nie fakt że jesteśmy wrogami wylądowalibyśmy razem w łóżku – powiedziałem odparowując jej cios.
- Chyba nie w tym życiu Madara!!! – warknęła zirytowana.
Te trzy klany charakteryzowała głównie walka wręcz. Cieszyłem się w duchu, że sporą ilość mojego życia spędziłem na uczeniu się wschodnich stylów walki. Dzięki temu byłem w stanie za nią nadążyć. Jej ruchy i szybkość były idealne, ale kierowały nią za bardzo emocje. Wykorzystałem fakt, że jako kobieta będzie bardziej się denerwować na moje docinki co skutkowało chybionymi ciosami w moją stronę.
- Gwarantuje ci, że jeszcze tej nocy będziesz krzyczeć moje imię, maleńka! – zaśmiałem się i zadałem definitywny cios, wykorzystując jej wzburzenie...
...............................................................
POV SORA
Stałam w rozkroku sparaliżowana jego wzrokiem. Obok na krzesełku siedział Shikamaru, ale patrząc po jego ranach i licznych cięciach bałam się że długo nie przeżyje. Patrzył na mnie z nadzieją i radością, a mi zebrało się na wymioty.
Odzwyczaiłam się od takich widoków... w tym momencie przeklinałam się za to, że chciałam żyć normalnie wiedząc, że przeszłość i tak mnie dopadnie. Kakashi stał przede mną, a zaraz obok niego Kisame z Itachim. Mój wzrok przeniósł się teraz na „resztę" obecną w piwnicy, ale zauważyłam tylko Kankuro, który podobnie jak Gaara mierzył w naszą stronę. Nigdzie natomiast nie było Temari. Parzyliśmy na siebie dość długą chwilę, gdy cisza wreszcie została przerwana
- Nie sądziłem że wynajmiesz mojego największego wroga, by zapewnił ci ochronę – Gaara zwrócił się do mnie – myślałem, że przyjdziesz pokornie sama... - Nim zdążyłam odpowiedzieć zrobił to Kakashi
- O czym ty Pierdolisz Gaara... Nikt mnie nie wynajął... To oczywiste, że będę bronił mojej kobiety – jego drwiący ton odbił się echem od ścian
Czerwono włosy spojrzał teraz na mojego mężczyznę z szokiem, którego nie dało się już ukryć. Patrzył to na mnie to na Kakashiego, a potem okrutnie i szaleńczo się zaśmiał
- No nie wierzę!!! Ha ha ha ha... teraz jesteś z nim!? Gangsterska dziwka!!! Nie wiem jak tobie, ale mi niezłe obciągała... - wysyczał jadowicie, a Kakashi oddał strzał, który drasnął Gaarę w lewą skroń z której natychmiast poleciała krew
- To ostrzeżenie...Następna kulka znajdzie się między twoimi oczami – powiedział zimno Kakashi ewidentnie reagując na jego słowa – wypuść Narę...
- Nie interesuje mnie to ścierwo. Chciałem tylko zwabić tu Sorę – wysyczał i oddał kilka strzałów w moją stronę. Na szczęście refleks Kisame uratował mnie przed serią kul
- Głowa nisko! – Krzyknął, a ja posłusznie wykonałam rozkaz patrząc z przerażeniem jak Gaara rzucił się z nożem na Kakashiego, gy ten wytrącił mu pistolet z dłoni.
Walczyli wręcz wymieniając się zręcznymi ruchami. Nie sądziłam, że można być tak szybkim! Jego brat i Itachi trzymali przeciwników na muszce, ale nie strzelali. Zapewne przez ich kocie ruchy bali się, że trafią swojego. Nie mogłam nic zrobić, a ta bezradność mnie dobijała. Jakby tego było mało Kisame zamiast im pomóc musiał pilnować by to mi nic się nie stało.
Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Kankuro dołącz do nas! - Krzyknęłam do brązowowłosego- Wiesz, że dla Gaary nic nie znaczysz! – chciałam odnieść się do jego uczuć. Zawsze wiedziałam, że w głębi serca jest dobrym człowiekiem, który nie miał możliwości wybrać innego życia. Nie mogłam nic więcej powiedzieć, bo Gaara wydał rozkaz Temari, która pojawiła się znikąd trzymając w dłoniach złoty pistolet, za który poszłam siedzieć
- Zastrzel tego w kitce!
Z przerażeniem popatrzyłam na Itachiego, który upadł na ziemię barwiąc ją szkarłatną krwią
- NIEEEE!!!!!!!!!!!!!!!! - Krzyknęłam odwracając się w stronę Temari, jednak po sekundzie zrozumiałam, że to nie ona strzeliła do Itachiego, a Kankuro, który z zimnym błyskiem w oku dalej trzymał podniesioną broń
Niewiele myśląc wyjęłam sztylet z tylnej kieszeni Kisame, który podtrzymywał ciało mojego brata i ruszyłam na byłego szwagra, którego miałam za najporządniejszego człowieka w rodzinie. Rzucając się na niego z ostrzem poczułam silny ból w szyi
„Przegraliśmy" – pomyślałam tracąc przytomność i dając się porwać pochłaniającej mnie ciemności...
POV ITACHI
Długa Praca biurowa zdecydowanie nie wyszła mi na dobre. Straciłem refleks co teraz idealnie pokazywał mój stan
Poczułem jak moje płuca zalewają się lepkim płynem, utrudniając mi oddychanie. Nie byłem w stanie utrzymać równowagi i bezwiednie upadłem na podłogę... Krzyk Sory brzęczał mi w uszach, a twarz Kisame pojawiła się zaraz po tym przed moimi oczyma.
- Trzymaj się!! – krzyczał, ale jego obraz rozmywał mi się coraz bardziej. Wiedziałem, że to moja ostatnia akcja... Żałowałem, że nie mogę zamiast niego zobaczyć mojej żony...
- Cholera Itachi nie waż się zasypiać!! – Kisame dalej mi rozkazywał
- Emiko... - wyszeptałem siląc się na wydanie z siebie dźwięku
- O czym ty mówisz!? – Kisame podtrzymywał moją głowę, bym mógł powiedzieć swobodnie więcej
- Powiedz Yumi... że... jeśli to będzie... dziewczynka to... ma nazwać ją Emiko... - wyzipiałem, po czym zamykając oczy wyobraziłem sobie twarzyczkę mojej córki, której nie dane mi będzie widzieć nigdy w rzeczywistości...
Błagam pozwólcie mi żyć... Nie będę nic więcej pisać bo najzwyczajniej w świecie się boję...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top