43 |YoonGi|
- Poproszę dwa bilety na tą wielką karuzelę- powiedziała Nabi kładąc pieniądze na ladzie, gdy ledwo zdążyła się zatrzymać. Całą drogę, którą przebyliśmy musiałem za nią biec. Na początku Hobi i Jin byli tuz za nami, jednak w trakcie po prostu gdzieś się zagubili.
Kiedy kasjerka podała blondynce dwa bilety ta pisnęła wesoło i podbiegła do mnie. Przez krótką chwilę skakała i wymachiwała nimi na prawo i lewo, a ja stałem jak ten kołek.
- Chodźmy tam już, bo nie zdążymy- pociągnęła mnie za rękę, a ja chcąc utrzymać równowagę nieco się zachwiałem.
Usiedliśmy wygodnie w wyznaczonych nam miejscach. Operator karuzeli obszedł wszystkich chętnych sprawdzając czy aby na pewno każdy z nas jest bezpieczny. Kiedy wszystko było dopięte na ostatni guzik mężczyzna włączył całą maszynerię, a my powoli zaczęliśmy się podnosić i kręcić dookoła.
Nie powiem na początku mój żołądek nieco wariował, jednak z biegiem czasu zdążyłem poradzić sobie z odruchem wymiotnym. Po prostu zacząłem myśleć o czymś przyjemniejszym, niż o karuzeli, której łańcuchy w każdym momencie mogą pęknąć. Mianowicie moimi myślami zawładnęła piękna, niebiesko oka blondynka. Już od paru miesięcy ma swoje stałe miejsce w moim małym serduszku. Jej włosy rozwiewał wiatr, który mimo wszystko wydawał się przyjemny. W sumie można uznać, że świetnie wpasował się do zaistniałej sytuacji. NaBin dzięki niemu wyglądała jak prawdziwy motyl. Chyba nie bez przyczyny uwielbia takie karuzele. Dzięki nim można poczuć się wolnym. Uczucie braku gruntu pod nogami jest wspaniałe. Można wtedy zapomnieć o wszystkich zmartwieniach i po prostu żyć chwilą.
- Jeju YoonGi! Możemy iść tam jeszcze raz! Proszę...- Nabi skakała z radości trzymając mnie za rękę. Dziwie się, że robi to w miejscu publicznym, gdzie w każdej chwili może zobaczyć nas Jin. Jednak jestem zbyt samolubny by jej tego zabronić.
- Następnym razem- powiedziałem, a dziewczyna od razu zarzuciła mi ręce na szyję i mocno mnie przytuliła.
- Dziękuję!- pisnęła.
Kupiliśmy sobie po wacie cukrowej i zajęliśmy miejsce na ławeczce naprzeciwko diabelskiego młyna. Nabi dzisiaj wydawała się być taka szczęśliwa, jak jeszcze nigdy dotąd. Niestety ja nie do końca podzielałem jej entuzjazm. Ciągle nie otrzymałem od niej precyzyjnej odpowiedzi. Może powinienem ją zapytać? No ale w sumie o co? Przecież tylko powiedziałem jej, że się w niej zakochałem. Czemu to nie może być prostsze?
- Suga?- o cholera, a jeśli teraz mnie odrzuci? Powie, że nie czuje tego samego i że to nie ma sensu. Nie no przestańmy siać panikę, przecież jestem facetem, a nie jakąś ciepłą kluchą.
- Tak?- odwróciłem się do niej. Spojrzałem w jej błękitne oczy i dosłownie w nich utonąłem. Ludzie, rzućcie mi koło ratunkowe! Człowiek za burtą!
- To co powiedziałeś ostatnio. Czy to prawda?- jak ona może mieć jeszcze jakiekolwiek wątpliwości? Przecież nigdy nie powiedziałbym czegoś takiego nieumyślnie.
- Tak. Jak najbardziej- skinąłem głową. Widziałem jak policzki blondynki się rumienią, a ona sama zakłopotana spuszcza głowę i wpatruje się w swoje dłonie.
- Bo YoonGi... Ja też się w tobie zakochałam...- myślałem, że mi serce wyskoczy z piersi. W tym momencie byłem taki szczęśliwy jak jeszcze nigdy dotąd. Miałem ochotę wstać i przenieść Wielki Mur Chiński. Chociaż to byłoby nieznaczącym wyczynem. Po jej słowach mógłbym zrobić dosłownie wszystko. No może nie do końca, ale w to się nie zagłębiajmy.
- Ale co z Jinem?- kurde, jak zwykle mój zdrowy rozsądek musi dać o sobie znać.
- To nie jest do końca tak jak wygląda- popatrzyła na mnie nieśmiało spod loków, które opadły jej na twarz.- Bo ja nigdy nie chodziłam z Jinem.
- Że co?!- czy ja jestem w ukrytej kamerze? Powiedzcie, że zaraz zza śmietnika wyskoczy HoSeok i krzyknie "Sugar zbladłeś jak krew".
- No, bo to wszystko było udawane, żebyś w końcu zwrócił na mnie uwagę.
- Czy Tae o tym wiedział?- jeśli ten debil pomagał im robić ze mnie idiotę to go chyba zabiję.
- Nie! Oczywiście, że nie!- zaprzeczyła od razu.- Przecież on zaraz by do ciebie pobiegł i wszystko ci powiedział.
- Czyli mogliśmy być oboje szczęśliwi od samego początku?!
- Nie mogliśmy! Skąd miałam wiedzieć, że ci się podobam? Zawsze mówiłeś, że jestem dla ciebie jak siostra! A później jeszcze bardziej się ode mnie odsunąłeś!
- No przepraszam, że nie zalecam się do zajętych dziewczyn!
- A te ostatnie tygodnie to co? Wtedy jeszcze nie wiedziałeś, że ten cały szajs jest po to byś się ze mną w końcu umówił!
- Bo nie mogłem już na to patrzeć! Odwaliłem się od ciebie, bo gruchałaś sobie z hyungiem, ale kiedy zobaczyłem was jak się całujecie... Myślałem, że serce mi wyleci z piersi i zacznie czołgać się z powrotem do Seulu!- po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie wiem czy ze szczęścia czy raczej ze smutku. Przez naszą głupotę zmarnowaliśmy całe dwa miesiące, które mogliśmy spędzić razem.
- Nie całowaliśmy się! Tylko usiadłam mu na kolana, żeby tak wyglądało! Słyszałam jak zamykasz drzwi do pokoju, więc... Przypuszczałam, że zaraz do mnie przyjdziesz.
- Jezu, to chore!- wstałem z ławki i zacząłem krążyć w tą i z powrotem, powoli wydeptując małą ścieżkę.
- YoonGi, wszystko sobie wyjaśniliśmy, więc dajmy sobie szansę.
- Wiesz chociaż od kogo były te kwiaty?- zapytałem z nadzieją. Chyba nie była taka głupia, żeby na serio pomyśleć, że to Jin, kiedy tak naprawdę nie byli w żadnym związku.
- Wiem. Od ciebie- podeszła do mnie.- Wiedziałam to od razu. Kto inny mógłby znać mnie na tyle dobrze, żeby kupić mi chabry?- złapała mnie za dłoń i splotła z sobą nasze palce.
- Dlaczego Nabi? Dlaczego? Wiesz ile ja się nacierpiałem? Myślałem, że już nie mam na co liczyć. Że nigdy nie będę mógł cię przytulic i powiedzieć jak bardzo cię kocham.
- Przepraszam. Ja nie wiedziałam, a wstydziłam ci się o tym powiedzieć. Nie chciałam psuć naszej przyjaźni.
- Rozumiem. Ja też przepraszam- przytuliłem ją mocno do siebie i schowałem twarz w zagłębieniu jej szyi.
Po chwili jednak- Nabi odsunęła się ode mnie i ujęła moje policzki w dłonie. Spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Jednak nie były to smutne łzy. To były łzy radości. Nieznacznie zaczęła przybliżać się do mnie. Schyliłem się, żeby było nam wygodniej, ale wtedy naszła mnie pewna myśl.
- Ja się jeszcze nigdy nie...- uciszyła mnie kładąc swój palec wskazujący na moich ustach.
- To co. Ja też nie, więc jakoś musimy dać sobie radę- zaśmiała się, a ja jej zawtórowałem, po czym złączyliśmy nasze usta w czułym pocałunku. Właśnie tak to sobie wyobrażałem. Ja i ona. Nasz pierwszy pocałunek na tle zachodzącego słońca. Wesołego miasteczka nie planowałem, ale też może być. Wszystko mi jedno byleby z nią!
Wydaje mi się, że nasz obustronny brak doświadczenia wpłynął na nas uspokajająco. Żadne z nas nie musiało stresować się tym czy przypadkiem się nie skompromituje. Delikatnie muskałem swoimi wargami jej przy okazji obejmując ją w pasie. Nabi przeniosła swoje dłonie w moje włosy. Delikatnie za nie pociągało, co wywołało mój cichy jęk. Dobrze, że się całujemy inaczej pewnie płonąłbym teraz żywym ogniem.
Po chwili, która w naszym wykonaniu trwała niemal wieczność odsunęliśmy się od siebie. Oparłem swoje czoło o jej i cicho się zaśmiałem.
- Jak na amatorów to całkiem nieźle nam poszło- skwitowałem.
- Naniosłabym drobne poprawki...
- No wiesz ty co!
- Żartuję!- cmoknęła mnie przelotnie w nos.
Przytuleni odwróciliśmy się w stronę zachodzącego słońca, które delikatnie przysłaniał Diabelski młyn. Nagle zauważyłem jakieś poruszenie w jednym z wagoników, a zaraz po tym koński łeb. Dosłownie koński łeb. Jakiś debil założył sobie maskę konia na głowę. Czy nie ma już normalnych ludzi na tym świecie?
- Czy to Hobi?- zapytała NaBin wskazując na wagonik.
- Tak mi się wydaje.
Wychylił się na zewnątrz i zawiesił coś na metalowej belce. Zaczął się trząść ze śmiechu, aż w pewnym momencie myślałem, że stamtąd wypadnie.
- Czy to nie są...- powiedzieliśmy w tym samym czasie, jednak nie dane było nam skończyć, ponieważ w oddali zabrzmiał donośny głos jednego z moich przyjaciół.
- HOSEOK GDZIE SĄ MOJE GACIE!- to był Jin.
~ KONIEC ~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top