XXI
Zapraszam na rozdział oraz do komentowania go, to bardzo motywujące, przeważnie w moim stanie psychicznym, w tym czasie ❤️
Miłego czytania ✨
************************************
Obudził się w jakimś pomieszczeniu, nie znał go i było mu ciężko stwierdzić, gdzie aktualnie się znajduje. Poczuł pod głową miękką poduszkę, oraz ramiona owinięte wokół talii. Poruszył się nieznacznie, spojrzał na spokojną twarz, blondyna, to był sen? Śmierciorzercy i Snape?
— Dzień dobry. — usłyszał cichy. zachrypnięty głos, a po chwili patrzył chłopakowi w jasne oczy.
— Co się stało? — Malfoy spiął się, mocniej zacisnął, wokół niego ramiona. — Draco?
— Jesteśmy w Malfoy Manor.
— C-Co? Ale jak to, przecież- Nie, to był sen! Ci Śmierciorzercy...
— To nie był sen Harry. Śmierciorzercy, naprawdę byli w szkole, a ja-ja...
Spojrzał z szokiem, na jasne policzki, po których spływały łzy. Draco płakał.
— Draco, ale co ja tu-
— Zabiłem Dumbledore'a. — wyszeptał Malfoy, a łzy stały się gęstrze,
Potter zamarł, zapomniał jak się oddycha, Dumbledore, wierza, ciało.
— Harry? Proszę, powiedz coś.
— Nie, nie, ja-ja muszę zasnąć, to sen, to tylko sen.
Draco złapał go za ramię, pokręcił przecząco głową, Harry powtórzył jego gest i zapłakał, żałośnie. Brunet wtulił się w poduszkę, chciał zasnąć i obudzić się, znowu w Hogwarcie, w sypialni Dracon'a.
Platynowowłosy westchnął, wstał i wyszedł, zostawiając, Potter'a, samemu sobie.
***************************
— I co Malfoy, dobra ta twoja dziwka, bo pachniał bardzo kusząco i-
Różdżka Dracon'a, nagle, znalazła się, niebezpiecznie blisko szyi wilkołaka.
— Jeśli choćby go tkniesz, porzałujesz.
— Greyback? — mężczyźni spojrzeli na Riddle'a. — Coś nie tak, mój drogi? Czyżby młody Malfoy, był dla ciebie problemem? Czyżby mój najlepszy, sprzymierzeniec, był dla ciebie ciężarem.
— Nie Panie. — mruknął, lecz Draco widział, strach w jego oczach.
— Doskonale, Draco.
— Tak, Panie?
— Zabierz, go do lochów, tam zajmie się nim Nagini.
Wąż podpełz, do Pana i zasyczał, patrząc na wilkołaka.
— Panie, ja-
— Cruciatus!
Wilkołak padł pod nogi Malfoy'a, który próbował udawać nie zaiteresowanie, całą sytuacją.
— Draco.
— Oczywiście Panie.
Blondyn przetransportował Greyback'a do lochów i wyszedł, na spotkanie z rodzicielami. Znalazł ich w salonie, razem z ciotką Bellą, oraz wujem Severusem.
— Matko, ojcze. — ukłonił się delikatnie, ucałował matkę, w policzek i usiadł na jednym, z foteli.
— Draco, jak się czujesz, tak bardzo się martwiła, co z dyrekto-
— Narcyzo. — powiedział ostro, kobieta spieła się i spojrzała na męża. — Jestem z ciebie dumny synu, Czarny Pan, jest zadowolony, dzięki tobie, wróciliśmy w jego łaski.
Młody Malfoy, kiwnął głową, Lucjusz wyszedł, a w pomieszczeniu pozostały siostry Black, oraz Dracon.
— No dobra, to jak ten zgred poszedł. — mruknęła znudzona Bella, przybliżył się do chrześniaka. — Co masz zamiar zrobić w tym dzieciakiem? Dusić, używać zaklęć, a może cgcesz użyć mojego sztyletu?
Kobieta, zdawała się być zafascynowana, zaistniałą rozmową. Blondyn zaciął się, ciotka skakała po całym pokoju i kopała przypadkowe przedmioty.
— Ja- nie.
— O jakim chłopcy, mówisz Bello?
— No jak to, o jakim, o Potter'rze. Greyback go znalazł na korytarzu, a Draco odebrał mu go. Miałeś zrobić z niego dziwkę, nie wiedzałam, że gustujesz w chłopakach, ale to już inny temat, gdzie on jest? Posłuszny? Może trzeba Ci z nim pomóc?
— Dziękuję za sugestię ciociu, lecz nie potrzebuje pomocy, jest może jeszcze trochę obiadu? Nie mogę go zagłodzić.
— Ja to na twoim miejscu bym go nie-
— Chodźmy do kuchni Draco.
*************************
Wszedł do sypialni, jak najciszej potrafił. Zauważył bruneta, leżącego na łóżku, podszedł do chłopca i usiadł obok. Przejechał dłonią, po ciemnych lokach.
— Harry? Przyniosłem Ci, coś do jedzenia.
— Nie jestem głodny. — usłyszał cichy szept.
— Musisz jeść, proszę kochanie.
— Mogę zostać sam?
— Hazz, zjedz, wtedy wyjdę.
Chłopak usiadł, miał nieodgadniony wyraz twarzy. Zabrał talerz blondynowi, dłonie mu się trzęsły, zielonooki nawinął makaron, na widelec i zjadł porcję. Zimnooki przetarł twarz dłonią, poczuł wzrok, młodszego na sobie, zwrócił się w jego stronę i posłał mu delikatny uśmiech.
— Draco?
— Tak?
— Czy mogę się do ciebie przytulić?
Zimnooki zdziwił się, lecz otworzył ramiona i pozwolił na to, aby Potter wtulił się w jego tors.
— Draco?
— Tak?
— Kocham Cię.
Blondyn westchnął, mocniej wtulił w siebie kochanka i pocałował w loki.
**********************
Leżeli wtuleni w siebie, Potter ułożony był na jego torsie, a Malfoy leżał ułożony na kanapie i czytał książkę, na głos.
Harry wręcz zasypiał, czuł się tak dobrze. Draco głaskał jego loki, czytał bardzo spokojnie i powoli, było idealnie, oraz zdecydowanie za cicho.
Nagle usłyszeli krzyki, zatrzęsła się ziemia. Spojrzeli za siebie, za okno, było tam widać mnóstwo kolorowych świateł. Draco odskoczył od gryfona i podbiegł do okna, na podwórku, tuż przed osłoną toczyła się bitwa.
— Harry. — głos mu drżał.
Blondyn szybko złapał za torbę, spakował do niej kilka bluz i dresy, przywołał trochę jedzenia, oraz wodę. Potrzedł do bruneta, który z szokiem patrzył jak czarodzieje walczą z wilkołakami.
— D-Draco, co się-
Malfoy wcisnął mu torbę, przytulił i pocałował w głowę.
— Harry, aportuje cię do Hogwartu, będziesz tam bezpieczny, kochanie.
— Ale Draco ja-
— Skarbie, nie masz różdżki. Wrócisz do Hogwartu i od razu pójdziesz do Snape'a, pomoże ci znaleźć różdżkę.
— Ale Dray.... Uważaj, proszę.
— Oczywiście.
Już po chwili stali w dormitorium Dracon'a, w Hogwar'cie. Malfoy pocałował go w czoło i aportował, z powrotem.
Potter usiadł na łóżku i spojrzał, do środka. Włożył na siebie, jedną z bluz i zjadł kawałek krajanki.
**********************
Chłopak patrzył, jak jego ojciec, walczy z Greyback'iem. Złapał za różdżkę i ruszył w stronę matki, która próbowała się obronić, przed jakąś kobietą.
Rzucił zaklęcie raniące i złapał matkę za rękę.
— Zostań tutaj. — powiedział i ucałował ja w polik.
Wrócił na pole bitwy. Jego ciotka walczyła z jakimś wilkołakiem, ojciec nadal spierał się z alfą, poczuł jak uderza w niego zaklęcie i odpycha o kilka metrów.
Zaczął walkę z Scarbi'em. Rzucił w niego Sectumseprą, mężczyzna padł, ze śmiechem.
— No dalej dzieciaku, zabij mnie.
Dracon zadrżał.
— Avada Kedavra. — usłyszał za sobą.
Odwrócił się, stał za nim Czarny Pan. Przeciwnicy stanęli, jak wryci w ziemię.
— Popełniliście wielki błąd. — Riddle zaśmiał się głośno.
Dracon patrzył jak jego ciotka, skacze, nad ciałem alfy, stada i rzuca w niego płomieniami.
— Doskonale Lucjusz'u. — pochwalił jego ojca Voldemort i uśmiechnął się obrzydliwie w stronę młodego Malfoy'a. — Draco, bardzo troszczysz się o swoją matkę, to bardzo szlachetne, lecz my tacy nie jesteśmy. — pokazał na grupę Śmierciożerców. — Cruciatus.
Chłopak padł na ziemię, z krzykiem, ból nie trwał długo. Już po chwili Czarny Pan potrzedł do niego i przeszedł obok.
— Dzisiaj w nocy, atakujemy. Przygotujcie się.
Nie.
**********************
W dworze, panował chaos, wszyscy biegali, w swoje strony. Draco wchodził właśnie na piętro, był jeszcze obolały, po swojej karze.
Nagle ktoś, złapał go za ramię i zaciągnął do jednego z pokoi. Zaczął się wyrywać. Szybko jednak zauważył jasne, długie włosy, spojrzał w oczy siostry.
— Draco, znalazłam rozwiązanie.
— Cukierku, za dwadzieścia minut ruszamy do Hogwart'u.
— Wiem jak go zabić Draco.
— C-Co?
— Wiem jak zabić Czarnego Pana.
**************************
Hejka! Przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj, ale chciałam go dopracować.
Co sądzicie o rozdziale?
Taca na opinie ---> _______________________
Jak tam wakacje??
Do zobaczenia 😘
Wasza
Kala_malfoy 💚🐍✨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top