V
Pov. Harry.
Przez okno było już widać zarys Hogwartu, westchnąłem cicho. Po raz pierwszy jakąś część mnie nie chciała wracać do mojego drugiego domu.
-Piękny widok prawda?- podskoczyłem.
Odwróciłem się powoli. Stała przede mną ta sama jasnowłosa, którą widziałem niedaleko Draco. Ciekawe kim dla niego jest.
-Em... No tak. Ale co ty tu robisz?
-Draco prosił abym ci to przekazała, nie miał akurat chwili, żeby podarować ci to osobiście.- podała mi zielone, meszkowe pudełeczko.
-Ohh, dziękuje- kiedy już miałem otworzyć prezent, dziewczyna powstrzymała mnie ręką.
-Otwórz w dormitorium, zaraz dojedziemy, a Dracon chciał abyś najpierw przeczytał list- spojrzałem na kopertę doczepioną do pudełeczka. Przytaknąłem.- dobra wracam, muszę jeszcze zabrać torbę.- zaczęła powoli kierować się do wyjścia.
-Czekaj! Jak masz na imię i-i kim jesteś?
-Mam na imię Lukrecja i jak na razie tyle ci wystarczy.
Patrzyłem jak powoli odchodzi. Była dla mnie zagadką, a co jeśli to jakaś narzeczona Draco? Albo gorzej, żona albo kochanka? Chciałbym szczerego związku, bez kobiet lub mężczyzn u boku. Chciałbym być jedynym partnerem w jego życiu.
Moje zdanie na temat platynowowłosego przez ten miesiąc diametralnie się zmieniło. Podczas rozmowy ze mną potrafił być bardzo delikatny i czuły. Bardzo zaciekawiło mnie też to, że dał mi jedzenie i prezent. Do tego ten piękny, prawdziwy uśmiech.
Gwizdek.
-HOOOGWART! WYSIADAĆ!
Na moje usta wpłynął dziecięcy uśmiech, widząc Hagrid'a. Złapałem torbę i wybiegłem na peron.
-Harry!
Olbrzym potrzedł do mnie i przytulił.
-Cześć Hagrid.
-No mój drogi świetnie wyglądasz! A powiedz jak tam u Remus'a i Syriusz'a? Remus dobrze się czuje?
-Ohh, jesteś niedoinformowany? Już urodził! Tedd'y jest śliczny!
-Kiedy? Czemu żaden nie napisał? Cholipka! Mały mógłby się pobawić z Charlotte'ą!
-Emmm.- na wspomnienie córki Hagrid'a i Madame Maxime, zakręciło mi się w głowie.- no taak, oczywiście ale może ja już pójdę wiesz? Ty musisz zabrać pierwszaków, a ja zdążyć na powóz. Cześć!
Pomachałem olbrzymowi, poprawiłem torbę na ramieniu i ruszyłem w stronę bramy do zamku. Doszedłem do pojazdów jak jeden z ostatnich. Szukałem wzrokiem dobrze mi znanej platynowej czupryny, ale ku mojemu niezadowoleniu, nie było nigdzie chłopaka.
Pov. Narr.
Uczniowie się wykruszali. Potter stał w kolejce i czekał na swoją kolej aby wsiąść do powozu. Widział jak Ron'a i Hermion'e wsiadających do wozu razem z Cho Chang, Deane'em i Seamuse'em. Ciemnowłosemu zrobiło się smutno, został na te chwile sam. Popatrzył na zielone pudełeczko. Zrobiło mu się cieplej na sercu.
-Cześć Harry.- chłopak podskoczył.
-Nie chcieliśmy cię wystraszyć, wybacz Harry.- zielonooki od razu poznał cichy, delikatny głos Luny.
-Nic się nie stało część Luna, cześć...- chłopak odwrócił się na pięcie i podrapał po głowie- Neville?- 16-latek spojrzał na ich złączone dłonie.
-Ohh, no tak- Neville delikatnie się zarumienił- nie chcieliśmy ukrywać tego związku ale jeśli to przeszkadza to....
-Nie! Oczywiście, że nie!- chłopak zaczął wymachiwać rękoma na wszystkie strony- może chcecie jechać ze mną?
-Jasne Harry.
Trójka weszła do pojazdu, po chwili do siadły się do nich jeszcze dwie krukonki ówcześnie witając się z Luną. Rozmawiały o czymś żywo, co niezbyt interesowało chłopaka.
-Harry? Co sądzisz o tych nowych regułach?
-Emm, o jakich?
-No o tych, które Dumbledore wprowadził w wakacje.- sprostował Neville.
-No cóż nie słyszałem za wiele. Podobno coś z szatami tak?
-I dormitoriami.- wtrąciła Luna.
-Tak, podobno będą zmieniano współlokatorzy. A noszenie szat będzie ograniczone.
-Oh, ale jak to ograniczone? I jacy współlokatorzy?
-No jeśli bratnie duszę są z tego samego domu będą mieszkać w oddzielnym pokoju, dwuosobowym. A jeśli chodzi o szaty to nikt jeszcze nie dostał dokładnych informacji. No chyba, że Malfoy jego ojczulek dowie się wszystkiego dla swojego dzieciaczka- prychnął jasnooki. W Harry'm coś się zagotowało, nie mógł jednak nic powiedzieć.
-Ta- powiedział jedynie i znowu jego wzrok padł na prezent od zimnookiego.
-Ładne pudełko Harry, masz tam pierścionek zaręczynowy?
-C-c-co?
-No pudełeczko- jasnowłosa wskazała na prezent.- znalazłeś ją?
Czas dla Chłopca-który-Przeżył stanął w miejscu."Ją", to słowo zdecydowanie nie brzmiało dla niego dobrze.
-Em bo właśnie chodzi o to, że no ten...
-Silencio- Luna machnęła różdżką.- mów Harry, nikt nas nie usłysz.
-No, dobrze, ale wy nie możecie nikomu tego mówić, już straciłem przyjaciela przez to i no poprostutoniedziewczyna.- powiedział na jednym wdechu.
-Że to nie co?
-No, to nie jest dziewczyna- wyszeptał i schował twarz w dłonie.
-Harry! Czyli z nim rozmawiałeś! Jaki on jest?
Ciemnowłosy spojrzał wielkimi że zdziwienia oczami na Pomylune, która szeroko się do niego uśmiechała. Jego policzki poczerwieniały na myśl o władczym tonie blondyna, a jego penis zadrżał. Przełknął ślinę i spojrzał na przyjaciół, uśmiechali się do niego ciepło.
-No-no rozmawiałem i... No jest cudowny, na początku wydawał się wredny i okrutny ale kiedy go poznałem, potrafi być naprawdę czuły i to od niego jest ten prezent- pokazał pudełeczko, nie będąc pewien na ile może im się zwierzyć.
-Czyli go znasz! Kto to Harry? Z którego domu? I co to jest?- dopytywała powoli dziewczyna.
-T-tak znam, nie wiem co to, a jeśli chodzi o jego tożsamość, to ja nie jestem pewien jak zareagujecie, Ron się nie chce mnie znać po wieści, że to chłopak, a po wieści kim on jest to w ogóle nie będzie się do mnie przyznawał. Boje się waszej reakcji, bo jak na razie mam tylko waszą dwójkę.
-Spokojnie Harry, nie musisz nam tego mówić, ale możesz nam zaufać, ktokolwiek by to był my to zrozumiemy, zrozumiemy uczucie, które was łączy.- Neville jedynie przytaknął i posłał uśmiech przyjacielowi.
-No- westchnął- to Draco, Draco Malfoy.
Zapadła cisza. Chłopak schował twarz w dłoniach i przełknął ślinę. Z tyłu głowy chodził mu plan wymazania pamięci.
-Oh, tego się nie spodziewałam, ale cóż na pewno ślicznie razem wyglądacie.
Zszokowany brunet spojrzał na krukonkę.
-N-nie przeszkadza wam to- popatrzył niepewnie na gryfona.
-No wiesz to trochę dziwne- chłopak podrapał się po karku- byliście wrogami i teraz będziecie na siebie skazani...
-Jesteś na mnie skazany?!
Zielonooki zaśmiał się cicho ze wzburzenia Lovegoode. Nigdy nie widział aby dziewczyna się denerwowała, a szczerze mówiąc była przerażająca.
Para kłóciła się do końca drogi. Na kolacji nie działo się nic specjalnego. Nowością jedynie były kolejne pary bratnich dusz. Potter'owi zrobiło się smutno, nawet jeśli będą razem z Dracon'em, nie będą mogli sobie pozwalać na czułości przy innych. Nie chodzi tu o to, że obaj są chłopakami, Dean i Seamus całowali się przecież na każdym kroku, o to, że byli wrogami także nie, od nienawiści do miłości dzieli mały krok, jednak Potter i Malfoy? Gryfon i Ślizgon? Wybraniec i Syn Śmierciożercy?
Chłopak spojrzał dyskretnie na stół ślizgonów. Jego wzrok od razu stanął na platynowej czuprynie. Mężczyzna rozmawiał o czymś żywo z Parkinson, Zabini'm oraz tą całą Lukrecją, po chwili, na ułamek sekundy, ich wzrok się skrzyżował. Malfoy uśmiechnął się delikatnie i mrugnął, na co avadooki spłonął delikatnym rumieńcen. Odwzajemnił uśmiech i zaczął dojadać swojego naleśnika z jagodami.
-Moi drodzy!- wszystkie oczy skierowały się na Dumbledore'a.- spokojnie jedzcie, abyście mnie wysłuchali i tak jedzenie zajęło wasze mózgownicę.- zaśmiał się- no dobrze, a więc, zapewne słyszeliście już o nowych regułach.... .
Brunet nie zbyt słuchał wywodów dyrektora, tępo wpatrywał się w ścianę co plecami przeznaczonego. Co jakiś czas patrzył na zamaskowaną twarz platynowowłosego.
-Harry, Harry!
Chłopak dopiero po mocniejszym uderzeniu w ramię ocknął się i podskoczył na ławeczce. Spojrzał na Dean'a.
-Idziemu do dormitorium?
-Ym, tak już.- rzucił krótkie spojrzenie platynowowłosemu i odszedł za dwójką gryfonów.
-Ron mówił, że twoim przeznaczonym jest chłopak.- zagadnął Seamus. Brunet przytaknął.
-Życzymy powodzenie, razem z Seam'em wiemy co to znaczy być "innym"- zrobił cudzysłów w powietrzu.
-Racja, niektórzy nie potrafią tego zrozumieć. Ron jest jednym z tych osób. Ale nie martw się zrozumie, jeśli naprawdę jesteście przyjaciółmi.
-Dzięki za wsparcie, mam nadzieję, że będę z nim tak samo szczęśliwy jak wy.
-Napewno, masz może jakiś trop, co do jego tożsamości?
-Om, tak właściwie to tak, ale nie zawracajmy sobie tym głowy teraz. Cieszycie się ze wspólnego dormitorium?
-Tak! Będzie trochę przestrzeni i prywatności. Ał!- Dean dostał z łokcia w żebra- przecież nie w tym kontekście!
Brunet zaśmiał się z obu chłopców, pożegnał się i skierował kroki do schodów.
-Potter!- mężczyzna odwrócił się i zmarszczył brwi widząc biegnącą Mcgonagall, rzadki widok.
-Coś się stało Pani profesor?
-Potter, oto klucze, hasło oraz mapa do twojego nowego dormitorium.
-C-co. Dumbledore kazał ci to przekazać nic innego nie wiem. Może chodzi o twoją bratnią duszę lub twoje relacje ze współlokatorami. Po za tym Dean oraz Seamus zajmują wasze dawne dormitorium, Ron przenosi się do jakiś znajomych z 7 i waszego roku, nie mnie oceniać co wybiera. Zostałeś tylko ty. Dyrektor prosił abym ci to dała, twoją komnata najwyraźniej ma być tajemnicą. Idź już Potter.
Brunet otworzył mapę. Komnata znajdowała się w lochach, a raczej wchodziło się do niej przez lochy, zajmowała jedną z mniejszych wieżyczek, do której uczniowie nie mieli wstępu bez pozwolenia.
Chłopak ruszył szybkim krokiem w stronę schodów do lochów. Zszedł po schodach na sam dół, od razu poczuł zimny powiew. Przeszedł go dreszcz. Szybkim krokiem ominął drzwi do gabinetu, pokoju Snape'a oraz pracownie do eliksirów. Rzucił okiem na obraz prowadzący do pokoju wspólnego Slytherinu, czy Malfoy o nim myśli?
Westchnął i powoli stawiał kolejne kroki, nie był pewny gdzie jest wejście do wieży.
-Hej! Patrzcie to ten gryfon!
Brunet spojrzał na jeden z obrazów. Była na nim jakąś czarnowłosa kobieta, wskazywał na niego palcem. Ślizgonka, przeszło przez myśl zielonookiemu, przywrócił oczami i szedł dalej.
-Nie zwracaj na nią uwagi chłopcze, taka już jej natura- zaśmiał się kolejny obraz puszczając gryfonów oczko.
-Oh, oczywiście.- chłopak posłał uśmiech starszemu mężczyźnie w szpiczastej czapce.
-Wejście jest za obrazem Salazar'a Slytherin'a. Na pewno rozpoznasz.
-Dziękuje za pomoc!- chłopaka machnął ręką na pożegnanie i pod biegł odrobinę do przodu.
-Amortencja.- powiedział nieśmiało w stronę starego, chudego mężczyzny, który mierzył go przenikliwym wzrokiem.
-Wejdź Potter.- Salazar prychnął cicho.
Potter wszedł powolnie do salonu. Był on w odcieniach szarości, czerni oraz zieleni. Zdecydowanie nie przeszkadzał mu brak czerwieni.
Przejechał dłonią po szarej, narożnej kanapie. Spojrzał w górę, zaklęcie powiększająco-zmniejszajace. Chodź wieżyczka z zewnątrz prezentowała się nijako, w środku była piękna, wysoki sufit w salonie, otwarte przejście do średniej kuchni, połączonej z jadalnią i przyciągające wzrok, kręcone schody, zapewne prowadzące do sypialni. Skierował kroki na górę. Wielkie sypialnia, w identycznych kolorach jak poprzednie pomieszczenie, kilkuosobowe łoże- bo słowo dwuosobowe zdecydowanie nie pasowało do tego mebla, biurko, wielką półka, na całą ścianę, wypełniona była książkami, stolik z dwoma fotelami i puffą. Piękna jasna garderoba, niezbyt przejął się faktem, że jedna strona była wypełniona po brzegi ubraniami- zdecydowanie nie należącymi do niego. Do tego wszystkiego dochodziła dołączona do pokoju łazienka z wielką wanną (z lodową pianą), przeszklonym, przestronnym prysznicem, dwiema umywalkami i półkami na kosmetyki (większość była zajęta).
6-klasista wziął do ręki jedną z buteleczek, która okazała się być, bardzo drogą, wodą kolońską, wciągnął zapach. Był dziwnie znajomy. Po chwili zastanowienia jednak wyszedł z toalety, z żalem zostawiając piękny zapach w łazience.
Pov. Harry
Rozpinałem ostatnie guziki koszuli, poczułem czyjeś dłonie na mojej talii, podskoczyłem i mocno zamachnąłem, aby ugodzić napastnika łokciem.
-Tak się wita swojego ukochanego Potty?
Rozszerzyłem oczy. Dracon.
-C-co ty tu robisz?! Skąd znasz hasło!?
-Oh księżniczko- zaśmiał się- jak mógłbym nie znać hasła do własnego pokoju? Mieszkam tutaj od 6 lat to normalne, co nie? Sam ustalam hasło.
-A-ale to mó-mój pokój.
-Poprawka, teraz NASZ. Nie twój, nie mój. NASZ.
Przełknąłem ślinę wiedząc już do kogo należała ta boska woda kolońska oraz eleganckie ubrania. Blondyn był coraz bliżej, a mi zabrakło powietrza. Chłopak przejechał wierzchnią dłoni po moim policzku. Zadrżałem pod wpływem jego dotyku, zamknąłem oczy i wtuliłem się w jego dłoń.
-Jesteś straszną przylepą Potter.
Zarumieniłem się mocno i nie wiedząc co zrobić z rękami, włożyłem je we włosy Dracon'a. Nie byłem pewien czy spodoba mu się ta pieszczona, podobno miał fioła na punkcie swojej platyny. Nawinąłem kosmyk włosów na palec i delikatnie pociągnąłem. Mruknął, owinął ramiona na mojej talii i przyciągnął bliżej. Złączył nasze usta w pocałunku.
Na samym początku delikatnie poruszał wargami, odwzajemniłem całusa przysuwając mocniej jego twarz do mojej. Chłopak pogłębił pieszczotę i przygryzł moją wargę. Jęknąłem w jego usta, moje policzki paliły, otworzyłem usta dając chłopakowi dostęp, co od razu wykorzystał. Jego język badał moją jamę ustną, jego dłonie zsunęły się najpierw na moje biodra, a potem na tyłek, który zdusił swoimi dużymi dłońmi. Oderwałem się od niego szybko, jęknąłem głośno i odchyliłem głowę do tyłu.
-Spójrz na mnie Harry.- Malfoy zaczął masować moje pośladki, a ja jak zaczarowany spojrzałem w jego zimne tęczówki.-Chce abyś mnie pokochał Potter, chce żebyś był mój.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top