I

Pov. Narr.

Platynowowłosy leżał na łóżku, twarz wciskał w poduszkę, dłonie zaciskał na przy długich włosach, a nogami co jakiś czas uderzał o materac. Nie był to jego najlepszy dzień.

Od samego rana w domu panowała napięta atmosfera, rodzice po wczorajszej kłótni, zdecydowanie nie mieli ochoty zaczynać rozmowy z tym drugim. Matka chodziła poddenerwowana, prychała i przeklinała pod nosem, co jakiś czas patrząc na swoje dzieci, które udawały, że wcale nic się nie stało.
Za to ojciec jak co dzień założył maskę obojętności, blondynkom powiedział jedynie, rano "Dzień Dobry", a potem jak zawsze po śniadaniu wyszedł z domu do pracy, trzaskając drzwiami.

Chłopak westchnął, przekręcił się na plecy po czym wstał z łoża. Spojrzał na swoje odbicie lustrzane.
Wysoki, lekko umięśniony, szczupły, blondyn w czarnych dżinsach oraz ciemno zielonym golfie z naszywką Slytherinu. Popatrzył na rozmieżwione włosy, pod koniec koniec 5 roku, miesiąc temu, postanowił się zmienić. Może nie koniecznie z charakteru, lubił go, ale z wyglądu definitywnie nie był do końca zadowolony.

Lubił chodzić elegancko ubrany, ale nigdy nie było mu za wygodnie, codzienne chodzenie w garniturach niezbyt mu się podobało. Zaczął chodzić po sklepach z mugolską odzieżą, oczywiście nie zniżał się do poziomu takich Weasly'ejów i chodził do tych droższych. Lecz mówiąc szczerze, właściciele tych dyskątów, nie mieli ubawu gdy rodzina Malfoy'ów wchodziła do ich lokalu, mieli oni wielkie wymaga, a przeważnie ich dzieci, które najczęściej nosiły tego typu ubrania.

Mężczyzna mruknął cicho i skierował się do drzwi prowadzących na korytarz. Stało przy kolejnych drzwiach zna przeciwka skąd dobiegał odgłos śpiewu. W pokoju siostry bardzo często można było usłyszeć muzykę gdy w domu po kłótni rodziców panowała nie miła cisza.

Zapukał.

-Wejdź!

Blondyn wśliznął się do do wielkiego pokoju. Od razu w oczy rzucił mu się widok blondynki opierającej się o ramę łóżka ze szkicownikiem oraz ołówkiem w ręce. Uśmiechnął się.

-Hej siostrzyczko.

-Hej- wytarła nos chusteczką i uśmiechnęła się delikatnie na widok starszego.

Westchnął, usiadł obok dziewczyny, przytulił i pocałował ją w policzek. Lubił mieć ją obok, nikt nie miał zielonego pojęcia czemu dziedzic Malfoy'ów był tak opiekuńczy dla młodszej, możliwe, że było to spowodowane młodym życiem dziewczyny. Była ona wcześniakiem, bardzo wczesnym wcześniakiem.

************************

Jak większość zapewne wie, młody Malfoy urodził się 5 czerwca, chłopiec mając zaledwie miesiąc już spodziewał się młodszej siostry. Wiele rodzin było zdumionych jak szybko Lucjusz wraz z Narcyzą postarali się o kolejnego potomka.

Niestety, jak bywało często w ich małżeństwie pokłócili się, kobieta będąc w 6 miesiącu ciąży spadła ze schodów. Przerażony mężczyzna zbiegł do ciemnowłosej, może nie okazywał tego tak często jak inni ale kochał i martwił się o swoją żonę. Kobieta miała przymknięte oczy, z który sączyły się łzy. Spojrzał na jej nogi, przy których sączyła się krew. Zakrył usta dłonią, szloch sam wydostał się z jego ust.

-Wszystko będzie dobrze- wyszeptał i wziął ciężarną, w stylu panny młodej.

Wszedł do kominka i siecią Fiu jak najszybciej przedostał się do św. Munga.

-Pomóżcie mi!- krzyknął rozpaczliwie.

Doskoczyli do niego kilka pielęgniarek pytających ci się dzieje, lecz po zobaczeniu dużej ilości krwii szybko pokierowały 20-latka do sali i kazały położyć na łóżku.

-Co z nią?! Co z dzieckiem?!- blondyn był przerażony, rzadko było można ujrzeć na jego twarzy coś innego niż czysta obojętność.

-Prosze się uspokoić, jeszcze nic nie wiem, prosiłbym aby pan wytłumaczył co się stało i uspokoił małżonkę.

Jasnowłosy popatrzył na roztrzęsioną kobietę. Płakała żałośnie, trzymając dłonie na okrągłym brzuchu i szeptała coś do dziecka.

-Cyziu- podrzedł do kobiety, która spojrzała na niego czerwonymi oczami- spokojnie maluszkowi nic nie będzie, zobaczysz wrócimy do domu, zrobię ci gorącej czekolady i zjesz sernik, mam zawiadomić skrzaty o innym cieście czy aby wyjęły rodzynki?

-Chcę żeby żyło, Lucjusz'u proszę, ono musi żyć- znowu wybuchła płaczem, mężczyzna złączył ich dłonie i pocałował ją w czoło.

-I będzie ale musisz się uspokoić- szarooka pokiwała głową i wzięła kilka głębszych oddechów po czym krzyknęła z bólu.

-Musze koniecznie operować- zawiadomił małżeństwo medyk- zrobię cesarskie cięcie.

-Ale to dopiero 6 miesiąc nie może pan...

-Musi pan, panie Lucjusz'u zrozumieć, że to jedyna szansa na przyszycie dziecka. Pańska żona może w każdej chwili poronić jeśli nie urodzi, a dziecko jest zbyt słabe aby przeżyć naturalny poród.

-A-ale co z naszym dzieckiem?- zapytała wstrząśnięta i pomasowała ciążowy brzuszek.

-Jeśli dziecko jest dość silne, dzięki eliksirom oraz kilku zaklęciom maluch przeżyje ale jeśli nie...

-Nie kończ- warknął blondyn widząc stan żony.- masz zrobić wszystko aby przeżyło, rozumiemy się?

-Ta-tak.

Medycy zabrali Narcyzę do drugiej sali zostawiając Malfoy'a samego że swoimi myślami. Po kilku godzinach do sali wjechało łóżko. Wiedział, że to jego żona, zdecydowanie potrafił poznać jej krzyki. Zagryzł wargę wiedząc co się łączy z jej reakcją.

-Dajcie mi go proszę! Chcę go potrzymać! Błagam! Dajcie mi go chodziaż zobaczyć!

W oczach stanęły mu łzy widząc jak jego żona wymachuje rękami, a po policzkach spływały jej łzy. Może to było ich dopiero drugie dziecko, mieli czas na kolejne, lecz jego strata cholernie bolała.

Widząc, że kobiecie podają środek uspokajający, wytarł łzy i podrzedł podtrzymać ją na duchu.

Kucnął przy łóżku żony i pocałował jej dłoń zdobioną sygnetem zaręczynowym oraz obrączką.

-Lucjusz, nie dali mi go, nie dali go na ręce, zabrali mi go- powiedziała spokojniej lecz nadal płacząc.

-Shhhhhhhhhh, wszystko będzie dobrze kochanie.

Do małżeństwa potrzedł lekarz podpisując jakieś papiery.

-Prosze podpisać za siebie i żone.

-Co to jest- burknął Malfoy.

-Zgoda na podawanie eliksirów córce.

-Ja- ja mam córkę, ale przecież- spojrzał na żonę, która ze zmęczenia powoli zasypiała.

-Dziecku nic nie grozi, rzeczywiście jest słabe i nie do końca rozwinęły się u niego wszystkie narządy ale mamy już przetestowane zaklęcia, dziecko przeżyje lecz musi zostać w szpitalu przynajmniej pół roku, mogą państwo odwiedzać córeczkę lecz nie codziennie będą mogli państwo wejść do pomieszczenia. Mogą się także w późniejszych latach pojawić komplikacje zdrowotne ale dziecko przeżyje.- po czym odszedł zabierając podpisane papiery.

-Słyszałaś Cyziu- szepnął z załzawionymi oczami- mamy córeczkę.

*******************

Przytulił 15-latke i spojrzał na rysunek. Hogwart. Uśmiechnął się i położył na ramieniu siostry brodę.

-Jak tam u twojej bratniej duszy? Zacząłeś te rozmowę?

-Nie- odpowiedział krótko i spojrzał na jej prawą rękę, próbując nie łapać z nią kontaktu wzrokowego.

-Draco! Wiesz, że to chłopka- zaczęła cicho, bojąc się, że ktoś usłyszy ich rozmowę, wstała i liczyła na palcach powody.- wiadome jest to, że to ty jesteś dominujący- chłopak prychnął- nie dałbyś sobie tego odebrać, jesteś bi, jesteś strasznie ciekawski, to ty musisz zacząć rozmowe!

-Pf, a ty to co? Lepsza niby?

-No wiesz, ja przynajmniej z nim rozmawiałam- wyszczerzyła się jeszcze bardziej widząc szok na twarzy blondyna- dzisiaj- zarumieniła się delikatnie.- jest Czystej Krwii, jego ojciec pracuje w ministerstwie, jest dwa razy starszy, chodził do Hogwartu.

-Czystej Krwii, ojcu się spodoba.- chłopak westchnął- u mnie nie jest za kolorowo. To chłopak.

-Wiem Smoczku ale spróbuj- złączyła ich dłonie i ścisnęła.- będzie dobrze, a ja będę tutaj obok.

-Zgoda.- rozluźnił się i zagłębił w myślach.

-Emm hej?

Czekaj chwilę aż ku jego uciesze usłyszał dobrze znany głos, nawet nie wiedział jak bardzo znany.

-Cześć? Wybacz ale jeszcze się nie przyzwyczaiłem.

-Rozumiem, znaczy śpiewasz bardzo często, więc raczej nie odczuwam bardzo dyskomfortu.

-Oh, przeszkadza ci to tak? Mogę przestać, ograniczy...

-Nie! Wręcz przeciwnie, masz śliczny głos, lubię cię słuchać, to bardzo przyjemne.

-Oh, em no okej? Mam to brać jako komplement tak?

-Oczywiście! Musisz się przyzwyczajać, kiedy tylko się spotkamy będę to robić bez przerwy.

-Oh, nie chcę cię zasmucić ale nie znam cię i raczej nie jestem gotowy na to spotkanie, a jeśli chodzi o komplementy to raczej jak tylko mnie zobaczysz nie będziesz już taki chętny aby to robić.

-No cóż, ja sądzę inaczej... Księżniczko.

-Oh, nikt ci... Chwila, CO?! Jaka KSIĘŻNICZKO?! Jestem chłopakiem! Nie masz prawa mnie tak nazywać!

-Śmiem sądzić inaczej... Księżniczko.

-Ale ty jesteś wredny.

-Przyzwyczajaj się kochanie. Jesteś mój, zobaczysz, że dowiem się kim jesteś. Do zobaczenia później Księżniczko.

-Ta, cześć, żmijo.

Blondyn zaśmiał się z jego sformułowania, przecież jego "Księżniczka" nie miała pojęcia, że on przecież jest żmiją w sensie retorycznym, po samym spojrzeniu na dom węża, każdy ślizgon był żmiją.

Pov. Draco

Rok temu, 31 lipca po raz pierwszy usłyszałem ten piękny głos, pieprzony rok szukałem tej jednej osoby, jeden, głupi rok.
Czemu nie potrafię go znaleźć?
Czemu dopiero teraz z nim rozmawiałem?

Spojrzałem na siostrę uśmiechała się do niego.

-I?

-I co?- prychnął i spojrzał na nią spod byka.

-I co z tą rozmową?- machnęła rękoma nad głową i podniosła obie brwii.

-No wiem, że jest strasznie nieśmiały, trochę pyskaty, nie pewny siebie i uroczy kiedy się denerwuje.

-I wywnioskowałeś to z jednej rozmowy? Szacun braciszku.

-Ta- szepnął po czym zamknął oczy.

W myślach słyszałem dalej głos chłopca, a przed oczyma stawał mi jego zarys. Skądś kojarzyłem ten głos. Wystarczyło go jedynie dopasować do odpowiedniej osoby z Hogwartu, ale to wszystko wydawało się zbyt proste.

Pov. Harry.

-Emm hej...

Stanąłem jak wryty, pierwszy raz tak wyraźnie go usłyszałem, zawsze jego dźwięczny głos słyszałem jak przez mgłę, ale teraz kiedy go słyszę, wszystko staje się jakby jaśniejsze, a z drugiej strony mam ochotę uciec od tej dziwnej umiejętności.

Żyjemy w świecie pełnym magii, więc czemu dziwi mnie, że w moje głowie słyszę MOJĄ BRATNIĄ DUSZĘ?!

Przecież to normalne!

Czemu do cholery myślałem, że to będzie łatwe i przyjemne?!

-Cześć? Wybacz ale jeszcze się nie przyzwyczaiłem.

-Rozumiem, znaczy śpiewasz bardzo często, więc raczej nie odczuwam bardzo dyskomfortu.

-Oh, przeszkadza ci to tak? Mogę przestać, ograniczy...

-Nie! Wręcz przeciwnie, masz śliczny głos, lubię cię słuchać, to bardzo przyjemne.

-Oh, em no okej? Mam to brać jako komplement tak?

-Oczywiście! Musisz się przyzwyczajać, kiedy tylko się spotkamy będę to robić bez przerwy.

-Oh, nie chcę cię zasmucić ale nie znam cię i raczej nie jestem gotowy na to spotkanie, a jeśli chodzi o komplementy to raczej jak tylko mnie zobaczysz nie będziesz już taki chętny aby to robić.

-No cóż, ja sądzę inaczej... Księżniczko.

-Oh, nikt ci... Chwila, CO?! Jaka KSIĘŻNICZKO?! Jestem chłopakiem! Nie masz prawa mnie tak nazywać!

-Śmiem sądzić inaczej... Księżniczko.

-Ale ty jesteś wredny.

-Przyzwyczajaj się kochanie. Jesteś mój, zobaczysz, że dowiem się kim jesteś. Do zobaczenia później Księżniczko.

-Ta, cześć, żmijo.

Westchnąłem cicho po czym wstałem na nogi. Rozejrzałem się, mój pokój w Black Manor, zdecydowanie jeszcze nie przyzwyczaiłem się do tego miejsca chodź zamieszkuje je od kąt udało nam się uratować Syriusza, czyli jakieś pół roku.

Szybkich ruchem założyłem na siebie dresy oraz pierwszą lepszą bluzę. Zszedłem po schodach z planem spożycia śniadania. Z salonu dobiegł mnie dźwięk cichego śpiewania. Remus.

Po cichu wszedłem do salonu. Na jego środku stał wilkołak z miesięcznym dzieckiem na rękach. Maluch kwilił cichutko, a mężczyzna zdecydowanie nie był w nastroju do uspokajania malca.

Pov. Narr.

Brunet zaśmiał się cicho z miny starszego, który był wykończony ciągłym uspokajaniem dziecka i wstawaniem w nocy aby go nakarmić.

-Pomóc Ci Mony?- chłopak aż podskoczył słysząc za sobą głos chrzestnego- a ty szczeniaku czemu podglądasz aż tak cię interesuje nasze dziecko?- zaśmiał się brunet u odebrał od męża ich pociechę.- mały musisz przynajmniej jeden dzień dać odpocząć mamusi bo zejdzie zanim wogóle zaczniesz chodzić- zaśmiał się animag i popatrzył na Lunatyka.

-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a dostaniesz celibat na rok!- prychnął blondyn, na co zielonooki zaśmiał się. Lubił widzieć małżeństwo kiedy się "kłóciło".- a ty Harry nie rżyj,.kiedy się ożenisz sam zobaczysz, że to nic fajnego.- mężczyzna zdecydowanie czasem zachowywał się jak kobieta z okresem.

Avadooki wstrzymał oddech słysząc "ożenisz się" nie przyznał się jeszcze przez wujkami, że jest tej samej orientacji co oni. Jakoś nie miał odwagi wyznać im, że jest homo ale musiał, jest gryfonem, niczego się nie boi.

-Tak właściwie to... Noo- popatrzył na pytające spojrzenia starszych, a jego odwaga poszła w las- nom, rozmawiałem dzisiaj z moją bratnią duszą i...

-To cudownie Harry!- krzyknął uradowany Lupin- nareszcie! Jak ona ma na imie? Znasz ją? Do jakiego domu należy? Chodzi wogóle do Hogwartu? Czy...

-To nie jest ona- powiedział na jednym wdechu i zamknął z przerażenia oczy.

Przez chwilę panowała głucha cisza, którą przerwał okrzyk radości Syriusza.

-To jeszcze lepiej Harry! Będziemy mieli wiele tematów do rozmowy, nauczę cię jak zajmować się partnerem! Jak doprowadzić go do zakłopotania do szaleństwa! Do... .- zażenowany Remus zakrył mu usta dłonią i delikatnie uderzył drugą w jego głowę.

-Wybacz Syriusz ale raczej jeśli chodzi o TEN temat, więcej będę miał pomocy ze strony Remusa- szepnął cały czerwony, przyznając się do kolejnej tajemnicy. On zdecydowanie nie był na górze, już po sen rozmowie z przeznaczonym sobie chłopakiem wyczuł te właczczość z jego strony, miał wtedy tak wielką ochotę mu się poddać.

-O-oh, więc to tak...- zamyślił się brunet, na którego kolanach siedział już zaczerwieniony małżonek.- czemu nie powiedziałeś nam tego wcześniej?- zapytał delikatnie poprawiając sobie dziecko, śpiące w jego ramionach.- oboje z Mony'm cię kochamy i rozumiemy twoją sytuację, w prawdzie my też jesteśmy homo.

-No niby tak, ale jakoś zawsze kiedy zabrałem się w sobie zmieniałem temat i nie wychodziło.

-No dobrze, ale nigdy więcej tajemnic zgoda?

-Zgoda.

-Księżniczko?

Super znowu to samo.

***********************

Witam wszystkich czytelników (aktualnie nie ma żadnego) mam nadzieję, że książka jako tako się przyjmie, mam na nią (chyba) świetny i orginalny pomysł.

Serdecznie zapraszam 💚


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top