Piękna
- Jeszcze trochę... - usłyszałam Davi'ego. Chłopcy siedzieli podeksytowani nie mniej niż ja. Ja jednak starałam się nie okazywać emocji. Moja ekscytacja uchodziła dopiero po ostatnim gwizdku. Obejrzałam wiele rozgrywek i wiem, że wszystko jest możliwe.
- Taaaaaak - po stadionie rozeszły się krzyki. Wraz z innymi kibicami krzyczałam w niebo głosy. Chłopcy wskoczyli mi na plecy, a ja objęłam ich, by nie spadli.
- Chłopcy, jesteśmy w półfinale. - ucałowałam każdego z nich. - zabieram was na pizze.
- A gdzie tata?
- Musiał być na dole z resztą kadry. Po prostu reszta informowała go o szczegółach na bieżąco. Zaraz się zobaczycie. - powiedziałam i zabrałam wszystkie rzeczy. - chodźcie zaprowadzę was gdzieś. - powiedziałam i napisałam wiadomość w telefonie. Przeszliśmy zatłoczonym korytarzem i weszliśmy przez jedne drzwi, które były przeznaczone jedynie dla obsługi całego stadionu.
- Bolą mnie nóżki. - mruknął Davi. Na te słowa wzięłam chłopca na ręce i Od razy zeszliśmy na odpowiednie piętro, a tam odnaleźliśmy drzwi z odpowiednim numerem.
- Panowie, teraz zaczynamy zabawę! - krzyknęłam, a po chwili poczułam jak unoszę się wraz z chłopcem.
- Philippe! Puszczaj! - pisnęłam, a maluch na rękach śmiał się i krzyczał tak samo jak piłkarze, którzy wciąż cieszyli się przejściem do półfinału.
- Jesteś niesamowita. - usłyszałam od Pep'a. - Teraz wiem, że twoje sugestie podczas oglądania meczy to nie typowe komentarze ojców sprzed telewizorów.
- Nie ma co się cieszyć. Ja mam ochotę na złoto. Dziś macie wyspać się i jutro po powrocie zaczynamy treningi. Chcę widzieć każdego w gotowości. Myślę, że dzisiejszy mecz należał to jednych z lepszych, jednakże nie możemy po tym meczu spocząć na laurach. Bierzemy się do jeszcze cięższej pracy. Niech mi któryś z was przyjdzie jutro na kacu to obiecuję, że nie wyjdziecie z treningu na prostych nogach. Zrozumiano?
- Tak jest szefowo! - odkrzyknęli chórem.
- Będziemy nosić cię na rękach wszędzie. - podszedł do mnie Messi i przytulił mnie od razu.
- Tata! - krzyknął Davi, a Neymar odebrał go z moich rąk. Od razu podniosłam Crisa i przytuliłam go.
- To był jeden z najlepsych dni w moim zyciu. - powiedział w moją szyję i przytulił mnie mocno.
- Dzięki za opiekę nad Davim - usłyszałam Neymara.
- Nie ma za co. To cudny dzieciak. - poczochrałam malca po włosach.
- Było super. Mogę spać w pokoju z Crisem?
- Nie wiem...
- Plose... - Olaf zrobił te swoje maślane oczy, a Neymar uśmiechnął się i przytaknął na znak zgody. Chłopcy zeskoczyli z naszych rąk i zajęli się rozmową z resztą piłkarzy.
- Masz uprawnienia do zwalniania? - usłyszałam za plecami.
- A czemu pytasz? - odwróciłam się do Philippe'a.
- Zastanawiam się czy zabieranie trenerki na przejażdżkę, nie wiąże się z wyrzuceniem z kadry. - powiedział cicho, jednak kilka osób to usłyszało, co spowodowało pogwizdywanie wśród mężczyzn. Opuściłam głowę i byłam w stanie założyć się, że wyglądam jak burak. Zawstydziłam się, bo nie pamiętam kiedy ktoś ostatni raz zaprosił mnie gdziekolwiek.
- Daj jej spokój. Romanse zostawcie na później. Teraz mamy turniej do wygrania, a jak będziecie rozproszeni to nigdy tego nie wygramy.
- Trener ma rację. Jutro pokaże wam kilka rzeczy. Dziś odpoczywacie. Jutro widzę wszystkich na stadionie. Wypoczętych. - dodałam.
- Baba nami rządzi... Baby do garów. - usłyszałam gdzieś w tłumie cieche mamrotanie.
- Neymar, masz nam coś do powiedzienia?
- Ja? Ależ skąd pani trener. Jutro robimy manicure czy pedicure? A może wspólne zakupy? Ciuszki i te sprawy. - mruknął ze złośliwym uśmieszkiem.
- Skoro twierdzisz, że kobiety nadają się jedynie do garów to powiedz mi czy ty byłeś kiedykolwiek w wojsku? Hmmm nie wydaje mi się. Wiec co z ciebie za facet? Znormalizujmy to. Skoro twierdzicie Panowie, że kobiety to kury domowe, to faceci powinni odbywać służbę w wojsku. - spojrzałam na niego z podłym uśmieszkiem. - To co wymieniałeś bardziej pasuje do ciebie niż to mnie. W końcu to nie o mnie pojawiają się plotki na gazetach, że jestem homo piłkarzykiem zapatrzonym jedynie w swoje cztery litery. Z naszej dwójki to ja mam większe jaja. - po szatni rozeszło się pogwizdywanie. - Widzę, że nie podoba się co niektórym, że tu jestem. Od jutra będziecie mieć jak w wojsku. Obiecuję wam to. Byłam w wojsku więc wiem jak to jest. Zobaczymy, który z was wtedy będzie najgłośniej szczękał. - bez większych wywodów wyszłam z szatni. Po chwili za mną ruszył Pep i Cris.
- Co planujesz? - spojrzał na mnie wystraszony. Zatrzymałam się.
- będzie to kosztowne, ale oddam swoją pensje jak będzie trzeba. - uśmiechnęłam się przebiegle. - ze mną się nie zadziera.
- Oho. To mają pseslane. - powiedział młody i wskoczył mi na ręce. - ty to jednak jesteś niezły twaldziel.
- Kto tego nie wie, dopiero się przekona.
-To co Panowie!? Gototowi?! - krzyknęłam podczas gdy klapa samolotu otwierała się. Który boi się skoczyć ze mną? Ci którzy skoczą mają największe szanse na zagranie w najbliższym meczu! - widziałam ich przerażenie w oczach. Również Neymar nie wyglądał na zrelaksowanego. - To kto ma większe jaja Panowie?! - krzyknęłam i podeszłam do miejsca, z którego powinno się skakać, a panowie od sprzętu poprzekładali liny i dali mi znak głowami. - Do zobaczenia na ziemii!!! - przechyliłam się i poczułam cudowne uczucie, które było wręcz nie do opisania. Czułam się tak wolna i tak szczęśliwa. Wszystkie problemy nagle zniknęły i nic innego nie liczyło się. Po chwili zorientowałam się, że w moim kierunku leci jeden z piłkarzy wraz z instruktorem. Pokręciłam z rozbawieniem widząc panikującego Messiego. Przekręciłam ciało tak, że spadałam plecami do dołu. W tym momencie zobaczyłam jak około 10 piłkarzy zdążyło już wyskoczyć.
- Nienawidzę cię. - usłyszałam gdy tylko zaczęłam zdejmować kombinezon. - Nigdy więcej... - spojrzałam na piłkarzy. - Jedna trzecia ma lęk wysokości. - czesc z nich faktycznie nie mogła stać równo na nogach.
- Lęki są po to by z nimi walczyć. - powiedziałam jednocześnie z Neymarem. Patrzyłam na niego ze zdziwieniem. Byłam przekonana, że ugnie się po tym doświadczeniu. Skierowałam się bez słowa do recepcji by oddać kombinezon a następnie ruszyłam w kierunku autokaru.
- Czymś takim mnie nie można zagiąć, pani trener. - usłyszałam przy swoim uchu, a na karku pojawiła się gęsia skórka. Odwróciłam się szybko w stronę ciemnookiego mężczyzny z uśmiechem. Mimowolnie mimika mojej twarzy zmieniła się w lekko podejrzliwą, zaciekawioną, ale i rozbawioną.
- Przy reszcie możesz grać. Mnie nie oszukasz. Twój organizm mówi sam za siebie. - spojrzałam na na wciąż drżące dłonie i kropelki potu na jego skórze. Przejechałam dłonią po tej należącej do niego. - Drżysz jakbyś... - Nie dał mi dokończyć. Jego ciało przycisnęło mnie do ściany budynku stojącego za mną.
- Trzymaj się ode mnie z daleka. Nie wchodźmy sobie w drogę i będzie dobrze. - Warknął. Nie próbowałam wydostać się z tej pozycji bo jego ręce po obu stronach mojej głowy uniemożliwiłyby mi każdy ruch. Uśmiechnęłam się do niego z satysfakcją.
- Nie rozumiem czym tak bardzo się denerwujesz. Załatwiłam Ci robotę w kadrze, a ty wciąż mnie nienawidzisz, pomimo tego, że to Ty mnie poniżałeś całe życie. - przybliżyłam twarz do jego ucha. - Wciąż nie potrafisz opanować się przy wszystkim co się rusza? Wszyscy zawsze mówili, że masz każdą na skinienie palcem. Prawda była inna. To każda miała ciebie. Nie potrafisz opanować się i oprzeć każdej propozycji. Przykre, chyba nikt nigdy nie pokochał cię takiego jakim jesteś, co? - dmuchnęłam delikatnie w jego płatek ucha i odsunęłam go od siebie.
- Jeszcze tego pożałujesz. - na te słowa odwróciłam się zadowolona. - Ja przynajmniej nie jestem samotnikiem. Ciebie nikt by kijem nie dotknął. Ja przynajmniej nie spędzam wszystkich nocy w samotności.
- A ja nie jestem zbiornikiem przenoszącym choroby weneryczne. - puściłam mu oczko i ponownie ruszyłam do autokaru. - przed chwilą sam mnie dotknąłeś. Nie kijem!
- Dlatego idę się zdezynfekować!
- Ja też. Nie chcę ryzykować zarażeniem się.
Widziałam to. Zabolało go. A ja nie miałam zamiaru dać mu za wygraną. Nie rusza mnie żadne jego słowo. Jedyne co mnie zaniepokoiło to groźba, że pożałuję. Jednak co on mógłby mi zrobić...
- Jak tam Panowie? Żyjecie jeszcze? - spojrzałam na ledwo sapiących piłkarzy.
- Zlituj się nad nimi. - Messi podszedł do mnie powoli.
- Macie dość? - widziałam ich złość w oczach. - Każdy zna swoją rolę na kolejny mecz? - jedynie kiwnęli głowami. - W takim razie do szatni. - Od razu pobiegli jak nowonarodzeni na co zaśmiałam się i pokręciłam głową.
- Jak myślisz? Będzie coś z nich? - zapytał Pep i podał mi kawę.
- Myślę, że są gotowi. Jedynie niepokoi mnie rywalizacja między Neymarem i Leo. Rywalizacja rywalizacją, ale to nie jest zdrowe w ich przypadku.
- Pogadać z nimi? - spojrzałam na niego z ulgą.
- Dam radę. Mecz jest pod koniec tygodnia. Dziś mają wieczór na świętowanie. Może jak się trochę rozluźnią będzie im łatwiej przetłumaczyć.
Szykowałam się na wyjście do klubu, który był otwarty jedynie dla nas i kilku osób z hotelu.
- Hej. Mogę? - usłyszałam głos Shakiry, która wystawiała głowę zza drzwi.
- Hej. Jasne. - posłałam jej uśmiech. - przepraszam, że w takim wydaniu, ale nie wiem co włożyć.
- Ja w tej sprawie. Neymar nakręca chłopaków, że jesteś chłopczycą i pewnie przyjdziesz w garniturze albo w dresach. Co jest między wami?
- A co ma być? Nie tolerujemy się. I tyle.
- Większość partnerek chłopaków dziś przyjechało. Na pewno je polubisz, a teraz pokaż co masz do założenia.
- Neymar ma rację. Jedyne co mam to dresy i garnitury i koszule. - spojrzałam nią zrezygnowana. - nie sądziłam, że będę chodziła po klubach.
- Poczekaj tu na mnie. - zniknęła, jednak wróciła po kilku minutach. - W garniturze się ugotujesz. Trzymaj. - podała mi sukienkę, która rozmiarem przypominała ubranie dla dziesięciolatki.
- Żartujesz? - spojrzałam na nią przerażona.
- Masz boską figurę. Nie wstydź się jej. I pokaż temu bucowi na co cię stać. - uśmiechnęła się do mnie. Przegryzłam nerwowo usta. Bez słowa ruszyłam do łazienki gdzie zdjęłam ręcznik, włożyłam bieliznę i wcisnęłam na siebie czarny materiał. Włożyłam jeszcze czarne szpilki i bez patrzenia w lustro ruszyłam do pokoju.
- Gdzie ty chowasz te kształty kobieto. Jakie masz ćwiczenia na taki tyłek?
- W zasadzie to nie wiele ćwiczę. - powiedziałam.
- Widziałaś siebie? Wyglądasz bosko. Jeszcze makijaż i fryzura. - klasnęła w dłonie. Po chwili miałam włosy wyczesane w wysoką kitkę, a na twarzy miałam delikatny makijaż z mocniej podkreślonym okiem.
- Teraz idź i znajdź sobie kogoś, bo Pique sam mówi, że czasami zrzędzisz i potrzebujesz faceta do łóżka.
- Ej! Nie prawda!
- Prawda! Chodź idziemy. - złapała mnie za rękę i ruszyłyśmy na dół. Ciągle czułam się nie swojo w takim wydaniu. Sukienka opinała całe moje ciało i była do połowu uda, a wycięcia po bokach w talii podkreślały nieco za mocno tłuste boki.
- Przestań wciągać ten brzuch. Masz boską figurę. Ktoś niezłe głupoty ci musiał mówić. - Gdy usłyszałam te słowa zatrzymałam się gwałtownie. Dopiero do mnie dotarło, że to co mówił Neymar z resztą swoich idiotycznych kumpli, mocno wpływało na moją psychikę. Próbowałam to wypierać. Myślałam, że mi się udało. Ale jak się okazało, nie da się od tak zmienić samooceny. Nie wypierając z siebie słów tego idioty.
- To Ney, prawda? - spojrzała mi w zaszklone oczy. Lekko pokiwałam głową.
- Jesteś ideałem piękna. Każda kobieta nim jest. Ciało się zmienia. Skóra się zmienia. To jakim człowiekiem jesteś jest istotne. A twoje ciało jest przepiękne i nie masz powodów do wstydu. Sama zazdroszczę Ci tyłka i talii. - szturchnęła mnie w żebra. Uśmiechnęłam się ciepło i pociągnęłam ją za rękę.
Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie muzyka leciała z głośników, przy barze było coraz więcej osób, a na parkiecie pojawiały się niektóre pary.
- Hej. - odezwała się blondynka, a spojrzenia skierowały się na nas.
- Witamy piekne panie. - Philippe pojawił się obok mnie i przytulił delikatnie. - Wyglądasz bosko. - usłyszałam przy uchu.
- Ty też niczego sobie. - odpowiedziałam szybko. - idziemy po coś do picia?
- Jasne. - podeszłam szybko do baru, gdzie barman szybko podał nam drinki, które zamówił piłkarz. Rozmawialiśmy długo, jednak mężczyźnie wpadła w oko śliczna brunetka. Widząc to, kazałam mu iść fo niej. Po chwili zawahania ruszył do niej, a ja zostałam sama. Po chwili jednak pojawiło się kilku piłkarzy wraz z partnerkami. Widziałam jak kobiety patrzą na mnie podejrzliwie, jednak nie miałam na to żadnego wpływu.
- Jak tam Panowie? Gdzie nasza pani trener? Dres czy garnitur? A może nie przyszła, bo przecież ona nie umie się bawić. - usłyszałam za plecami gdy odwróciłam się do barmana po kolejnego drinka. Gdy tylko go otrzymałam upiłam łyk, a na swoich biodrach poczułam czyjeś dłonie.
- Hej piękna. - usłyszałam szept przy uchu. Westchnęłam zrezygnowana.
- Zdecyduj się. - odwróciłam się do niego, a Neymar zakrztusił się własną śliną. Odeszłam w kierunku Messiego.
- Trochę go zatkało. - powiedział szybko.
- Mam złe przeczucia. - mruknęłam i wypiłam duszkiem to co miałam w szklanym naczyniu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top