1. Pep
- Misiek wstawaj.
-Zaraz - wybełkotał 7latek w poduszkę. Zaczęłam go łaslotać, na co ten zaczął krzyczeć i śmiać się jednocześnie.
-Wstawaj masz szkołę!- przekrzyczałam chłopca i ruszyłam do szafy żeby wyjąć mu ubrania. Wyjęłam potrzebne rzeczy i wyszłam na dół wiedząc, że zaraz zobaczę młodego na dole w ubraniach, które mu przygotowałam. Zrobiłam kanapki do szkoły dla siebie i dla Crisa, który właśnie zszedł na dół i wziął swoje ulubione płatki i podszedł do mnie z uśmiechem na twarzy.
-Dziś lobis płatki.
-Olaf powiedz r. - Cris czy Olaf? Dla mnie,miłośniczki bajek Olaf,dla innych Cris.
-Lllll- zaczął próbować na co zaczęłam sie śmiać. Miał wade wymowy, z którą starałam się walczyć.
-I co się głupio śmiejes? To nie moja wina. - zrobił obrażoną minę i patrzył jak do miski z płatkami wlewam mleko, które zmienia kolor na lekko brązowy.
-Smacznego. - poczochrałam mu włosy i postawiłam miskę przed nim. Poszłam do siebie do pokoju, wzięłam torbę, książki, i lekko się pomalowałam, po czym zeszłam na dół. Blondynek czekał w korytarzu z plecakiem w ręku i uśmiechem na twarzy. Zawiozłam go do szkoły po czym pojechałam do swojej.
Wykłady minęły szybko, wróciłam do domu z Olafem i przygotowałam ubrania na spotkanie z Pepem. Przygotowałam obiad przed przyjściem reszty domowników po czym odrobiłam lekcje z młodym.
-Cześć ciociu. Ja za pół godzinki lecę do
- Do Pepa? - szczupła brunetka poruszała zabawnie brwiami podczas jedzenia makaronu z sosem.
-Głupie pytania jej zadajesz kochanie. - odezwał się mój chrzestny, który nie potrafił odpuścić najmniejszej okazji do doczepienia się mnie na temat moich związków. Uśmiechnął się złośliwie i zaczął kontynuować swoje wywody. - ma już 24 lata mogła by sobie kogoś znaleźć. Został jej ostatni miesiąc studiów, a pracę dostanie bez problemu, więc może w końcu z kimś przyjść, bo starą panną zostaniesz. - puścił mk buziaka w powietrzu po czym ruszył w stronę kanapy i uderzył się stopą o stół.
- Wole znaleźć kogoś normalnego, a nie ciamajde. - rzuciłam przez ramię i pobiegłam do pokoju. Usłyszałam z dołu jedynie śmiech cioci i niestosowne słowa z ust mojego wujka wywołane bólem palców.
-Gdzie idzies!?- blondyn wbiegł do pokoju bez pukania i wskoczył na łóżko.
-Pogadać z Pepem.
-Jestescje lazem?
-Nie kochanie. Pep ma narzeczoną, którą bardzo kocha i córkę, która jest jego oczkiem w głowie. - pociągnełam go za nos przez co uroczo sie zaśmiał i wróciłam do ubierania się.
-Wies… ładna jesteś. Cemu nikogo nie mas. Niejeden by oddał wsystko zeby mieć takie widocki jak ja. - spojrzał na mnie i poruszał brwiami co w jego wykonaniu było mistrzowskie.
-Po pierwsze muszę powiedzieć wujkowi, że masz zakaz oglądania filmów z nim, bo się nie zle ziółko z Ciebie robi, a po drugie to zaraz oberwiesz za to i więcej nie wejdziesz do mnie do pokoju jak sie przebieram.
-Oj no dobla dobla nie złość się. Ale przyznaj że brzuch masz zaaajebisty
-Olaf!!! Skąd takie słownictwo!?
-Wujek tak mówi jak barca zagra dobry mecz, ale ostatnio mówi tylko - poprawił włosy i aktorsko wyprostował sie na łóżku po czym zmienił głos i udawał mojego chrzestnego. -Debile no debile!!! Sam bym lepiej zaglał!!! Cały mecz pseje…- zanim dokończył zdanie rzuciłam w niego poduszką.
-Masz nie słuchać brzydkich słów od wujka rozumiemy się? - spojrzałam na niego gniewnym wzrokiem po czym oboje roześmialiśmy się.
-Spoko spoko. Wies… chciałbym mieć tatę - westchnął smutno. Poruszył temat, którego nie lubiłam. Wręcz nienawidziłam. Usiadłam obok niego żeby mógł się do mnie przytulić. Wtedy zawsze przytulał sie do mnie i wiedział że może sie wyżalić. Jak na 7latka był bardzo mądry i spostrzegawczy co nie umykało uwadze innych.
-Uwierz mi że ja też skarbie. Robiłam wszystko co w mojej mocy żeby go znaleźć. - westchnęłam zrezygnowana.
- Wiem ale fajnie ze mamy siebie co nie?- uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek.
-Prawda skrzacie.
-To nie mas ploblemu z tym ze patse jak sie ubielas? - zmienił temat i zaczął oglądać obrazki w książce. Nigdy mi nie przeszkadzało to że on był w pokoju jak np zakładałam spodnie albo bluzkę.
-Proste, że nie. Ta? -wyjęłam niebieską koszulę - czy ta? - tym razem w ręku trzymałam czarną bluzkę bez ramion.
-Ta calna. A no i te buty. - podszedł do czarnych wysokich obcasów, które od razu mi podał. Kto jak kto ale on doskonale wiedział co lubię nosić i w czym dobrze wyglądam. Przebrałam się i wzięłam potrzebne rzeczy po czym zeszłam na dół.
-Mały ogląda bajkę, ma odrobione lekcje ja lecę. Pa!- wychodząc z domu usłyszałam jedynie że mam na siebie uważać i bawić się dobrze po czym poszłam do samochodu i ruszyłam do domu człowieka, któremu zawsze mogłam się zwierzyć.
-Za każdym razem jak Cię widze to jesteś co raz piękniejsza!- wchodź. Otworzył mi drzwi po czym ruszylismy do pokoju gdzie był niski stolik poduchy na podłodze pizza i wino.
- Clara wyjechała na jakieś szkolenie więc jesteśmy sami. Chyba jesteś czymś zdenerwowana co?
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Był dla mnie jak ojciec, którego zawsze mi brakowało, albo jak starszy brat.
-Standardowo studia gdzie każdy patrzy na Ciebie z góry. Fałszywe psiułki i pełno nauki. Mam jeszcze 2 sesje, a te idiotki nie dają mi żyć. Plus muszę zacząć szukać pracy. - przetarłam oczy zrezygnowana i zmęczona tym wszystkim.
- pracą się nie przejmuj. Pamiętaj, że ja zawsze coś dla Ciebie znajdę.
-Nie po to szłam do szkoły muzycznej żeby teraz pracować ze sportowcami. Chcę tańczyć i śpiewać. Chcę być jak Shakira albo Beyonce. Scena to moje miejsce, nie boisko-Jęknęłam po czym oparłam się na jednej ręce i patrzyłam ślepo w kominek który dawał przyjemne ciepło.
- Wszystko się ułoży zobaczysz. Potrzebujesz odpoczynku. Wychowujesz młodego, masz studia, szukasz pracy. Musisz wyluzować. To tak jak ja. - rozsiadł się na dużej poduszce. - na blacie w kuchni są wizytówki. Jedna z nich jest jest od menadżera Shakiry. To chyba ta czerwona. Ja mu mogę powiedzieć, że do niego napiszesz. Chcesz to weź może coś Ci sie uda.
Wstałam i poszłam do kuchni gdzie faktycznie były przenajróżniejsze wizytówki w tym 2 czerwone.
-Cholera!!!- usłyszałam krzyk mojego przyjaciela. Wzięłam szybko wizytówkę nie czytając co jest na niej napisane i włożyłam ją do tylniej kieszeni. - już nie wiem co robić. To wszystko mnie przerasta. Ciągle ktoś ma jakąś kontuzję. Ta ich gra wcale sie nie klei. Nie wiem co mam zrobić żeby ta drużyna znowu zaczęła żyć i grać tak jak na Barcelonę przystało.
- Mówiłam Ci co powinieneś zmienić.
-To nie zadziała. Nie mogę tyle ryzykować. To za duże zmiany. - mężczyzna upił trochę trunku z kieliszka. - nie potrafię wprowadzać takich zmian. Potrzebowałbym pomocy. Oni mnie nie posłuchają… ostatnio robią co chcą.
Rozmawialiśmy tak kilka dobrych godzin. Ostatecznie wieczór zakończyliśmy na oglądaniu musicali i filmów. Napisałam jeszcze cioci, że nie wrócę do domu na noc i postanowiłam nie martwić sie problemami, które zajmowały mi głowę.
Hej em jeśli tu jesteście to bardzo mi miło. Mam nadzieję, że wam sie spodoba. Piszę to dla siebie dla zajęcia czasu więc nie jest to wybitne opowiadanie zgodne z wszelkimi zasadami ortograficznymi itd. Rozdziały postaram się wstawiać jak najczęściej. Co do okładki oczekuje jeszcze na nią a jej autorką będzie xZizxzx. Miłego czytania!! Buziaki❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top