Rozdział 91
Nie zmuszam nikogo by to czytać. Jeśli komuś się nie podoba zawsze można wyjść stąd i usunąć książkę. To nie wielki wyczyn. Taka moja mała uwaga.
Bo nikogo nie zmuszam by tu był. Piszę dla siebie, a jak komuś nie pasuje to tam jest wyjście. Dziękuję za uwagę.
ㅡ Pięć... Sześć.. Siedem... ㅡ Liczyłem na głos podciągając się na drążku na siłowni. Jeśli muszę zawalczyć o Jungkooka muszę mieć siłę nie tylko fizyczną, lecz i psychiczną. Łzy już dawno mi się skończyły. Nie mogłem tylko płakać. Musiałem coś zrobić, a o to poprosiłem przyjaciół i ojca. Muszą mi pomóc, bo sam nie dam rady. ㅡ Dziesięć. ㅡ Powiedziałem puszczając się i spadając na podłoże. Oddychałem ciężko. ㅡ Więc.. Co robimy? ㅡ Spytałem przyjaciela, który przyszedł tu ze mną.
ㅡ Mam kolegę w policji. Zaprzyjaźniłem się z nim całkiem nie dawno. Może nam pomóc.
ㅡ Niby jak?
ㅡ Poszuka czegoś o ojcu Guka. Plus możemy zatrudnić prywatnego detektywa i będzie go śledzić.
ㅡ Zobaczymy czy wypali. ㅡ Westchnąłem. ㅡ A teraz Jungkook. Jak go stamtąd wyciągniemy? Może... Ty go odwiedzisz i walczysz alarm przeciwpożarowy?
ㅡ Dobry pomysł. I wtedy go wyprowadzę.
ㅡ Nie. Sam alarm nie wystarczy.
ㅡ Co masz na myśli?
ㅡ Załatwię granaty dymne. Jak będziesz w środku odpalisz je. Rozumiesz?
ㅡ Jimin...
ㅡ Innego pomysłu nie mam. ㅡ Fuknąłem zarzucając pas od torby treningowej. ㅡ Chodźmy już. Pomyślimy jeszcze z dziewczynami w domu.
ㅡ Chim, ale wiesz, że nie możemy czekać. Jungkook jest już tam dwa tygodnie. Żaden inny pomysł nie wypalił. Ty idziesz za dwa miesiące do wojska.
ㅡ Spróbować można. Każdy plan jest na wagę złota.
***
ㅡ I co? Zgadzacie się? ㅡ Spytałem stojąc przed przyjaciółmi.
ㅡ Myślisz, że się uda? ㅡ Zapytała Soo bujając swoją córkę na rękach. ㅡ To dosyć ryzykowne. Mogą Tae złapać i to on pójdzie siedzieć.
ㅡ Wezmę wszystko na siebie. ㅡ Rzekłem poważne.
ㅡ Żartujesz sobie? Miałeś już wyrok. Jeśli teraz coś odwalisz znowu pójdziesz siedzieć i kto wie czy teraz Sędzia się zgodzi na kaucję. ㅡ Fuknęła.
Wywróciłem oczyma siadając na fotelu.
ㅡ Tak się nie stanie. ㅡ Westchnąłem. ㅡ Będziemy ostrożni, a teraz się liczy czas. Musimy działać szybko i precyzyjnie. Zaczniemy od jutra. Tae załatwisz detektywa i pogadasz z tym policjantem. Ja załatwię granaty.
ㅡ To nie wojna, Jimin. ㅡ Odezwała się nasza była sąsiadka.
ㅡ A właśnie, że to wojna, Minah. Wojna o mojego i waszego Kooka. Jak go nie odzyskamy... To nigdy. Musimy coś zrobić. Więc jesteście ze mną?
ㅡ No dobra. ㅡ Zgodzili się po kilku minutach namysłu. Uśmiechnąłem się szeroko przytulając ich.
***
Siedziałem w samochodzie mając na twarzy maseczkę, gdy to Tae był w środku szpitala. Czekałem na ten moment. Bardzo się bałem. Modliłem się by chłopakowi wyszło, bo więcej planów nie mam.
Po kilkunastu minutach usłyszałem głośny dzwonek. Wystraszony spojrzałem tam widząc za oknami kłębiące się dymy. Jak najszybciej wysiadłem z auta podbiegając do drzwi. Wszedłem do środka nie widząc praktycznie nic.
ㅡ Tae! ㅡ Krzyknąłem kaszląc dusząc się. Wszedłem jeszcze głębiej pomieszczenia z pamięci mając wzór korytarzy. ㅡ Taehyung!
ㅡ Jimin! Mam go! ㅡ Usłyszałem dokładnie przed sobą.
ㅡ Chodź prosto! ㅡ Krzyknąłem. Po kilku minutach zauważyłem dwie sylwetki.
Opuściliśmy szpital natychmiast wsiadając do samochodu i jadąc na lotnisko jako iż nie można teraz tu zostać. A żeby Guk wyzdrowiał musi mieć spokój.
ㅡ Guk... ㅡ Szepnąłem patrząc na niego. Nie okazywał żadnych emocji. Patrzył ciągle na dwoje dłonie, gdzie były inne liczne rany. Był zaniedbany. To muszę przyznać. Włosy przetłuszczone, sucha cera i oczywiście zapach, ale to wszystko było mało istotne. ㅡ Jungkookie.. Jestem tu. Proszę, spójrz na mnie. ㅡ Mówiłem. Zmusiłem go by podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. ㅡ Kochanie. Jestem z tobą. Jesteś bezpieczny.
ㅡ Jimin, nie męcz go. Wyjedziecie i tam porozmawiasz z nim. Daj mu odpocząć teraz ciszą.
ㅡ No dobrze. ㅡ Westchnąłem przytulając męża.
**
ㅡ Jungkook. ㅡ Powiedziałem, gdy usiedliśmy na kanapie. Znowu jesteśmy w domu marzeń w Indonezji. Tu jak na razie było najbezpieczniej. ㅡ Kookie, powiesz coś?
Przez cały lot jak i drogę był cicho. Nawet się nie ruszył. Nawet na mnie nie spojrzał.
ㅡ Błagam.. ㅡ Szepnąłem zaczynając płakać.
ㅡ Cisza... Ciemność jest... Taka niebezpieczna. ㅡ Usłyszałem jego cichy, bardzo cichy głos.
ㅡ Jungkook... ㅡ Ukucnąłem przed nim. ㅡ Kocham cię. Bardzo mocno. Przepraszam, że wróciłem po ciebie tak późno. Przepraszam, że musiałeś tyle wycierpieć. Przepraszam za wszystko. Może.... Pójdziemy na plażę? Chciałbyś?
Nie odpowiedział.
ㅡ Dobrze. To dzisiaj zostaniemy w domu. ㅡ Posłałem mu lekki uśmiech. ㅡ Połóżmy się. Chodź.
Zaprowadziłem nas do sypialni. Ostrożnie położyłem go na łóżku i przykrywając kołdrą.
ㅡ Dobranoc, kochanie. ㅡ Szepnąłem całując go w czoło.
ㅡ Bądź ze mną.
Uśmiechnąłem się skinając głową. Położyłem się obok niego wtulając się w ciało bruneta.
Przez dwa dni próbowałem porozmawiać ze starszym. W międzyczasie zabrałem go na plażę, która także go nie ruszyła, a przecież tak mu się podobała.
ㅡ Jak sytuacja w Ameryce?
Um... Ojciec Guka was szuka.
Nie używacie karty, rozumiecie?
Tak może was namierzyć.
Zmieńcie numery telefonów.
Nie spocznie dopóki Jungkook nie wróci do szpitala. A jeśli chodzi o szpital to.... Pytałem policjanta i detektyw równie ma już małe dobre dowody na niego.
ㅡ Jakie?
Robi lewe interesy na boku
Mamy zdjęcia jak spotyka się z innym prezesem i wymieniają się towarami na kasę. Zobaczymy czy jeszcze coś robi na boku.
ㅡ Dobrze. Poczekamy. Dziękuję Tae. Do usłyszenia.
Rozłączyłem się patrząc na męża, który tylko patrzył na talerz jedzenia. Westchnąłem wstając i szukając kartkii długopisu. Zapisałem numer Tae i innych po czym wyjąłem kartę SIM i ją zepsułem.
ㅡ Co robisz?
ㅡ Łamie kartę. Twój ojciec nie może nas namierzyć.
ㅡ Nie lepiej mnie oddać z powrotem? Nie ma sensu.
ㅡ Przestań tak mówić. Wszystko wróci do normy.
ㅡ Nie sądzę.
ㅡ Guk... ㅡ Zacząłem, lecz starszy wstał wychodząc z pomieszczenia. ㅡ Jungkook. ㅡ Poszedłem za nim, ale zamknął się w łazience. ㅡ Jungkook otwórz. Guuk! ㅡ Oparłem głowę o drzwi. ㅡ Nie rób nic sobie. Proszę cię. Dam ci chwilę spokoju, hm? Wróć szybko.
********************
15.02.21
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłej nocy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top