Rozdział 9

Siedziałem w swoim biurze czytając jakiegoś durnego maila od ważnego klienta, kiedy to do środka weszła kobieta z szerokim uśmiechem.

ㅡ Jungkook, przepraszam, że przeszkadzam, ale dzisiaj o osiemnastej. Kolacja u nas. Zgadzacie się?

ㅡ Yhm.. ㅡ Mruknąłem czytając dokumenty.

ㅡ Słuchasz mnie w ogóle?

ㅡ Yhm...

ㅡ Jesteś głupi.

ㅡ Yhm.. Czekaj co? ㅡ Uniosłem wzrok.

ㅡ To słyszałeś, tak? ㅡ Fuknęła oburzona. ㅡ Zgadzacie się na kolację u nas o osiemnastej?

ㅡ Nie mamy nic w planach, więc czemu nie?

ㅡ Super! ㅡ Ucieszyła się. ㅡ Jeszcze ci napiszę.

ㅡ Dobra, nie ma sprawy. Coś jeszcze?

ㅡ Właśnie zapomniałam po co do ciebie przyszłam, bo miałam ci coś przekazać. Nie tylko informacje o kolacji.

ㅡ So...

ㅡ A! Wiem. Szef cię woła. Podobno pilne. ㅡ Szepnęła ostatnie zdanie wychodząc z gabinetu niczym torpeda.
Westchnąłem ciężko wstając i udając się do Namjoona. Zapukałem, a słysząc pozwolenie wszedłem do środka.

ㅡ O, dobrze że jesteś. Mam do ciebie zadanie.

ㅡ Jakie? ㅡ Spytałem siadając na przeciwko niego.

ㅡ Polecisz w delegację na dwa tygodnie do Włoch w sprawach służbowych.

ㅡ Namjoon, oszalałeś? Mam znowu zostawiać Jimina samego? Obiecałem mu, że już nigdy więcej go na długo nie zostawię.

ㅡ Jungkook, to również zalicza się do twojego stanowiska.

ㅡ Ale... Namjoon no...

ㅡ Wiem, że to trudne i dosyć szybkie, ale Kook... To również ważne...

ㅡ Wiem. Rozumiem to, lecz Jimin..

ㅡ Zaopiekujemy się nim wraz z Jinem.

ㅡ Muszę lecieć? Nie może tego zrobić kto inny?

ㅡ Niestety. Przepraszam, Jungkook.

Westchnąłem ciężko przecierając twarz dłonią.

ㅡ No dobrze. Niech będzie. Polecę. Ale obiecaj, że Chim ani razu nie zapłacze, gdy będę daleko.

ㅡ Obiecuję. Dla przyjaciela. ㅡ Uśmiechnął się. ㅡ Pojutrze masz poranny lot, czyli o szóstej. Tu masz bilet. Na lotnisku musisz być dwie godziny wcześniej byś się nie spóźnił.

ㅡ Ja myślałem, że za tydzień, albo nie wiem..

ㅡ Kookie.

ㅡ Dobra. Nie ważne. ㅡ Westchnąłem biorąc w dłoń bilet lotniczy.

ㅡ Chcesz wrócić do domu?

ㅡ Co? Mam jeszcze kilka godzin pracy.

ㅡ Idź do domu. Daje ci wolne do czasu wyjazdu, bo później będziesz mi wypominać, że nie pożegnałeś się wystarczająco z Jiminem.

Patrzyłem na niego zaskoczony, po czym uśmiechnąłem się szeroko wstając i podchodząc do niego. Przytuliłem starszego z całych sił powtarzając ciągle, że dziękuję.

ㅡ Dobra pójść mnie. ㅡ Rzekł.

Odsunąłem się kłaniając się i wybiegając z biura, a następnie z budynku, uprzednio zabierając swoje rzeczy.

Po kilkunastu minutach znalazłem się w domu. Akurat Chim był przed domem i grzebał coś w roślinach w uroczych ogrodniczkach na sobie oraz kaloszach. Bezkarnie mogłem podziwiać te brzoskwinki, które wręcz wypinały się w moją stronę.

ㅡ Jiminnie! ㅡ Zawołałem. Młodszy odwrócił się trzymając w ręce małe szczypce.

ㅡ Kook? Co ty tu robisz? ㅡ Spytał wstając i otrzepując się z ziemi. ㅡ Powinieneś być w pracy.

ㅡ Tak, ale Namjoon dał mi wolne. ㅡ Odparłem łapiąc go w talii.

ㅡ Dlaczego?

ㅡ Bo.. Pojutrze lecę w delegację do Włoch na dwa tygodnie i...

ㅡ I teraz mi o tym mówisz? ㅡ Fuknął.

ㅡ Ja też dzisiaj się o tym dowiedziałem. Nie wiń mnie. Wiesz, że nie chce tam lecieć, bo najlepiej zostałbym z tobą. No dziuba... ㅡ Złapałem dwoma dłońmi jego naburmuszone policzki.

ㅡ Nie zdradzisz mnie?

Zszokowany odsunąłem się kilka centymetrów od niego.
Zdradzić? Jaka zdrada?!

ㅡ O czym ty mówisz?

ㅡ Oglądałem taki serial, gdzie mąż zawsze wyjeżdżał w delegacje, a tak naprawdę miał na boku kochankę. Żona się dowiedziała i wzięli rozwód.

ㅡ Jimin, za dużo oglądasz telewizji, a potem mówisz takie głupoty. Nigdy przenigdy cię nie zdradzę, obiecuję.

ㅡ On też obiecywał, że nie zdradza jej, a co robił?

ㅡ Kochanie. ㅡ Powiedziałem. ㅡ Ale ja mówię prawdę. Nie zdradzę cię. Uwierz mi. Jesteśmy tak długo ze sobą, czy kiedykolwiek cię zdradziłem?

ㅡ No... Nie, ale...

ㅡ I tego teraz też nie zrobię. Obiecuję na wszystko. Obiecuję, obiecując. ㅡ Rzekłem czym wywołałem lekki uśmiech na twarzy blondyna.

ㅡ Czasami jesteś niemożliwy, ale jeśli tylko to zrobisz obetnę tego twojego Juniora, jasne? ㅡ Zagroził pokazdując szczypce.

ㅡ Ty go kochasz, więc nie zrobisz tego, a niemożliwy to moje drugie imię.

ㅡ Jeon Jungkook Niemożliwy?

ㅡ Pierwszy. Nie dodałeś.

ㅡ Niech będzie, panie niemożliwy pierwszy. Idę z powrotem do ogródka. Muszę zasadzić kwiatki.

ㅡ Pomóc ci?

ㅡ Jeśli chcesz.

ㅡ Pewnie. A! Bym zapomniał. Dzisiaj idziemy na kolację do So. Zaprosiła nas.

ㅡ O której?

ㅡ Osiemnastej.

ㅡ Chyba się wyrobię. Dobra to koniec gadania i do sadzania. Tu masz nasiona. Zrób dziury patykiem i wsyp je kilka.

ㅡ Umiem to robić, Jimin. ㅡ Wywróciłem oczyma.

ㅡ Ty zawsze z wszystkim kojarzysz z tylko jednym.

ㅡ Nie prawda. ㅡ Oburzyłem się. ㅡ Wiem jak to robić, bo kiedyś z mamą założyliśmy własny ogród, w którym jej pomagałem. Dużo się nauczyłem.

ㅡ Przepraszam. ㅡ Powiedział spuszając wzrok na ziemię.

ㅡ W porządku. ㅡ Odpowiedziałem łapiąc za woreczek z nasionami, lecz został mi on wyrwany.

ㅡ Zostawmy to na jutro. Trzeba się powoli przygotowywać na kolację. ㅡ Wstał ruszając do domu.

ㅡ Chim.. ㅡ Zawołałem, ale młodszy wszedł do środka. Wstałem z klęczek idąc za nim. Akurat zdejmował kalosze. Podszedłem do niego przybijając do ściany. ㅡ Co jest? ㅡ Spytałem patrząc mu w oczy.

ㅡ Nic, a co ma być?

ㅡ Zmieniłeś zachowanie. Myślisz, że jestem taki głupi? Ja widzę wszystko. Jeon Jungkook Niemożliwy Pierwszy wszystko widzi jak Święty Mikołaj na gwiazdkę, a teraz mi się spowiadaj jak księdzu na spowiedzi.

ㅡ Mam ci powiedzieć całą formułkę?
No więc... Ostatni raz u..

ㅡ Nie. Tak prosto z mostu. Co cię gryzie?

ㅡ Nic Guk. Wszystko w porządku.

ㅡ Okłamujesz mnie.

ㅡ W którym momencie? ㅡ Skrzyżował ręce na piersi.

ㅡ Cały czas. No powiedz mi... ㅡ Jęknąłem błagalnie.

ㅡ Co mam ci powiedzieć, jak wszystko jest w porządku?

Westchnąłem ciężko, a następnie przerzuciłem chłopaka przez ramię idąc na górę.

ㅡ Co ty robisz? Puszczaj! Muszę się wykąpać! Wiesz jaki jestem spocony?! Guuk!

ㅡ To wykąpiemy się razem. ㅡ Klepnąłem go w pośladek.

ㅡ Nie, nie. Bo nie będę mógł usiąść na kolacji u So. No Jungkook....

ㅡ Usiądziesz. ㅡ Zaśmiałem się.

ㅡ A kto powiedział, że chce? ㅡ Spytał znudzony rysując coś na moich plecach.

ㅡ Mnie nie chcesz? ㅡ Spytałem retorycznie. ㅡ Od kiedy? Jesteś moim Jiminem?

ㅡ Nie. Kosmitą w ciele Jimina.

ㅡ W takim razie kosmito w ciele Jimina, zaraz cię nauczę co mój Jimin kocha. ㅡ Uśmiechnąłem się zadziornie wchodząc do łazienki.

ㅡ Jesteś głupi.

ㅡ Dziękuję za komplement, skarbie.

ㅡ To nie był...

Odstawiłem go na podłogę zaraz wpijając mu się w usta.

***********

08.05.20

Nie może odbyć bez małych dram, prawda?
Ugh.. Nienawidzę być chora, a wy?
Miłej nocy!
Kocham was!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top