Rozdział 87
ㅡ A może teraz się rozejrzymy, dopóki tutaj jesteśmy? ㅡ Spytał starszy obejmując mnie od tyłu, gdy to czesałem swoje włosy.
ㅡ Ale że teraz? ㅡ Spytałem patrząc na niego w odbiciu lustrzanym. Skinął głową, opierając swój podbródek na mym barku.
ㅡ Nie będziemy musieli kupować domu od razu przecież. Poszukałem trochei znalazłem kilka ofert. Pojedziemy tam. Pooglądamy...
ㅡ No dobrze. ㅡ Zgodziłem się.
ㅡ To w drogę.
ㅡ Że już? Nie mieliśmy nawet śniadania.
ㅡ Zjemy na mieście, kochanie. ㅡ Uśmiechnął się odwracając moją osobę do siebie. Podniósł mnie pod udami kładąc na umywalkę, stoją pomiędzy moimi nogami.
ㅡ Naprawdę chcesz tu kupić dom?
ㅡ Nie musimy od razu kupować willi. Mały, przytulny domek. Tylko dla nas.
ㅡ Rozumiem. ㅡ Uśmiechnąłem się. Przysunąłem się bliżej, całując go w usta. ㅡ Więc jedziemy. ㅡ Dodałem odrywając się od niego. Chciałem wstać, lecz mi na to nie pozwolił przyciskając nas do siebie bardziej.
ㅡ Może jedna runda?
ㅡ Jeśli chcesz bym chodził jak kaczka to nie ma mowy. ㅡ Zaśmiałem się.
ㅡ Będę cię nosił. ㅡ Szepnął całując moją szyję. Zagryzłem dolną wargę wplątując palce w jego włosy.
ㅡ Przekonałeś mnie. ㅡ Odparłem. Starszy odsunął się i biorąc mnie na ręce zaprowadził do sypialni. Delikatnie położył na łóżku wpijając mi się w usta.
***
ㅡ Jesteśmy na miejscu. ㅡ Powiedział starszy. Ocknąłem się z chwilowej drzemki unosząc głowę. Wyszliśmy z wypożyczonego samochodu, który załatwił mąż. ㅡ Jak ci się podoba?
ㅡ Nie jest za duży? ㅡ Spytałem patrząc na biały budynek z bujną roślinnością wokół.
ㅡ Ma tylko jedno piętro i ogród. Lubisz przecież prace w ogrodzie.
ㅡ Tak, ale... Jest za szeroki. I mimo, że ma jedno piętro jest duży. Plus ten ogród... ㅡ Urwałem. Ogród akurat był piękny, chociaż tyle ile zauważyłem.
ㅡ Podoba ci się on, prawda?
ㅡ Guk... Tak. Ale jakby był inny dom... ㅡ Uciekłem wzrokiem.
ㅡ Dobrze to pojedziemy dalej. Nie smuć się. ㅡ Poprosił. Wsiedliśmy do auta jadąc dalej.
Po kilku minutach zatrzymaliśmy się. Drugie mieszkanie różniło się od poprzedniego. Było mniejsze, parterowe, a także nie było ogrodu, być może nie takiego jak w tamtym miejscu. Pięknego i ogromnego. Tutaj był mały. Ogrodzona działka była jedynie metalowym, trochę zardzewiałym płotem.
ㅡ Podoba ci się?
ㅡ A tobie? ㅡ Spytałem nie chcąc pokazać mu swojej niechęci.
ㅡ Nie. ㅡ Westchnął. Ulżyło mi.
ㅡ W takim razie jedziemy dalej. ㅡ Uśmiechnąłem się.
ㅡ Nie podoba ci się? ㅡ Zapytał, lecz zaśmiał się, gdy zaprzeczyłem marszcząc nos tak jak lubił. ㅡ Uroczy.. ㅡ Szepnął ruszając. Zarumieniłem się, łapiąc jego dłoń. Splótł nasze palce, głaszcząc moją skórę kciukiem.
Gdy tylko zobaczyłem propozycje trzecią aż wybiegłem z samochodu. Oglądałem go nie mogąc się zadziwić.
ㅡ Jimin?
ㅡ Jest boski. ㅡ Szepnąłem do siebie.
Był w idealnym rozmiarze mimo iż miał jedno piętro, a także był w kolorze jasno zielonym. Ogród był śliczny. Nie za duży, nie za mały. Wejście do domu zdobiła droga wyłożona kostką.
ㅡ Dzień dobry. ㅡ Z mieszkania wyszedł jakiś mężczyzna. Spojrzałem na męża, który jednie się uśmiechał. ㅡ Przyjechali państwo w samą porę.
ㅡ Nie rozumiem... Jungkook?
ㅡ Myślisz, że cię nie znam, Jiminnie? ㅡ Spytał podchodząc do starszego, obcego mężczyzny. Przywitał się z nim.
ㅡ Nadal nie rozumiem..
ㅡ Wiesz... ㅡ Podszedł obejmując mnie w pasie. ㅡ Wiedziałem, że ten dom ci się spodoba. Gdy spałeś kalkulowałem wszystkie twoje ulubione rzeczy. Co lubisz najbardziej i takie tam. Przez całą noc szukałem odpowiedniego domu. I go znalazłem. Zgodnie z twoimi oczekiwaniami.
ㅡ A-ale... ㅡ Byłem tym zszokowany. ㅡ Dlaczego patrzyłeś tylko na mnie? A ty?
ㅡ Zawsze patrzyłem tylko na ciebie, skarbie. ㅡ Posłał szeroki uśmiech całując mnie w czoło. ㅡ Będę szczery, ale ten dom też mi się podoba. Tamte były beznadziejne. Mówię całkowicie szczerze.
ㅡ Naprawdę?
ㅡ Tak. ㅡ Skinął głową. ㅡ Nie kłamie. Dzisiaj możemy wejść i go obejrzeć. Decyzję pozostawiam...
ㅡ Tobie. ㅡ Powiedziałem wpychając mu się w zdanie. ㅡ Ty zdecyduj. Dobrze?
ㅡ Wiesz, że z miejsca bym go kupił.
ㅡ Wiem. ㅡ Wywróciłem oczyma.
ㅡ W takim razie ty będziesz decydował. ㅡ Odparł ciągnąc mnie do środka.
W środku było bardzo przestronnie i przytulnie. Kolory ścian również były dobrze dobrane. Niebieski z białym. Było dużo miejsca, ale to była sprawka braku mebli.
ㅡ Meble są w cenie razem z domem, lecz są w specjalnym magazynie, ulicę stąd by się nie kurzyły. Taka była prośba sprzedających.
ㅡ Czyli nie będziemy musieli kupować mebli?
ㅡ Nie. ㅡ Uśmiechnął się mężczyzna. ㅡ Lecz jeśli są państwo zdecydowani to proszę powiedzieć, ponieważ mam już kupców na to mieszkanie, ale do dzisiaj mają jeszcze potwierdzić.
ㅡ Jimin? ㅡ Mąż spojrzał na mnie. Czułem pewnego rodzaju ból, że stracę ten dom. Był piękny.. ㅡ Bierzemy. ㅡ Powiedział.
ㅡ Jungkook. ㅡ Mruknąłem patrząc na starszego.
ㅡ Chcąc państwo jeszcze czas czy...
ㅡ Chcę teraz, w tym momencie podpisać umowę. Jeśli będzie trzeba podwoje stawkę od aktualnej ceny.
Chciałem coś powiedzieć, lecz poszli w jakieś miejsce. Pobiegłem za nimi łapiąc dłoń starszego.
ㅡ Porozmawiajmy... ㅡ Szepnąłem. Zgodził się, więc wyszliśmy na zewnątrz. ㅡ Dlaczego?
ㅡ Nie chcesz go?
ㅡ Chcę, ale... Tak już?
ㅡ Jimin nie słyszałeś co powiedział? Ten dom już ma kupców i dzisiaj mają potwierdzić, że kupują. Teraz jesteśmy szybsi od nich. I... Już za chwilę będzie ten dom nasz. Taki biznes, Chim. Kto nie kupuje ten traci. Rozumiesz?
ㅡ Tak.... ㅡ Spuściłem głowę. ㅡ Guk? ㅡ Zawołałem, gdy chciał wrócić do środka. ㅡ Dziękuję. Naprawdę... Dziękuję ci. ㅡ Powiedziałem mając w oczach łzy. Uśmiechnął się przytulając mnie.
ㅡ Nie musisz, kochanie. To wszystko dla nas robię. Pójdę tylko podpisać. Zaraz wrócę. ㅡ Rzekł wracając do agenta nieruchomości. Po kilkunastu minutach wrócił do mnie z szerokim uśmiechem. ㅡ Jiminnie? Witaj w domu. ㅡ Podał mi dokumenty. ㅡ Od teraz jest nasz. Wrócimy do hotelu i zapłacę. Chodźmy. ㅡ Złapał moją dłoń, lecz stałem wciąż w miejscu. ㅡ Co się dzieje?
ㅡ To już nie są przelewki. ㅡ Szepnąłem bardziej do siebie.
ㅡ Co? O czym ty mówisz?
ㅡ Oddam...
ㅡ Nie. ㅡ Przerwał mi. ㅡ Nie chcę pieniędzy. Tym bardziej od ciebie.
ㅡ Przerabialiśmy ten temat wiele razy. A ja jeszcze nie spełniłem mojego danego słowa.
ㅡ Jimin, co mówiłeś, gdy tu przylecieliśmy? Nie myślimy o problemach. ㅡ Położył dłonie na mych policzkach lekko się uśmiechając. ㅡ Ale tak jak mówiłeś. Przerabialiśmy ten temat wiele razy, a ja wciąż ci powtarzam, że jesteś moim mężem i moje pieniądze to także i twoje. Czego tu nie rozumiesz?
Westchnąłem przytulając go. Staliśmy w ciszy w tej samej pozie przez dobre kilka minut. W końcu starszy się odsunął muskając moje czoło.
ㅡ Nie zadręczaj się tym. ㅡ Poprosił. ㅡ Obiecujesz?
ㅡ Niech ci będzie. ㅡ Skłamałem.
ㅡ Możemy jechać? ㅡ Spytał. Skinąłem głową. Wsiedliśmy do samochodu ruszając do hotelu.
**************************************
26.01.21
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłej nocy <3 <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top