Rozdział 85
Siedziałem w salonie czekając na powrót młodszego, którego nie było już godzinę. Aż taką daje rekompensatę mojemu ojcu?
Patrzyłem na śpiące psy. Wstałem idąc po smycze. Obudziłem psiaki, które przeciągnęły się ziewając. Zaśmiałem się z tego uroczego widoku. Zapiąłem je, a następnie wyszedłem z domu uprzednio się ubierając i zamykając drzwi na klucz.
Po drodze wysłałem wiadomość Jiminowi, że poszedłem na spacer i ruszyłem przed siebie. Jednego nienawidziłem w tym mieście. Wielkiego ruchu ulicznego. Niby w Seulu jest tak samo, ale tu o wiele gorzej. Ciasnota, że trzeba się przepychać, dlatego zabrałem pieski na ręce idąc w mniej ruchliwe miejsce. Odetchnąłem z ulgą, gdy nie było już takiego przepychu.
Po godzinie wróciłem do domu, gdzie w końcu był mój mąż. Zaraz po zobaczeniu jego osoby, przytuliłem go.
ㅡ Wszystko w porządku? ㅡ Spytał. ㅡ Zostawiłem cię z mamą sam na sam.
ㅡ Tak, wszystko w porządku. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko. ㅡ Przytul mnie. ㅡ Poprosiłem. Miałem na to teraz wielką ochotę. Młodszy się zaśmiał spełniając moją prośbę.
ㅡ Guk? Czy... Aby nie za ostro potraktowałeś Jina i Namjoona?
ㅡ Jimin, przestań. Nie pozwolę by zganiali wszystko na ciebie. Potem wszystko wychodzi. Wszystkie emocje, które kryjesz i nie pokazujesz. Wiesz czemu uciekłeś? Bo nie twoje emocje pękły. Mi mówisz bym wszystko Ci mówił. A sam wszystko w sobie dusisz. Potem są tego efekty. ㅡ Odparłem, lecz zaraz zamilkłem widząc jak młodszy zaczyna płakać. ㅡ C-co zrobiłem źle? Lub powiedziałem? Znowu płaczesz z mojej winy. ㅡ Odsunąłem się. ㅡ Przepraszam... ㅡ Pobiegłem do sypialni, lecz zatrzymałem się czując uścisk na ręce.
ㅡ Nic nie zrobiłeś.
ㅡ To dlaczego płaczesz? Musiałem coś głupiego powiedzieć.
ㅡ Płaczę, bo powiedziałeś prawdę. ㅡ Szepnął.
ㅡ Prawdę? Jaką?
ㅡ Taką, że ukrywam swoje emocje. A robię to, bo chcę być dla ciebie silny, Kook. Widzisz. Zacząłem płakać, a ty pomyślałeś, że mnie zraniłeś. Jeśli miałbym odkryć wszystkie moje uczucia... Winiłbyś się cały czas. A tego nie chce.
ㅡ A ja chcę byś ich nie ukrywał, Jimin.
ㅡ Jungkook.... Chcę być silny. Przez te wszystkie lata to ty byłeś tym silnym i byłeś ze mną. Teraz ja chciałbym pokazać ci....
ㅡ Nie trzeba, Chim. Chcę byś był jak kiedyś. Nie zmuszaj się do tego, bo to zbyt wiele dla ciebie.
ㅡ Ale ja...
ㅡ Nie zawsze byłeś silny tak jak ja. ㅡ Powiedziałem czym go zaskoczyłem.
ㅡ Co?
ㅡ Nie zauważyłeś?
ㅡ Nawet jeśli...Teraz jest odwrotnie. ㅡ Odsunął się. ㅡ Ty jesteś tym słabym, Guk. Chcę ci pomóc tak jak ty zawsze mi pomagałeś.
ㅡ To nie okłamuj własnych uczuć. Chcesz płakać, to płacz. Jesteś zły, to krzycz. Jesteś smutny, to się przytul. ㅡ Podszedłem do niego bliżej. ㅡ Jasne? Nie udawaj, że wszystko jest dobrze.
ㅡ Ale wszystko jest w porządku. Dobrze... ㅡ Dodał widząc mój natarczywy wzrok. ㅡ Nie będę. Co ci moja mama mówiła?
ㅡ Zmiana tematu. Sprytnie. ㅡ Westchnąłem. ㅡ Mówiła, że chce cię odzyskać. ㅡ Powiedziałem, młodszy prychnął idąc zaraz do kuchni. ㅡ Mówiła też dlaczego cię otruła. ㅡ Dodałem.
ㅡ Co? ㅡ Wrócił do mojej osoby. ㅡ Co ci powiedziała? Mów.
ㅡ Przepraszam, ale nie mogę. ㅡ Odwróciłem wzrok chcąc uciec, lecz złapał mnie za ręce. Po co w ogóle to mówiłem?
ㅡ Powiedz. Nic mi nie będzie. Już się z tym oswoiłem.
ㅡ I tak cię zaboli. ㅡ Szepnąłem.
ㅡ A to co chciała zrobić nie bolało? Jungkook....Proszę. Powiedz.
ㅡ Niech sama ci to powie.
ㅡ Nie, bo nie mam zamiaru z nią rozmawiać już nigdy więcej. Więc mów.
ㅡ Bo... Bo ty byłeś wpadką. Mieli wielkie plany na przyszłość, ale nie wyszło mi, bo pojawiłeś się ty i...i musieli odwołać wszystko. Swoją karierę. Swoją przyszłość. Twoja mama chciała być pisarką, a twój tata znanym na świecie biznesmenem. Mówiła, że chciała cię usunąć, ale twój ojciec na to nie pozwolił. Dlatego chciała cię zabić. Dlatego brała narkotyki... Jimin... ㅡ Podszedłem do młodszego, który odsunął się biegnąc do łazienki, w której się zamknął. Mogłem nie zaczynać tego tematu. Mogłem w ogóle się nie odzywać.
Jimin POV.
Siedziałem na podłodze i płakałem. Czyli.... Od początku nie powinienem być na tym świecie. Miałem nie istnieć, ale ojciec mnie uratował i to dwa razy.
Wyjąłem swój telefon z kieszeni, dzwoniąc do rodzica.
Cześć, synu.
Jimin? Dlaczego płaczesz?
ㅡ To prawda, że... Chcieliście mnie usunąć? Że byłem pieprzoną wpadką?
Kto ci to powiedział?
Twoja matka? Jimin, ja nie chciałem cię usunąć. Chciałem cię wychować.
ㅡ To dlaczego nie powiedziałeś mi takiej ważnej rzeczy? Czemu nie powiedziałeś mi, że... Nie było mi dane żyć? Ale dzięki tobie żyje....
Nie mów tak.
ㅡ Gdybyś jej nie powstrzymał, zrobiła by to. Nie poznałbym Jungkooka, nie dowiedziałbym się co oznacza miłość do niego. ㅡ Mówiłem szlochając.
Jimin... Ale jej na to nie pozwoliłem
ㅡ A pewnie chciałeś przez chwilę się zgodzić. Przecież chciałeś być sławny. Zgadłem, prawda? ㅡ Szepnąłem, nie słysząc jego odpowiedzi. ㅡ Byłem... I jestem tylko waszym błędem, który odebrał wam wszystko o czym marzyliście.
Synu, posłuchaj.
Przylecę i porozmawiamy na spokojnie.
ㅡ Nie. Nie chcę na razie cię widzieć, a tym bardziej teraz. A jeszcze bardziej matki, więc przekaż jej to.. ㅡ Powiedziałem rozłączając się.
Po kilkunastu minutowym użalaniu się nad sobą, wstałem wychodząc z pomieszczenia szukając starszego. Zdziwiłem się widząc małe krople krwi na podłodze. Poszedłem za nimi aż do kuchni. ㅡ Jungkook? ㅡ Zawołałem. ㅡ Jungkook! ㅡ Krzyknąłem, gdy zauważyłem go opartego o szafki, na ziemi. ㅡ Kook, spójrz na mnie, proszę. Kookie... Czemu to zrobiłeś? ㅡ Spytałem. Natychmiast wstałem łapiąc za czyste ręczniki i przyciskając je do ran na nadgarstkach, które wyglądały poważnie. ㅡ Guk... ㅡ Szepnąłem. Starszy uniósł głowę patrząc mi w oczy.
ㅡ Prze... Przepraszam Jimin. ㅡ Wyszeptał by po chwili stracić przytomność.
ㅡ Guk! ㅡ Krzyknąłem. Z drżącymi dłońmi zadzwoniłem po pogotowie, które przyjechało po kilku minutach i zabrało mężczyznę do szpitala.
***
Stałem przed salą męża czekając na pozwolenie od lekarza, że można wejść. W tym czasie przyszedł ojciec starszego. Nie spodziewałem się, że na dzień dobry uderzy mnie w policzek.
ㅡ Mówiłem by odesłać go do ośrodka! ㅡ Krzyknął zły. ㅡ A w zamian za to trafia do cholernego szpitala!
ㅡ Nie rozumiesz, że to tylko pogorszy jego stan?! ㅡ Uniosłem się. Myślałem, że moje gadanie jakoś go przekonało.
ㅡ Tam chociaż go leczyli na to co trzeba.
ㅡ Robili mu wodę z mózgu. Nie zauważyłeś, gdy wyszedł stamtąd?
ㅡ Co pieprzysz? Oni mu pomagali.
ㅡ Niech ojciec sobie daruje. ㅡ Fuknąłem chcąc odejść, lecz przybił mnie do ściany.
ㅡ Jesteś dla niego zagrożeniem. Żeś zbyt późno to zauważyłem. Nie pozwalasz mu się leczyć i sam pogarszasz jego stan.
ㅡ Nie prawda.
ㅡ Na twoim miejscu zabrał bym rozwód. Niszczysz go. Zostaw go w spokoju zanim nie jest za późno. Proszę. ㅡ Ze swojej aktówki wyjął papiery. ㅡ Załatwiłem po drodze. ㅡ Dodał. ㅡ Jeśli wciąż będziesz przy nim, nie tylko na pociętych nadgarstkach się skończy.
Odwrócił się kierując w stronę wyjścia z budynku.
*********************
25.01.21
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top