Rozdział 84
Jimin POV.
Po kolejnych kilku dniach zostałem wypisany ze szpitala. Na szczęście rachunek wyślą pocztą. Nie miałem pieniędzy, nic żeby wrócić do domu i zapłacić za pomoc medyczną, dlatego poszedłem na pieszo za wskazówkami znaków i przechodniów, którzy bardzo mi pomogli.
Po kilku godzinach dotarłem na miejsce. Z wahaniem wszedłem do środka, słysząc rozmowy i głos mojego męża. Spiąłem mięśnie wchodząc do salonu, gdzie wszyscy już byli. Dosłownie, wszyscy. No może oprócz Sohee.
ㅡ Jimin. ㅡ Pierwszy przybiegł Kook, chowając w swoich ramionach. Oddałem gest, zaczynając płakać. Tak bardzo tęskniłem. ㅡ Gdzie byłeś?
ㅡ W szpitalu... ㅡ Wyszlochałem.
ㅡ Jak to w szpitalu? Dlaczego...? Czemu nie zadzwoniłeś?
ㅡ Z tych nerwów zapomniałem numerów telefonów. A byłem tam, bo... Bo miałem hipotermie.
Starszy się odsunął spojrzawszy na Jina. Domyśliłem się, że coś pomiędzy nimi zaszło. Guk nigdy nie był zły na Kimów.
ㅡ Guk...
ㅡ To wasza wina. ㅡ Warknął. ㅡ Mógł umrzeć! ㅡ Krzyknął, ciągle trzymiąc mnie w ramionach.
ㅡ Spokojnie, Guk. Nic się nie stało. Naprawdę. Spokojnie. ㅡ Wtuliłem się w niego. Po chwili starszy złapał mnie za rękę prowadząc do sypialni, na górę. ㅡ Przepraszam za wcześniej. ㅡ Powiedziałem.
ㅡ Ja powinienem przeprosić. Nie chciałem byś...
ㅡ Króliczku, dobrze. Najważniejsze, że jesteśmy znowu razem. Gdzie byłeś przez ten czas, gdy cię szukaliśmy?
ㅡ Schowałem się w jednym domku, a następnie.... Ugh.... Poszedłem na most i... ㅡ Mówił z urwanym głosem. ㅡ Obudziłem się w szpitalu.
ㅡ Jungkook... Chciałeś mnie opuścić?
ㅡ Wiem. Znowu mi nie wyszło. Nawet nie umiem się porządnie utopić w cholernej wodzie! A co dopiero zabić się.
ㅡ Nie mów tak, Kookie. ㅡ Podszedłem bliżej i przytulając.
ㅡ Chim... Oni znowu chcą wysłać mnie do ośrodka. ㅡ Szepnął. ㅡ Naprawdę nie chcę. Proszę... Nie pozwól im drugi raz.
ㅡ Nie pozwolę. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Zostaniesz ze mną. Wyjedziemy na wakacje... Pogadamy, odpoczniemy... Będzie dobrze.
ㅡ Dziękuję, kochanie.
Uśmiechnąłem się lekko całując go w policzek. Zeszliśmy na parter, a w oczy rzucił się brak Jina i Namjoona.
ㅡ Gdzie oni są? ㅡ Spytałem Tae, który popijał herbatę.
ㅡ Wrócili do domu. Nie chcieli już przeszkadzać. ㅡ Uśmiechnął się smutno, wzdychając.
Z westchnięciem usiadłem obok przyjaciela i Minah. ㅡ Baliśmy się, Jimin. ㅡ Powiedział obejmując mnie ramieniem. ㅡ Gdzie się podziałeś?
ㅡ Daleko. Serio. Byłem w szpitalu na obrzeżach miasta. Nie wiem skąd.
ㅡ Nasze biedactwo. ㅡ Rzekła dziewczyna przytulając mnie z drugiej strony.
ㅡ Ale do własnego ojca mogłeś zadzwonić.
Odwróciłem się widząc mężczyznę. Wstałem przytulając go jak najmocniej.
ㅡ Przepraszam, tato.
ㅡ Jimin. Dlaczego nie zadzwonisz nigdy i nie powiesz o waszych problemach? Wiem, że jestem daleko od was, ale powinienem wiedzieć.
ㅡ Wiem. Przepraszam, ale... Masz własne życie i problemy. Po co ci nasze?
ㅡ Bo jesteś moim synem. Jungkook też i na dodatek zięciem. Więc muszę wiedzieć o wszystkim co się dzieje. Znudziło mi się to, że dowiaduje się o wszystkim na koniec. Obiecaj, że od teraz będziesz mi mówił wszystko.
ㅡ Dobrze, tato. ㅡ Szepnąłem, płacząc mu w ramię. ㅡ Przepraszam, jeszcze raz.
ㅡ Już dobrze, Jiminnie.
***
Po tamtym dniu, wróciliśmy do Ameryki. Nie było sensu siedzieć w Korei dłużej. W dodatku był teraz kolejny problem. Chcą mi zabrać Guka znowu do psychiatryka. Nie mogę na to pozwolić. O nie!
Dlatego szybko zarezerwowałem bilety lotnicze do Indonezji na tydzień. Zasłużyliśmy na wakacje.
ㅡ Czemu się pakujesz? ㅡ Spytał starszy, gdy to wkładałem ubrania do walizki.
ㅡ Kupiłem bilety. Jutro rano jedziemy na wakacje. W ten sposób sprawie, że mi cię nie zabiorą. W ogóle... Kto znowu wpadł na ten durny pomysł?
ㅡ Mój ojciec. Dzwonił do mnie, gdy ciebie nie było. Tae mu wszystko powiedział. Nie dociera do niego, jakie to miejsce jest okropne. A zwłaszcza tutaj. Pomóc ci?
ㅡ Spakuj swoje rzeczy. ㅡ Uśmiechnąłem się blado wracając do swojej czynności.
ㅡ Jimin. Nie przejmuj się.
ㅡ Skąd takie stwierdzenie? ㅡ Mruknąłem wstając z klęczek i podchodząc do szafy.
ㅡ Bo widzę. Twoja twarz mówi wszystko. Jesteś smutny. ㅡ Powiedział kładąc dłoń na mej talii.
ㅡ Bo mam dosyć twojego ojca. ㅡ Szepnąłem, patrząc na niego. ㅡ Pójdę do niego.
ㅡ Nie, Chim. Nie pozwalam.
ㅡ Ale ja nie chcę twojego pozwolenia. Jemu trzeba do głowy wbić, że jesteś jego synem, a nie marionetką. Pójdę nawet teraz. ㅡ Fuknąłem idąc na korytarz ubierając buty.
ㅡ Jimin, stój. ㅡ Zawołał biegnąc za mną.
ㅡ Nie, Guk. Mam dosyć. Jeśli mi ciebie znowu zabierze nie daruje mu tego, rozumiesz? ㅡ Spytałem otwierając drzwi, wpadając na kogoś. Spojrzałem na kobietę, która wyglądała jak jakiś prezes firmy. Nieco starsza, widząc zmarszczki i oczywiście Koreanka. ㅡ Kim pani jest? ㅡ Spytałem zakładając kurtkę.
ㅡ Wyrosłeś na mężczyznę. ㅡ Powiedziała, a mnie zatkało. ㅡ Nie poznajesz już własnej matki?
ㅡ Przepraszam bardzo. Ale to chyba pomyłka. Nie mam matki. ㅡ Fuknąłem. ㅡ Proszę dać mi spokój. ㅡ Dodałem chcąc wyjść.
ㅡ Jimin, poczekaj. Porozmawiajmy. ㅡ Poprosiła łapiąc mnie za ramię. Spojrzałem na męża, który skinął głową.
ㅡ O czym chcesz rozmawiać? W ogóle jak mnie znalazłaś?
ㅡ Twój ojciec mi powiedział.
ㅡ I co? Chcesz być wzorową matką? Za późno. Po tylu latach wracasz i chcesz pogadać? Jesteś śmieszna.
ㅡ Jimin, ja już nie biorę narkotyków. Poszłam na odwyk. Wiem, że zrobiłam ci krzywdę. Przepraszam, syknu.
ㅡ Mam w dupie twoje przeprosiny. Idź stąd i nie wracaj. W tym jesteś najlepsza. ㅡ Warknąłem kierując się do windy. Gdy wielkie metalowe drzwi się rozsunęły wszedłem do środka, zjeżdżając na dół.
Jungkook POV.
ㅡ Chcę pani herbaty? ㅡ Spytałem niepewnie, załamanej kobiety.
ㅡ A pan kim jest?
ㅡ Jeon Jungkook. ㅡ Ukłoniłem się. ㅡ Mąż Jimina.
ㅡ Mąż? To mój syn jest gejem? ㅡ Spytała jakby sama siebie z niedowierzaniem.
ㅡ Chce pani go odzyskać, to niech lepiej pani to zaakceptuje. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko. ㅡ To najważniejsza rzecz.
ㅡ Spróbuję. ㅡ Westchnęła.
ㅡ To chce pani tej herbaty?
ㅡ Dobrze. ㅡ Zgodziła się. Zaprosiłem ją do środka. Poszedłem do kuchni wstawiając wodę. Po kilku minutach z gorącymi kubkami wróciłem do kobiety. ㅡ To drogi apartament. ㅡ Zaczęła, gdy postawiłem napoje na stoliku. ㅡ Jak zauważyłam. Kim jesteś, że stać cię na takie mieszkanie?
ㅡ Będziemy rozmawiać o pieniądzach? Czy o Jiminie?
ㅡ Jak mi powiesz. Muszę wiedzieć, z kim mój syn spędza resztę życia.
ㅡ Eh... Jestem prezesem firmy mojego ojca, ale przez... Małe problemy mam urlop. Teraz mój ojciec zajmuje się firmą. ㅡ Wyjaśniłem.
ㅡ No proszę. To mój chłopczyk dobrze wybrał.
ㅡ Jego nie obchodzą pieniądze. ㅡ Mruknąłem. Zacząłem rozumieć czemu tata Jimina z nią wziął rozwód.
ㅡ Wiem. ㅡ Zaśmiała się. ㅡ No, więc... Jak się miał Jimin przez ten czas?
ㅡ Czyli?
ㅡ Jak sobie radził?
ㅡ Dobrze. Nie było problemów.
ㅡ To dobrze.
ㅡ Czemu chciała pani go otruć, gdy był mały?
ㅡ O to jednak powiedział ci? Cóż... Ćpałam. W tamtym czasie po prostu nie chciałam go. Można powiedzieć, że był wpadką. Był nie planowany. To zrujnowało nasze życie. Jego ojciec chciał osiągnąć karierę w biznesie. Ja chciałam pisać książki i być znaną autorką. Niestety. Jednej nocy poszliśmy za daleko i bum. Na początku... Chciałam usunąć ciąże. Ale mój były mi to odradził. No i urodziłam. Później pojawiły się narkotyki... I tak dalej.
ㅡ To dlaczego pani teraz wraca?
ㅡ Bo chce go odzyskać. Leczyłam się. Dla niego. Popełniłam ogromny błąd. Wiem i żałuję go. Chcę znowu poczuć się jak matka.
ㅡ Wie, pani, że to będzie trudne?
ㅡ Domyślam się. On mnie nienawidzi. Wiem to.
ㅡ Tak. Nienawidzi. Dlatego nie pozostaje mi nic jak powiedzieć powodzenia, pani.
ㅡ Jesteś za beszczelny. ㅡ Warknęła, przez co zamilkłem. ㅡ Może masz kasę, mojego syna. Ale... Nie zapominaj, że ja jeszcze żyje. W każdej chwili wasze małżeństwo może nie istnieć.
ㅡ Bardzo przepraszam. ㅡ Wstałem kłaniając się.
ㅡ Z kim mój syn się związał. ㅡ Westchnęła wstając i opuszczając mieszkanie. Rozpłakałem się. Co ja zrobiłem?
******************
24.01.21
Hej
Jak wam się podoba?
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top