Rozdział 8
ㅡ Japierdole! Kook! ㅡ Krzyknął zaciskając mocno paznokcie na moich ramionach. Syknąłem z bólu nie zaprzestając ostrych i mocnych pchnięć. Miałem gdzieś, że już nie miałem siły, ale kochałem seks tak jak Jimina, lecz jego bardzo mocno.
Łóżko ruszało się do przodu i do tyłu uderzając w ścianę, która zaczęła się trochę kruszyć.
ㅡ Ah.. ㅡ Jęknął.
To był i jest najlepszy i najszybszy nasz stosunek w dziejach.
Złapałem go za biodra trzymając rytm. Kochałem patrzeć z góry na Jimina, gdy ten wił i jęczał pode mną.
ㅡ J-jung.. Ah! Kook! Nie przestawiaj, błagam! Tam! Tak. Tak. Tak. Oh! ㅡ Odchylił się do tyłu zaciskając dłonie na pościeli.
ㅡ Jiminnie.. ㅡ Wysapałem bardziej rozszerzając jego nogi. Zawisłem nad nim opierając ręce po obu stronach jego głowy. Zagryzłem wargę, przymykając oczy skupiając się na pchnięciach co bardziej mnie podnieciło. ㅡ Kurwa. ㅡ Warknąłem przyspieszając.
ㅡ Guk.. Chcę dość. ㅡ Powiedział.
ㅡ Nie dotykaj. Chcę jak najdłużej się z tobą kochać, skarbie. Chociaż spróbujmy. Nie psuj tego. ㅡ Rzekłem przytulając go. ㅡ Ale mam na ciebie ochotę. O! Tak!
ㅡ Jungkook.. ㅡ Jęknął.
Byłem blisko, dlatego zrobiłem jeszcze kilka mocnych i głębokich pchnięć rozlewając się w wnętrzu młodszego czując dreszcz przeszywający dreszcz, lecz nie przestałem ruchu miednicą chcąc przedłużyć orgazm pomagając blondynowi osiągnąć spełnienie. Doszedł po kilku chwilach.
Dyszaliśmy, a szczególnie ja opierając głowę na klatce męża. Po chwili poczułem dłoń na swych włosach.
ㅡ Było wspaniale. Tylko, że bardziej bardziej. Głęboki wdech, Gukie. ㅡ Powiedział słysząc mój ciężki oddech.
ㅡ Dałeś z siebie wszystko. Zmęczyłeś się. ㅡ Mówił bawiąc się moimi kosmykami.
ㅡ Chyba zaraz wypali mi płuca. ㅡ Stwierdziłem chowając twarz w jego zagłębieniu szyi. Byłem bardzo zmęczony.
Jimin POV.
ㅡ Guk? Jungkook? Żartujesz sobie. Nie śpij i wstań ze mnie przy okazji wyjdź. No super... ㅡ Westchnąłem patrząc w sufit. Jęknąłem cicho, gdy starszy się poruszył nie zapominając, że nadal był we mnie. ㅡ Jungkookie.. Obudź się. Ugh.. ㅡ Położyłem dłonie na jego barkach i z całych sił obróciłem nas tak, że to teraz ja leżałem na nim. Zrobiłem mu jeszcze kilka malinek w ramach zemsty. Następnie wstałem z grymasem na twarzy poszedłem do łazienki.
Zabrałem szybki prysznic.
Krzyknąłem wystraszony widząc wielkiego pająca w kącie. Poślizgnąłem się upadając w brodziku. Przysunąłem się bardziej do ściany, a strach zapanował nade mną.
ㅡ JUNGKOOK! ㅡ Krzyczałem. ㅡ Kook!
W oczach miałem łzy. Bałem się pająków nadal nie widząc w jaki sposób wszedłem do lasu, gdzie jest ich więcej.
ㅡ Jungkook. ㅡ Załkałem.
ㅡ Co krzyczysz? ㅡ Usłyszałem zaspany głos starszego, który otworzył kabine. ㅡ Chim?
ㅡ Zabierz go. No zabierz. ㅡ Wskazałem palcem na pajęczaka.
ㅡ Wow. Krzyżak. Ale wielki, ale skąd on tutaj?
ㅡ Jungkook, zabije cię. Zabierz go.
ㅡ Już, już. ㅡ Rzekł zabierając ręcznik i łapiąc nie proszonego gościa, a potem wrzucając go przez okno. ㅡ I po sprawie. ㅡ Odrzucił materiał na bok. ㅡ Wszystko w porządku?
ㅡ Tak. Już tak, a teraz chodź tu. ㅡ Złapałem go za dłoń przyciągając do siebie, że usiadł na podłodze opierając się o ścianę. Usiadłem mu na udach kręcąc biodrami.
ㅡ Nie mów mi, że nie masz dość?
ㅡ Jeszcze raz.
ㅡ Nie mam siły, Chim. ㅡ Westchnął. ㅡ Musimy wrócić do Busan. Jutro idę do pracy. Jestem strasznie zmęczony.
ㅡ Dobra. ㅡ Zszedłem z niego zaczynając wycierać się ręcznikiem.
ㅡ Nie mów, że jesteś zły.
ㅡ Nie jestem. Wydaje ci się.
ㅡ Co, mam się zgodzić?
ㅡ Nie musisz. ㅡ Rzekłem podchodząc do drzwi i wychodząc z łazienki.
ㅡ Skarbie. ㅡ Zawołał brunet łapiąc mnie w pasie. ㅡ Hej.
ㅡ Chodźmy spać, dobrze? Wyjedziemy wieczorem.
ㅡ Dobrze. Uśmiechnij się. Dla mnie. No dalej. ㅡ Poprosił tykając moje żebra. Zaśmiałem się odwracając w jego stronę.
ㅡ Nie rób tak. Zapraszam Pana do sypialni. Czekaj... Gdzie Sarang?
ㅡ W salonie na pewno.
ㅡ Skąd wiesz?
ㅡ Sarang! ㅡ Zawołał gwiżdżąc. Pupil po chwili przybiegł z dołu merdając radośnie ogonem. ㅡ Widzisz? Jest.
ㅡ Całe szczęście. ㅡ Ukucnąłem głaszcząc psa za uchem.
ㅡ Idę spać. ㅡ Westchnął wchodząc do sypialni.
ㅡ No czekaj no.. ㅡ Oburzyłem się idąc za nim. Wskoczyłem na niego tak, że wylądował plackiem na łóżku. ㅡ Dobranoc, króliczu. ㅡ Powiedziałem mu do ucha chowając się pod pościelą.
ㅡ Dobranoc. ㅡ Odpowiedział kładąc się obok, przytulając mnie. ㅡ Kocham cię.
ㅡ Też cię kocham, Jungkookie.
Zasnęliśmy w swoich objęciach.
Po kilku godzinach obudził nas budzik Kooka, który ustawił.
ㅡ Ugh wyłącz to, bo wrzucę przez okno. ㅡ Warknąłem chowając głowę pod poduszkę.
ㅡ Wstawaj. Musimy jechać do Busan.
ㅡ Nie chcę mi się. Przyjedź po mnie jutro. Ja chcę spać.
ㅡ Jimin.. ㅡ Zabrał mi kołdrę rzucając na podłogę. ㅡ Spałeś nago?
ㅡ A co? Przeszkadza ci? Zarąbiste te brzoskwinki, nie?
ㅡ Cudowne. Wstajesz?
ㅡ Jeszcze pięć minut.
Po chwili poczułem jak materac się ugina, a potem usta starszego na swoich plecach, które schodziły niżej aż do mych pośladków.
ㅡ Nie.. Ah! ㅡ Jęknąłem, gdy poczułem śliski język bruneta na swoim wejściu. ㅡ Dobra! Wstaje! ㅡ Krzyknąłem, lecz Guk nie przestawał.
Usłyszałem opinający pasek od spodni, a zaraz po tym krzyknąłem na cały pokój, gdy wszedł we mnie.
ㅡ Będziesz grzeczny?
ㅡ Tak.
ㅡ Będziesz wstawać, gdy ci każe? ㅡ Zrobił pierwsze pchnięcie.
ㅡ Wiesz nad tym to pomyślę.
ㅡ Zła odpowiedź.
***
Wróciliśmy do domu po trzech godzinach jazdy. Byśmy byli wcześniej, ale przeszkodziła nam krótka runda, której nie mogło się nie odbyć.
ㅡ Jestem tak zmęczony... ㅡ Mówiłem idąc do pokoju.
ㅡ Po czym? Spałeś po drodze. To ja powinienem tak narzekać. ㅡ Mruknął, gdy weszliśmy do sypialni.
ㅡ Nie narzekam. ㅡ Odpowiedziałem zdejmując bluzkę i spodnie. ㅡ Po za tym, nie dałeś mi pospać, bo mi przeszkadzałeś.
ㅡ Przeszkadzała ci moja ręka twoim udzie?
ㅡ Nie, ale wtedy, kiedy zacząłeś się do mnie dobierać.
ㅡ A co? Nie mogę? ㅡ Spytał podchodząc i obejmując w pasie. ㅡ Jesteś mój od... Trzech lat małżeństwa, a będzie jeszcze więcej tych lat.
ㅡ Nie bądź taki do przodu, bo cię od tyłu zwałcą.
ㅡ Zgwałcić to jedynie ja mogę ciebie. ㅡ Zaśmiał się, lecz widząc moją zdziwioną mimikę, bo chyba pierwszy raz mi tak powiedział, podrapał się nerwowo po karku. ㅡ Znaczy... Nie to miałem na myśli tylko... No rozumiesz.
ㅡ Nie umiesz być choć trochę niegrzeczny. ㅡ Uśmiechnąłem się.
ㅡ Nie wiedziałem, że to lubisz.
ㅡ Z twoich ust to brzmi bardzo seksownie. ㅡ Odparłem kładąc dłoń na jego policzku. ㅡ I kusząco. ㅡ Zagryzłem wargę.
ㅡ Tak myślisz? ㅡ Spytał zjeżdżając dłońmi na moje pośladki ściskając je.
ㅡ Tak. Powinieneś mówić mi tak częściej.
ㅡ Spróbuję. To dla mnie nowe. Muszę poczytać w internecie.
ㅡ No wiesz.. Sam nie umiesz czegoś wymyśleć?
ㅡ Na tą chwilę nie. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Chodźmy spać, a ty masz mi zaśpiewasz.
ㅡ Dlaczego ja?
ㅡ Bo chciałbym usłyszeć po raz kolejny twój głos, skarbie.
ㅡ Niech ci będzie. ㅡ Westchnąłem.
*************
08.05.20
Będę się śmiała jeśli wybije tysiąc wyświetleń, gdy nawet rozdziały nie przekroczą 10-15 xD
Jak u was?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top