Rozdział 78
Po zbliżeniu pod prysznicem, Jungkook był taki jaki był, lecz normalnie rozmawiał, nie uciekał, nie wyrzucał mnie za drzwi... Chyba że jest bardzo dobrym aktorem.
ㅡ Kook, jak się czujesz? ㅡ Spytałem, gdy wycieraliśmy swoje ciała ręcznikiem.
ㅡ Dobrze. ㅡ Uśmiechnął się lekko.
ㅡ Na pewno? Czuję, że...
ㅡ Jest dobrze, Chim. Nie pytaj już o to. ㅡ Westchnął wychodząc z pomieszczenia. Stałem na środku patrząc w drzwi, za którymi zniknął.
Kłamał i dobrze o tym wiedziałem. Ubrałem się idąc za nim do sypialni, w której na szczęście był, ignorując ból w dolnych partiach ciała.
ㅡ Jungkook, porozmawiajmy....
ㅡ O czym? Nie mam ochoty, Jimin. ㅡ Rzekł chcąc wyjść, lecz złapałem go za nadgarstek. ㅡ Puść.. ㅡ Poprosił, a ja poczułem jak się spina.
ㅡ Kookie... Co się dzieje? To przez to co zrobiliśmy? Mówiłem by tego nie robić. ㅡ Puściłem go, odsuwając się mając w oczach łzy. Znowu go zraniłem. Znowu mogłem go powstrzymać, ale tego nie zrobiłem, a on znowu się zmusił. ㅡ Przepraszam, Jungkook.. ㅡ Szepnąłem chcąc wyjść, ale przytulił moją osobę. ㅡ Nie, Guk... ㅡ Wyszlochałem wyrywając się. ㅡ Puść. ㅡ Dodałem, a ten w końcu to zrobił. ㅡ Po co się ciągle zmuszasz? Wiesz, że to cię rani, mnie także. Więc po co? Nie rozumiem tego.
ㅡ Mówiłem ci już, dlaczego.
ㅡ A ja ci powiedziałem, że cię nie zostawię. Nigdy. Mówiłem, że mogę czekać. ㅡ Wyszlochałem, a ten spuścił głowę. ㅡ Ty... Ty mi nie wierzysz?
ㅡ Jimin..
ㅡ Czyli tak? Nie wierzysz mi?
ㅡ Jiminnie... ㅡ Powiedział mając również łzy w oczach. ㅡ Ja... Ja po prostu... Nie wiem...
ㅡ Tak, bo od razu polecę do pierwszego, lepszego burdelu, tak? Tak to widzisz?
Pękłem. Też miałem już dosyć. Próbowałem być dla niego silny, ale dowiadując się, że mi nie wierzy... Nie wytrzymałem. Wiedziałem, że robię źle krzycząc na niego. Ale... Miałem dosyć. Bardzo go kocham. I mam świadomość, że teraz go ranię, ale też mam uczucia, też jestem do cholery jasnej człowiekiem, a nie jakimś robotem.
ㅡ W takim razie idź. ㅡ Wyszlochał. ㅡ Idź! ㅡ Krzyknął. ㅡ Mogłeś zostawić mnie w tym psychiatryku! Miałbyś święty spokój! Idź skoro masz mnie dosyć. Idź! ㅡ Krzyknął jeszcze raz wyrzucając za drzwi, które zamknął na klucz.
Płakałem patrząc na swoje stopy.
ㅡ Jimin.. ㅡ Usłyszałem głos Tae. Podniosłem głowę widząc przyjaciela wraz z Minah. Pokręciłem głową biegnąc na korytarz. ㅡ Jimin, stój. Nie idź. Wiesz co będzie jak...
ㅡ Mam to gdzieś. Sam mnie wyrzucił, więc mam prawo wyjść! To moja własna przestrzeń osobista! ㅡ Krzyczałem zalewając się łzami.
ㅡ Po prostu poniosły was emocje.. Porozmawiajcie i..
ㅡ Nie. ㅡ Powiedziałem zakładając buty i płaszcz. ㅡ Mam powoli dosyć, Tae. ㅡ Szepnąłem wychodząc z mieszkania, a następnie z budynku.
ㅡ Jimin, czekaj. ㅡ Usłyszałem za sobą.
ㅡ Tae, daj spokój. ㅡ Poprosiłem chcąc iść przed siebie, lecz zatrzymał mnie.
ㅡ Nie. Posłuchaj. ㅡ Fuknął. ㅡ Przyznam. Słyszeliśmy waszą kłótnie.
ㅡ I co? Mógł nawet cały wieżowiec. Tae. On mi przestał wierzyć. Zmusza się do seksu bym nie znalazł sobie kogoś innego, a to nie prawda. Kocham go, a on...
ㅡ Na pewno ci ufa, Chim. Zauważ to. Kto go tak naprawdę uspokoi i pomoże? Tylko ty. Więc jak może ci on nie ufać?
ㅡ Nie wiem, Tae. Mam już dosyć... ㅡ Szepnąłem.
ㅡ Jimin, wiem, że pomoc osobie z depresją to trudna rzecz, bo potrzebujesz silnej psychiki i...
ㅡ Ale ja jej nie mam! ㅡ Krzyknąłem. ㅡ Nie rozumiesz. Daj mi spokój. ㅡ Wyszlochałem biegnąc w jedną stronę.
ㅡ Jimin! ㅡ Krzyknął za mną, lecz olałem to biegnąc jeszcze szybciej. Dobiegłem do jakiegoś dziwnego miejsce. Budynki były opuszczone, zaniedbane, a szyby wybite. Nie było tu ani jednej duszy. Wszedłem do jednego budynku widząc rozpadający się dom. Usiadłem na starej kanapie, która o dziwo tutaj była.
ㅡ Kim jesteś?
Podskoczyłem słysząc czyiś głos. Odwróciłem się widząc jakąś postać w kącie.
ㅡ Ja... A ty?
Wtedy z kąta wyszedł nastolatek. Miał na oko... Osiemnaście lat.
ㅡ Mam na imię Ben. I to moja miejscówka, więc...
ㅡ Ja jestem Jeon Jimin. ㅡ Wstałem. ㅡ Wybacz, że wszedłem do twojej miejscówki bez twojej zgody, ale miałem powód. Czy... Mógłbym zostać tu na kilka godzin? Proszę.
ㅡ Daj powód, a zobaczę.
ㅡ Pokłóciłem się ze swoją ukochaną osobą. Chcę trochę swojej przestrzeni.
ㅡ W takim razie możesz. Chcesz piwo?
ㅡ Już chcesz mnie upić?
ㅡ Nie. Po prostu mam na nie ochotę. Chcesz czy nie?
ㅡ W porządku. Daj. ㅡ Skinąłem głową, a chłopak wyjął napój z małej zakurzonej lodówki. Rzucił mi puszkę, zaraz z kieszeni wyjmując paczkę papierosów.
ㅡ Palisz?
ㅡ Paliłem. ㅡ Odparłem, a gdy wzruszył ramionami chcąc schować paczkę zatrzymałem go. ㅡ Ale możesz dać jeden, jeśli to nie problem.
ㅡ Żaden, staruszku. Trzymaj.
ㅡ Ya. Nie jest w aż tak stary. Dziękuję. ㅡ Dodałem, gdy podpalił mi jeden. Zaciągnąłem się czując jak dym wypełnia moje płuca. Czułem ulgę. ㅡ Co tu robisz w tym domu?
ㅡ Uciekam od problemów. ㅡ Mruknął siadając obok mnie. ㅡ Tu mogę być sobą i się wyciszyć. A ty staruszku?
ㅡ Ja?
ㅡ No ty. O co się pokłóciłeś z tą swoją połówką?
ㅡ Bo nie ufa mi. ㅡ Otworzyłem piwo od razu upijając łyk. ㅡ Jesteśmy ze sobą tak dług, a on mi nie wierzy. Myśli, że pójdę do burdelu na dziwki.
ㅡ No to przejebane. ㅡ Westchnął także upijając łyka swojego trunku. ㅡ Może zrób jej na złość i idź na te dziwki.
ㅡ Nie. Kocham go, a on mnie.
ㅡ On? Jesteś gejem?
ㅡ To takie dziwne?
ㅡ Mój znajomy jest też gejem, dlatego to nie dziwne. ㅡ Wzruszył ramionami.
***
Wyszło tak, że nocowałem w tym budynku, a do mieszkania wróciłem z samego rana zostawiając temu dzieciakowi parę banknotów. Przecież muszę oddać za piwo i fajki. Ale już mówię, że do niczego nie doszło, a on i tak musiał wrócić do swojego domu, lecz ja jakoś nie mogłem.
Wszedłem do środka, po cichu. Poszedłem do kuchni nalewając do szklanki, wody. Podskoczyłem czując dotyk na talii.
ㅡ Gdzie byłeś? ㅡ Spytał cicho, mi do ucha. Słyszałem jego urwany głos, czułem ciepłe krople spływające mi po szyi. Odwróciłem się do niego, zauważając jego zapłakaną i bladą twarz. Wyglądał jakby tylko płakał przez całą noc, a nie spał.
ㅡ Nocowałem w hotelu. ㅡ Skłamałem. Nie chciałem by był smutny jeszcze bardziej. ㅡ Jungkook... Przepraszam za tamto. Nie chciałem się kłócić. Zrobiłeś coś sobie? ㅡ Spytałem łapiąc delikatnie jego dłoń i podwijając sweter. Westchnąłem spuszczając głowę widząc świeże rany. ㅡ Przepraszam. ㅡ Szepnąłem zaczynając płakać.
ㅡ Jimin, ja ci wierzę. To nie tak, że nie. Kocham cię. ㅡ Podniósł mój podbródek całując mnie w czoło. ㅡ Nie kłóććmy się już.
ㅡ Ale obiecaj, że już nigdy więcej nie będziesz się zmuszać do seksu.
ㅡ W porządku. Nie będę. ㅡ Przytulił mnie.
********************
10.01.21
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top