Rozdział 73
Obudziłem się... Pod drzwiami? Na szczęście byłem ubrany, lecz ciągle zastanawiałem się dlaczego jestem na zewnątrz. Wstałem chcąc wejść do naszego wspólnego mieszkania, ale drzwi były zamknięte.
ㅡ Guk? Otwórz! ㅡ Krzyknąłem uderzając w drewno. Nic. Cisza. ㅡ Kook! ㅡ Krzyknąłem ponownie zaczynając ciągnąc za klamkę. Słyszałem szczek naszych psów, ale brak głosu męża. Zacząłem wyważać je kopiąc z całych sił, lecz na nieszczęście... Były to antywłamaniowe drzwi. W końcu był to apartament, a nie zwykłe mieszkanie jak w bloku.
Podbiegłem do telefonu, który był na korytarzu. Wezwałem ochronę, która przyszła po kilku minutach. Z pomocą zapasowych kluczy otworzyli drzwi. Jak najszybciej wbiegłem do środka szukając starszego. Drzwi od sypialni były zamknięte.
ㅡ Jungkook! ㅡ Krzyknąłem zalewając się łzami. Ochrona pomogła mi dostać się do środka. W pomieszczeniu panowała ciemność. Zaświeciłem światło widząc mężczyznę na łóżku całego w krwi, a to za sprawą pociętych nadgarstków. ㅡ Nie! ㅡ Krzyknąłem pobiegając do niego. ㅡ Kookie... Odezwij się. Błagam. Powiedz coś!
ㅡ Proszę się odsunąć. ㅡ Powiedział jeden z ochroniarzy. ㅡ Karetka zaraz powinna być. ㅡ Oznajmił podchodząc do Guka sprawdzając puls. ㅡ Żyje, ale ledwo.
Upadłem na kolana zanosząc się płaczem. Po kilkunastu chwilach do środka weszli ratownicy, którzy zabrali starszego do szpitala.
Nie pozostało mi nic jak pojechać za nimi i zadzwonić po jego ojca i psychologa.
***
Siedziałem w sali trzymiąc dłoń swojego męża, który był nie przytomny. Wiedziałem, że ta bliskość będzie dla niego ciosem. Dlaczego więc nie przerwał tego skoro cierpiał?
ㅡ Czemu...? ㅡ Szlochałem.
ㅡ Jimin co się wydarzyło? ㅡ Spytał starszy kładąc dłoń na mym ramieniu. Spuściłem głowę nie wiedząc jak zacząć.
ㅡ To moja wina. ㅡ Szepnąłem. ㅡ To przeze mnie tu trafił.
ㅡ Dlaczego?
ㅡ Bo... Tęskniłem za nim. Dlatego... Zrobiliśmy to, ale... Nie chciałem by się zmuszał, lecz on nadal do tego dążył. Nie przestawał. Chciał zobaczyć ile wytrzyma... Chciał przełamać bariery. To chyba było dla niego za dużo. Przeze mnie tutaj trafił. Mogłem w ogóle mu nie mówić o tym! ㅡ Krzyknąłem płacząc. ㅡ Nie trafił by tu!
ㅡ Jimin, uspokój się. ㅡ Zalecił psycholog. Pokręciłem przecząco głową wychodząc z sali. Wszedłem na dach szpitala chcąc odetchnąć. Usiadłem pod ścianą wybuchając płaczem. Niespodziewałem się, że tata starszego przybiegnie za mną.
ㅡ Jimin, posłuchaj. ㅡ Zaczął podchodząc do mojej osoby.
ㅡ Co? Że nie potrafię mu pomóc? Że jest jeszcze gorzej? Ja... Jego własny mąż... Nie umiem mu pomóc. ㅡ Wyszlochałem chowając twarz między nogami.
ㅡ Pomagasz mu, Jimin. Wiem, że to trudne zadanie. Codziennie się o niego boisz, jesteś przy nim... To kosztuje dużo wysiłku i cierpliwości. Powiedz.. Dlaczego nie zostawiłeś go? Bo go kochasz, tak?
ㅡ Tak.
ㅡ No właśnie... On potrzebuje ciebie i twojej miłości.
ㅡ Daje mu ją codziennie. Dzisiaj poszedłem za daleko. Aish... Idiota. ㅡ Szepnąłem do siebie. ㅡ Tato... Co mam zrobić?
ㅡ Psycholog radziła by na kilka dni poszedł do psychiatryka.
ㅡ Co? Nie pozwalam. Nie róbcie z niego wariata.
ㅡ Nikt nie będzie tego robił. To ma mu pomóc.
ㅡ Akurat.
ㅡ Jimin, zrozum. Chcesz by z każdym dniem Jungkook znikał w naszych oczach? Ranił się? Sam nie dasz rady.
ㅡ Ale...
ㅡ Pozwól, a sam zobaczysz.
ㅡ Jemu to się nie spodoba.
ㅡ Wiem, ale trzeba spróbować. Eh... Gdyby jego matka żyła... Pomogła by. ㅡ Westchnął. Zgodziłem się z nim. ㅡ Chodź. Wracamy.
ㅡ Nie chcę jeszcze. Nie mogę patrzeć na niego w takim stanie. Tak cholernie boli... Nie mogę.
ㅡ Dobrze. Zostawię cię tu, ale przyjdź.
Wyszedł zostawiając mnie samego.
***
Po kilku dniach Guk został wypisany i zawiedziony do ośrodka. Kiedy dowiedział się o tym wpadł w histerię. Nie dziwię się mu. Tak samo bym postąpił, ale skoro to było dla jego dobra... Zgodziłem się.
Samotnie wróciłem do mieszkania. Był tam Tae, który zainicjował, że posprząta nam dom.
ㅡ Jak? ㅡ Spytał. Przytuliłem go zaczynając płakać. ㅡ Wszystko będzie dobrze, Jimin.
ㅡ A jak nie? Jak będzie jeszcze gorzej? Co jeśli popełniłem błąd wysyłając go tam? ㅡ Pytałem odsuwając się.
ㅡ Jimin, przestań. To dla jego dobra. Wróci i będzie trochę dobrze. Wyjdzie z tego.
ㅡ Żałuję, że tam jest. ㅡ Szepnąłem chowając twarz w dłoniach. ㅡ Będzie mnie nienawidził.
ㅡ Uspokój się, jasne? ㅡ Poprosił kładąc dłonie na mych ramionach. ㅡ Chodź. Zrobiłem mały obiad. Pewno jesteś głodny. Zmizerniałeś mi.
Usiadłem na krześle, a przyjaciel podał mi talerz z jedzeniem. Jednak nie miałem ochoty, dlatego tylko bawiłem się pałeczkami.
ㅡ Gdzie Sarang i Bomul? ㅡ Spytałem.
ㅡ Powinni niedługo przyjść.
ㅡ Co?
ㅡ Oj zobaczysz. To niespodzianka.
Po kilkunastu minutach usłyszałem trzask drzwi i kobiece śmiechy. Nie wierzyłem własnym oczom.
ㅡ Minah, Sohee. ㅡ Uśmiechnąłem się, a potem na dziecko, które trzymała przyjaciółka na rękach. Było już trochę duże. Przytuliłem je oby dwie.
ㅡ Miło cię widzieć, Jimin. Ale dlaczego nie powiedziałeś, że takie rzeczy się dzieją? I działy...
ㅡ Ouh... No cóż...
ㅡ Spokojnie. Ważne, że już jesteśmy. Pomożemy wam.
ㅡ Jak? Skoro ja nie potrafię...
ㅡ Weź się puknij w czoło. ㅡ Rzekł So. ㅡ Wierzę, że gdzieś w środku Jungkook jest tym starym i marudzącym facetem. Tylko teraz został skrzywdzony. Trzeba mu przypomnieć stare czasy.
ㅡ Tylko, że teraz Guk jest w psychiatryku. Na kilka dni.
ㅡ Poczekamy. ㅡ Uśmiechnęła się Minah. Puściła pieski ze smyczy, które pobiegły do sypialni.
ㅡ Mogę go potrzymać?
ㅡ To ona, Jimin. Moja córcia. Wiesz jaka niegrzeczna? A to dopiero początki. Delikatnie. ㅡ Rzekła podając mi dziewczynkę. Przyznam, brakowało mi tych dwóch wariatek. Może Jungkook dzięki im jakoś wyzdrowieje? Wiadomo, że od razu to się nie stanie... Ale So pracowała z nim, zżyli się jak przyjaciele, a Minah była naszą sąsiadką, którą też lubił. Po chwili zaczęła płakać. ㅡ A taka była cisza. Jimin, co zrobiłeś?
ㅡ Ja? Nic..
ㅡ Ugh... Zamorduje cię. ㅡ Mruknęła biorąc dziecko.
*******************
28.12.20
Hejka
Jak wam się podoba?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top