Rozdział 70
Jimin POV.
Chodziłem po wielkim placu przeznaczony tylko dla więźniów. Wokół mnie roiło się od przestępców, którym i ja byłem. Bałem się. Wszyscy wyglądali groźne, a niektórzy nawet pokazywali dłonią, że chcą mnie zagnieść jak karalucha.
Usiadłem na jeden ławce patrząc w niebo. Minął już tydzień prawie, a żadnych wieści od Jungkooka czy jego ojca. Musiałem teraz być przy nim. Potrzebował mnie, a ja jego.
Gdy tak myślami odpływałem, przede mną stanął wysoki i tęgi mężczyzna. Był łysy, a jego ramię zdabiały liczne tatuaże, a na twarzy miał kolczyki. Wystraszyłem się.
ㅡ Świeżak. ㅡ Prychnął. ㅡ Widzę, że jeszcze nikt nie pokazał ci zasad. Siedzisz na moim miejscu.
ㅡ P-przepraszam. ㅡ Powiedziałem cicho, wstając i chcąc uciec, lecz złapał mnie za ubranie. ㅡ Puść mnie.
ㅡ Nawet ładniutką masz tą buźkę. Szkoda, że musimy ci ją nieco... Poprzestawiać. ㅡ Popchnął mnie powodując, że upadłem. ㅡ No koledzy. Nowa wasza zdobycz. ㅡ Rzucił do kolegów. Zaczęli się zbliżać, a ja automatycznie cofać. W końcu wstałem uciekając, lecz ci mnie zaczęli gonić.
Po kilku chwilach jeden z nich mnie złapał. Wyrywałem się, ale był silniejszy. Inny z nich, który dobiegł, uśmiechnął się chytro uderzając mnie w brzuch. Krzyknąłem upadając na ziemię.
Zaczęli mnie okładać. Próbowałem się bronić. Tak bolało. Po kilku chwilach usłyszałem gwizdki strażników. Odsunęli napastników wydając przy tym strzał jako ostrzeżenie. Płakałem mając schowaną głowę pomiędzy ramionami.
Policjanci podnieśli mnie. Syknąłem czując ból w całym ciele. Wyprowadzili mnie zamykając w izolatce. Dlaczego?! Nic nie zrobiłem!
Jednakże... Nie miałem siły walczyć.
Było tu ciemno oraz mokro. Bez żadnego łóżka, okna... Nic. Tylko mój oddech i bicie serca. Nienawidziłem tego miejsca. Był to mój drugi raz, gdy tu trafiłem w ciągu tego tygodnia, choć nie mam pojęcia za co. Byłem niewinny.
Skuliłem się w kącie chowając twarz pomiędzy nogami. Miałem dosyć...
Po kilku godzinach drzwi się otworzyły, a w progu ujrzałem detektywa. Ucieszyłem się na jego widok.
ㅡ Okropnie, pan wygląda. ㅡ Przyznał pomagając mi wstać. ㅡ Jest pan wolny. ㅡ Rzekł na starcie. Zaskoczony spojrzałem na niego. ㅡ Przy wejściu czeka na pana Pan Jeon. ㅡ Uśmiechnął się szeroko. ㅡ Kaucja została wpłacona.
Rozpłakałem się przytulając mężczyznę. Z jego pomocą zabrałem swoje rzeczy, których nie było za wiele i po innych załatwionych sprawach mogłem wyjść. Gdy tylko opuściłem więzienie zauważyłem męża, który kopał kamyki.
ㅡ Jungkook.. ㅡ Powiedziałem. Spojrzał na mnie uśmiechając się ciepło. Wybuchłem płaczem przytulając go. ㅡ Tam było tak okropnie. ㅡ Wyszlochałem.
ㅡ Przepraszam, że nie mogłem wcześniej. Ale już siebie mamy. ㅡ Oddał gest. Szlochałem mu w ramię nie chcąc puścić. ㅡ Tęskniłem. Tak bardzo mi cię brakowało. ㅡ Szepnął sam płacząc. ㅡ Już nigdy więcej... Masz tak nie robić. Jasne? Gdy będę w opałach, lub ktoś inny... Nie bierz się za nielegalną stronę świata.
ㅡ Nie zrobię, ale wtedy...
ㅡ Wiem, kochanie. Chciałeś dobrze.. Lecz teraz wiesz.
ㅡ Tak. ㅡ Spuściłem głowę. ㅡ Kocham cię, Jungkook.
ㅡ Jimin?
ㅡ Hm?
ㅡ Też cię bardzo kocham, ale...proszę. ㅡ Z kieszeni wyjął kopertę.
ㅡ Co to?
ㅡ Otwórz.
Ze strachem i niepewnie otworzyłem kopertę. Już się bałem, że to papiery rozwodowe, a to... Tylko bilety lotnicze.
ㅡ Wracamy do domu. ㅡ Uśmiechnął się wsiadając do samochodu.
Zrobiłem to samo co on. Lecz zanim ruszył pocałowałem go w policzek mówiąc przy tym dziękuję.
Jednakże... Tylko uśmiechnął się, zaraz ruszając.
ㅡ Nie cieszysz się, że...
ㅡ Cieszę się, Chimmy.. ㅡ Powiedział łapiąc moją dłoń. Zamilkłem patrząc na krajobraz za szybą. ㅡ Nie wierzysz mi?
ㅡ Wierzę.
ㅡ Teraz to ja tobie nie wierzę. Jimin...jeśli zrobiłem coś źle, powedz.
ㅡ Nie, nie, Guk. Wszystko w porządku. Naprawdę. Jak...dawałeś sobie radę przez ten czas?
ㅡ Myślałem o tobie. Dzięki temu... Dzień nie był taki ciężki. Ojciec... Zapisał nas do innego psychologa. Zaczynamy od jutra, dwa razy w tygodniu. A twój tata został poinformowany. Wyzywał, że znowu ostatni się dowiaduję i gdy wszystko jest po wszystkim. Przyleci dzisiaj. Możliwe, że jest już w samolocie.
ㅡ Teraz.. Widzę jak go zaniedbałem. Pewnie się postarzał. Jungkook? Pamiętasz... Jak pytałeś o moją mamę? Żeby ją pamiętać i.... Nie zapomnieć tego co mi zrobiła, a w ogóle chciała.
ㅡ Co... Takiego?
ㅡ Potem jak podrosłem... Zrozumiałem. Mama zażywała narkotyki. Mieszała je z alkoholem. Raz... Gdy miałem sześć lat. Wsypała mi to do soku, lecz w porę ojciec to zauważył i wylał mi picie. Chciała mnie otruć, a przy tym nie zabić. Kiedy podrosłem... Pokłóciliśmy się. Przypomniałem jej tą sytuację. I wtedy.... Powiedziała, że miałem umrzeć, że mnie nie chciała. Potem tata zaczął spotykać się z twoją mamą. I tak... Szło. Mama gdzieś wyjechała.. Nie mam pojęcia gdzie. Nie mam z nią kontaktu. ㅡ Powiedziałem cicho zaciskając dłonie na swoich spodniach. Zacząłem płakać chowając twarz w dłoniach. Starszy zatrzymał samochód na poboczu.
ㅡ Ćśś.... ㅡ Szepnął przytulając mnie. ㅡ Jest już wszystko dobrze.
ㅡ Wcale nie płacze. ㅡ Rzekłem wycierając policzki. ㅡ Nienawidzę jej.. ㅡ Dodałem oddając gest. ㅡ Nienawidzę.
ㅡ Spójrz na mnie. ㅡ Poprosił. ㅡ Jesteś silny. Silniejszy niż ja. Dałeś radę tak długo wytrzymać. Pewno jest ci ciężko... Ale masz mnie. Nie wracaj do tamtych czasów.
ㅡ Dziękuję, że jesteś Jungkookie...ㅡ Wyszeptałem patrząc mu w oczy.
ㅡ Dziękuję, że mnie pokochałeś. ㅡ Uśmiechnął się całując mnie w usta. Oddałem delikatnie gest kładąc dłonie na jego policzkach. ㅡ Jedźmy już. ㅡ Oznajmił odsuwając się.
***************
24.12.20
Witajcie
Jak wam się podoba?
Miłej nocy. Ci co czytają teraz o tej później porze spać, ale już!
A resztę witam w tym dniu!
Miłej i radosnej wigilii oraz szczęśliwego Nowego roku Kochani!
💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖🎅🎅🎅
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top