Rozdział 65

Siedziałem w pokoju przesłuchań mając nadal kajdanki na nadgarstkach. Byłem tu sam, lecz wiedziałem, że za lustrem byli policjanci i patrzyli na moją osobę.
Bardzo się bałem. Chciałbym iść do mojego króliczka..

Podskoczyłem słysząc otwieranie drzwi, a do środka wszedł jakiś mężczyzna z kawą w dłoni. Usiadł naprzeciw mnie kładąc jakieś dokumenty przede mną.

ㅡ Dlaczego tu jestem?

ㅡ Jesteś podejrzany o morderstwo czterech osób, a także doprowadzenia do tragicznego stanu pana Jeona.

ㅡ Co? Nie prawda! To sprawka Suzy!

ㅡ Suzy? Jakiej Suzy? Na miejscu znaleźliśmy pana, ciało Yoo Young Chula, który był poszukiwany, dwóch innych mężczyzn, a także pana Jeona. Nie było żadnej kobiety. A wszędzie były pańskie odciski. W dodatku znaleźliśmy broń, na której także były Pana odciski plus taki, że była ona kupiona w nielegalnych źródłach.

ㅡ C-co? J-ja jestem niewinny, proszę mi uwierzyć.

ㅡ Każdy tak mówi i każdy potem okazuje się być winny. Proszę nie utrudniać i powiedzieć prawdę.

ㅡ Jeon Jungkook to mój mąż. Jesteśmy razem prawie od czterech lat. Mamy na to papiery. Nigdy bym go nie skrzywdził. Każdy to potwierdzi. Kocham go. Jesteśmy razem szczęśliwi. To wina wszystko Suzy. Powinniście mieć ją w papierach, przecież była już w więzieniu. To psychopatka. Owszem przyznam, że zastrzeliłem tylko ją, ale w obronie własnej, nikogo więcej. Nie wiem, gdzie jest jej cialo, bo wyglądała na żywą. Mało jeszcze miała na sobie bombę, którą rozbroiłem za pomocą skalpela, na którym wiadomo, że są moje odciski palców. Mówił pan, że był tam też Yoo Young Chul. Tak. Potwierdzam. Dzięki niemu miałem broń, lecz ja go nie zabiłem. To on zabił tych dwóch ochroniarzy, a jego Suzy. Musi mi pan uwierzyć... Teraz powiedziałem najszczerszą prawdę. Jungkook może potwierdzić. Był świadkiem.

ㅡ Z tego co mi wiadomo, pan Jeon jest w śpiączce i nie jest w stanie nic mówić. Dopóki się nie wybudzi i nie odzyska sił zostanie pan zatrzymany aż do wyjaśnienia sprawy.

ㅡ Błagam nie. Ja muszę być przy mężu. On będzie mnie potrzebować.

Uniósł dłoń machając, a do środka wszedł policjant. Zabrał mnie wyprowadzając z pomieszczenia. Zacząłem się szarpać krzycząc, że to nie moja wina.

Zaprowadził mnie do celi zamykając na klucz. Od razu chwyciłem za kraty szarpiąc za nie.

ㅡ Jestem niewinny! ㅡ Krzyknąłem. Upadłem na kolana zaczynając płakać.
Usiadłem w kącie chowając twarz pomiędzy nogami. Było tu zimno i ponuro. Strasznie.

Jungkook POV.

Obudziłem się na łóżku szpitalnym. Gdy tylko otworzyłem oczy nade mną pojawiła się twarz Tae.

ㅡ Obudziłeś się. Nareszcie. ㅡ Uśmiechnął się szeroko.

ㅡ Gdzie Jimin?

ㅡ Przyjdzie nie martw się. Jak się czujesz?

ㅡ Boli... ㅡ Szepnąłem. Każda kończyna ciała bolała i promieniowała jakby przejechał po mnie laser.

ㅡ Pójdę po lekarza. ㅡ Rzekł wychodząc. Wrócił po kilku minutach z doktorem. Zbadał mnie każąc pielęgniarce podać mi kroplówkę.

ㅡ Ile ja tu jestem?

ㅡ Jesteś nieprzytomny już tydzień. Ale na szczęście się już wybudziłeś. Cieszę cię.

ㅡ Gdzie Jimin?

ㅡ Zaraz przyjdzie. Nie bój się.

W tym był problem, że bez mojego Chima czułem się sam. Jakbym był zamknięty w czterech ścianach bez okien. Zacząłem się bać.

ㅡ Jimin... Gdzie on jest? ㅡ Spytałem pownie zaczynając płakać. ㅡ Gdzie? ㅡ Podniosłem się do siadu czując ból w klatce piersiowej. Syknąłem łapiąc się za serce.

ㅡ Kook połóż się. Już. ㅡ Kazał.

ㅡ Błagam powiedz mi, gdzie poszedł.

ㅡ Spokojnie. Poszedł do sklepu. Wróci niedługo.

ㅡ Na pewno? ㅡ Spytałem.

ㅡ Tak. Połóż się.

Niechętnie położyłem się patrząc tępo w ścianę. Moje ciało na pewno było okropne, w dodatku przecież byłem zwykłą męską dziwką.

ㅡ Guk? Wszystko w porządku?

ㅡ Wyjdź, Tae. Chcę być sam.

ㅡ Nie mogę. Powiedz mi..

ㅡ Nie. ㅡ Wyszlochałem kręcąc przecząco głową. ㅡ Jestem już nikim. Nie wiesz co czuje, Tae. To tak boli... Jestem śmieciem! ㅡ Krzyknąłem łapiąc na rany i ciągnąc za szwy, które wyrwałem wraz ze swoją skórą. Miałem tyle ran... Co ona ze mną zrobiła?
Krzyknąłem z bólu.

ㅡ Jungkook przestań! ㅡ Uniósł się łapiąc moje dłonie. ㅡ Uspokój się!

ㅡ Spierdalaj, daj mi mi umrzeć!

Odepchnąłem go wstając z łóżka. Podszedłem do szklanej szafy z lekami. Wywróciłem ją na ziemię, a ta potrzaskała się.

ㅡ Jungkook nie! ㅡ Krzyknął przyjaciel. Do środka wszedł lekarz, który zapewnie usłyszał hałas. Chwyciłem za kawałek szkła. ㅡ Nie, poczekaj. Jungkook... Pomyśl o Jiminie.. Mieliście adoptować dziecko, pamiętasz? Co będzie jak tu wróci, a... A ciebie nie będzie już. Nie po to cię ratował byś teraz miał odejść!

ㅡ Nie rozumiesz! Przejdź sobie to samo co ja! Nie zrozumiesz co to za ból, nigdy także nie zostałeś zgwałcony!

ㅡ Możliwe, ale jesteś moim przyjacielem. Kocham cię bardzo mocno. Jimin też cię bardzo mocno kocha, twój ojciec, Jin, Namjoon...

ㅡ Jimin znajdzie sobie kogoś innego, kogoś z kim będzie szczęśliwy.

ㅡ Kiedy? Za kilka lat jak odsiedzi niewinny wyrok?!

ㅡ O czym ty mówisz? ㅡ Spytałem.

ㅡ To, że... Jimin jest w więzieniu. Został ostrożny o zabójstwo, a Suzy uciekła, bo ktoś jej najwyraźniej pomógł. To chciałeś teraz wiedzieć?! Więc zostaw to... ㅡ Podszedł bliżej, gdy ja nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Wyrwał mi szkło rzucając na bok zaraz mnie przytulając. Wybuchłem płaczem oddając gest. ㅡ Będziemy z tobą, Jungkook. Nigdy nie zostawimy.

Mówił, lecz słyszałem go jak przez mgłę. Ból w klatce, a także płynąca krew z otwartej rany powodowało, że traciłem kontakt z rzeczywistością.

ㅡ Jungkook? ㅡ Spytał. ㅡ Doktorze.. Proszę mu pomóc.

***

Znowu obudziłem się w tym samym miejscu tym razem z pasami na nadgarstkach. Znowu one... Jednak wróciły.

Otworzyłem oczy tak po prostu patrząc się w sufit milcząc.

ㅡ Dzień dobry. ㅡ Usłyszałem z boku. Odwróciłem głowę widząc dwóch nieznajomych mi mężczyzn. ㅡ Jesteśmy z wydziału krymininalistyki.
Jestem detektyw Lee, a to detektyw Wang. Wie pan o co chodzi?

Wtedy wszystko sobie przypomniałem i słowa Tae.

ㅡ Mój mąż... ㅡ Zacząłem. ㅡ Nie jest niczemu winien. ㅡ Szepnąłem.

ㅡ Próbujemy to udowodnić, lecz... To nie będzie łatwe, a tylko Pan jest jedynym świadkiem.

ㅡ Nie jest winny. ㅡ Szarpnąłem dłońmi.

ㅡ Jest pan w stanie opisać co się stało? Zaraz powinien też przyjść psycholog.

ㅡ Nie chce żadnego psychologa! Chcę zobaczyć mojego męża. Teraz w tej chwili inaczej nic nie powiem.

ㅡ Dobrze. ㅡ Powiedział jeden z nich i wyszedł z sali. Wrócił po kilku minutach. ㅡ Pański mąż będzie tu za kilka minut. Obiecuje Pan, że jak będzie opisze pan co zaszło?

ㅡ Powiem wszystko, chce tylko widzieć się z mężem i z nim porozmawiać.

Po kilkunastu minutach, gdzie w tym czasie przyszedł psycholog, do środka wszedł mój Chim. Uśmiechnął się szeroko na mój widok, lecz i tak widziałem jak zmęczony i zaniedbany jest. Uwolnili go z kajdanek, a ten od razu podbiegłe do mnie przytulając.

ㅡ Jimin. ㅡ Szepnąłem chowając twarz w jego zagłębieniu szyi. ㅡ Mogę z nim porozmawiać w cztery oczy?

Wszyscy wyszli zostawiając nas samych.

ㅡ Tak się o ciebie bałem, króliczku. ㅡ Wyszlochał całują mnie w policzek.

ㅡ Rozwiąż mnie. Na chwilę. Proszę cię. Chcę cię przytulić. ㅡ Mówiłem. Młodszy niepewnie to robił, lecz gdy tylko byłem wolny tak jak mówiłem przytuliłem go nie hamując łez. ㅡ Tęskniłem.

ㅡ Ja też, Jungkookie... Jak się czujesz?

ㅡ Dobrze. Teraz, dzięki tobie lepiej. A ty?

ㅡ W porządku. Naprawdę się bałem o ciebie.... Nikt nie chciał mi nic powiedzieć. Myślałem, że już nigdy się nie obudzisz. Tak bardzo cię kocham, Kookie.

ㅡ Kocham cię, Jiminnie. Udowodnie, że jesteś niewinny. Wyciągnę cię z tego więzienia. Sprowadzę najlepszych prawników....

ㅡ Guk... I tak będę skazany... Miałem nielegalną broń. Za to grozi kilka lat więzienia...

ㅡ I tak cię wyciągnę. Zapłacę kałcję. Nie możesz mnie teraz zostawić, gdy tak bardzo cię potrzebuje. Bo wierzę, że zrobiłeś to wszystko dla mnie... W dobrej wierze.

ㅡ Jesteś moim mężem, Guk... Jeśli ty ratujesz mnie, ja odwdzięczam się tym samym.

Przyciągnąłem go do delikatnego pocałunku.

***********************

07.12.20

Jak wam się podoba?

Już starczy na dziś hah

Miłego dnia.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top