Rozdział 60
ㅡ Ale one rosną. ㅡ Powiedział młodszy patrząc na szczeniaki. No cóż. Już miały dwa miesiące. ㅡ I coraz bardziej przypominają mi Sarang i Bomul.
ㅡ Przecież to jest Sarang i Bomul. ㅡ Zaśmiałem się.
ㅡ Wiesz co mam na myśli, Guk. ㅡ Mruknął.
ㅡ Wiem, kochanie. ㅡ Podszedłem do niego obejmując od tyłu. ㅡ Wychowamy ich jak tamtych, lecz teraz wiemy jakie popełniliśmy ostatnio błędy. Nie powtórzymy ich.
ㅡ Tak. Nie powtórzymy. Za pół roku idę do wojska... ㅡ Szepnął bardziej wtulając się we mnie.
ㅡ Jimin, dasz radę. Będziesz miał przepustki. Będziemy się widzieć.
ㅡ Ale chodzi o to, że się boję.
ㅡ Hej.. Pół roku to jeszcze szmat czasu. Możemy go dobrze wykorzystać. Przypomnij sobie co chcemy zrobić po twoim powrocie z wojska.
ㅡ Adoptować dziecko. ㅡ Uśmiechnął się szeroko.
ㅡ Otóż to, skarbie. Będziemy mieli dziecko.
ㅡ Teraz mnie uspokoiłeś. Ale... Co jeśli będą się na mnie wyżywać? Tam są silniejsi faceci ode mnie.
ㅡ Powiesz przełożonemu. On da im taką karę, że przestaną ci dokuczać. Albo ja ich znajdę i obije im te buźki. ㅡ Uśmiechnąłem się całując go w czoło.
ㅡ Trzymam cię za słowo, króliczku. Musisz iść do firmy? ㅡ Spytał bawiąc się moją białą koszulą, a następnie chwycił za mój krawat przyciągając do siebie.
ㅡ Muszę, skarbie. Mam spotkanie dzisiaj.
ㅡ Jak ja nienawidzę tej twojej posady prezesa. Nie masz dla mnie czasu. ㅡ Mruknął i wydnął dolną wargę.
ㅡ Jiminnie... ㅡ Szepnąłem kładąc dłonie na jego pośladkach ściskając je. ㅡ Jak wrócę... Masz mieć na sobie ten czary szlafrok, jasne?
ㅡ Brzmi kusząco. Wypijemy wino?
ㅡ Yhm. Zapal też świeczki.
ㅡ Nie ma problemu. ㅡ Zagryzł wargę. Wpiłem mu się w usta wkładając dłonie pod jego bluzkę.
ㅡ Reszta na wieczór. ㅡ Odsunąłem się.
ㅡ Gukie.
ㅡ Hm?
ㅡ Ciągle się zastanawiam... Co by było gdybyśmy nie byli razem? Co by było, gdyby wszystko potoczyło się inaczej?
ㅡ Wtedy nie miałbym tak wspaniałej osoby jaką jesteś ty. Fakt. Na początku... Byliśmy dla siebie... Jak typowie rodzeństwo. Mokry palec? ㅡ Spytałem wkładając swój palec do buzi chcąc następnie włożyć go w ucho młodszego, lecz się odsunął.
ㅡ Ani mi się waż.
ㅡ Oj no.. Chodź do mnie. ㅡ Powiedziałem z kruszonym głosem.
ㅡ Teraz to zapomnij.
ㅡ Jiminniee.. Będę grzeczny. Nic ci nie zrobię.
ㅡ Ha. Chyba w snach.
ㅡ Chodź tu. ㅡ Powtórzyłem zaczynając go gonić. Zdołałem go złapać w sypialni powalając na łóżko.
ㅡ Nie, Jungkook nie rób mi tego! To ohydne!
Przytrzymałem go dłonie tuż obok głowy przez co zaczął się szarpać, a następnie zacząłem całować jego szyję.
ㅡ Bardzo cię kocham. ㅡ Szepnąłem mu na ucho. Uspokoił się. Przytuliłem go robiąc mu czerwoną malinkę na skórze.
ㅡ Ja ciebie też kocham, Jungkookie.
ㅡ Bardzo?
ㅡ Yhm. Bardzo.
ㅡ Tak bardzo byś był w stanie mi wybaczyć?
ㅡ Wybaczyć co? ㅡ Spytał i w tym momencie naśliniłem swój palec wkładając go w ucho blondyna natychmiast wstając z niego i uciekając z pokoju. ㅡ Zabije cię! ㅡ Krzyknął.
ㅡ Lecę do pracy! Pa kochanie! ㅡ Powiedziałem mu szybko zakładając buty i płaszcz.
ㅡ Jeszcze z tobą nie skończyłem! ㅡ Krzyknął wychodząc z sypialni, lecz wyszedłem z mieszkania rozbawiony widokiem jak wyciera ucho mówiąc mu, że go kocham.
Jimin POV.
Po tym jak Guk poszedł do pracy zacząłem wszystko szykować. Poszedłem do sklepu kupując wytrawne, czerwone, półsłodkie wino takie jakie Jungkook lubił przy okazji kupiłem także trochę świeczek zapachowych. Z całym asortymentem wróciłem do domu zabierając za sprzątanie.
W ten sposób minęło kilka godzin, więc na spokojnie mogłem zacząć robić kolacje dla nas dwojga, lecz kiedy tylko wyjąłem garnek usłyszałem trzask drzwi.
ㅡ Jungkook? Co tak wcześnie przyszedłeś? ㅡ Spytałem idąc na korytarz. ㅡ Yoongi?
ㅡ Cześć Jiminie.
ㅡ Skąd.. Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkamy? Przecież tutaj się wchodzi na kod.
ㅡ Jestem niezłym hakerem, Jimin. Przyszedłem porozmawiać.
ㅡ O czym? Że przez twoją siostrę mamy znoszone życie? Nie możemy spokojnie wrócić do Korei? Straciliśmy Sarang? Jak śmiesz tu przychodzić? Przez ciebie Hobi jest w więzieniu.
ㅡ Cóż... To pokazuje.. Jak naiwni jesteście.
ㅡ Czego chcesz?
ㅡ Trudno nie zgadnąć. Nie wiem. Twojej lub Jungkooka śmierci, a może tylko twojej?
ㅡ Niech Suzy zrozumie, że zabijając mnie nie zdobędzie Kooka.
ㅡ Ona to wie. Dlatego chcę go tak długo torturować, aż sam zacznie ją kochać. Może nie szczerze, ale dla swojego życia...
ㅡ Yoongi. Gdzie ona jest?
ㅡ Ona? ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Ona cię teraz obchodzi, gdy ze mną teraz rozmawiasz i mogę w każdej chwili cię zastrzelić? Śmieszny jesteś Jimin
ㅡ Gdzie ona jest?! Jungkook... ㅡ Szepnąłem. Pobiegłem do sypialni chwytając swój telefon dzwoniąc do męża.
Skarbek?
ㅡ Uciekaj stamtąd! Już!
A! ㅡ Krzyknąłem, gdy zostałem szarpnięty za włosy. ㅡ Puszczaj!
Jimin!
Płakałem.
ㅡ Jungkook. Gdyby coś było.... Bardzo cię kocham. ㅡ Powiedziałem na szybko do telefonu zanim został mi wyrwany i rzucony o ścianę. Rozbił się na kilka kawałków.
ㅡ Yoongi, błagam. Zostaw nas w spokoju. Niech Suzy znajdzie sobie kogoś innego... Błagam cię.
ㅡ Jej to nie przekona. Od dzieciństwa miała zaburzenia psychiczne. Żaden lekarz jej nie mógł pomóc. Ja jej tylko pomagam by była szczęśliwa.
ㅡ Byliśmy przyjaciółmi. Wybaczyliśmy ci, daliśmy drugą szansę....Yoongi, proszę cię.
ㅡ Wiem. ㅡ Rzucił mnie na podłogę, a zza pleców wyjął pistolet. ㅡ I to was zgubiło.
ㅡ Yoongi nie. ㅡ Płakałem. Wstałem przytulając go. ㅡ Nie jesteś zły... ㅡ Mówiłem. ㅡ Owszem robisz to dla siostry, lecz... Pomyśl o swoim życiu.. Chcesz do końca życia podlegać jej?
Nie chcesz także się zakochać?
Chcesz przez nią mieć zniszczone życie? Pomyśl sobie.. Ja wierzę, że się zmienisz. Ty jesteś dobry Yoongi. Serce masz dobre. Nie musisz taki być. Uwierz mi.
ㅡ Niestety. Dla mnie.. ㅡ Zaczął, a na swoim brzuchu poczułem spluwe. ㅡ Miłość to uczucie głupie. ㅡ Strzelił. Lecz nie czułem bólu. Nic. Odsunąłem się widząc jak wycelował w ścianę. ㅡ Ale... Chyba masz rację. Ona tylko mnie wykorzystuje. Nie chcę przez nią się ukrywać, ani gnić przez resztę życia w pierdlu. Chcę mieć żonę, bądź chłopaka, dzieci.
ㅡ Yoongi.. Wszystko da się naprawić. Wystarczy wiary.
ㅡ Ona jest w firmie Jungkooka. Wie, że wszyscy pracownicy pracują do dziewiętnastej, a Guk zawsze zostaje dłużej.
ㅡ Co ona chce mu zrobić?
ㅡ Jak co? Zabrać do Korei, a ja miałem zabić ciebie.
ㅡ Ale tego nie zrobiłeś. Mówiłem, że masz dobre serce. Jedźmy tam.
ㅡ Jeżeli go dopadła... Nie ma sensu już tam jechać.
Spojrzałem na niego zaskoczony, a serce bolało z bólu.
ㅡ I tak pojedziemy. ㅡ Fuknąłem idąc na korytarz i wraz z chłopakiem pojechaliśmy taksówką do firmy Kooka.
**************
05.12.20
Hejka
Jak wam się podoba?
Jakie pierwsze wrażenia na temat nowych książek?
Miłego dnia kochani!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top