Rozdział 6
Kolejne dni były dla nas ciężkie, a szczególnie dla Jimina. Nie mógł się szybko pozbierać, dlatego zabrał wolne na kilka dni, a ja niestety wróciłem do pracy w firmie.
ㅡ Kochanie, jestem. ㅡ Powiedziałem zdejmując swój płaszcz, ponieważ była wiosna i trochę cieplej. ㅡ Byłem na zakupach i... ㅡ Urwałem widząc tego całego Josha siedzącego na kanapie.
ㅡ Dzień dobry, Jungkook. ㅡ Uśmiechnął się wstając i kłaniając.
ㅡ Co ty tu robisz? Gdzie jest Jimin?
ㅡ Chim, poszedł do łazienki.
ㅡ Kiedy? ㅡ Spytałem mając złe przeczucia. Chłopak spojrzał na zegarek.
ㅡ Jakieś.... Dziesięć minut temu.
ㅡ I naprawdę nie czujesz, że coś jest nie tak? ㅡ Warknąłem rzucając zakupy na kanapę biegnąc w stronę łazienki. ㅡ Jiminnie? Jesteś tam? Otwórz mi, proszę.
Odpowiedziała mi jedynie cisza, lecz udało się usłyszeć cichy szloch.
ㅡ Kochanie, otwórz. Bo wyrzucę Josha na zbity pysk i nie przyjdzie tu już nigdy więcej. ㅡ Ostrzegłem poważnie. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął zapłakany blondyn.
ㅡ Nic mu nie rób, dobra? ㅡ Wyłkał.
ㅡ Co jest? ㅡ Spytałem przytulając go.
ㅡ To za trudne dla mnie, Guk. Nie ma Bomul nie ma cząstki mnie.
ㅡ Wszystko się ułoży, zobaczysz.
ㅡ Mam nadzieję. ㅡ Westchnął ciężko.
ㅡ Chimmy? ㅡ Odezwałem się po kilku chwilach. Miałem w dupie to, że na dole siedzi Josh i pewno na nas czeka.
ㅡ Hm?
ㅡ Za dwa dni jedziemy do Seulu.
ㅡ Dlaczego?
ㅡ Bo.... ㅡ Uciekłem wzrokiem. ㅡ Albo może zostań w domu, co?
ㅡ Dlaczego?
ㅡ Zbliżają się urodziny mamy. ㅡ Szepnąłem. ㅡ Nie wiesz jak podle się czułem, gdy nie mogłem przyjść przez dwa lata na jej grób. Nie chcę cię brać, bo widzisz w jakim jesteś stanie, skarbie.
ㅡ Jadę z tobą. Może czuje się koszmarnie, ale nie puszczę cię samego, rozumiesz?
ㅡ Tak. ㅡ Wymusiłem uśmiech zarzucając jego włosy za ucho.
Pocałowałem go w usta obejmując w pasie. ㅡ Pacan Josh na nas czeka. ㅡ Odparłem po oderwaniu się.
ㅡ Nie bądź taki.
ㅡ Ale co? To jeszcze miło zabrzmiało.
ㅡ Nie mów tak przy nim.
ㅡ Powstrzymam się.
***
Siedziałem przy swoim biurku przeglądając ważne dokumenty. Byłem zmęczony, ale do końca pracy została jeszcze godzina.
ㅡ Proszę. ㅡ Powiedziałem słysząc pukanie.
ㅡ Cześć, Guk. ㅡ Przywitała się kobieta.
ㅡ O cześć, Sohee. Dawno cie nie widziałem. ㅡ Zaśmiałem się wstając z fotela. ㅡ Zmieniłaś kolor włosów?
ㅡ Ja ciebie również. Zmieniłeś się. ㅡ Uśmiechnęła się. ㅡ I tak. Chyba jesteś jedyny, który to zauważył. ㅡ Mruknęła.
ㅡ Co u ciebie?
ㅡ Patrz. ㅡ Wystawiła w moją stronę dłoń, na którym ujrzałem srebrny pierścionek z diamentem. ㅡ Zaręczyłam się.
ㅡ Gratulacje! ㅡ Uśmiechnąłem się. ㅡ Tamtego wykopałaś?
ㅡ Na zbity pysk. Chciał do mnie wrócić, ale nie dałam się.
ㅡ Moja krew.
ㅡ Kończysz? Mam ochotę wypić soju.
ㅡ Nie wiem czy mogę. Mamy teraz dosyć trudną sytuację i...
ㅡ Powiesz? ㅡ Spytała siadając na krześle.
ㅡ Eh... Musieliśmy uśpić Bomul. Jimin jest załamany, bo kochał go to wiadome. Nie chcę go zostawiać samego. Dlatego zaraz po pracy lecę do domu.
ㅡ Oh.. Przepraszam nie chciałam.
ㅡ W porządku, nic nie wiedziałaś. Także, wybacz, ale muszę odmówić.
ㅡ Nie martw się. Pójdziemy innym razem. Może nawet na podwójną randkę.
ㅡ Świetny pomysł.
ㅡ Robicie coś jutro?
ㅡ Jedziemy do Seulu, a co?
ㅡ Chciałam was odwiedzić z moim narzeczonym. Moglibyście się poznać. Spokojnie nie ma nic do waszego związku, bo mówiłam mu o was.
ㅡ Rozumiem. Przepraszam, So.
ㅡ W porządku, Kook. Następnym razem wyjdzie.
Uśmiechnąłem się pakując swoje rzeczy. Zbliżała się godzina wolności.
Wyszliśmy z gabinetu, a potem z budynku. Po pożegnaniu się z kobietą poszedłem do swojego samochodu, lecz zdziwiłem się widząc jak So ciągle patrzy gdzieś na boki sprawdzając przy tym godzinę.
ㅡ Hej, So! Podwieźć cię? ㅡ Spytałem podchodząc do niej.
ㅡ Nie trzeba, on zaraz przyjedzie. ㅡ Powiedziała, lecz zaraz po tym dostała wiadomość, którą od razu odczytała. ㅡ Mógłbyś? Nie ma czasu.
ㅡ Nie ma sprawy. Wsiadaj. ㅡ Odparłem.
***
Wróciłem do domu, gdzie przywitał mnie Sarang. Musiałem się do tego przyzwyczaić.
ㅡ Hej, mały. ㅡ Ukucnąłem przed nim głaszcząc po głowie. ㅡ Gdzie Chim? ㅡ Po tych słowach poszedł do salonu, więc poszedłem za nim. Tam zastałem moją śpiącą królewnę. ㅡ Jiminnie.. ㅡ Szepnąłem calujac go po twarzy aż natrafiłem na usta. Zdziwiłem się czując jak oddaje gest łapiąc za kołnierz mojej koszuli.
Wszedłem na kanapę zwisając nad nim.
ㅡ Co tak długo?
ㅡ Narzeczony So nie przyjechał po nią, więc ją odwiozłem. Nie gniewasz się? ㅡ Spytałem schodząc z pocałunkami na jego szyję.
ㅡ Nie. ㅡ Pokręcił głową wzdychając cicho. ㅡ Bo zrobiłeś coś dobrego.
ㅡ Jak się czujesz?
ㅡ Już dobrze, bo wróciłeś. ㅡ Uśmiechnął się lekko. ㅡ Kocham cię. ㅡ Przytulił się do mnie jak koala.
ㅡ Ja ciebie też kocham, Jimin. Jesteś głodny?
ㅡ Zamówiłem wcześniej pizze. Zaraz powinna być. ㅡ Oznajmił spojrzawszy na zegar ścienny.
ㅡ To dobrze, bo jestem strasznie głodny. ㅡ Jęknąłem kładąc się na młodszym. ㅡ Nie mam energi, taki słaby jestem. ㅡ Udałem.
ㅡ Zejdź ze mnie! Nie jesteś lekki!
ㅡ Więc twierdzisz, że jestem gruby?
ㅡ Masz po prostu za dużo mięśni. Zaraz mi żebra złamiesz. Nie mogę oddychać. Guk złaź. Bo inaczej...
ㅡ Hm?
Po chwili poczułem ciepłą dłoń na swojej męskości. Sapnąłem z przyjemności czując jak powoli porusza dłonią.
ㅡ Jimin... ㅡ Schowałem twarz w jego zagłębieniu szyi całując ją i zostawiając czerwony ślad. Jęknąłem z bólu, gdy ścisnął mojego członka.
ㅡ Zrozumiałeś?
ㅡ Nie kończ, proszę. ㅡ Podniosłem się na klęczkach odpinając spodnie i zdejmując je wraz z bielizną do połowy ud. ㅡ Sam zacząłeś, więc nie miej zdziwionej miny, kochanie.
Młodszy zszedł idąc na górę, lecz wrócił po kilku chwilach z czerwoną tubką.
ㅡ Bez rozciągania. ㅡ Stwierdził kładąc się na brzuch i zdejmując swoje dolne odzienie również do ud.
ㅡ Na pewno?
ㅡ Tak. Nie ma sensu przedłużać, a ja nie mogę już wytrzymać. Pospiesz się.
Westchnąłem cicho rozlewając żel na swoim członku oraz na wejściu blondyna. Tak jak chciał wszedłem w niego od razu przez co krzyknął zaciskając ręce na meblu.
Usłyszawszy znak od młodszego zbliżyłem się do jego karku składając na nim pocałunki zaczynając się powoli w nim poruszać.
ㅡ Rozluźni się, skarbie. ㅡ Szepnąłem mu do ucha robiąc mocne pchnięcia wsłuchując się w piękne jęki męża.
ㅡ Ah! ㅡ Krzyknął, gdy zapewnie trafiłem w jego punkt. ㅡ Szybciej!
ㅡ Nie chcę kończyć, Chim.
Wyszedłem z niego zdejmując swoje spodnie całkowicie, tak jak młodszego. Przewróciłem go na plecy ponownie znajdując się pomiędzy jego nogami. Wpiłem mu się w usta jedną ręką głaszcząc po głowie, a drugą trzymając jego pośladek.
Zwolniłem tempo wykonując bardziej wolniejsze i intensywne, tak aby pokazać mu, że go kocham.
Jednak cały urok znikł, gdy usłyszeliśmy dzwonek.
ㅡ Pizza. ㅡ Wysapał.
ㅡ Nie teraz no.. ㅡ Powiedziałem.
ㅡ Odbierz i dokończymy. Ah!
ㅡ Niech usłyszy. ㅡ Uśmiechnąłem się zadziornie przyspieszając ruchy bioder.
ㅡ Jesteś głu-..ah! Jungkook!
ㅡ Głośniej, skarbie. Niech będzie świadomy, że w czymś przeszkadza.
ㅡ Jungkook! Do cholery idź otworzyć, albo będę obrażony.
Zaprzestałem ruchów. Westchnąłem schodząc z kanapy. Ubrałem spodnie idąc na korytarz. Otworzyłem drzwi widząc zarumienioną twarz młodego chłopak.
ㅡ P-pańska pizza. ㅡ Powiedział cicho podając mi zamówienie.
Odebrałem ją podając mu banknoty.
ㅡ Dziękuję. ㅡ Uśmiechnąłem się widząc zakłopotaną twarz dostawcy. ㅡ Te rejony są zaklepane, młody. ㅡ Rzekłem widząc jak patrzy się na moje krocze. ㅡ Idź już.
Zamknąłem drzwi idąc do salonu. Odłożyłem pizze na stół patrząc z góry na blondyna, który kusił wzrokiem będąc już bez reszty ubrań.
Czym prędzej pozbyłem się spodni znajdując się przy młodszym wszedłem w niego nie oszczędzając.
ㅡ Ah!! ㅡ Krzyczał na całe gardło pociągając mnie za włosy. ㅡ Szybciej. Oh tak!
ㅡ Jimin. Jak bardzo mnie pragniesz?
ㅡ Bardzo.
ㅡ Najbardziej?
ㅡ Najbardziej.
Usiadłem na meblu sądząc na sobie młodszego.
Po włożeniu mojego członka zaczął podskakiwać odchylając się do tyłu.
ㅡ Tak. Oh, tak. ㅡ Jęczał łapiąc moją dłoń rozkazując, abym złapał jego kolegę. Zrobiłem to o co prosił stymulując go przy okazji pszyssałem się do jego dwóch punkcików na klatce zaczynając gryźć i ssać oraz lizać powodując tym jeszcze głośnjejsze jęki. Wręcz krzyczał na cały dom.
********
06.05.20
Byście się nie nudzili to sobie poczytajcie haha
Do zaś!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top