Rozdział 52
Dzięki Hobiemu, który został także poinformowany dostaliśmy się do szpitala. Po drodze zadzwoniłem do Namjoona by przełożył spotkanie, lecz nie dałem rady mu wyjaśnić sytuacji, dlatego zrobił to Tae. Był zły, a zarazem nam współczuł.
Nadal nie mogłem się otrząsnąć z tego co się stało. Nawet przy stracie Bomul tak nie cierpiałem, może dlatego, że Sarang był z nami dłużej i bardziej się do niego przywiązałem?
Dotarliśmy do szpitala wybiegłem z samochodu wparując do budynku. Spytałem recepcjonistki, która ledwo mnie zrozumiała, gdzie jest mój mąż. Kiedy tylko dowiedziałem się pobiegłem tam.
ㅡ Jimin. ㅡ Powiedziałem podchodząc do niego i łapiąc za dłoń. Ten automatycznie rozpłakał się przytulając mnie. ㅡ Chim..
ㅡ Wszystko, ale... Dlaczego akurat Sarang? W czym zawinił? Co tu się dzieje, Jungkook? ㅡ Wyszlochał. ㅡ Co?! Dlaczego tak szybko kazałeś nam wracać?! Mów do cholery!
ㅡ Bo Suzy wychodzi! ㅡ Również krzyknąłem nie trzymiąc emocji.
Zamilkł. ㅡ Yoongi mówił, że za tydzień wychodzi, ż-że... Wynajęła kogoś by nas śledził i może zrobić nam krzywdę. Dlatego po ciebie pojechałem. ㅡ Usiadłem na krześle.
ㅡ I w tym swoje życie musiał poświęcić Sarang? Dlaczego nie zabrałeś go ze sobą tylko zostawiłeś w tym aucie skoro wiedziałeś, że jesteśmy w niebezpieczeństwie?
Spuściłem głowę płacząc jeszcze bardziej.
ㅡ To nie moja wina. ㅡ Szepnąłem. ㅡ Nie moja! ㅡ Wyłkałem wstając i rzucając krzesłem w ścianę. ㅡ Tylko nie mój Sarang. ㅡ Upadłem na kolana chowając twarz w dłoniach, a następnie z kieszeni wyjąłem obrożę psa. ㅡ Gdybym wiedział, że tak wszystko się skończy... Zostawił bym go u Minah. Bym nie krzyczał tak często na niego... Teraz tego żałuję.
Obaj płakaliśmy milcząc.
Po kilku minutach wstałem z podłogi patrząc na męża, lecz odwrócił głowę w drugą stronę bym nie widział jak płaczę.
ㅡ Już za nim tęsknię... ㅡ Szepnąłem. ㅡ Niech wróci. ㅡ Mówiłem, lecz to tak jakbym mówił do siebie. Po chwili strasznie zabolało mnie w klatce. ㅡ Aish.. ㅡ Syknąłem łapiąc się za miejsce, gdzie bolało.
ㅡ Kook! ㅡ Powiedział młodszy. ㅡ Doktorze! ㅡ Krzyczał wychodząc z pokoju. Po chwili wrócił z mężczyzną i pielęgniarką. ㅡ Co mu jest?
ㅡ Wygląda jak na stan przedzawałowy. ㅡ Powiedział i z pomocą pielęgniarki zaprowadził mnie do innej sali po drodze mijając przyjaciół, którzy czekali zniecierpliwieni, a widząc mój stan zaczęli obawiać się jeszcze bardziej.
Lekarz położył mnie łóżku, a ja nie mogłem złapać oddechu. Wstrzyknął coś mi, a po kilku chwilach poczułem się lepiej i nie było już bólu.
ㅡ Już dobrze. ㅡ Powiedział. ㅡ Musi Pan uważać.
ㅡ Co to było?
ㅡ Stan przedzawałowy.
ㅡ Ale... Jak to? Przecież jestem za młody na zawał.
ㅡ Czasami zdarza się on i młodszym od Pana pacjentom. Pewno Pan się tak bardzo zdenerwował i zestresował, że serce nie wytrzymało. W dodatku może to być genetyczne.
ㅡ Co mam zrobić?
ㅡ Proszę odpoczywać. Odpoczynek jest idealnym rozwiązaniem. Dostanie też pan kroplówkę, a potem zrobimy badania.
ㅡ Nie mogę tu zostać, doktorze. ㅡ Podniosłem się do siadu.
ㅡ Jeśli chce pan wyzdrowieć.. musi Pan.
Westchnąłem zgadzając się.
Mężczyzna wyszedł, a po nim weszli wszyscy.
ㅡ Jungkook.. Co jest? ㅡ Spytał Tae.
ㅡ Chcę być sam, mogę?
ㅡ Jimin się o ciebie martwi. Musiał dostać lek na uspokojenie.
ㅡ Miałem stan przedzawałowy. ㅡ Szepnąłem płacząc.
ㅡ Jak? Przecież ty to jeszcze młoda dupa. ㅡ Spytał przyjaciel czym sprawił, że choć na sekundę się uśmiechnąłem.
ㅡ Też tak myślałem. ㅡ Westchnąłem. ㅡ Mam nadzieję, że to tylko jednorazowe.
ㅡ Ale w sumie... Dużo pracujesz też.
ㅡ Przestań Tae. Teraz mam gdzieś swoje zdrowie. ㅡ Powiedziałem patrząc na okno. Następnie wstałem podchodząc do niego.
ㅡ Guk, powinieneś leżeć i... Powinniście jak najszybciej wylecieć do Stanów. Zanim Suzy jeszcze nie wyszła.
ㅡ Masz rację. Pójdę do Jimina. ㅡ Oznajmiłem podchodząc do drzwi, lecz zatrzymałem się czując nadal lekkie ukłucie w sercu.
ㅡ Jungkook połóż się. Pójdę po Jimina, dobra? ㅡ Zdeklarował się Yoongi. Zgodziłem się wracając do łóżka, a chłopak wyszedł.
ㅡ Tae?
ㅡ O co chodzi?
ㅡ Mam prośbę. Pilnuj i obserwuj Yoongiego zanim wylecimy. Naprawdę coś mi tu nie pasuje. Proszę.
ㅡ No dobrze. Dla przyjaciela.
ㅡ A gdzie Hobi?
ㅡ Był przecież z nami. ㅡ Zdziwił się. ㅡ Pójdę go poszukać. ㅡ Wyszedł. Byłem sam, do czasu aż do środka wszedł młodszy. Podszedł kładąc dłoń na mym policzku, a drugą na sercu.
Płakał patrząc mi w oczy.
ㅡ Nie wytrzymam, gdy stracę i ciebie. ㅡ Szepnął. ㅡ Nie rób już tak więcej, jasne?
ㅡ Jimin... To nie moja wina. Skąd miałem wiedzieć, że pod moim samochodem jest bomba? Co jeśli ja też bym zginął? Chim... Wiesz, że nigdy bym nie zrobił tego Sarang.
Rozpłakał się przytulając mnie.
Objąłem go sam próbując nie płakać. Przecież miałem się już nie denerwować.
ㅡ Jimin kocham cię. ㅡ Szepnąłem nie mogąc już wytrzymać i rozpałakałem się. ㅡ Bardzo. Nie wiem jak teraz będziemy żyć bez Sarang. Straciliśmy już Bomul... Teraz jego... Życie jest takie niesprawiedliwe.
ㅡ Ale ty żyjesz. To też jest ważne. Bym cię stracił i co wtedy?
Westchnąłem uciekając wzrokiem.
ㅡ Musimy lecieć jak najszybciej do Stanów. Tam będziemy bezpieczni, dlatego... Musimy się wypisać na rządanie. Za kilka dni Suzy będzie na wolności... Wtedy wcale nie będziemy mieć spokoju.
ㅡ Ale ty nie możesz opuszczać szpitala. Twoje serce..
ㅡ W dupie to mam, Chim. Muszę teraz chronić ciebie. Nie ochroniłem Sarang... Nie popełnie tego błędu drugi raz. Co jeśli następny będziesz ty? Albo ja? Ona jest nieobliczalna.
ㅡ Wiem i rozumiem.
ㅡ Dlatego jutro się wypisujemy. Bez dyskusji, dobrze?
Skinął głową z powrotem się przytulając do mnie kładąc się obok. Oddałem gest zaciskając oczy by więcej łez nie wyleciało.
***
Następnego dnia tak jak powiedziałem wypisaliśmy się ze szpitala. Z początku doktor był przeciwny, ale go przekonaliśmy, w końcu nie mógł nam tego zabronić.
Wróciliśmy do Busan, lecz sami. Tae chciał jeszcze zostać i porozmawiać z Hobim, który był od tamtego dnia jakiś niemrawy, dlatego wtedy wrócił do domu.
ㅡ Zarezerwuje bilety i zadzwonię do Namjoona i ojca. Ty zacznij się pakować. ㅡ Zaleciłem, a młodszy, który był przybity poszedł na górę. Poszedłem do salonu łapiąc w dłoń laptop. Usiadłem na kanapie wchodząc w odpowiednią stronę rezerwując bilety.
W międzyczasie zadzwoniłem do ojca, że już jutro będziemy w Stanach obiecał, że poszuka nam mieszkania w końcu nie mam ochoty i zamiaru poznawać jego rodziny.
Teraz czekała mnie trudna rozmowa. Musiałem się zwolnić u Namjoona.
Będzie to trudne.. Przecież tyle dla mnie zrobił, a ja brałem tyle wolnego nie mogąc mu pomóc w ważnych sprawach.
ㅡ Namjoon?
Cześć, Jungkook.
Jak się czujecie?
ㅡ Koszmarnie, ale... Dzwonię w innej sprawie. Ja... Chcę się zwolnić. Ale tak już naprawdę.
Ale dlaczego?
ㅡ Muszę przejąć firmę ojca. Jutro lecimy do Stanów Zjednoczonych i tam się wyprowadzamy. Namjoon... Przepraszam cię za wszystko.
Nie chce cię tak zostawiać, gdy jest tak dużo pracy... Ale Chim musi być bezpieczny. Suzy za kilka dni wychodzi z więzienia. Przez nią straciliśmy Sarang... ㅡ Rozpłakałem się.
Przyjadę do was z Jinem.
Pogadamy na spokojnie.
Oczywiście rozumiem wszystko.
Przywiozę ci wypowiedzenie.
ㅡ Dziękuję.
Rozłączyłem się idąc na górę do młodszego, który pakował nasze rzeczy do walizek płacząc przy tym.
Usiadłem obok niego przytulając go.
**********************
08.11.20
Hejka
jak wam się podoba?
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top