Rozdział 5

Do domu wróciłem dwie godziny później załatwiając pewne sprawy i słuchania opierdolu od Jina za to, że nie powiedziałem że wracam.

Wchodząc do środka i ówcześnie rozbierając się poszedłem do salonu, gdzie zastałem młodszego.
Zdziwiłem się widząc jak klęczy przy Bomul cicho łkając.

ㅡ Kochanie co się dzieje?

ㅡ Z Bomul coś jest nie tak. Nie chcę jeść, pić. Tylko leży smutny. Nawet nie chce bawić się z Sarang.

ㅡ Zabiorę go do weterynarza. Miał tak wcześniej?

ㅡ Znaczy... Ma tak od dwóch dni. Martwię się o niego, Guk.

ㅡ Spokojnie. ㅡ Przytuliłem go. ㅡ Niedługo będę. ㅡ Powiedziałem biorąc psa na ręce. Wyszedłem znowu z domu wsiadając do samochodu z pomocą młodszego, który wyszedłem ze mną na zewnątrz.
Pojechałem prosto do weterynarza zostawiając w mieszkaniu chłopaka.

*

ㅡ I co mu jest? ㅡ Spytałem, gdy lekarz skończył go badać.

ㅡ Jak by to powiedzieć... Nie zostało mu zbyt wiele czasu.

ㅡ Ale... Co pan mówi? Co to ma znaczyć?

ㅡ Bomul jest chory. Z dnia na dzień jest z nim coraz gorzej. Trzeba będzie go uśpić.

ㅡ Nie. ㅡ Pokręciłem głową łapiąc się za głowę. ㅡ Błagam niech pan powie, że to żart. Wielki głupi żart!

ㅡ Proszę pana, chce pan, żeby Bomul cierpiał? Uśpienie to jedyny dobry wybór.

ㅡ Ale... Mój mąż tego nie przeżyje. Złamie się bardziej niż ja. ㅡ Spojrzałem na niego z zaszklonymi oczyma. ㅡ To nie może być prawda. ㅡ Szepnąłem przytulając psiaka, który polizał mój policzek kilka razy.

ㅡ Proszę z nim porozmawiać. ㅡ Odparł. ㅡ Bomul może tu zostać, a jutro panowie powiedzą mi jaka jest decyzja, lecz mówię, że pies teraz tylko cierpi, żadne leki nie pomogą.

Odsunąłem się wycierając oczy skinając głową. Pożegnałem się z mężczyzną jadąc do domu, lecz zanim to zrobiłem rozpłakałem się opierając głowę o kierownicę.
Jak mam mu to powiedzieć?
To będzie dla niego cios.

Po kilku minutach ogarnąłem się odpalając auto.

Dojechałem całkiem szybko, jak tego nie chciałem. Niechętnie wyszedłem z samochodu kierując się do domu.

Po przekroczeniu progu obok mnie pojawił się młodszy.

ㅡ Gdzie jest Bomul? Dlaczego masz taką poważną minę?  No powiedz mi do cholery! ㅡ Głos mu się łamał.

ㅡ Jimin, może... Usiądźmy. ㅡ Powiedziałem cicho ciągnąc nas do salonu siadając na kanapie. ㅡ Skarbie... Jak ci to powiedzieć...

ㅡ Kook powiedz. ㅡ Rzekł. ㅡ Chcę wiedzieć. Nie baw się ze mną, bo to powoduje, że boję się jeszcze bardziej.

ㅡ Bomul musi być uśpiony. ㅡ Szepnąłem spuszczając głowę. ㅡ Jest chory i tylko to jest dobre wyjście. Teraz tylko cierpi. Nie zostało mu dużo czasu. Lekarz chce tylko ukrócić jego...

ㅡ Zamknij się. Kłamiesz. ㅡ Wyszlochał. ㅡ Teraz mnie wkręcasz,  Bomul jest zdrowy, tak? No potwierdź to!

ㅡ Kochanie... ㅡ Chciałem go przytulić.

ㅡ Nie. ㅡ Podniósł się z mebla. ㅡ Ja muszę... Pobyć sam. ㅡ Wyszeptał chcąc pójść na górę, lecz złapałem go za nadgarstek.

ㅡ Nie. Nie pójdziesz nigdzie. Masz być ze mną, rozumiesz? ㅡ Spojrzałem mu w oczy. ㅡ Czy ci się to podoba czy nie. Tym bardziej nie pozwolę ci iść w tym stanie. ㅡ Dodałem przytulając go.
Młodszy wybuchł płaczem wtulając się we mnie.

ㅡ Nie może nas opuścić. Jest z nami tak długo... Jest członkiem rodziny. To jak stracenie dziecka, bliskiej osoby... Nie mogę.

ㅡ Jimin, musimy się zgodzić na zastrzyk. ㅡ Odparłem.

ㅡ Co? Nie zgadzam się! Nie pozwolę na to! ㅡ Krzyknął uderzając mnie w klatkę.

ㅡ Mamy też Sarang. ㅡ Spojrzałem na wspomnianego, który jakby wiedział o co chodzi, bo był przygnębiony. Westchnąłem bezradnie wracając wzrokiem na męża.

ㅡ Ale... To już nie będzie to samo. Nie będzie, słyszysz?

ㅡ Wiem, Chim, ale musimy. Jeżeli chcemy, żeby nie cierpiał.

Zamilkł chowając twarz w moim zagłębieniu szyi. Objąłem szczelniej jego ciało całując w skroń.

ㅡ Bomul zawsze będzie z nami, Jiminnie. Choć go.. Nie będziemy wiedzieli to... ㅡ Urwałem przypominając swoją matkę, a blondyn jakby to wyczuł.

ㅡ Jungkookie cicho. Nie mów już nic więcej, wiem co masz na myśli, ale nie mów.

ㅡ Będzie z nami. ㅡ Wyszlochałem. ㅡ  W każdej sytuacji. On będzie nas widział.

ㅡ Kookie, dość. ㅡ Położył swoje dłonie na moich policzkach zmuszając abym spojrzał mu w oczy. ㅡ Rozumiem. Cichutko.

ㅡ Przepraszam. ㅡ Pociągnąłem nosem wycierając policzki.

Nastała kilku minutowa cisza, gdzie każdy z nas się próbował uspokoić.

ㅡ Zgoda. ㅡ Szepnął opierając swoją głowę o moje ramię. ㅡ Zgódźmy się. Jeśli to ma pomóc Bomul to...

ㅡ Jesteś pewien?

ㅡ Nie chcę by cierpiał, więc musimy tak postąpić.

ㅡ Dobrze. ㅡ Skinąłem głową przytulając go. ㅡ Jutro pojedziemy, pożegnasz się razem z Sarang.

***

ㅡ Bardzo cię kocham. ㅡ Szepnął młodszy tuląc psa, płacząc. ㅡ Będę tęsknić. ㅡ Dodał. Odsunął się zaraz mnie przytulając.
Sarang również był bardzo smutny, piszcząc.

ㅡ Niech pan zaczyna. ㅡ Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło.
Obserwowałem poczynania lekarza, który wstrzyknął jakąś substancje zwierzakowi. Zagryzłem wargę widząc jak zamyka oczy. Straciliśmy nasze szczęście, lecz pozostała miłość.
Zakryłem oczy pozwalając łzom wypłynąć na powierzchnię. Nie mogłem dłużej wytrzymać emocji.

ㅡ Po wszystkim. ㅡ Oznajmił mężczyzna po kilku minutach. Odczepił od psa jakieś kabelki zakrywając go białą pościelą. ㅡ To było trudne, ale dali panowie radę. Bomul jest teraz w lepszym świecie.
Wszystko będzie dobrze.

ㅡ Tak, może ma Pan rację. ㅡ Powiedziałem pociągając nosem. ㅡ Wracamy do domu, a czy możemy jego obroże?

ㅡ Nie ma problemu. ㅡ Uśmiechnął się wyjmując ją z jakiegoś pudełka. Spojrzałem na napisy na niej. Znajdowała się tam data, kiedy to przyjęliśmy Bomul pod nasz dach. Sarang ma podobną.

ㅡ Dziękujemy. ㅡ Rzekłem wychodząc z Jiminem i naszą miłością z budynku. ㅡ Kochanie. ㅡ Wydusiłem odsuwając chłopaka od siebie widząc jego zapłakaną twarz.

ㅡ Nie mogę uwierzyć. ㅡ Szepnął. ㅡ Że nie ma już go z nami. ㅡ Wybuchnął płaczem.

ㅡ Ja też, Chim, ale nic nie mogliśmy zrobić. Wracamy do domu. Odpoczniesz.

ㅡ Ty również. Nie myśl tylko o mnie, Kook. ㅡ Oburzył się biorąc głęboki wdech.

ㅡ Ty jesteś ważniejszy dla mnie, Jiminnie. Zdrowie również, więc  przestań się kłócić i wracamy. Nie martw się. Dam sobie radę.

Wsiadłem do samochodu, apo chwili mąż z Sarang. Odpaliłem ruszając w drogę.

****************

Hejo jak u was?
Podoba się?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top