Rozdział 49

Po rozmowie z ojcem wyszedłem z pomieszczenia wchodząc do sypialni zastając swojego męża.

ㅡ I co? Co mu powiedziałeś?

ㅡ Aby dał nam jeszcze czas. Kochanie wiem, że to trudne, a ty naprawdę nie chcesz tam się wyprowadzać. Jutro wieczorem on wylatuje do Stanów. Przyjdzie w południe, aby jeszcze porozmawiać na ten temat. W ogóle.. Gdzie Tae?

ㅡ On... Poszedł gdzieś z Minah. Wiesz... Z tamtym jej nie wyszło. Może pomiędzy nimi coś wyjdzie. Ale wracając. Nie będę kłamał. Nie chcę się stąd wyprowadzać. Może jest jakiś sposób... Może.. Nie wiem. Guk, naprawdę. ㅡ Spojrzał na mnie błagalnie. ㅡ Nie możesz przenieść siedziby tutaj?

ㅡ Dało by się, ale z tym wiążą się duże koszty. Ojciec by mnie zabił, gdybym to zrobił. Ale pomyśl o pozytywach...

ㅡ Nie mam takich. Wszystko mam negatywne. Brak przyjaciół, brak wszystkiego co kocham.

ㅡ Wiem, Jimin. ㅡ Usiadłem obok niego łapiąc jego dłoń. ㅡ Ale nie chce zostawiać cię tutaj samego. Nawet jak nie chcę... I tak przejmę jego stanowisko. Jestem jedynym spadkobiercą. Mówiłem ci już o tym.

Spuścił głowę cicho płacząc. Westchnąłem przytulając go głaszcząc po głowie.

ㅡ Witajcie, kochani! ㅡ Do środka wszedł szeroko uśmiechnięty Tae, lecz uśmiech zniknął widząc w jakiej sytuacji się znalazł. ㅡ Coś się stało?

ㅡ Mógłbyś zostawić nas samych? ㅡ Spytałem, a chłopak wyszedł. ㅡ Jimin...

ㅡ Tak jak mówiłem. ㅡ Pociągnął nosem. ㅡ Zgódź się. Przeżyje, a przecież nie lecimy tam na tortury.

ㅡ Przepraszam, kochanie za to. Naprawdę nic z tym nie mogę zrobić. Chociaż bardzo chcę to...

ㅡ Wiem. Nic już nie poradzisz.

ㅡ Prześpijmy się z tym, dobrze? Jutro będzie lepiej i wtedy coś może wymyślimy.

ㅡ Nie zasnę. ㅡ Odparł wycierając nos rękawem.

ㅡ Chcesz herbatę?

ㅡ Tabletkę na sen. Proszę... ㅡ Poprosił.

ㅡ Ale nie możesz. Zrobię ci herbaty ziołowej. To lepsze niż trucie się.

Wstałem wychodząc z pokoju schodząc na parter do kuchni, gdzie zastałem Tae.

ㅡ Coś się stało? ㅡ Spytał patrząc na mnie smutnym wzrokiem.

ㅡ Długo by wyjaśniać. ㅡ Rzekłem podchodząc do czajnika. ㅡ Ale chodzi tu o firmę mojego ojca. Muszę ją przejąć..

ㅡ I w czym problem?

ㅡ Jak to zrobię, będziemy musieli przeprowadzić się do Stanów Zjednoczonych.

ㅡ Ale.... Tak na zawsze?

ㅡ Byśmy was odwiedzali, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Jimin nie będzie tam szczęśliwy, dlatego płakał.

ㅡ Mogę z wami? J-jak byście się chcieli wyprowadzić tam.. ㅡ Spuścił głowę. ㅡ Z-znaczy.. Kupiłbym sobie mieszkanie. Chodzi o to, że zawsze chciałem jechać do Ameryki. Stworzyć swoją markę modową, lecz bałem się wizji bycia tam samemu.

ㅡ Jak rozwiążemy problem, Tae. Muszę przekonać Jimina. ㅡ Zalałem dwa kubki wrzątkiem. ㅡ A to nie będzie łatwe.

ㅡ Mogę ja z nim porozmawiać?

ㅡ A czy coś to zmieni? Jeśli ja nie mam na niego wpływu...

ㅡ Spróbuję. ㅡ Powiedział idąc na górę. Westchnąłem opierając się o blat. Byłem zmęczony zważywszy na późną porę. Marzyłem by już zasnąć.
Gdy przyjaciel rozmawiał z mężem poszedłem do salonu kładąc się na kanapie. Po kilku minutach zasnąłem.

Jimin POV.

ㅡ Może to jednak dobre wyjście? ㅡ Spytał Tae. Wzruszyłem ramionami nie będąc nadal tym przekonany.
ㅡ Jimin, będę tam z wami! Nie cieszysz się? ㅡ Spytał z lekkim uśmiechem.

ㅡ Cieszę się, ale tylko ty. Nie zmuszę wszystkich by ot tak przeprowadzili się do Ameryki. Ale chyba będę musiał to przetrwać i przyzwyczaić się, lecz chociaż ty będziesz Tae. ㅡ Posłałem mu też uśmiech.

ㅡ To jak? Zgadzasz się?

ㅡ Ja... Ugh.. To trudne.

ㅡ Jutro pomyślisz. Guk zrobił herbaty, chodź.

Niechętnie wstałem z łóżka i z brunetem zeszliśmy na dół, ale starszego nie było w kuchni, dlatego poszedłem do salonu i uśmiechnąłem się szeroko widząc śpiącego chłopaka.

ㅡ Co za gnom. Zajął mi łóżko. ㅡ Mruknął.

ㅡ Możesz iść na nasze. Rozłożę kanapę. ㅡ Powiedziałem odsuwając stół i łapiąc za pasek pociągnąłem powoli rozkładając dodatkowe łóżko. ㅡ Możesz iść.  Tylko pomóż mi go odwrócić. ㅡ Szepnąłem. ㅡ Dziękuję. ㅡ Dodałem, kiedy starszy spał już w wygodnej pozie.
Podszedłem do szafy wyjmując poduszki i kołdrę.

ㅡ Dobra, to idę. Dobranoc. ㅡ Rzucił i w podskokach poszedł na piętro.
Po tym jak przykryłem bruneta poszedłem do kuchni. Wypiłem herbatę po czym wróciłem do męża.  Położyłem się obok niego zgaszając światło.

ㅡ Dobranoc, Jungkookie. ㅡ Szepnąłem całuję go w czoło. ㅡ Kocham cię. Bardzo mocno. ㅡ Dodałem wtulając się w niego.

Jungkook POV.

Rano poczułem brak dopływu tlenu, lecz mogłem oddychać. Uchyliłem powieki widząc młodszego, który leżał całym ciałem na mnie smacznie pochrapując.

ㅡ Jiminnie... ㅡ Szepnąłem dźgając go w żebra. ㅡ Wstawaj. Dusisz mnie. ㅡ Westchnąłem widząc, że to nic nie daje. Uśmiechnąłem się chytro kładąc dłonie na jego pośladkach ściskając je po czym odwróciłem go na plecy całując mu szyję. ㅡ Kochanie... ㅡ Otarłem się o niego czym spowodowałem jęk młodszego, i który się przebudził.

ㅡ Co ty robisz? Tae jest.

ㅡ Już dawno jest w pracy.

ㅡ Yy nie. Nie jestem. Mam wolne. ㅡ Usłyszeliśmy nad sobą. Podnieślimy głowy widząc nad nam zaspanego chłopaka. ㅡ Dlaczego robicie to rano? ㅡ Spytał drapiąc się po głowie.

ㅡ Idziesz do kuchni? Zrób nam kawę. ㅡ Uśmiechnąłem się zakrywając nas kołdrą wpijają się w usta mężowi.
Po chwili poczułem uderzenie. Odkryłem nas widząc jak przyjaciel okłada nas poduszką.

ㅡ Nie. Psujcie. Mi. Poranku. ㅡ Mówił.

ㅡ Ya! ㅡ Krzyknąłem biorąc drugą w dłoń i oddając mu.
Młodszy się śmiał patrząc na nas.

Po kilku minutach odpuściłem dając mu wygraną z czego się bardzo cieszył. Z całą trójką poszliśmy do kuchni w nawet dobrych humorach.

ㅡ Pojedźmy dzisiaj do Hobiego. ㅡ Zaproponował Tae. ㅡ Tęsknię za nim. ㅡ Wydnął dolną wargę.

ㅡ Czemu nie. A co robiłeś wczoraj u Minah? ㅡ Spytałem, a przyjaciel cały się zarumienił.

ㅡ N-nic. Gadaliśmy tylko.

ㅡ I... Co jest na rzeczy?

ㅡ Nic. Eh... Spodobała mi się. Jest miłą dziewczyną i bardzo ładną.

ㅡ To zaproś ją na randkę. ㅡ Powiedział mąż.

ㅡ O nie! Nie mam kolejny raz pomagać jej się ubrać. Prawie trzy godziny wybieraliśmy jej ubrania na randkę. Więc kup jej jakąś kieckę i po sprawie. ㅡ Mruknąłem. Obaj się zaczęli śmiać jak najęci chociaż nie wiedziałem, dlaczego. ㅡ Ya, bo wezmę Jimina zaraz na tym blacie i nie będzie ci tak do śmiechu. ㅡ Spojrzałem na współlokatora groźnym wzrokiem, a też zachłysnął się śliną tak samo jak Chim, który uderzył mnie w ramię.

ㅡ Jesteś głupi.

ㅡ Ale twój, aniołku. ㅡ Uśmiechnąłem się do niego kładąc dłoń na jego udzie, który ścisnąłem.


*************

02.09.20

Witam i tuuu
Miłej nocy kochani 💖💖💖💖

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top