Rozdział 40

ㅡ Nie ta. ㅡ Powiedziała patrząc w lustro ㅡ Mam za szerokie barki. Nie pasuje do mnie.

ㅡ Co ty gadasz Minah. Pasuje. Można powiedzieć, że jest lepsza od tamtych. ㅡ Mruknąłem naprawdę nie mając ochoty już tutaj siedzieć jeszcze jedną godzinę.

ㅡ Jungkook. ㅡ Skarcił mnie Chim. ㅡ Zostaw tą. Teraz makijaż. Chodź. ㅡ Rzekł idąc z dziewczyną do łazienki. Siedziałem na podłodze bawiąc się z Sarang jego maskotką.

Po kolejnej godzinie wyszli.

ㅡ I jak, Kook?

Spojrzałem na nich, a szczególnie na dziewczynę. Miała lekki, ale widoczny makijaż, który nawet jej pasował do ubioru.

ㅡ Ładnie wygadasz, Minah. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko, po czym spojrzałem na męża, który spuścił głowę.

ㅡ Dziękuję i dziękuję Chim.

ㅡ Nie ma sprawy. ㅡ Powiedział ciszej. ㅡ Pójdę do toalety.

Patrzyłem jak znika za drzwiami sypialni zostawiając naszą dwójkę samą.

ㅡ Coś się stało?

ㅡ Nie. Aczkolwiek nie mam pojęcia.

Młodszy wrócił po paru minutach całkowicie w innym humorze. Był lekko uśmiechnięty, a jego włosy delikatnie wilgotne.

ㅡ Dobrze, dziękuję wam za pomoc. Nie wiem jak wam się odwdzięczyć.

ㅡ Nie musisz. Wystarczy, że pomogasz nam przy Sarang. Ale myślę, że już pójdziemy. ㅡ Powiedziałem wstając.

ㅡ No tak. Macie także swoje plany. W takim razie do zobaczenia!

ㅡ Do zobaczenia.

Z mężem i psem wyszliśmy z domu naszej sąsiadki i zamiast iść do domu pociągnąłem młodszego w kierunku w którym się idzie nad morze.

ㅡ Jimin?

ㅡ Tak?

ㅡ Przez chwilę u Minah byłeś nie w sosie. Coś się stało?

ㅡ Nie, dlaczego?

ㅡ Mi możesz powiedzieć. ㅡ Złapałem jego dłoń głaszcząc jej wierzch. ㅡ No? O co chodzi? ㅡ Objąłem go tym razem ramieniem patrząc na niego z troską. Chcę wiedzieć wszystko co dręczy mojego skarba. W ten sposób pożegnamy wiele nieporozumień, a także możemy iść do przodu bez problemów, gdy tylko zaczniemy mówić o swoich uczuciach, co nas gryzie... A wiem, że teraz Jimin coś ukrywa.

ㅡ Czy... ㅡ Urwał wzdychają i opierając głowę na moim barku.

ㅡ Spokojnie. Dzięki temu uczymy się mówić co leży nam na sercu. Przecież jesteśmy w związku małżeńskim. Znamy się długo. ㅡ Zatrzymałem nas tuż przed plażą. ㅡ Dlaczego jeszcze się boisz mówić o tym co cię męczy?

ㅡ Chodzi o to czy... Nie jestem wystarczająco ładny dla ciebie?

ㅡ Jesteś dla mnie przepiękny, kochanie.

ㅡ Kiedy się wystroje?

ㅡ Nie. Nawet i bez tego jesteś cudowny. ㅡ Położyłem dłoń na jego policzku.

ㅡ Nie zasłużyłem na to. Na te miłe słowa... Wszystko. ㅡ Szepnął z łamanym głosem. Przytuliłem go czując jak moja bluzka robi się coraz bardziej mokra.

ㅡ Kochanie. Jutro idziemy na kolejną terapię. Jeśli coś cię gębi... Masz mi o tym mówić, a nie trzymać tego w sobie, rozumiesz? ㅡ Spojrzałem mu w załzawione oczy. ㅡ Będziesz mi mówił? Jimin-ssi... Może... Pamiętasz jak graliśmy w frisbee i utknął nam na drzewie? Wspinałem  się wtedy i musieliście wzywać straż pożarną.

ㅡ Pamiętam. ㅡ Uśmiechnął się lekko. ㅡ Ale wtedy mogłeś spaść. ㅡ Dodał ponownie zachowując powagę.

ㅡ W takim razie co innego. Hm... Nasze początki jako rodzeństwo. Pamiętasz jak zrobiłem ci mokry palec? Mogę to powtórzyć. ㅡ Powiedziałem z uśmiechem na twarzy wkładając palec do buzi.

ㅡ Nie, Kook. Ani mi się waż. ㅡ Cofnął się, zaraz zaczynając uciekać.

ㅡ Chodź tu! ㅡ Krzyknął biegnąc za nim wraz z Sarang, który był szybszy niż ja, dlatego po kilku metrach zdyszany zatrzymałem się. ㅡ Ya! Jimin! No nic ci nie zrobię! Chodź do mnie!

ㅡ Nie! ㅡ Krzyknął idąc wzdłuż wybrzeża Owcze zdejmując buty trzymając je w ręce.
Odpiąłem smycz, a zwierzak pobiegł do drugiego właściciela wskakując na niego. Przez co stracił równowagę wpadając do wody.
Podbiegłem do niego pomagając mu wstać.. ㅡ Nic nie rób. ㅡ Mruknął. ㅡ Ugh... ㅡ Zdjął bluzkę wyciskając ją.

ㅡ Ya, weź się zakryj. ㅡ Powiedziałem zasłaniając go. ㅡ Wszyscy patrzą.

ㅡ A co? Wstydzisz się mnie?

ㅡ Nie. Bo tylko ja mogę mieć takie widoki. ㅡ Rzekłem i już chciałem zdjąć swoją koszulkę, ale podeszła do nas jakaś dziewczyna, która nawet była ładna, jeśli mam oceniać, a także nie była Koreanką.
Jednak nie patrzyła się na nas dwóch, lecz na mnie.

ㅡ Cześć, jestem Taylor. Może dałbyś się zaprosić na lunch?

Spojrzałem na młodszego, który tak samo jak ja był zaskoczony, jednak cofnął się parę kroków do tyłu bawiąc się wodą i jednocześnie pilnując Sarang.

ㅡ Przepraszam. Już mam kogoś oraz nie jestem zainteresowany.

ㅡ Może jednak?

ㅡ Niestety. ㅡ Chciałem ruszyć, ale złapała mnie za rękę.

ㅡ Na pewno twoja dziewczyna nie jest taka jak ja. Może będę od niej dużo lepsza, hm? No proszę....

ㅡ Kobieto, nie rozumiesz co to jest odmowa? Nie jestem zainteresowany i mam już osobę kogo kocham. Jestem mężaty.

ㅡ Chyba żonaty.

ㅡ Mężaty. To mój mąż. ㅡ Wskazałem na chłopaka, który niepewnie spojrzał na nas po czym spuścił głowę na swoje stopy. ㅡ Więc, wybacz, ale szukaj dalej.

Odszedłem od niej i łapiąc dłoń młodszego ruszyliśmy w stronę wyjścia z plaży. Zawołałem jeszcze Sarang, który przybiegł cały mokry. Zapiąłem go ruszając do domu.

ㅡ Kookie?

ㅡ Co za baba... Wkurzyła mnie. Jeszcze nie założyłeś bluzki? ㅡ Spytałem zatrzymując nas. Zdjąłem swoją zakładając mu, a na siebie założyłem tą mokrą. ㅡ Będziesz chory.

ㅡ Chory, czy aby nie chcesz by ktoś na mnie patrzył?

ㅡ I to i to. Jesteś mój. ㅡ Powiedziałem łapiąc go w pasie. Po chwili wpiłem mu się w usta ignorując przechodzących ludzi zaraz pogłębiając pieszczotę. ㅡ Wróćmy do domu. ㅡ Szepnąłem i łapiąc jego dłoń  pobiegłem.

Z namiętnymi pocałunkami weszliśmy do środka praktycznie cały czas się od siebie nie odrywając. Gdy zamknąłem za sobą drzwi podniosłem młodszego pod pośladkami przybijając do ściany. Zacząłem całować jego szyję pozostawiając po sobie czerwonokrwiste ślady zaraz je gryząc i liżąc.
Ocierałem się o nasze męskości sapiąc cicho.

ㅡ Ekhem.. ㅡ Usłyszeliśmy, dlatego spojrzałem w tamtym kierunku widząc przyjaciela.

ㅡ Co? Chcesz coś konkretnego czy co? Pospiesz się. Aigoo Tae. Nie przerywaj nam.. ㅡ Powiedziałem. ㅡ Ja ci nie przeszkadzałem. No.. Pa pa. ㅡ Dodałem powracając do szyi młodszego.

ㅡ Założę nauszniki. ㅡ Oznajmił idąc do salonu. ㅡ Chyba, że mogę patrzeć. ㅡ Wychylił się zza ściany. Spojrzałem na niego widząc jak porusza sugestywnie brwiami.

ㅡ Ya! Gdyby Chim się zgodził pozwoliłbym ci tylko do gry wstępnej. Później masz zakaz. No, ale nie chcę by się krępował.

ㅡ Ale ja nawet nie będę gadał.

ㅡ Weź znajdź sobie kogoś, bo teraz nam psujesz atmosferę. Pa. ㅡ Powiedziałem bardziej przytulając Jimina, który na pewno się zawstydził wznawiając ocieranie się trochę mocniej. Poprawiłem go idąc z nim na górę do sypialni zamykając za sobą drzwi. ㅡ Oby nie wszedł. ㅡ Poprosiłem zwisając nad nim.

ㅡ Kto?

ㅡ No Tae, a kto? Mój niszczyciel zaraz wejdzie, ale w ciebie. Oj i tak mocno.. ㅡ Szepnąłem mu na ucho ostatnie zdanie, następnie je przegryzając. ㅡ Dotknij go. ㅡ Rzekłem łapiąc jego dłoń i kładąc na moim członku. Młodszy wstał z łóżka każąc mi usiąść na jego krawędzi. Uklęknął między moimi nogami odpinając pasek, a potem spodnie. Uniosłem biodra do góry, gdy zdjął mi je z nóg.

Odchyliłem głowę do tyłu, kiedy to złapał moją męskość w dłoń poruszając kilka razy, a później wkładając całkowicie do buzi. Zaczął poruszać głową dodając zęby czasami także się zasysając na czubku.

ㅡ Kurwa, Jimin. ㅡ Jęknąłem czując przyjemność.
Byłem już blisko spełnienia, dlatego złapałem go za ramiona podnosząc i kładąc na łóżku bokiem do mnie. Wpiłem mu się w usta kładąc dłoń na jego pośladku i zarzucając nogę za moje biodro przybliżają bliżej siebie.

ㅡ Kookie, wejdź już we mnie. ㅡ Wysapał odrywając się i zdejmując swoje ubrania by zaraz okręcić się na plecy i rozkładając nogi.

ㅡ Czekaj. ㅡ Wstałem otwierając szufladę chcąc wyjąć lubrykant, lecz go nie było. ㅡ Przecież był tu. Brałeś go?

ㅡ Nie. A po co?

ㅡ Tae! ㅡ Krzyknąłem zakładając bokserski i wychodząc z sypialni na parter do salonu, gdzie siedział. ㅡ Kim Taehyung.

Ocknął się wyjmując z ucha nausznik.

ㅡ Gdzie lubrykant?

ㅡ Lubrykant?

ㅡ Tak. Brałeś go?

ㅡ Jak wyglądał?

ㅡ Zielony. O zapachu jabłka. ㅡ Powiedziałem, a po tym chłopak się zmieszał.

ㅡ Wiesz... Nie umiem za bardzo angielskiego i no... Nie czytałem, bo ulotka była po angielsku.

ㅡ Co z nim zrobiłeś?

ㅡ Teraz żałuję tego. ㅡ Jęknął desperacko bijąc się poduszką.

ㅡ Tae!

ㅡ Okay, okay nie krzycz. Myślałem, że to żel do twarzy. Aigoo będę miał koszmary.

ㅡ Co? No normalnie cię zabije! ㅡ Krzyknąłem rzucając się na niego bijąc miękką rzeczą. ㅡ Jak można to pomylić z żelem do twarzy!

ㅡ Noo i czekałem aż się wchłonie. Mogłeś ostrzegać!

ㅡ A kto ci kazał wchodzić do naszej sypialni?!

ㅡ Chciałem się przespać za łóżku, kiedy was nie było. I no... Moja twarz zrobiła się sucha, więc znalazłem go.

ㅡ Jesteś głupi!

ㅡ Chyba mądry, bo go na szczęście nie zjadłem, bo kusił zapachem.

********************

05.07.20

Hejka!!

Jak mija wam dzień?
Podoba się?
Miłego dnia, nocy 💖💖💖

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top