Rozdział 39
Gwiazdy migotały na ciemno-granatowym niebie, a między nimi pełnia księżyca. Wszystko ze sobą zgrało tworząc cudowną nawet ciepłą noc.
Całą czwórką szliśmy do parku, a mimo później pory na ulicach było pełno ludzi, którzy wyszli się zabawić.
Szedłem obok Jimina trzymając w dłoni smycz na której był zapięty Sarang, rozglądając się to na boki, a to na gwiazdy podziwiając piękno ich istnienia po czym spojrzałem na męża.
Widziałem, że pod tą cienką warstwą ubrania i tak marznie pomimo tego, że nie było aż tak chłodno. Dlatego zdjąłem swoją bluzę zarzucając mu na barki.
Młodszy spojrzał się na mnie najpierw zaskoczony, a potem uśmiechnął się uroczo dziękując, a także zakładając odzienie chowając dłonie w kieszenie, lecz miałem inny plan.
Wyjąłem jego rękę splatając ze sobą palce. Uśmiechnął się jeszcze szerzej przytulając do mojego boku.
ㅡ Gdzie w ogóle idziemy? ㅡ Spytał Tae idąc przed nami z ojcem Jimina.
ㅡ Życie tętni dopiero w nocy, chłopcze. ㅡ Odpowiedział starszy. ㅡ Idziemy na miasto.
Kiedy dwójka zaczęła ze sobą małą dyskusję zwolniłem trochę tempa będąc z młodszym w tyle o kilku metrów.
ㅡ Widzę, że pogodziłeś się z tatą. ㅡ Zaczął.
ㅡ Ciebie też chciałbym przeprosić, Chim. ㅡ Zatrzymałem nas odwracając go w swoją stronę i obejmując w pasie jedną ręką. ㅡ W końcu to twój tata... Potraktowałem go okropnie. Przepraszam.
ㅡ Gukie najważniejsze, że on ci wybaczył. ㅡ Powiedział kładąc dłoń na mym policzku uśmiechając się lekko. ㅡ Uwielbiam na was patrzeć, gdy się nie kłócicie. I najważniejsze także, że... Ty mi wybaczyłeś. Dziękuję.
ㅡ Zacznijmy wychodzić na spacery. Zaraz jak przyjadę z pracy idziemy na spacer, dobrze? Jak coś mi odpieprzy masz zaraz dać mi w twarz.
ㅡ Ale Guk...
ㅡ Zrobisz to?
ㅡ Yh....d-dobrze.. ㅡ Rzekł cicho i niechętnie. Oparł czoło o moją klatkę piersiową. ㅡ Obiecujesz? Nie zapomnisz? Kiedyś także obiecywałeś i..
ㅡ Obiecuję. Tym razem tego nie złamie, a jak coś to mi przypomnij.
ㅡ Zgoda.
ㅡ Chodź musimy ich dogonić. ㅡ Stwierdziłem chcąc się odsunąć, lecz nie mogłem czując silny uścisk na swojej koszulce. ㅡ Jiminnie? Wszystko okay?
ㅡ Możemy tak być chwilę? Proszę..
Zgodziłem się przytulając go mocniej.
Po kilku minutach odsunąłem się czując jak pies zaczyna mi się wyrywać z rąk, dlatego wzmocniłem ucisk.
ㅡ Kookie... ㅡ Szepnął łapiąc mój rękaw. ㅡ Kocham cię. I naprawdę tamto co się stało...
ㅡ Nie powinniśmy do tego wracać, Chim. To już przeszłość. Nie żyj nią, a idź naprzód. Ze mną. Rozmawialiśmy wiele razy o tym... Dlaczego to rozdrapujesz?
ㅡ Bo ciągle to nie daje mi spokoju. Ale dobrze, nie ważne. Pocierpię sobie jeszcze, a później zapomnę. Chociaż spróbuję. Poszukajmy tamtych.
Ruszył przed siebie, a ja osłupiały stałem patrząc na jego sylwetkę, która z każdym krokiem się oddalała.
ㅡ Jimin poczekaj! ㅡ Zawołałem pobiegając do niego z psem. Złapałem chłopaka za nadgarstek odwracając do siebie. ㅡ Przestań o tym myśleć. To cię powoli niszczy. Weź głęboki oddech i zapomnij o tym. Myśl o mnie, o nas, o Sarang, o ojcu, Tae... Byle nie o tym co było.
Patrzył mi w oczy z zaszklonymi oczami, które odbijały się na skutek promieni księżyca. Chciałem położyć dłoń na jego policzku, lecz ten wtulił się we mnie zaczynając cicho szlochając.
Przedłużyłem smycz psiakowi bym mógł swobodnie przytulić młodszego całkowicie do siebie.
ㅡ Przepraszam. ㅡ Szepnął mocząc swoimi łzami moja koszulkę.
ㅡ Jimin, nie przepraszaj. Myślę, że już dostaliśmy za to lekcje. ㅡ Rzekłem głaszcząc go po głowie. ㅡ Ya, dziuba. Musimy iść dalej. Ciągle to powtarzam. Kocham cię bardzo mocno, skarbie.. ㅡ Mówiłem mu do ucha. ㅡ Spróbuj o tym zapomnieć raz na zawsze.
ㅡ Nie mogę. Przepraszam.
ㅡ Z czasem zapomnisz. Dokończymy później. Poszukajmy ich.
***
Następnego dnia miałem wolne tak jak miałem w grafiku. Dlatego cały dzień mieliśmy dla siebie, gdyż Tae na szczęście musiał iść w swój drugi dzień pracy.
ㅡ Jimin-ssi? ㅡ Zawołałem stojąc w progu sypialni. ㅡ Cały dzień dla siebie. Porobimy coś?
ㅡ Chętnie.
ㅡ Może... Chodźmy nad morze?
ㅡ Nie musisz brać moich słów na poważnie. To, że mówiłem, że mam dosyć siedzenia w domu nie znaczy, że zawsze musimy wychodzić, ale wypadu nad morze nie odmówię. ㅡ Wstał podchodząc do szafy.
Po kilku chwilach po całym domu zabrzmiał dzwonek. Zszedłem na parter otwierając drzwi.
ㅡ O, Minah. Dawno tu nie byłaś.
ㅡ Nie byłam, ale jestem już dobrze poinformowana co się działo u was. Sohee mi powiedziała, lecz później się z nią nie widziałam. ㅡ Weszła do środka. ㅡ Jak u was? Jest Jimin?
ㅡ Do góry. Szykuje się do wyjścia.
ㅡ Ouh, przeszkadzam wam. Przepraszam.
ㅡ Nie no co ty, Minah. Wejdź i pogadamy.
ㅡ Może przyjdę później skoro macie wypad.
ㅡ O? Minah! ㅡ Przywitał się młodszy schodząc z piętra. ㅡ Miło cię widzieć. Co cię tu sprowadza?
ㅡ Um... Ja... Bo.. Mam randkę i.. Nie mam pojęcia jak się ubrać i co robić podczas niej. Sohee nie odbiera telefonu, więc wy mi zostaliście, ale nie chce wam przeszkadzać.
ㅡ Pomożemy ci. ㅡ Powiedział mąż uśmiechając się promiennie. Spojrzałem na niego zaskoczony. Przecież mieliśmy iść nad morze. To miał być nasz dzień.
ㅡ Nie, Jimin. Macie plany i...
ㅡ Oj daj spokój. ㅡ Odparł zakładając buty. ㅡ Chodź. Pomogę ci się wystrzelić, że aż mu szczęka opadnie.
ㅡ Jimin.. ㅡ Zawołałem, kiedy mieli wychodzić.
Spojrzał na mnie zdając sobie sprawę, gdzie mieliśmy iść.
ㅡ Minah idź, zaraz przyjdę. ㅡ Uśmiechnął się zamykając za sobą drzwi.
ㅡ Mieliśmy iść nad morze. Mieliśmy wspólnie spędzić czas. Teraz mam rzadko wolne, Chim..
ㅡ Wiem, ale nie można jej tak zostawić. No Kook. ㅡ Podszedł bliżej obejmując w pasie patrząc mi w oczy. ㅡ Zrobię to szybko. To jej randka. Pewno się bardzo mocno denerwuje.
Chodź może ze mną. Twoja opinia także się przyda. ㅡ Poprosił.
ㅡ Zrobię obiad. Nie za bardzo się na tym znam.
ㅡ Ale Jungkook... Proszę. Skoro nie możemy iść na plażę chociaż tak spędzimy czas. Będzie zabawnie.
ㅡ Eh... No dobra. ㅡ Westchnąłem całując go w policzek.
ㅡ Dziękuję, Guk. ㅡ Uśmiechnął się szeroko przytulając mnie.
ㅡ Sarang! ㅡ Zawołałem psa, który przyszedł od razu. Zapiąłem mu smycz, a następnie założyłem buty by potem wyjść z mężem z domu, ówcześnie go zamykając na klucz.
************
01.07.20
Już lipiec kochani!!
Ale zleciało.
Jak wam się podoba?
Miłego dnia skarby!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top