Rozdział 16
Możecie mnie zabić. Albo nie xD nie bijcie.
Jungkook POV.
Następnego dnia namówiłem, nie, wcale nie zmusiłem siłą Jimina do pójścia do lekarza.
Właśnie siedzieliśmy na korytarzu czekając na swoją kolej, lecz Chim był na mnie obrażony mając skrzyżowane ręce na piersi jako odznaka obrazy.
ㅡ Jimin. Pogadasz ze mną? ㅡ Spytałem odwracając wzrok od głupiej ulotki, którą czytałem już dziesiąty raz. ㅡ Robię to dla twojego dobra. Powinieneś być mi wdzięczny.
A jeśli chodzi o pracę załatwię prawnika i pozwiemy go. No Chim.. ㅡ Złapałem jego dłoń.
ㅡ Guk?
ㅡ Hm?
ㅡ Kręci mi się w głowie. ㅡ Powiedział zakrywając oczy ręką.
ㅡ Zaraz będzie nasza kolej i wszystko powiesz lekarzowi.
Po dziesięciu minutach usłyszeliśmy imię i nazwisko mojego męża. Wstaliśmy z krzeseł ruszając do gabinetu.
Młodszy chwiał się na boki, dlatego trzymałem go mocno w pasie.
ㅡ Jimin? Wszystko dobrze? ㅡ Spytałem z troską.
ㅡ Tak, spokojnie. Możesz mnie puścić. Sam pójdę.
ㅡ Nie. Idę z tobą. ㅡ Stwierdziłem wchodząc do pomieszczenia. ㅡ Dzień dobry. ㅡ Ukłoniłem się, zmuszając młodszego by usiadł.
Mężczyzna zaczął wypytywać blondyna, a potem go zbadał.
ㅡ Mógłby Pan na chwilę wyjść? ㅡ Spytał grzecznie doktor. Zdziwiony, posłusznie wykonałem polecenie nie chcąc utrudniać pracy.
Czekałem i czekałem i na czekać się nue mogłem. Co on tam tak długo robił? Z każdą minutą zacząłem się bać.
Wstałem słysząc otwierane drzwi.
ㅡ Jimin. Co jest?
ㅡ Mam zapisane lekarstwa.
ㅡ No dobrze, ale co z tobą?
ㅡ Kookie, wróćmy już do domu. Lekarz kazał mi leżeć.
ㅡ Masz rację. ㅡ Westchnąłem czując, że coś jest nie tak.
Wróciliśmy do domu, gdzie z niewiadomych mi przyczyn zastaliśmy Jina i Namjoona. Jak tu weszli?
ㅡ Dałem im kiedyś klucze, gdy byłeś w wojsku. Tak mnie wspierali. ㅡ Uśmiechnął się lekko.
ㅡ Cześć. ㅡ Powiedziałem witając się z nimi. ㅡ Mogliście zadzwonić, a nie wchodzić bez pytania do naszego mieszkania. ㅡ Mruknąłem nie ukrywając niezadowolenia.
ㅡ Przepraszamy, następnym razem tak zrobimy.
ㅡ Jakim następnym razem? Oddawać klucze.
ㅡ Nie spinaj się króliku. ㅡ Zaśmiał się Jin, ale oddał naszą rzecz. ㅡ Powinieneś się cieczy, bo pryzpilnowaliśmy wam Sarang. Bo pogryzł wam dwie poduszki. ㅡ Dodał.
ㅡ Dobra, dobra. Zwracam honor. ㅡ Wywróciłem oczyma. ㅡ Od kiedy tu jesteście?
ㅡ Pół godziny. Spoko, już się sami obsłużyliśmy. ㅡ Wskazał Namjoon palcem na kubki.
ㅡ Super. ㅡ Westchnąłem.
ㅡ Gdzie byliście?
ㅡ U lekarza. Zmusił mnie. ㅡ Fuknął blondyn.
ㅡ Teraz mam pewność, że wszystko jest dobrze.
ㅡ Tak, masz rację. ㅡ Powiedział bardziej ciszej i poszedł na górę pewno się położyć, więc usiadłem koło naszych gości.
ㅡ Pójdę do niego. ㅡ Oznajmił Jin idąc za młodszym. Zostałem razem ze starszym.
ㅡ Jak ci idzie z tymi dokumentami, o które cię poprosiłem?
ㅡ Jeszcze nie skończyłem. Za dwa dni wszytko będzie gotowe.
ㅡ Dzisiaj dzwonił do mnie klient. Jutro przyjedzie.
ㅡ Ale.. Co? Przecież mówił, że przyjedzie za tydzień.
ㅡ Później wyjeżdża do Japonii i nie będzie miał czasu.
ㅡ Świetnie. ㅡ Fuknąłem. ㅡ O której?
ㅡ O czternastej. Do trzynastej musisz się wyrobić. Wpadliśmy tylko na chwilę sprawdzić co u was. Jin! ㅡ Krzyknął, lecz nikt nie przychodził.
ㅡ Pójdę po niego. ㅡ Powiedziałem wstając i idąc na górę.
Wszedłem do sypialni. Zdziwiłem się widząc jak mąż szybko wyciera policzki spuszczając głowę na pościel.
ㅡ Co się stało?
ㅡ Pójdę już. Pamiętaj co ci mówiłem. Do zobaczenia. ㅡ Rzekł Jin wychodząc z pokoju, uprzednio klepiąc mnie po ramieniu.
ㅡ Możesz mi wyjaśnić? Dlaczego płaczesz? Kochanie... ㅡ Usiadłem przed nim łapiąc jego dłonie.
ㅡ Nie teraz.
ㅡ Ale... Dlaczego? Co to takiego? Coś z szefem?
ㅡ Nie.
ㅡ A co? No Jimin... Powiedz mi. Ja muszę wiedzieć co się dzieje. Eh.. ㅡ Westchnąłem słysząc jedynie z jego strony ciszę. ㅡ Połóż się, a ja pójdę trochę popracować. ㅡ Poklepałem go po kolanie podnosząc się z łóżka.
ㅡ Jungkook...
ㅡ O co chodzi?
ㅡ P-powiem ci, ale... Nie krzycz, dobrze? Nie zostawisz mnie?
ㅡ Dlaczego miałbym? ㅡ Usiadłem z powrotem. ㅡ Co to jest?
ㅡ Ten lekarz... Już mnie zna. Byłem u niego wcześniej, kiedy byłeś w delegacji. Ja... ㅡ Szepnął wybuchając płaczem.
ㅡ Spokojnie. Bez pośpiechu. ㅡ Odparłem przytulając go. Wziął głęboki oddech chcąc tym opanować swój szloch.
ㅡ Wtedy dał mi skierowanie. Na tomografie i... Wykryło mi, że... Mam guza mózgu.
Odsunąłem się od niego zszokowany.
Tyle czasu... I mi nie powiedział?
ㅡ C-co...?
ㅡ Ale to jest łagodny guz. Można go usunąć poprzez operacje. Już mam ją załatwioną. Nie chciałem ci mówić, żebyś się nie martwił, ale Jin mnie przekonał bym to zrobił. Lekarz powiedział, że gdybym przyszedł później... Byłoby za późno.
ㅡ Jak nie chciałeś mi mówić? A jakby to były twoje ostatnie dni? ㅡ Po policzku spływały łzy. ㅡ Pomyślałeś trochę?! Już straciłem mamę, Bomul... Nie przeżył bym, gdyby i ciebie miałbym stracić.
ㅡ Jungkook, błagam. Nie krzycz. ㅡ Skulił się. Schowałem twarz w dłoniach zaczynając chodzić po pokoju.
ㅡ Kiedy masz tą operacje? ㅡ Spytałem.
ㅡ Lekarz złatwił mi miejsce. Najszybciej za tydzień. Dlatego doktor przepisał mi tabletki. Za tydzień będzie po wszystkim.
ㅡ M-mogłeś powiedzieć. ㅡ Wyszlochałem.
ㅡ Jungkook. ㅡ Wstał podchodząc do mnie przytulając moją osobę. ㅡ Kocham cię. Bardzo, bardzo.
ㅡ Przestań. Mówisz jakbyś się żegnał. Nie chcę.. ㅡ Odsunąłem się wychodząc z pokoju.
ㅡ Kook poczekaj. ㅡ Złapał mój nadgarstek, kiedy miałem zamiar zejść na parter. ㅡ Bądź ze mną, proszę. Potrzebuję tego, ciebie. Wiem.. ㅡ Położył moją głowę na swoim ramieniu głaszcząc ją po włosach. ㅡ Jest ci trudno mi również, ale ja nie umieram. ㅡ Dodał. ㅡ Jeszcze musisz się ze mną pomęczyć.
ㅡ Nie mów tak. ㅡ Powiedziałem przytulając go. ㅡ Naprawdę cię kocham. ㅡ Kolejna fala płaczu we mnie uderzyła.
ㅡ No już. To ja powinienem tak płakać, Guk.
ㅡ Idź się połóż, dobrze? Najlepiej będzie jak się prześpisz. ㅡ Odsunąłem się pociągając nosem, a młodszy wytarł rękawami od bluzy moje łzy.
ㅡ Pójdziesz ze mną?
ㅡ Ja.. Chciałbym naprawdę, ale muszę skończyć te dokumenty. Jutro przyjeżdża klient. Muszę się wyrobić. Jimin naprawdę chcę, ale... ㅡ Mówiłem chaotycznie sam się gubiąc i również nie palnąć czegoś głupiego, aby go nie urazić.
ㅡ Spokojnie, nie denerwuj się, króliczku. ㅡ Położył dłoń na moim policzku. ㅡ Nie jestem zły na ciebie.
ㅡ Wiesz, że ty jesteś ważniejszy. ㅡ Powiedziałem patrząc mu w oczy. ㅡ Nie jakieś tam dokumenty. Ty.
ㅡ Jestem tego pewien, Kookie. ㅡ Posłał lekki uśmiech, lecz znikł on, gdy z nosa zaczęła lecieć krew. Pobiegł do łazienki, a ja zaraz za nim.
ㅡ Chimmy.. ㅡ Powiedziałem przejęty.
ㅡ Spokojnie. Tak jest. Nie martw się. ㅡ Odparł odchylając głowę do tyłu trzymając papier przy nosie. ㅡ I po wszystkim. ㅡ Oznajmił po kilku minutach wyrzucając brudny od krwi papier toaletowy. ㅡ No już dobrze, Kookie. ㅡ Podszedł łapiąc moje dłonie uśmiechając się ciepło. ㅡ Tylko obiecaj mi coś.
ㅡ Co?
ㅡ Że nie sięgniesz po alkohol, gdy pójdę spać. Znam cię już i jak coś cię bardzo boli to zaczynasz pić.
ㅡ Nie prawda. ㅡ Pokręciłem głową.
ㅡ Czyżby? ㅡ Uniósł brew. ㅡ W takim razie śpię przy tobie, aby cię pilnować.
ㅡ Jimin...
ㅡ Ćś. ㅡ Uciszył mnie. ㅡ Idziemy.
Zeszliśmy na parter do salonu.
Na rozkaz młodszego rozłożyłem kanapę, na której chłopak się położył i przykrył kocem, a ja z laptopem usiadłem obok niego opierając się o oparcie.
ㅡ Dobranoc, skarbie. ㅡ Szepnąłem głaszcząc go po głowie, gdzie znajdowało się to cholerstwo.
Głaskałem go tak długo dopóki nie zapadł w sen. Westchnąłem zaczynając swoją pracę.
************
15.05.20
*błaga na kolanach*
Nie bijcie 🙏
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top