Rozdział 14
Kilka dni później...
Kolejny budzik i kolejna drzemka.
Uchyliłem oczy wstając do pozycji siedzącej i przecierając piąstką powieki.
Spojrzałem na zegarek wręcz spadając z łóżka. Mam przejebane.
ㅡ Szef mnie zabije. ㅡ Powiedziałem nerwowo, wstając i jak błyskawica zacząłem się szykować. W mgnieniu oka przekazałem Sarang sąsiadce biegnąc do pracy.
Po przekroczeniu progu kawiarni spotkałem szefa. Był wkurzony. Widać było to po wyrazie mimiki.
ㅡ Dwie godziny spóźnienia. ㅡ Warknął spojrzawszy na zegarek, który trzymał w dłoni.
ㅡ Przepraszam, szefie, ale zaspałem i...
ㅡ Nie płacę ci za lenistwo! Zawsze masz być punktualnie o wyznaczonej godzinie, jasne?!
ㅡ Mam za dużo pracy odkąd Josh...
ㅡ Narzekasz? Ciesz się, że jeszcze nie wywaliłem cię na zbity pysk. I tak nie wyrabiasz, tłuczesz mi naczynia. Jesteś do bani. Potrafisz coś w ogóle?!
Spuściłem głowę na swoje buty.
ㅡ Powinieneś być mi w ogóle wdzięczny, że cię zatrudniłem, bo nie wiem czy by cię przyjęli. ㅡ Powiedział. ㅡ A teraz łap za mopa i szoruj! Dzisiaj za karę będziesz do końca plus żadnej przerwy. Jeśli jeszcze raz to się powtórzy, nie daruje.
Odszedł zostawiając mnie samego. Kroi się długi dzień. Długi i męczący.
***
Po kilku godzinach pracy skończyłem ją. Na złość było dzisiaj tłoczno i biegałem z kąta w kąt.
Ledwo wróciłem do domu.
Nawet nie dałem rady odebrać Sarang.
Wszedłem do środka siadając pod drzwiami, a po kilku chwilach poczułem jak coś spływa mi po ustach. Przyłożyłem dłoń widząc krew. Westchnąłem zrezygnowany chowając twarz pomiędzy nogami.
Niespodziewanie poczułem dłoń na głowie. Uniosłem ją widząc przed sobą męża. Uśmiechnąłem się lekko opierając głowę na rękach.
ㅡ Kochanie. ㅡ Szepnął zmartwiony biorąc mnie na ręce niosąc do łazienki. ㅡ Za dużo pracujesz. Zmień pracę. ㅡ Położył moją osobę w wannie. Coś tam kontaktowałem.
Starszy zaczął wycierać mój nos mokrym ręcznikiem. ㅡ Wykąpię cię i pójdziesz spać. ㅡ Rzekł rozbierając mnie, a następnie odkręcając kurek.
Zaczął delikatnie myć moje ciało. Czułem się odprężony, że nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Jungkook POV.
Kiedy szczelnie przykryłem mojego Chimiego, zabrałem jego telefon wychodząc z pokoju.
Wyszedłem na ogród wybierając numer do jego szefa.
Po kilku minutowej kłótni z tym gburem, załatwiłem Jiminowi wolne, a potem zadzwoniłem do Josha.
Halo?
Usłyszałem zaspany głos chłopaka.
ㅡ Tu Jungkook, mąż Jimina. Chyba pamiętasz? Myślę, że nie masz aż tak krótkiej pamięci.
O co chodzi? Dlaczego do mnie dzwonisz?
ㅡ Żeby ci uświadomić przez co przechodzi Jimin, kiedy ty jesteś na cholernym chorobowym!
Nie rozumiem cię.
Przecież Jimin nie jest tam sam.
ㅡ Gościu, on dostał również twoje zmiany. Robi wszystko sam. Wiesz jak wygląda? Jeżeli jego stan się pogorszy będzie to twoja i tego całego waszego szefa wina.
Ya. Uspokój się.
Pracuje z nami jeszcze jakaś dziewczyna. Była, kiedy to Jimin zabrał sobie wolne.
Jak się jej pytałem to powiedziała że tu pracuje. Nie wiem dlaczego Jimin robi sam. Powinna być z nim.
A to nie moja wina, że jestem chory.
ㅡ I tak cię nie lubię.
Rozłączyłem się wracając do domu idąc do sypialni. Rozebrałem się kładąc obok chłopaka przytulając go do siebie sam zasypiając.
Rano obudził mnie szmer. Ocknąłem się widząc jak młodszy biega po pokoju zakładając pospiesznie ubrania.
ㅡ Co ty robisz?
ㅡ Jest dziesiąta. Znowu zaspałem do pracy, znowu dostanę karę. ㅡ Powiedział łamanym głosem wychodząc z pokoju, więc pobiegłem za nim.
W ostatniej chwili zdążyłem zamknąć mu drzwi przed nosem. ㅡ Co ty wyprawiasz? Muszę iść, puść mnie.
ㅡ Nigdzie nie pójdziesz. Dzwoniłem wczoraj do twojego szefa i masz wolne.
Po tych słowach młodszy jakby się uspokoił, lecz z niewiadomych mi przyczyn rozpłakał się przytulając do mnie.
ㅡ O jakiej karze mówiłeś?
ㅡ K-którą szef mi dawał za spóźnianie się. Musiałem zostawać po pracy i wszystko sprzątać. Nie mogłem wyjść wcześniej.
ㅡ Dlatego płaczesz?
ㅡ Nie, bo.. Jestem tak strasznie zmęczony i źle się czuję, że po prostu nie wytrzymuje. ㅡ Wyjaśnił.
ㅡ W takim razie chodźmy jeszcze poleżeć. W końcu jest piątek. ㅡ Odparłem biorąc go na ręce i wracając do sypialni.
Po odłożeniu młodszego na łóżko, zasłoniłem rolety, aby w pokoju zrobiło się ciemno. ㅡ Zaśnij, skarbie. Potrzebujesz tego.
ㅡ I ciebie też. ㅡ Powiedział przytulając moją osobę. Uśmiechnąłem się oddając gest. Głaskałem go tak długo aż usnął.
ㅡ Kocham cię.. ㅡ Szepnąłem mu do ucha całując w policzek. Sam udałem się do krainy snów.
Obudził mnie dotyk na policzku. Uchyliłem powieki widząc w ciemności kontury blondyna.
ㅡ Nie śpisz? Jak się czujesz?
ㅡ Lepiej. Dziękuję, Jungkookie. Jesteś wspaniały. ㅡ Wyznał całując mnie w usta. ㅡ Wstałem kilka minut temu.
ㅡ Może jeszcze poleż sobie, a ja zrobię coś do jedzenia. ㅡ Stwierdziłem wstając. ㅡ Dzisiaj cały dzień będę ci usługiwać. Jestem do twojej dyspozycji, kochanie. ㅡ Dodałem nachylając się nad nich i zatapiając nas w delikatnym pocałunku.
Wyszedłem z pokoju do kuchni przygotowywując nam posiłek.
Pół godziny później, kiedy wszystko było gotowe zabrzmiał dzwonek. Komuś się nudzi czy co?
Westchnąłem idąc otworzyć.
ㅡ Cześć, Jungkook. Widzę, że już wróciłeś. ㅡ Powiedziała nasza sąsiadka. ㅡ Przyprowadziłam Sarang. Nie odebraliście go, więc...
ㅡ Ah tak. Przepraszamy za kłopot i dziękujemy. Może za pomoc przy Sarang przejdziesz do nas na kolację?
ㅡ Wybacz, mam plany. Poznałam takiego jednego chłopaka. ㅡ Zaśmiała się. ㅡ Jest boski.
ㅡ W takim razie kiedy indziej. Powodzenia wam życzę i naprawdę dziękujemy za pomoc.
ㅡ Wiesz, że to dla mnie nie jest problemem. Lubię tego psiaka i nawet nie chce za to jakiegoś wynagrodzenia. Chociaż się nie nudzę w tym domu.
ㅡ Przestań. To może wejdziesz na kawę? Masz czas?
ㅡ Wybacz, Jungkook. Jak Jimin?
ㅡ Namówiłem jego szefa na wolne. Odpoczywa i czuję się coraz lepiej.
ㅡ To leć do niego, a ja już pójdę. ㅡ Uśmiechnęła się podając mi smycz. Pożegnała się idąc do swojego domu, a ja wszedłem do środka odpinając psa, który pobiegł do salonu.
Zabrałem jedzenie z kuchni idąc do młodszego, który nadal leżał w łóżku cicho pochrapując. Moje biedactwo. Odłożyłem tace na półce, następnie podchodząc do okna.
Odsłoniłem rolety wpuszczając trochę światła do sypialni. Wróciłem do młodszego siadając na skraju materaca.
ㅡ Jiminnie... ㅡ Szturchnąłem go. ㅡ Chimmy, wstawaj i coś zjedz. ㅡ Powtórzyłem odkrywając jego ciało.
Chłopak przekręcił się na drugą stronę ignorując moje wołanie. ㅡ Jimin.
ㅡ Nie. ㅡ Wymruczał. ㅡ Później zjem. Daj mi pospać. ㅡ Dodał.
ㅡ Jak zjesz teraz to dam ci spokój. No wstawaj.
Westchnął podnosząc się.
ㅡ Już. ㅡ Oznajmił, więc podałem mu tacę z jedzeniem.
ㅡ Smacznego. ㅡ Rzekłem uśmiechając się lekko.
Po paru minutach wszystko było zjedzone. Zadowolony z tego położyłem z powrotem tackę na szafce przybliżając się do niego.
ㅡ Jakaś nagroda za pyszny prosiłek?
ㅡ Jasne... ㅡ Zaśmiał się sarkastycznie, lecz po chwili pocałował mnie w usta.
Oddałem gest zwisając nad nim. ㅡ Starczy? Nie mam ochoty ani siły.
ㅡ Jeszcze chwilkę. ㅡ Poprosiłem zaczynając całować go po szyi, wkładając ręce pod jego bluzkę. ㅡ Muszę się tobą nacieszyć skoro mam cię oszczędzić. A może... Zmienisz pracę? ㅡ Zapytałem zasysając się na jego skórze.
ㅡ Aish... Dlaczego?
ㅡ Twój szef to idiota jak się z nim wczoraj kłóciłem by dał ci wolne. Zgodził się, kiedy zagroziłem, że pozwę go do sądu za znęcanie się psychicznie nad pracownikami. Widzisz? Czyli ma coś na sumieniu, ciul jeden, a przecież tylko żartowałem. ㅡ Zaśmiałem się kładąc obok niego.
ㅡ A może nie?
ㅡ Hm? To prawda? ㅡ Podniosłem się na łokciu wręcz zdziwiony.
ㅡ Powiedział, że jestem do bani. ㅡ Odparł cicho. ㅡ Już się przyzwyczaiłem do jego zaczepek.
ㅡ Kochanie, ale tak nie może być. Przez to tracisz wiarę w siebie.
ㅡ Kook, uspokój się. To nic takiego. ㅡ Przytulił się do mojego boku. ㅡ To głupi grzyb i mam go głęboko w dupie. W przenośni.
ㅡ Ya! Głęboko to możesz mieć mnie.
Zaśmiał się siadając na moich biodrach.
ㅡ Czyżby? Jesteś pewny? ㅡ Zapytał kładąc się na moik ciele chowając twarz w moim zagłębieniu szyi.
ㅡ Oczywiście. ㅡ Prychnąłem przytulając go. ㅡ Na pewno mam większego od niego, więc mnie będziesz miał głębiej.
ㅡ Ale ty głupi. ㅡ Wybuchł śmiechem. ㅡ Lecz i tak cię kocham. ㅡ Dodał całując moją szyję.
ㅡ Ja ciebie też kocham, skarbie. ㅡ Włożyłem dłonie pod materiał bokserek blondyna ściskając jego nagie pośladki. Jednakże pierwszy raz nie myślałem o seksie, a o bliskości. Po prostu kocham również jego tyłek.
********************
13.05.20
Hejka!
Jak wam się podoba?
Miłego dnia wam życzę!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top