Rozdział 88

ㅡ Jungkookie..ㅡ Powiedziałem słodko podchodząc do niego. ㅡ Może... Zrobimy w nocy małe zwierzania?

ㅡ Co?

ㅡ No... Powiemy co leży nam na sercu. Największe sekrety najlepiej jest wyznawać w nocy. Zrobimy z pościeli i poduszek oraz z foteli małą baze. Hm? Co ty na to? ㅡ Spytałem obejmując go rękami za karkiem.

ㅡ Czyli inaczej rozmawiać. Jimin, cały czas rozmawiamy. Większość powiedziałem ci wprost, a wtedy nie było nocy.

ㅡ Tak wiem. Ale możemy pogadać też o innych rzeczach. ㅡ Uśmiechnąłem się. ㅡ Teraz mamy okazję.... Gdy jesteśmy zdala od problemów... Gdy jesteśmy razem. Tylko my w tym miejscu. ㅡ Usiadłem mu na kolanach. ㅡ Proszę. ㅡ Zrobiłem słodkie oczka. ㅡ Ładnie proszę? ㅡ Zapytałem przybliżając się jeszcze bliżej. Uśmiechnąłem się chytro, gdy cicho sapnął. ㅡ Grzecznie proszę? ㅡ Dodałem jeszcze raz, ponawiając gest.

ㅡ Przestań prowokować.

ㅡ Ja tylko cię błagam.

ㅡ Teraz nie mam pojęcia o co błagasz. Tak więc postaraj się.

ㅡ Guuuk~~~ㅡ Jęknąłem prosząco. ㅡ Zrobimy tak?

ㅡ Eh... No dobrze. Niech będzie.

Podskoczyłem radośnie schodząc z niego. Zacząłem wszystko szykować. Po kilkunastu minutach zrobiłem mały domek z mebli. Gdy wszedłem do niego było tak bardzo przytulnie. 

ㅡ Jungkook, chodź. ㅡ Powiedziałem wychylając się zza koca. Mężczyzna poszedł w moje ślady.

ㅡ I takiego domku nam brakowało. Niestety nigdzie nie znalazłem oferty. ㅡ Westchnął bezradnie. ㅡ Ale jest miło.

ㅡ Jest. Teraz musimy poczekać na noc. ㅡ Oznajmiłem. Siedzieliśmy w ciszy patrząc w jakieś różne punkty. Stukałem palcami o podłogę robiąc co kilka sekund dziubek z ust.

ㅡ Em... Nie masz zamiaru cały czas tutaj siedzieć i czekać?

ㅡ Oh... No fakt. Ale tutaj jest tak super. ㅡ Przybliżyłem się do niego siadając mu na nogach okrakiem. Pisnąłem podekscytowany nie mogąc się nacieszyć moją pracą.

ㅡ Jesteś strasznie uroczy, Chim. ㅡ Zaśmiał się całując mnie w policzek, lecz jego dobry humor znikł chwilę później.

ㅡ Co jest?

ㅡ Nic... ㅡ Westchnął.

ㅡ Ale Jungkookie...

ㅡ Powiem... Powiem, gdy będziemy mieć noc zwierzeń, dobrze? ㅡ Uniósł lekko kącik ust, po czym opuścił kryjówkę, uprzednio zmuszając bym wstał z jego nóg. Westchnąłem cicho również wychodząc za nim.

ㅡ Guk, a...

ㅡ Nie dopytuj.

ㅡ Chciałem tylko spytać czy... Dom już jest... Całkowicie nasz.

ㅡ Jest. A co?

ㅡ Pojedziemy tam? ㅡ Spytałem niepewnie. Zaśmiał się skinając głową. Ubraliśmy się wychodząc z hotelu, a następnie jadąc do naszego mieszkania. ㅡ Woah! ㅡ Powiedziałem, gdy weszliśmy do środka. ㅡ Kiedy meble przywieźli?

ㅡ Nie mam pojęcia. Rozglądnij się, jeśli chcesz. ㅡ Powiedział klepiąc mnie w pośladek. Podskoczyłem z jego gestu, ale pobiegłem na piętro. Na górze znajdowały się dwa pokoje i łazienka. Wszystkie pomieszczenia były ładnie udekorowane co bardzo mi pasowało.

ㅡ Jimin?

ㅡ Tu naprawdę jest cudownie. ㅡ Uśmiechnąłem się szeroko wskakując na niego. Ledwo mnie złapał.

ㅡ Bardzo się cieszę. ㅡ Szepnął całując kilka razy mój policzek. ㅡ A chciałbyś zobaczyć ogród?

ㅡ Głupio pytasz. ㅡ Mruknąłem. ㅡ Oczywiście, że tak. ㅡ Dodałem chcąc zejść z jego rąk, lecz nie pozwolił mi idąc do jednego pokoju. ㅡ Nie mówiłeś, że... Jest tu taras. ㅡ Szepnąłem. Tam pozwolił mi stanąć na ziemi, dlatego podszedłem do barierki oglądając widoki. Ten dom był jak z bajki. Choć u nas było piekło, a bynajmniej w Ameryce, to tu to czysta poezja. Mogliśmy się wyciszysz, zbliżyć niż kiedykolwiek, na spokojnie porozmawiać, dlatego bardzo cierpliwie czekam na noc.

Podskoczyłem lekko, gdy poczułem oplatające mnie ramiona w talii. Odwróciłem głowę w stronę starszego, a ten posłał lekki uśmiech, który odwzajemniłem.

ㅡ Podoba się?

ㅡ Nie potrafię określić tego słowem.

ㅡ Zdaje sobie sprawę. ㅡ Powiedział rozbawiony.

ㅡ A tobie się nie podoba?

ㅡ Podoba, Jiminnie. Bardzo, ale to na ciebie wolę patrzeć.

Zarumieniłem się odwracając się do niego. Położył dłonie na mych policzkach całując w usta. Oddałem gest, opierając się o barierkę, sprawiając że starszy na mnie lekko leżał.

ㅡ Że... Chrzest? ㅡ Zaśmiał się łapiąc za moje pośladki.

ㅡ Oczywiście. ㅡ Mruknąłem cicho, całując jego szyję. Pieszczoty przerwał telefon. Odsunąłem się od męża niechętnie, a straszy wyciągnął urządzenie.

ㅡ Ojciec. ㅡ Westchnął, lecz po chwili odrzucił połączenie, ale starszy mężczyzna nie dawał za wygraną. Chłopak warknął wyłączając telefon i chowając go z powrotem do kieszeni.

ㅡ A może...

ㅡ Nie. To nie było nic ważnego. Wracamy do hotelu. ㅡ Westchnął wychodząc z tarasu.

Raz jeszcze spojrzałem na piękny widok, po czym poszedłem za mężem.

***

Nastała noc. Siedzieliśmy razem w naszej bazie, a z telefonu świeciła latarka.

ㅡ Więc? ㅡ Spytał patrząc mi w oczy. Nie wiedziałem od czego zacząć i jak...

ㅡ Zdałem sobie sprawę, że... To głupie... Chodźmy spać...

ㅡ Jimin.. ㅡ Złapał mój nadgarstek. ㅡ To nie głupie. Zacznijmy od tego co było po południu. Pamiętasz?

ㅡ Tak...

ㅡ Chodziło wtedy o to, że... Bałem się i nadal boję się, że gdy tylko wrócimy do domu, do Ameryki... Wszystko co tu się stało pęknie jak bańka mydlana.  Jak ci mówiłem tutaj czuje się wolny. A z tobą u boku czuję się jak w pięknym śnie. Od tak długiego czasu, czuję się wspaniale. Jakbym... Nigdy nie został skrzywdzony.

ㅡ Guk... ㅡ Szepnąłem. ㅡ Gdy tutaj przyjechaliśmy... Obiecałem sobie, że będzie tak samo cudownie w Ameryce jak tu.

ㅡ Nie chce obietnic, Jimin. ㅡ Powiedział, czym mnie zdziwił. ㅡ Gdy tam wrócimy, problemy razem z nami. Pojutrze wracamy do domu. Już teraz się boję powrotu.

ㅡ W takim razie nie pozwólmy im wrócić.

ㅡ Niby w jaki sposób? Ojciec nie spocznie, dopóki nie zamknie mnie w psychiatryku.

ㅡ Mówiłem, że na to nie pozwolę. ㅡ Złapałem jego dłonie.

ㅡ Wierzę ci, Chim. Ale tobie także nie da żyć, dopóki nie zgodzisz się na rozwód ze mną. Myślisz, że go nie znam? Jak coś sobie ubzdura to do tego dąży.

Zamilkłem. Naprawdę on chce naszego rozwodu? Spuściłem głowę.

ㅡ Jest jedno wyjście. ㅡ Zaczął cicho. Spojrzałem na niego zaciekawiony. ㅡ Muszę wrócić do pracy ㅡ Dodał.. ㅡ Wiem. ㅡ Powiedział, zauważając, że chce coś powiedzieć. ㅡ Nie chcesz bym tam poszedł, ale nie widzę innego wyjścia, Jimin. Zrozum. Chyba że wolisz walkę z moim ojcem i zrobić to co każe.

ㅡ Ale Guk...

ㅡ Spokojnie. ㅡ Przybliżył się łapiąc moje policzki. ㅡ Dam radę. Wierzysz mi?

ㅡ Wiem, że dasz. Jeśli to będzie dobre rozwiązanie to zgadzam się. Ale jeśli zauważę, że jest gorzej natychmiast masz przestać dobrze?

ㅡ Dobrze, kochanie. Dziękuję, że jesteś. ㅡ Musnął moje usta.

***********************

27.01.21

Hejka
Jak wam się podoba?

Miłego dnia! I miłych lekcji online!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top