Rozdział 86
ㅡ Co się dzieje, Jimin? ㅡ Spytał mąż. ㅡ Jesteś od wczoraj dziwny.
ㅡ Nic. ㅡ Mruknąłem patrząc przez okno.
ㅡ Powiedz prawdę. Widzę przecież, że coś cię drażni. ㅡ Powiedział. ㅡ Co to za kartka, którą masz w kieszeni? ㅡ Spytał, więc od razu położyłem na niej dłoń, aby zakryć. ㅡ Jimin.
ㅡ Nic. To nic takiego.
ㅡ Do cholery jasnej. ㅡ Warknął i niespodziewanie wstał. Wystraszyłem się chcąc uciec, lecz złapał mój nadgarstek rzucając na łóżko.
ㅡ Jungkook, nie.. Poczekaj! ㅡ Krzyknąłem, lecz za późno. Porwał mi papier odsuwając się ode mnie. ㅡ Kook...
ㅡ Znowu? ㅡ Szepnął i upuścił dokument na podłogę. ㅡ Miałem rację. Masz mnie już dosyć. Czemu nie zrobiłeś tego wcześniej?!
ㅡ Guk to nie tak. Posłuchaj mnie.
ㅡ Zamknij się. ㅡ Warknął ze łzami w oczach. ㅡ Dlaczego mi to robisz? ㅡ Szepnął.
ㅡ Ja tego nie chce. ㅡ Załkałem. ㅡ Twój ojciec mi każe to zrobić. ㅡ Wyszlochałem.
ㅡ Mój ojciec? Dlaczego?
ㅡ Bo twierdzi, że jestem dla ciebie zagrożeniem. Ja nie chce tego. Naprawdę, Guk. Miałem zamiar to wyrzucić, ale się obudziłeś i kompletnie o tym zapomniałem.
ㅡ Jimin, dlaczego nie powiedziałeś mi o tym od razu? ㅡ Zapytał siadając obok mnie.
ㅡ Bo to twój ojciec. ㅡ Wtuliłem się w niego.
ㅡ I co z tego? Jaki ojciec każe zabrać rozwód? Jimin. Nie słuchaj go. ㅡ Przytulił mnie. ㅡ Pogadam z nim. Pamiętaj, że pojutrze lecimy na wakacje.
ㅡ Tak, wiem. Mam nadzieję, że będą to udane wczasy.
ㅡ Będą. Wiesz... Ojciec tym razem przegiął. ㅡ Westchnął. ㅡ Nie chce już dla niego pracować...
ㅡ Guk... Wiesz, że on ci nie da spokoju. Nie rób tego. Nie z mojego powodu.
ㅡ Ale kochanie...
ㅡ Wszystko się ułoży. Odpoczniemy na wakacjach. Choć tak spędzimy miło i przyjemnie czas. Od teraz nie myślimy o problemach.
ㅡ Masz rację. ㅡ Uśmiechnął się. ㅡ Bardzo cię kocham.
ㅡ Ja ciebie również, Guk. Bardzo. ㅡ Odwzajemniłem uśmiech przytulając go.
***
ㅡ Masz wszystko? ㅡ Spytałem czekając przy wyjściu.
ㅡ Tak. Mam nadzieję, że szczeniaki nie będą rozrabiały w hotelu. ㅡ Zaśmiał się.
ㅡ Na pewno będą grzeczne. Chodźmy.
Wyszliśmy z budynku i z pomocą taksówki pojechaliśmy na lotnisko. Po przejściu odprawy, weszliśmy na pokład.
ㅡ W końcu... ㅡ Odetchnąłem z ulgą opierając głowę na ramieniu bruneta. ㅡ Nareszcie. Tylko ty i ja.
ㅡ Tak. ㅡ Objął mnie ręką. ㅡ Cieszę się. ㅡ Pocałował moje czoło. Uśmiechnąłem się chowając twarz w jegi zagłębieniu szyi.
Po kilku godzinach dolecieliśmy na miejsce. Przez cały lot bawiliśmy się wspaniale, jakby nic się nie stało. Graliśmy w różne gry na migi.
Gdy tylko opuściliśmy lotnisko, starszy wpił mi się w usta, obejmując w pasie. Oderwaliśmy się od siebie z szerokim uśmiechem.
ㅡ Tu czuje się wolny. ㅡ Odparł opierając nasze czoła o siebie.
ㅡ To musimy częściej tu być. ㅡ Odpowiedziałem ponownie go całując.
ㅡ Jestem za. ㅡ Zaśmiał się, odsuwając lekko głowę. ㅡ To co? Do hotelu i na plażę?
ㅡ Tak. ㅡ Powiedziałem.
Pojechaliśmy żółtą taksówką do naszego hotelu. Chciałem zrobić starszemu niespodziankę i zarezerwowałem pokój w tym samym hotelu, gdzie mieliśmy miesiąc miodowy.
ㅡ Pamiętałeś. ㅡ Uśmiechnął się.
ㅡ Tak. Podobało mi się tu. I nadal podoba. ㅡ Rzuciłem bagaż na bok tak samo jak starszy, który zaraz do mnie podszedł przybijając do ściany, kciukiem głaszcząc mój policzek.
ㅡ Czyli pamiętasz wszystko.
ㅡ Owszem. Wszystko. Nawet jak stłukłeś szampana. A nie. Wróć. To było w Paryżu. ㅡ Uśmiechnąłem się cmokając jego nos, który był akurat na wysokości moich ust.
ㅡ Dlaczego nie jest tak cudnie w Ameryce?
ㅡ Bo tam są same problemy. ㅡ Westchnąłem. ㅡ O których nie mamy na ten czas myśleć.
ㅡ Przyjąłem rozkaz. A może... Kupimy tutaj sobie jakiś mały domek? Nie będziemy musieli płacić za hotele, jeżeli mamy być tu częściej.
ㅡ Dobry pomysł. ㅡ Ucieszyłem się.
ㅡ Super. A teraz chodźmy na plażę.
Mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Odsunąłem się od starszego otwierając swój bagaż wyjmując z niego kompielówki. Przebrałem się czując palący wzrok męża.
ㅡ Nie patrz tak. ㅡ Zarumieniłem się. ㅡ G-gotowy?
Uniósł kąciki ust, podchodząc i popychając na łóżko. Zawisł nade mną trzymiąc moje ręce nad moją głową. Sapnąłem, gdy delikatnie dotknął mojego członka.
ㅡ Nie teraz... Proszę. ㅡ Szepnąłem, lecz i tak miałem ochotę go pocałować, ale nie mogłem.
ㅡ W takim razie po powrocie.
Wstał również się przebierając. Zagryzłem wargę, gdy stał przede mną nagi, specjalnie zakładając kompielówki zbyt wolno. Miał rację. W tym miejscu czuję się wolny. Jest inny, jak kiedyś. Błagałem w duchu by było tak samo, jak wrócimy do domu. I spełnie to. Będę go tak samo traktować jakby był moim królem.
ㅡ Jimin? ㅡ Spytał machając mi dłonią przed oczyma. Ocknąłem się patrząc na niego. ㅡ Wszystko dobrze?
ㅡ Tak. Zamyśliłem się. ㅡ Wstałem z łóżka zaraz go przytulając.
ㅡ Więc idziemy?
ㅡ Tak. Szybko... ㅡ Rzuciłem, łapiąc jego dłoń i biegnąc w stronę drzwi.
ㅡ Czekaj. ㅡ Pociągnął mnie do siebie tak, że wpadłem na jego klatkę. ㅡ Jeszcze ręczki i parasol. Plus.. Chcesz iść w samych kompielówkach? ㅡ Zaśmiał się.
ㅡ Fakt. ㅡ Mruknąłem. Znowu podszedłem do walizki.
*
ㅡ Łap! ㅡ Krzyknąłem rzucając mu piłeczkę. Złapał, odrzucając mi ją z powrotem. Skoczyłem w bok, wpadając do wody. Lecz poczekałem chwilę pod nią aż zauważyłem starszego nad sobą wynurzyłem się przyciągając do siebie i całując w usta.
ㅡ Wiesz, jak się przestraszyłem?
ㅡ Przepraszam. ㅡ Uśmiechnąłem się. ㅡ A! ㅡ Krzyknąłem, gdy zabrał mnie na ręce i idąc na głębszą wodę. ㅡ Guk nie.
ㅡ Spokojnie. Trzymam cię. Zanurkujemy.
Kiedy byliśmy już wystarczająco głęboko, ale nie aż za głęboko, starszy puścił mnie trzymiąc mocno w pasie. Zabraliśmy głębokie wdech zanurzając się. Otworzyłem oczy widząc uśmiechniętą twarz męża, który po chwili przyciągnął mnie do siebie i całując w usta. Nigdy nie myślałem o pocałunku pod wodą. Nawet o tym nie śniłem, ale... Było to nadzwyczaj romantyczne. Brakowało tylko Księżyca, ale Słońce również może być.
Oderwaliśmy się i wynurzyliśmy z wody oddychając ciężko, nadal będąc do siebie przytuleni.
ㅡ Nigdy cię nie opuszczę. ㅡ Wyznałem patrząc mu w oczy.
ㅡ Ja ciebie też, Chimmy. Masz moje słowo.
*******************
25.01.21
Drugi rozdział w tym dniu.
Jak wam się podoba?
Miłej nocy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top