Rozdział 51

Tak jak było uzgodnione wróciłem do Busan zostawiając młodszego w Seulu. Nie powiem, ale bałem się go tam zostawiać z Tae oraz z Hobim. Jeszcze wpadną na coś głupiego jak mają to w zwyczaju. Bałem się, ale próbowałem myśleć pozytywnie. Chim się wyszaleje, chociaż przez jeden dzień.

*

Wszedłem do domu zapalając światła słysząc w uszach tą przeraźliwą ciszę. Sarang był jeszcze u Minah, dlatego musiałem go odebrać.
Westchnąłem wychodząc z mieszkania podchodząc do drzwi sąsiadki. Zapukałem, a po chwili otworzyła mi dziewczyna.

ㅡ Hej, Jungkook. Już ci go daje. ㅡ Uśmiechnęła się zaczepiając psa na samcz, którą zaraz mi podała.

ㅡ Dziękuję Minah.

ㅡ A... Wiem, że nie wypada... Ale co się stało wcześniej?

ㅡ No... Bo... Eh... Bo mój ojciec chce bym przejął jego firmę w Stanach, dlatego musimy się tam wyprowadzić, ale...

ㅡ Ale?

ㅡ Myślę, że Chim nie będzie czuł się tam dobrze. Chociaż mówi, żebyśmy lecieli.. Ja mam swoje zdanie.

ㅡ Oj Jungkook... ㅡ Zaśmiała się. ㅡ Jimin nie jest już małym dzieckiem, a skoro tak mówi pozwól mu także decydować.

ㅡ Wiem, Minah, ale...

ㅡ Nie bój się. Wszystko będzie dobrze. Jeśli Jimin chce lecieć to zdaj się na niego. 

ㅡ Chyba masz rację. Będę musiał. ㅡ Westchnąłem. ㅡ Tak zrobię. Dziękuję, Minah. ㅡ Uśmiechnąłem się przytulając ją, a następnie poszedłem do domu. Tam znowu dobiła mnie grobowa cisza. ㅡ No Sarang... Jesteśmy sami. ㅡ Mruknąłem idąc do kuchni.
Nasypałem trochę karmy dla czworonoga oraz wody, a sam zacząłem robić jakieś jedzenie dla siebie, lecz w międzyczasie chwyciłem za telefon dzwoniąc do młodszego, który odebrał po kilku chwilach.

ㅡ Cześć, skarbie. Co robisz?

Hej, Kookie.
A właśnie siedzimy z Tae w domu i nam się nudzi.

ㅡ To idźcie na jakąś zabawę.
Czy gdzieś. Kręgle... Nie mam pojęcia.
Seul nie jest taki mały od atrakcji.

Szkoda, że cię nie ma.
Jutro o której po mnie przyjedziesz?
Czy mam jechać pociągiem?

ㅡ Wiesz co? Może jedź pociągiem. Nie mam pojęcia ile będzie trwało spotkanie, a jak pojadę po ciebie będzie ciemno już. A jak wrócisz, zabieram cię na kolację.

Nie mogę się doczekać.
Dobra to my pójdziemy jednak na karaoke. Zabierze się Hobiego, bo poszedł do domu. Tae ty świnio! ㅡ Krzyknął.

ㅡ Co jest?

Puścił bąka. Okej to my idziemy.
Trzymaj się Jungkookie!
Kocham cię.

ㅡ Tak. Ty też. Ja ciebie też kocham, Jiminnie.

Rozłączyłem się chowając telefondo kieszeni. Po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Kto znowu?
Westchnąłem idąc otworzyć.

ㅡ Yoongi?

ㅡ Cześć, Guk.

ㅡ Co cię tu sprowadza? Wejdź. ㅡ Wpuściłem go do środka. Poszliśmy do salonu siadając na kanapie.

ㅡ Ja... Chciałem poinformować, że... Za tydzień wychodzi Suzy z więzienia.
Spotkałem się z nią wczoraj... Mówiła, że kogoś zatrudniła. Nie wiem jak i skąd miała pieniądze. Ten ktoś... Ciągle was obserwuje, widzi każdy wasz ruch.

ㅡ Yoongi.. O co chodzi? Jaśniej, proszę cię. Zaczynam się bać.

ㅡ Ostrzegam ciebie i Jimina. Musicie teraz uważać. Suzy podobno dużo trenowała w więzieniu.

ㅡ Był kiedyś tutaj. Jimin mówił, że go widział, bo stał przed naszym domem i patrzył się, ale gdy Chim wyszedł on uciekł.

ㅡ To był chyba on. Nie wiem. Nie mówiła mi kto to i jakie ma plany. Ale nie jesteście tutaj bezpieczni, Guk. Bardzo żałuję swoich czynów, dlatego teraz chce to naprawić.

ㅡ Yoongi... Już wybaczyliśmy ci. Uratowałeś Jimina, pomogłeś nam go znaleźć...

ㅡ Wiem.

ㅡ No dobrze. Ale wracając. Co jeszcze wiesz?

ㅡ Wiesz, że moja siostra ci nie odpuści. Ona naprawdę ma twoim punkcie bzika i koniecznie chce cię mieć.

ㅡ Czekaj... Czy ten facet, o którym mówiłeś... Może nas skrzywdzić?

ㅡ Jeśli Suzy mu tak kazała to tak.

ㅡ Przecież Jimin jest w Seulu. Muszę po niego jechać. ㅡ Zerwałem się z kanapy. ㅡ Dlaczego nie mówiłeś wcześniej?!

ㅡ Wczoraj się o tym dowiedziałem. Nie wiń mnie.

ㅡ Przepraszam. Jedziesz ze mną?

ㅡ A mogę?

ㅡ Jedź. Chodźmy. ㅡ Powiedziałem zabierając kluczyki. ㅡ Sarang! ㅡ Zawołałem, a pies przybiegł. Wsiedliśmy do samochodu jadąc do stolicy jak najszybciej.

Po trzech godzinach dojechaliśmy. Czym prędzej podbiegłem do drzwi chcąc wejść do środka, lecz były zamknięte. Pukałem, dzwoniłem, ponieważ świeciło się światło w salonie. Po kilku chwilach otworzył mi Tae.

ㅡ Jungkook? Co tu robisz?

ㅡ Gdzie Jimin? ㅡ Spytałem wchodząc do środka szukając młodszego. ㅡ Tae, do cholerny gdzie jest Jimin?! ㅡ Krzyknąłem. Po kilku chwilach z góry zszedł blondyn, który miał mokre włosy. Zapewnie się kąpał. ㅡ Chim. ㅡ Podbiegłem do niego przytulając.

ㅡ Kook? Yoongi? Co się dzieje? Miałem przecież przyjechać jutro pociągiem.

ㅡ Nie ważne. Wracamy dzisiaj. Już. ㅡ Powiedziałem łapiąc jego nadgarstek, lecz wyrwał się.

ㅡ O co chodzi, Guk? ㅡ Spytał poważnie.

ㅡ Powiem po drodze, ale jedźmy stąd.

Przyjaciel oraz mąż westchnęli pakując się. Widząc ich gotowych podszedłem do auta widząc radosnego psiaka na widok Jimina, lecz serce stanęło, gdy będąc zaledwie pięć metrów od samochodu ono wybuchło. Siła była duża, że aż upadłem na ziemię jak i reszta.

ㅡ Sarang! ㅡ Krzyknąłem zalewając się łzami. Wstałem z ziemi biegnąc do płonącego auta. ㅡ Nie! ㅡ Krzyczałem upadając na kolana. ㅡ Sarang!

Straciliśmy kolejne nasze maleństwo i to ostatnie. Spojrzałem na męża, który stał nieruchomo przez kilkanaście chwil by następnie stracić przytomność, lecz w porę złapał go Yoongi.

ㅡ Sarang.. ㅡ Szepnąłem wybuchając płaczem. Z daleka słyszałem syreny straży pożarnej.

ㅡ Kook.. ㅡ Usłyszałem obok siebie głos Tae. Natychmiast go przytuliłem nie mogąc się kontrolować. Zginęła nasza miłość. Czy my nie możemy żyć spokojnie?

ㅡ T-tae... ㅡ Wyszlochałem. ㅡ Dlaczego...? Tylko nie Sarang...

Po chwili przyjechali straże pożarne oraz karetka, która zajęła się Jiminem, a także policja.

Emocje puściły jeszcze bardziej, gdy strażacy podarowali mi obroże znalezioną w bagażniku, gdzie był nasz wierny przyjaciel.

ㅡ Dlaczego to nie może być sen?! ㅡ Krzyknąłem patrząc na obroże z datą i imieniem psa. ㅡ Błagam. ㅡ Wyszlochałem.
Spojrzałem na męża, którego wkładali do karetki. ㅡ Chim! ㅡ Zawołałem, lecz nim zdążyłem podbiec odjechali.

Wpadłem w histerię. Zacząłem krzyczeć upadając na kolana wyrywając trawę z trawnika i uderzając w nią z całej siły.

ㅡ Jungkook, uspokój się. ㅡ Powiedział Yoongi.

ㅡ To twoja wina! ㅡ Krzyknąłem patrząc na niego. ㅡ Zaplanowałeś to?! Przyznaj!

ㅡ Guk, co ty mówisz? Ja chciałem wam tylko pomóc.

Wybuchłem płaczem opierając czoło na ziemi.
Niech ten koszmar się skończy.

*******************

07.11.20

Muszę przyznać, że sama się rozpłakałam. No cóż.

Jak wam się podoba?

Miłej nocy kochani!!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top