Rozdział 4

ㅡ Tak! Oh..... Guk mocniej, błagam! ㅡ Krzyczałem, gdy starszy robił szybkie oraz głębokie pchnięcia. Już zapomniałem jakie to jest zajebiste uczucie. ㅡ Ah! ㅡ Pisnąłem, kiedy uderzył mnie w pośladek.

Nagle zaprzestał ruchów biorąc moją osobę na ręce wstając z łóżka. Oparł o ścianę wchodząc we mnie i lekko  podrzucając. Odchyliłem głowę do tyłu zaciskając paznokcie na jego barkach.
Jęczałem na cały pokój.
Przelewaliśmy w ten stosunek tęsknotę do siebie przez te dwa lata, cały swój brak bliskości ogólnie całą miłość, jeśli tak można to ująć.

ㅡ Kocham ah!.. Cię. ㅡ Powiedziałem całując go w usta.

ㅡ Kocham cię. ㅡ Odpowiedział kręcąc biodrami kółka. ㅡ Masz dosyć?

ㅡ Nigdy nie mam. ㅡ Rzekłem, a po chwili brunet położył mnie na podłodze na brzuchu. Wypiąłem się w jego stronę, więc mężczyzna korzystając z okazji ścisnął moje oba pośladki. Sapnąłem poruszając swoim tyłkiem. Zagryzłem wargę przyspieszając jak tylko mogłem.

ㅡ Ale jesteś niecierpliwy.

ㅡ Nie ruchałem się dwa lata, weź się odczep, dobra?

ㅡ Przecież na mojej przepustce robiliśmy to.

ㅡ Ta, półtora roku temu. Na pierwszej. Na innych nie.

ㅡ A ja co miałem powiedzieć, hm?

ㅡ Nic i mnie pieprz. ㅡ Rozkazałem kładąc się na plecy.
Starszy zaśmiał się przybliżają swoją twarz do mojej.

ㅡ Jak? O tak? ㅡ Zrobił mocne pchnięcie.

ㅡ T-tak. Proszę... Jak się zapytasz o co, to cię zamorduje. ㅡ Dodałem widząc jak otwiera usta, a po chwili je zamyka.

ㅡ Kto ma doświadczenie z bronią?

ㅡ Też będę miał i co? Będę wtedy więcej widział, gdzie celować i tak dalej.

ㅡ Byłem najlepszy.

ㅡ Jasne.. ㅡ Prychnąłem.

ㅡ Nie wierzysz mi?

ㅡ Później wypytam o wszystko Tae i Hobiego.

ㅡ Powiedzą ci to samo. ㅡ Wywrócił oczyma łapiąc moje nadgarstki przytrzymując je obok mojej głowy.

ㅡ Zobaczymy. ㅡ Wysłałem mu całusa w powietrzu. ㅡ Weź już przestań gadać i do roboty.

ㅡ Ale to ty zaczynasz temat. ㅡ Mruknął łapiąc moje udo jedną ręką zaczynając wykonywać ruchy miednicą.

ㅡ Oh! Nie prawda.

Nie odpowiedział przyspieszając pchnięcia. Krzyknąłem, gdy ponownie trafił w moją prostatę.
Przyciągnął mnie do siebie przytulając.

ㅡ Nie zamierzam cię nigdy opuścić, rozumiesz? Będziesz skazany na mnie na wieczność. ㅡ Szepnął mi na ucho zaraz je zagryzając.

ㅡ O to się nie boję, króliczku. ㅡ Zaśmiałem się. ㅡ A teraz przestań przerywać cały czas. Połóż mnie na łóżko, bo mnie krzyż boli. ㅡ Rzekłem, a starszy podniósł mnie kładąc na materacu.

ㅡ Lepiej?

ㅡ O wiele. ㅡ Uśmiechnąłem się całując go w usta. ㅡ Ah.. ㅡ Jęknąłem.
Objąłem go dłońmi, a on ścisnął moje pośladki. ㅡ Mocniej!

Po kilkunastu minutach starszy rozlał się w moim wnętrzu, a ja tuż po nim. Nigdy nie czułem tak intensywnego orgazmu.
Oddychaliśmy ciężko czując nadal gorąco.

ㅡ Prysznic?

ㅡ Kolejna runda? ㅡ Spytałem zdziwiony.

ㅡ Ja tam nie mam dosyć. Tym bardziej, że tak długo tego nie robiliśmy. ㅡ Stwierdził całując mnie w obojczyk robiąc czerwony ślad.

ㅡ A kto powiedział, że ja mam dosyć? ㅡ Zapytałem z lekkim oburzeniem. ㅡ To chodźmy. ㅡ Wstałem z łóżka czując lekki ból. ㅡ Jungkookie? ㅡ Spojrzałem na niego z uroczym uśmiechem.

ㅡ Chodź do mnie. ㅡ Zaśmiałem się biorąc moją osobę na ręce

***

Rano, a raczej popołudnie byłem strasznie obolały nie licząc zakwasów. Wyszedłem z wprawy, dlatego mnie bolą mięśnie.

Podniosłem się do siadu przeklinając pod nosem spojrzawszy na starszego, który smacznie spał. Naprawdę wrócił. To nie była moja wyobraźnia. Kook wrócił i jest ze mną.
Uśmiechnąłem się szeroko siadając mu na bo biodrach.

ㅡ Jungkookie... ㅡ Szturchnąłem.

Po chwili wpadłem na pomysł. Zszedłem z niego powoli podchodząc do swojej szuflady, a następnie biegnąc do łazienki.

Gdy się przebrałem ruszyłem do sypialni, lecz tam starszego już nie było, ale po chwili usłyszałem hałas z kuchni, dlatego od razu tam ruszyłem.

ㅡ Kookie? ㅡ Zawołałem opierając się o blat specjalnie wypinając się.
Chłopak odwrócił się prawie upuszczając patelnię. ㅡ Coś się stało? ㅡ Spytałem podchodząc do niego poprawiając swój czarny, koronkowy szlafrok.

ㅡ C-co... Co ty... ㅡ Jąkał się nie mogąc wykrztusić z siebie słowa.

ㅡ Nie pamiętasz? Sam mi go dałeś. Masz chyba problemy z pamięcią. ㅡ Podszedłem do lodówki chcąc ją otworzyć, lecz starszy przycisnął mnie do niej wbijając swój namiot w moje pośladki.

ㅡ Prosisz się o karę. ㅡ Wyszeptał ściskając mocno mój lewy pośladek.

ㅡ Ale ja nic nie robię. ㅡ Skłamałem. ㅡ Jestem głodny, mogę zjeść.

ㅡ Później.

Zdjął moją bieliznę oraz swoje spodnie wchodząc bez uprzedzenia. Krzyknąłem na cały głos, a po moim policzku spływały łzy.

ㅡ Przepraszam. ㅡ Powiedział całując mój kark.

ㅡ Wszystko w porządku. Zacznij.

ㅡ Jeszcze nie. ㅡ Odparł.

Po kilku minutach zaczął od powolnych pachnieć.  Sapnąłem wypinając się bardziej w jego stronę.

Niestety, gdy starszy przyspieszał przerwał nam dzwonek do drzwi. Spojrzałem na bruneta. Gdyby to był Jin, wszedłby do środka, ale tak nie było i całe szczęście.

ㅡ Pospieszmy się. ㅡ Rzekł. ㅡ Bądź cicho. ㅡ Zaśmiał się robiąc szybkie pchnięcia. Zakryłem dłonią usta łapiąc za swojego członka stymulując go. Brunet odwrócił mnie w swoją stronę biorąc na ręce, opierając o lodówkę wykonując szybkie pchnięcia. Doszedłem po paru chwilach, a starszy po mnie. ㅡ Leć na górę się przebrać, a ja otworzę. ㅡ Powiedział odstawiając mnie na ziemię i zapinając spodnie.

Skinąłem głowę biegnąc na pietro.

Jungkook POV.

Gdy byłem już ogarnięty poszedłem na korytarz otwierając drewnianą powłokę widząc jakiegoś chłopaka.
Zdziwiłem się.

ㅡ Kim Pan jest?

ㅡ A ty?

ㅡ Nie jesteśmy znajomymi. ㅡ Fuknąłem. ㅡ Więc zapytam jeszcze raz. Kim Pan jest?

ㅡ Um, ja... Jestem kolegą Jimina z pracy. Nie było go dzisiaj, więc chciałem sprawdzić czy wszystko z nim dobrze.

ㅡ Jimin czuje się wyśmienicie, nie potrzebnie traciłeś czas, a teraz możesz już iść.

ㅡ Zaraz. ㅡ Powiedział zatrzymując drzwi.

ㅡ Josh? ㅡ Usłyszałem za sobą. ㅡ Co ty tu robisz? ㅡ Spytał młodszy stojąc obok mnie.

ㅡ Martwiłem się. A przypadkiem nie mówiłeś, że masz męża, który jest we wojsku? Co to za gościu.

ㅡ On jest moim mężem. Wrócił wczoraj. Może... poznajcie się? ㅡ Zaproponował niepewnie widząc jak mierzymy się wzrokami.

ㅡ Jestem Josh. ㅡ Powiedział podając mi dłoń.

ㅡ Jungkook. ㅡ Odpowiedziałem, lecz nie podałem mu dłoni.

ㅡ Może wejdziesz na chwilę?

Spojrzałem na blondyna z szeroko otwartymi oczami. Już chciałem coś powiedzieć, lecz nie proszony gość zgodził się wchodząc do środka i idąc z młodszym do salonu. Ciśnienie mi się momentalnie podniosło.

Poszedłem za nimi siadając na fotelu normalnie zabijając wzrokiem chłopaka, który zaraz cały się spiął.

Zaczęli rozmawiać o pracy, klientach i tak dalej, ale mnie to zbytnio nie obchodziło, dlatego siedziałem cicho.

ㅡ Więc Jungkook...

ㅡ Łapy. ㅡ Warknąłem, gdy położył swoją dłoń za blisko uda męża.

ㅡ Kook. ㅡ Powiedział blondyn. ㅡ Pójdę zrobić herbaty. Nie pozabijajcie się.

Wstał i wyszedł zostawiając naszą dwójkę samą.

ㅡ Czegoś chcesz od niego?

ㅡ Spokojnie, nic od niego nie chce. Po prostu razem pracujemy i się przyjaźnimy, to coś złego? Nie powinieneś być zazdrosny o każdego, który rozmawia z Jiminem.

ㅡ Nie jestem zazdrosny. ㅡ Fuknąłem.

ㅡ Jesteś i to widać, ale spoko. Bądź sobie zazdrosny, a z czasem zrobi się to męczące, potem kłótnie, a na koniec rozwód. Jeśli taki masz plan i chcesz go stracić to nie ma problemu, naprawdę.

ㅡ Co ty pierdolisz? ㅡ Podniosłem się z fotela. ㅡ Tylko na to czekasz? ㅡ Spytałem. ㅡ Chcesz mi go odbić, tak?

ㅡ Jungkook ja nie...

ㅡ Wiedz, że ze mną się nie zadziera. ㅡ Warknąłem idąc na korytarz.

ㅡ Kookie? Gdzie idziesz? ㅡ Spytał blondyn pojawiając się w progu.

ㅡ Do Namjoona. Nie martw się. ㅡ Pocałowałem go w czoło wychodząc z domu.

**************

04.05.20

Hejoo!
Jak mija dzionek?
Jak rozdział? Podoba się?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top