Rozdział 37
ㅡ Jak się czujesz? ㅡ Usłyszałem głos chłopaka tuż po tym, gdy się obudziłem.
Kiedy chciałem się podnieść syknąłem czując jak rozrywa mi ciało. Bolało bardzo, że aż miałem ochotę płakać z tego powodu, lecz nie chciałem pokazać tej swojej słabej strony szczególnie przy Jiminnie.
ㅡ Boli jak cholera. Przynieś mi tabletki przeciwbólowe. ㅡ Poprosiłem, a młodszy od razu wstał i wyszedł wracając po kilku minutach z kapsułką oraz wodą.
ㅡ Boisz się mnie? ㅡ Spytałem, kiedy połknąłem lek widząc jak mężowi trzęsą się dłonie, gdy odbierał ode mnie naczynie.
ㅡ Dlaczego miałbym się ciebie bać? ㅡ Uśmiechnął się ledwo widocznie.
ㅡ Jimin, powiedz.
ㅡ No... Wczoraj jak wróciłeś... Wydawałeś się być taki bardziej... Agresywny.
ㅡ Skarbie.. ㅡ Złapałem jego rękę przyciągając do siebie by usiadł obok mnie. ㅡ Przepraszam, byłem wkurzony na tego chuja. Muszę się odegrać na nim. Może teraz pomyślisz, że to dziecinne... Ale uraził moją męską dumę. Muszę go pokonać.
ㅡ To nie ring, Kook. Nie ma sędziów, niczego. Przestań. Po prostu pogódź się z przegraną i tyle.
ㅡ Jimin. Nie mogę. ㅡ Podniosłem się do siadu nadal czując na całym ciele ból. ㅡ Aish.. ㅡ W oczach pojawiły się łzy, lecz powstrzymałem je.
ㅡ Połóż się. ㅡ Rozkazał. ㅡ Musisz odpocząć.
ㅡ Muszę, ale pójść do pracy.
ㅡ Chyba sobie żartujesz. Zadzwonię do Namjoona, że dzisiaj cię nie będzie.
ㅡ Nie. Głupio mi, że daje mi tyle wolnego. Nie mogę już go mieć. ㅡ Powoli wstałem z łóżka.
ㅡ Nie widziesz jak wygadasz? Ledwo chodzisz!
Prychnąłem podchodząc do szafy. Wykrzywiłem twarz w grymas łapiąc się za bok. Muszę być twardy.
ㅡ Guk! ㅡ Krzyknął wytrącony z równowagi. ㅡ Masz się w tej chwili położyć!
Nie słuchałem go tylko przebrałem się w świeże ciuchy co chwilę sycząc.
Gotowy spojrzałem na męża, który był zdenerwowany. Posłałem mu uśmiech podchodząc do niego chcąc objąć w pasie, lecz odsunął się.
ㅡ Jimin, nic mi nie będzie. ㅡ Westchnąłem. ㅡ I tak tam tylko siedzę.
ㅡ Najlepiej będzie jeśli się położysz. ㅡ Rzekł, a następnie wyszedł z pokoju.
ㅡ Jimin! ㅡ Zawołałem, lecz nie odpowiedział.
Wywróciłem oczyma podchodząc do lustra i podwijając koszulę. Wiele siniaków pojawiło się na moim całym praktycznie ciele. Wyglądało to okropnie, dlatego zakryłem to z powrotem, a następnie poszedłem za młodszym.
ㅡ Kochanie. ㅡ Wołałem stojąc nad schodami. Nie dam rady zejść. Już wyobrażam sobie ten cały ból. ㅡ Jimin, proszę chodź tu! Mam zejść? ㅡ Krzyczałem. ㅡ Jimin, no! Kurwa.. ㅡ Powiedziałem pod nosem. ㅡ Dobra, schodzę!
ㅡ Ani mi się waż. ㅡ Usłyszałem za sobą.
Odwróciłem się posyłając mu uśmiech. ㅡ Połóż się, proszę.
ㅡ Ale, Chim...
ㅡ Nie. Masz się położyć.
ㅡ Jimin... Naprawdę nie mogę. Gdybym miał innego szefa... Już dawno byłbym zwolniony. Namjoon na pewno jest wkurzony, że mało jestem w pracy. Zawieź mnie. ㅡ Poprosiłem podchodząc do niego i łapiąc za biodra. ㅡ Proszę. ㅡ Chwyciłem jego dłoń całując jej wierzch. Młodszy westchnął spuszczając wzrok.
ㅡ No dobrze. ㅡ Powiedział cicho. Ucieszyłem się popychając go na ścianę, a następnie wpijając mu się w usta. ㅡ Ostrożnie. ㅡ Odparł odsuwając się lekko.
ㅡ Nie dbam o to. ㅡ Stwierdziłem łapiąc jego rękę, którą położyłem na swojej męskości. ㅡ A może szybka runda?
ㅡ Jungkook... ㅡ Oburzył się cofając dłoń. Nie dałem mu dokończyć kolejnego zdania tylko odwróciłem go do siebie tyłem zaczynając ocierać się o jego pośladki. ㅡ Kook, przestań. To nie dobre dla ciebie. ㅡ Sapnął cicho.
ㅡ Jimin, nie przejmuj się mną. Poboli to poboli. ㅡ Oznajmiłem przerywając ruchy. ㅡ Tylko chcę teraz twojej zgody. ㅡ Szepnąłem mu do ucha.
ㅡ Do pracy musisz iść.
ㅡ Wiem, ale jedna runda nie zaszkodzi.
ㅡ Nie, Guk. ㅡ Odsunął mnie. ㅡ Później, okay? ㅡ Spytał odwracając się przodem.
ㅡ Jimin..
ㅡ Pójdę po kluczyki. ㅡ Powiedział schodząc na parter. Westchnąłem ciężko patrząc na swojego niszczyciela, który zrobił sobie powstanie. Musiałem się uspokoić, skoro Chim nie chce mi pomóc z problemem, a nie mam czasu na dogodzenie sobie samemu.
ㅡ Jimin! Pomożesz mi chociaż z tymi schodami?!
ㅡ Już idę!
***
Dwa dni później...
ㅡ Zdrowie! ㅡ Krzyknąłem unosząc kieliszek w górę i stykając go z drugim.
ㅡ Zdrowie! ㅡ Odpowiedział Namjoon, a potem wypiliśmy alkohol.
ㅡ Ya, mówiłem, że postawie ci soju. ㅡ Powiedziałem patrząc na niego. Byłem już lekko wstawiony, ponieważ piliśmy już drugą butelkę, a patrząc na starszego wyglądał jakby to go nie ruszyło.
ㅡ Nie mówiłem, że ci nie wierzę. Jimin nie będzie na ciebie zły, że wrócisz pijany?
ㅡ Chyba nie. Zobaczymy. Zresztą... Nie mogę wyjść, trochę się zabawić z przyjaciółmi? Również potrzebuje rozrywki. Tak to.. Tylko praca, a zaraz po niej wracam do domu i co?
ㅡ Rozumiem, ale przecież możesz z Jiminem gdzieś wyjść. Był przecież imprezowiczem.
ㅡ Jeszcze ktoś będzie chciał mi o porwać i co wtedy? Jest bezpieczny w domu.
ㅡ Chyba za dużo wypiłeś. Bredzisz, Kook. Nie możesz zmusić Jimina do ciągłego siedzenia w domu.
ㅡ Dlaczego? Myślę, że tak jest dla niego lepiej.
ㅡ Jungkook, on powinien również dużo wychodzić. Jest sam z Sarang w tym domu przez cały dzień. A przecież Sarang nie mówi to z kim ma rozmawiać? Kook, przez to Chim może stać się aspołeczny. Może to wpłynąć na jego psychikę. Pomyśl trochę. On musi wychodzić do ludzi.
ㅡ Tak, żeby znowu się puścił tak jak z Joshem?
ㅡ Ej, ej.. Tego nie powiedziałem i nie miałem na myśli. Nie zapędzaj się, okay?
ㅡ To ja wiem co dla niego jest dobre, Namjoon. Będzie siedział w tym domu, a wyjdzie z niego tylko ze mną.
ㅡ To chore, Guk. Nie pij, dobra? ㅡ Odsunął ode mnie zielone butelki oraz kieliszek. ㅡ Pomogę ci wrócić do domu.
ㅡ Sam sobie poradzę. ㅡ Wstałem chwiejąc się na boki. ㅡ A Jimin jest mój, rozumiesz? Nie oddam go nikomu.
ㅡ Jungkook, przestań już gadać. Zamówię ci taksówkę.
Wróciłem do domu na szczęście sam.
Wszedłem do środka zdejmując buty, a następnie idąc do salonu, gdzie nadal paliło się światło.
ㅡ Witaj, Kochanie! ㅡ Powiedziałem radośnie widząc zaspaną twarz młodszego.
ㅡ Gdzie byłeś? Znowu piłeś.
ㅡ Byłem to winny, Namjoonowi, więc poszliśmy się napić.
ㅡ Dlaczego mnie nie zabrałeś?
ㅡ Oj, Jimin... Masz słabą głowę.
ㅡ Mógłbym chociaż siedzieć z boku. Mam dosyć bycia w tym domu.
ㅡ To dlaczego nie wyjdziesz?
ㅡ Bo nie chcę sam. ㅡ Szepnął ze spuszczoną głową. Westchnąłem cicho na ten widok młodszego. Usiadłem obok niego obejmując ramieniem i przytulając. ㅡ Dlaczego nie możemy wychodzić tak jak kiedyś? ㅡ Zaczął płakać. ㅡ Wspólnie..
ㅡ Kochanie..
ㅡ Zrobiłem błąd, tak, wiem.. Ale nie unikaj mnie, jeśli chodzi o wspólny spędzony czas. Guk.. Czy jest między nami ta sama miłość co kiedyś?
Patrzyłem w jego załzawione oczy rozmyślając.
ㅡ Jest. ㅡ Zarzuciłem mu włosy za ucho. ㅡ Jest i będzie. ㅡ Pocałowałem go w czoło. ㅡ Będę cię tak długo kochał, aż do dnia, kiedy stanę u boku swojej mamy.
ㅡ Wiesz, że nadal mam w głowie to, że... Nie powinieneś być ze mną. Powinieneś był podpisać te papiery.
ㅡ Wyrzuć to ze swojej głowy, skarbie. Widzisz co się stało, kiedy byliśmy rozłączeni na tak długo. Nie mogę cię już stracić. Namjoon miał rację, a ja na niego naskoczyłem. ㅡ Powiedziałem cicho, wzdychając. ㅡ Idź może jutro z Minah na zakupy, hm? Rozewiesz się.
ㅡ No... No dobrze. Kocham cię, Jungkookie.
ㅡ Ja ciebie też kocham, Jiminnie. ㅡ Cmoknąłem go w policzek.
****************
22.06.20
Hejka!
Jak wam się podoba?
Miłej nocy! I dnia!
Dobranoc!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top