Rozdział 2
Jungkook POV.
Siedziałem na swoim łóżku bawiąc się bransoletką. Już za miesiąc zobaczę swojego Chimmiego i będziemy tylko my dwoje.
Mieliśmy akurat przerwę. Reszta poszła coś zjeść tylko ja siedziałem w kwaterze jak jakiś głupek zamiast doładować energię.
ㅡ Jungkook?
Uniosłem wzrok na Tae, a ten usiadł obok podając mi papierowe pudełko z jedzeniem.
ㅡ Dziękuję, Tae, ale nie mam ochoty. ㅡ Posłałem uśmiech powracając do podziwiania biżuterii.
ㅡ Musisz zjeść coś. Zaraz będziemy mieli niezły wycisk, a ty będziesz głodny. Jak mi tam padniesz to Jimin nie będzie zadowolony. ㅡ Mruknął wciskając mi obiad.
ㅡ Niech ci będzie, TaeTae. ㅡ Westchnąłem otwierając wieczko zaczynając zjadać danie.
ㅡ Szybko minie, zobaczysz. Chim na pewno sobie radzi, tak jak ty.
ㅡ Coś czuję, że się myślisz. Mam przeczucie jakby coś się stało....
ㅡ Kook, tęsknisz. To normalne szczególnie, kiedy masz męża.
ㅡ Nie rozumiesz.
ㅡ Możliwe, ale... ㅡ Przerwała mu syrena. ㅡ Chodź trzeba to sprawdzić.
ㅡ Pewnie znowu jakieś ćwiczenia...
Wybiegliśmy z pomieszczenia rozglądając się dookoła. Z dala było słychać dźwięk strzał i krzyki. Co się dzieje?!
Niespodziewanie poczułem dłoń na ustach. Wyrywałem się, gdy tajemnicza osoba zaczęła mnie ciągnąć w jakimś kierunku.
ㅡ Uspokój się, Jeon. ㅡ Powiedział kapitan podając mi karbain.
ㅡ Co się dzieje?
ㅡ Nasz obóz został zaatakowany. To nie są ćwiczenia, Jeon. Musisz być czujny i wykorzystać doświadczenie jakie nabyłeś. ㅡ Rzekł, a następnie odszedł.
ㅡ Tae, Hobi... Gdzie są? ㅡ Powiedziałem do siebie odblokowując broń. Musiałem być ostrożny.
Wziąłem kilka głębokich wdechów wychodząc z kryjówki strzelając do zamachowców.
Zdziwiłem się, że to nie byli Koreańczycy.
Fakt, nie byliśmy w Korei, więc to możliwe, ale dlaczego nas zaatakowali?
Czułem się sam... Nikogo nie było. Ukryłem się za jednym wielkim kontenerem obserwując boki czy nie nadchodzi jakiś wróg.
Wstrzymałem oddech czując lufę przy głowie.
ㅡ Drop the weapon. ㅡ Powiedział.
Zrobiłem to co kazał unosząc dłonie ku górze.
ㅡ Turn!
Kiedy wykonywałem jego rozkaz zamachnąłem się nogą powalające mężczyznę na ziemię.
Zacząłem się z nim po prostu bić.
Krzyknąłem, gdy dostałem w ramię od jego kolegi. Złapałem się za nie czując krew oraz przeszywający ból.
ㅡ You made a mistake. ㅡ Syknął mierząc we mnie bronią, lecz po chwili sam został zastrzelony przez wojsko koreańskie, które wkroczyło do akcji.
ㅡ Jungkook.. ㅡ Podbiegli do mnie przyjaciele pomagając mi wstać prowadząc do namiotu.
ㅡ Jeśli nie przeżyje... ㅡ Zacząłem.
ㅡ Przestań pieprzyć, Kook. Będziesz żyć. To tylko strzała w ramię.
ㅡ Dajcie mi dokończyć. Jeśli nie przeżyje tego wszystkiego, powiedzcie Jiminowi, że go bardzo kocham. ㅡ Położyli mnie na łóżku polowym.
ㅡ Wyjdziesz z tego, stary.
ㅡ Japierdole. Mam ten sam cholerny sen od ponad pół roku.
ㅡ Jaki sen? ㅡ Usiedli na krzesłach.
ㅡ Że... Że umrę. Że zostanę postrzelony na polu bitwy. Zanim to się stanie.... chciałem przekazać wam wiadomość.
ㅡ Nie umrzesz, Kook. Nie pozwolimy na to. Zaraz lekarz przyjdzie. My pójdziemy im pomóc. Trzymaj się. ㅡ Wybiegli z namiotu po drodze łapiąc swoje karabiny.
Jimin POV.
Podawałem kawę klientom, kiedy nagle ogłaszali świeże wiadomości. Serce stanęło, gdy mówili o zamachu obozu wojska koreańskiego.
Taca ześlizgła mi się z rąk upadając na kafelki, kiedy podali, że dziesięć osób nie żyje, a pięć jest rannych.
Zrobiło mi się słabo. Co jeśli Jungkook... To nie może być prawda.
Nie zobaczę już go? Nie dotknę, pocałuję, przytulę? Nie powiem kocham cię?
ㅡ Jimin. ㅡ Szybko obok mnie pojawił się Josh trzymając mnie za ramiona bym nie upadł. ㅡ Wyłączcie telewizor! ㅡ Krzyknął do barmarki. ㅡ Jimin, nie odpływaj. Nie słuchaj wiadomości... To bzdury. Jimin. Jimin!
Ujrzałem ciemność.
***
Obudziłem się w szpitalu, a obok mnie spał Jin. Wtedy od razu przypomniałem sobie co się stało.
ㅡ Jungkook... ㅡ Szepnąłem, a po moim policzku spływały łzy. ㅡ Jungkook. ㅡ Powtórzyłem czym zbudziłem starszego.
ㅡ Chim, jak się czujesz?
ㅡ Chcę mojego Jungkooka! On.. On już nie wróci.
ㅡ Jimin co ty mówisz? Kook żyje.
ㅡ Skąd wiesz? Byłeś tam? Nie wiadomo!
ㅡ Spokojnie. Jeszcze nie podali listy zgonów. Musimy poczekaj. Wtedy dowiemy się czy to Kook jest ofiarą czy nie.
ㅡ Japierdole ja już nic nie wiem! ㅡ Krzyknąłem wybuchając płaczem.
Jungkook POV.
Po kilku dniach wszystko ucichło.
Było mi głupio, że tak tylko leżałem na tym cholernym łóżku polowym, dlatego gdy tylko miałem wyjętą kulę z ramienia poszedłem pomóc towarzyszom broni.
Tym razem byłem ostrożniejszy.
Czas mijał, a nim się obejrzałem został tylko jeden dzień i w końcu będę mógł zobaczyć swojego Chimmiego.
Będę mógł go przytulić, pocałować i oczywiście wypieścić jak nigdy dotąd.
Nie wypuszczę go z łóżka nawet jak nie będzie miał już ochoty.
*****************
01.05.20
Siemka! Dodam dla was jeszcze jeden. Kolejny w niedzielę, dobzie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top