Rozdział 19

Następnego dnia Jimina wybudzili ze śpiączki, lecz nadal nie mogłem do niego wejść. Mogłem na niego patrzeć jedynie w progu drzwi uśmiechając się ciepło by dodać mu otuchy oraz pokazując z dłoni kształt serca, ponieważ był świadomy co się działo wokół niego.

W tym momencie robiłem to samo. Stałem w progu i go obserwowałem jak pielęgniarka go karmi.
Był to dla mnie uroczy widok, lecz to ja powinienem być na miejscu tej kobiety, bo to mój mąż i ja powinienem go karmić.

Po kilku minutach skończyli. Młodszy spojrzał się na mnie leciutko unosząc usta.

ㅡ Kocham cię. ㅡ Powiedziałem z uśmiechem.  Po chwili zaczął dzwonić mój telefon. Westchnąłem odbierając go widząc numer Tae. Czego on chce? Wyszedłem na korytarz.
ㅡ Tae?

Jungkook, Sarang nas nie słucha.
Chcemy go wykąpać, ale ucieka nam.

ㅡ To może go przytrzymajcie?

Hobi to robi, ale jest jeszcze jeden problem.
Jest dzisiaj strasznie niegrzeczny i zbił wam trochę rzeczy.

ㅡ Jak wy go pilnujecie?! Zaraz tam będę.

Rozłączyłem się.

ㅡ Jimimnie niedługo wrócę. Muszę jechać do domu. Załatwię to szybko. ㅡ Powiedziałem machając dłonią i opuszczając szpital.
Po kilku minutach dotarłem do domu wchodząc do środka.
ㅡ Tae? Hobi? ㅡ Zawołałem, a po kilku sekundach wskoczył na mnie Sarang. ㅡ Hej, mały. Co ty taki dzisiaj rozrabiaka? ㅡ Spytałem głaszcząc go po głowie. ㅡ Tae! Hobi! Marsz do mnie! ㅡ Krzyknąłem. Zaraz się przy mnie znaleźli. ㅡ No? Mówić.

ㅡ Poszło kilka zdjęć...

ㅡ Jakich?

Brunet wyciągnął przed siebie kilka pogryzionych fotografii, lecz tylko jedna z nich przykuła moją uwagę.

ㅡ Co.. ㅡ Wziąłem ją. ㅡ To moje jedyne zdjęcie z mamą i tatą. ㅡ Powiedziałem załamany mając w oczach łzy. To jedyna pamiątka, kiedy byliśmy jeszcze rodziną. Resztę zdjęć ojciec spalił, lecz tą zdołałem uratować.

ㅡ Był szybki. Nie mogliśmy go złapać.

ㅡ Co jeszcze zrobił?

Wskazali na kanapę. Nie wytrzymałem widząc dziurę w sofie, a obok rozsypywała się gąbka z niej.

ㅡ Sarang! ㅡ Krzyknąłem patrząc na psa. Podszedłem do niego łapiąc za obroże i idąc z nim na ogródek. Przypiąłem go do łańcucha przy budzie. ㅡ Od dzisiaj będziesz tutaj. ㅡ Warknąłem wracając do środka.

ㅡ Przepraszamy Kook, że go nie upilnowaliśmy.

ㅡ Nie no spoko, bo to nie wy macie zepsutą kanapę. Nie straciliście rodzinnego zdjęcia na dodatek ostatniego.

ㅡ Możemy ci jakoś pomóc...

ㅡ Nie musicie. Nie potrzebuje jej. ㅡ Fuknąłem idąc na górę i zamykając się w łazience. Usiadłem na podłodze patrząc na podartą i zadrapaną fotografię.
Nie dam rady wrócić do szpitala. Nie w tym stanie. Jeszcze będzie się martwić i co? ㅡ Kurwa. ㅡ Kopnąłem w szafkę, której drzwiczki się ugięły, a kosmetyki upadły na ziemię.

Kook? Nie chcieliśmy, aby tak wyszło. Może zdjęcia nie odzyskamy, ale.... Może odkupimy ci kanapę.

Nie, Hobi. Nie pozwalam. Nie musicie. Ja się tym zajmę.

No dobrze, jak uważasz. Naprawdę cię przepraszamy. Odwiedzimy jeszcze Jimina i wracamy do Seulu.
To... Do zobaczenia, Kook.

ㅡ Hobi? Dziękuję wam za pomoc. Wybacz, że nie wychodzę, ale po prostu nie chce.

Rozumiem i nie ma za co. Pa. Wpadniemy za tydzień.

ㅡ Narazie.

Usłyszałem oddalające się kroki. Westchnąłem chowając zdjęcie do kieszeni spodni.
Wstałem z podłogi wychodząc z pomieszczenia, a następnie zszedłem na parter do salonu. Musiałem jakoś to naprawić aniżeli kupywać całą nową.
Pozbierałem gąbkę wkładając ją z powrotem, a potem szukając nici, które znalazłem w szafie.
Otworzyłem wieczko widząc białą kopertę. Zdziwiony otworzyłem ją widząc, że są to Jimina zdjęcia, ale z dzieciństwa oraz z jego rodziną. Dlaczego to schował w pudełku na nici?
Wtedy wyjąłem fotografie Jimina z jego mamą, lecz ta była bardziej wygniecona. Jakby ją zgniótł.

Jimin i mama, rok 2003

Tak pisało na odwrocie.
Był słodki w tym wieku taki pucaty. Aż się uśmiechnąłem.
Schowałem zdjęciami z powrotem do koperty biorąc odpowiedniej nici oraz igłę.

Ignorując wycie psa, który chciał bym go uwolnił ukucnąłem przed kanapą i po położeniu materiału w tym samym kolorze zacząłem szyć.

Po kilku minutach była jak nowa. Odwróciłem tylko siedzenie na drugą stronę i idealnie.
Odetchnąłem z ulgą kładąc się na podłodze patrząc w sufit.
Było tak cicho w tym domu. Już wiem co przeżywał Jimin, gdy byłem w wojsku. Oszaleć można było.

ㅡ Jezu.. ㅡ Warknąłem wstając i wychodząc na podwórko. ㅡ Sarang cicho. ㅡ Fuknąłem na co pies się uciszył i skulił do budy.

Po chwili usłyszałem dzwonek.
Poszedłem otworzyć.

ㅡ Hej, Minah. Co cię tu sprowadza?

ㅡ Nudzi mi się, a także chciałam się dowiedzieć co z Jiminem.

ㅡ Dzisiaj go obudzili, ale nadal nie można z nim rozmawiać ani nic.
Wejdź co będziesz tak w progu stać.

ㅡ Dzięki. Dlaczego Sarang jest na łańcuchu? ㅡ Spytała widząc z salonu pupila.

ㅡ Za karę. ㅡ Mruknąłem. ㅡ I tam ma siedzieć.

ㅡ Za co? Widzisz jaki jest smutny?

ㅡ Minah, niech się nauczy, że nie wolno psuć rzeczy i za to jest kara.
Nie mam zamiaru kupywać przez niego nowych mebli. Herbaty?

ㅡ Może być.

Poszedłem do kuchni, lecz zabrzmiał kolejny dzwonek.
Zirytowany znowu poszedłem otworzyć.

ㅡ So? Co wy? Zgraliście się dzisiaj czy co?

ㅡ O widzę, że królik nie w sosie. ㅡ Zaśmiała się wchodząc do środka. ㅡ Pomyślałam, że cię odwiedzę.

ㅡ Nie tylko ty. ㅡ Westchnął. ㅡ Tak. Kolejna herbata. Aigoo.. Właśnie. Miałem zadzwonić do taty Chimmiego. Właśnie. Wiedziałem, że o czymś zapomniałem. ㅡ Mówiłem do siebie idąc do kuchni, a kobieta do salonu.
Po kilku minutach zrobiłem trzy herbaty, a potem z nimi poszedłem do pokoju gościnnego, gdzie dziewczyny ze sobą rozmawiały.
ㅡ Widzę, że się już poznałyście.

ㅡ Ty, króliku. Czemu nie mówiłeś nic o Jiminie? Ty idioto. ㅡ Uderzyła mnie w ramię.

ㅡ Weź... Idę zadzwonić. ㅡ Powiedziałem wstając i uciekając na dwór.
Wyjąłem telefon wybierając numer do taty Jimina. Odebrał za drugim razem. Wyjaśniłem mu jaka jest sytuacja oczywiście nie odbyło się od opierdolu, że nic nie powiedzieliśmy, ale powiedział, że przyleci jak najszybciej się da.
Po załatwieniu wróciłem do gości.

ㅡ Musisz pokazać mi te sukienki. Może jakąś wybiorę. ㅡ Odparła Sohee ciesząc się jak mała dziewczynka.

ㅡ Możemy podejść do mnie to ci pokaże.

ㅡ O czym gadacie?

ㅡ I tak nie zrozumiesz. To tematy dla kobiet.

ㅡ To zmieńmy temat. ㅡ Powiedziałem siadając na fotelu i upijając łyk herbaty. ㅡ Bo chyba nie przyszłyście tutaj, aby rozmawiać o babskich sprawach.

ㅡ No już się tak nie dąsaj. Kiedy idziesz do Jimina?

ㅡ Jutro.

ㅡ A teraz?

ㅡ Nie mam nastroju. Będę go niepotrzebnie martwić.

ㅡ To przez Sarang? ㅡ Spytała sąsiadka.

ㅡ A jak myślisz? ㅡ Wyjąłem zdjęcie z kieszeni. ㅡ Pogryzł moją rodziną pamiątkę. Ostatnią jaką miałem, kiedy byliśmy rodziną.

ㅡ Ale masz wspomnienia.

ㅡ Wspomniana blakną, lecz zdjęcia pozostają na zawsze. Z każdym rokiem zacznę zapominać, będę miał inne sprawy na głowie...

ㅡ Mój znajomy zajmuje się fotografią. Siedzi już w tej branży parę ładnych lat. Może udało by mu się jakoś to naprawić. Korea przecież to bardzo dobrze zbudowany pod okiem technologii kraj. Na pewno mu się uda.

ㅡ Zapytasz go? Nie ważne. Daj mi jego adres. Pojadę tam.

ㅡ Jasne dam ci. Przy okazji powiedz, że ma ode mnie pozdrowienia, a na pewno dostaniesz zniżkę. ㅡ Powiedziała zapisując na kartce papieru adres.

ㅡ Dziękuję, Sohee. ㅡ Uśmiechnąłem się szeroko.

ㅡ Pokażesz mi te kiecki? ㅡ Spytała drugą.

ㅡ No dobrze. Wybacz Kook, ale pójdziemy już.

ㅡ Ale jesteście wredne. ㅡ Wywróciłem oczyma. ㅡ Do zobaczenia. ㅡ Dodałem, a one wyszły machając dłonią.

************

18.05.20

Za błędy przepraszam
Jak się podoba?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top