Football Star
Rocznicowa niespodzianka okazała się być one shotem. Napisałam to jakiś czas temu, wiedząc, że w końcu nadejdzie jakaś specjalna okazja. Jeszcze raz dziękuję za wszytko moim kochanym czytelnikom. Bawcie się dobrze czytając to, tak samo ja, kiedy to pisałam♥♥♥
Wyspałem się, ubrałem i zszedłem zadowolony na śniadanie. Dzisiaj po południu gramy jeden z dwóch meczów, które odbędą się w tym tygodniu. Jesteśmy silną drużyną, a ja jestem jej kapitanem. Świetne przygotowanie fizyczne, taktyczne i psychiczne zapewne przyniesie nam wygraną. Co do tego mogę być raczej pewny. Jestem piłkarzem światowej klasy, każdy klub bije się o mnie, chcąc zapłacić kosmiczną cenę, za to, bym grał dla ich drużyny i prowadził ją do pewnego zwycięstwa. To, co mam teraz zawdzięczam w osiemdziesięciu procentach swojej ciężkiej pracy i codziennym treningom. W piętnastu procentach wrodzonemu talentowi oraz wkładam w to pięć procent serca i pasji, chociaż psychicznie te pięć procent jest dla mnie najważniejsze, ponieważ zapewnia mi komfort i sprawia, że jestem silny wewnętrznie.
-Kapitanie jak samopoczucie? – Taehyung, mój najlepszy kumpel z drużyny. Na boisku pomaga mi władować piłkę do bramki. Świetnie się rozumiemy podczas meczu, jak i w życiu prywatnym. W tej branży ciężko znaleźć prawdziwego przyjaciela. Mi na szczęście udało się go znaleźć już w dzieciństwie, a poznaliśmy się oczywiście na boisku.
-Myślę, że możemy być spokojni. Mamy przestudiowane każde ich zagranie i nie powinno być problemów, a ty co myślisz? – Spytałem go o zdanie, bo jego opinia była dla mnie bardzo ważna.
-Mam pewne wątpliwości, ale skoro mówisz, że będzie dobrze. – Odpowiedział, niestety potwierdzając to, co chodzi mi od rana po głowie.
-A tak w ogóle... - Wypowiedź Tae została bezwzględnie przerwana.
-Jeon, na przymiarkę. Teraz. – Park Jimin kadrowa ,,modnisia". Wredny karakan, który dosłownie zabija mnie wzrokiem za każdym razem, gdy się tylko widzimy -czyli często.
Nienawidzi mnie z całego serca, a ja nawet nic mu nie zrobiłem... No może na samym początku, jak zaczął tutaj pracować... Powiedziałem w sumie, w żartach, że gdyby mi się nie przedstawił i w ogóle, to pomyślałbym, że jest bardzo ładną dziewczyną i na pewno bym się nim zainteresował. Wkurzył się wtedy tak bardzo, że aż nie dowierzałem. Szatan w ciele anioła...
Wcale tak nie myślałem, bo w końcu od razu zauważyłem... No dobra pierwsze co zrobiłem, to popatrzyłem na nieziemski tyłek, bo stał do mnie tyłem. Potem uznałem, że jest uroczy, no a na końcu dostałem za to w prezencie za małe spodenki i wszyscy przez całe dwie połowy meczu, oglądali moje pośladki oraz podskakującego penisa, kiedy biegałem... Dostałem nauczkę, bo potem pisali o tym w gazetach przez następne dwa tygodnie...
-Ale muszę zjeść śniadanie. To najważniejszy posiłek dnia, a dzisiaj jest mecz. – Powiedziałem i chciałem znaleźć poparcie u Tae, którego wredny blondyn lubił... On w sumie dla wszystkich był miły, oprócz mnie...
-Nie interesuje mnie to, czekam na górze. – W dodatku kręci tą swoją wielką dupą na wszystkie strony tak, że się kurwa wszyscy patrzą... A niektórzy mają już żony... Jak on mnie wku...
-Lepiej idź, wezmę ci na wynos. - Tae, który pojawił się u mojego boku, popijał swój ulubiony sok pomarańczowy ze świeżo wyciśniętych cytrusów... Jimin lubi gruszkowy. Sam nie wiem, skąd ja to wiem...
Może to nie całkiem tak, że Jimin był dla mnie taki niemiły od początku. To w sumie zaczęło się, jak czas jego pracy wynosił jakieś trzy tygodnie, a ja miałem pewne problemy, a właściwie problem, ale na szczęście udało mi się to załagodzić.
-Jimin? – Niepewnie wszedłem do pokoju, w którym znajdowała się pracownia naszego stylisty.
-Wejdź Jeon. – Usłyszałem z wnętrza, więc czując się nieco pewniej, wszedłem do środka.
-Stań tutaj i się wyprostuj. – Jimin... Jimin, któremu blond włosy rozwiewał mały wiatraczek, Jimin który siedział na stoliku, w spodniach, które uwydatniały jego piękne i zgrabne nogi... Jimin, którego guzik śnieżnobiałej koszuli był odpięty, ukazując mlecznobiałą skórę... I to oblizywanie ust, kiedy się na czymś skupiał...
-Jeon? Jeon Jungkook?
-Co? – Ocknąłem się, uświadamiając sobie właśnie, że gapiłem się na stylistę, który mnie nie znosi i w dodatku moje myśli... Cholera.
-Zawiesiłeś się. – Stwierdził, przewracając oczami i zsunął się ze stolika, przyglądając mi uważnie.
-Nie jadłem przez ciebie śniadania. Po co mi kolejna przymiarka, skoro robiłeś ją tak, jak każdemu tydzień temu? – Spytałem, naprawdę nie rozumiejąc po co znowu muszę to robić.
-To ja tutaj jestem stylistą, więc masz mnie słuchać. – Odpowiedział, przeczesując ręką włosy.
-Dobra, miejmy to już za sobą, co mam zrobić?
-Rozbierz się. – Nie rozumiem tego chłopaka, naprawdę.
-Jak chcesz pooglądać moje ciało, to możemy się umówić. – Stwierdziłem, uśmiechając się czarująco i napiąłem swoje mięśnie, ściągając koszulkę.
-Chciałbyś. – Prychnął.
-Chciałbym. – Chyba zaskoczyłem tym wyznaniem mniejszego, bo aż uchylił swoje pulchne usta z wrażenia.
-Nie gadaj głupot, Jeon.
-Nie gadam. – Mruknąłem, kiedy Jimin przełożył drżącymi rękami miarkę przez moją talię, prawie przytulając mnie w ten sposób.
-Wiesz co Jeon, mam to gdzieś. Będziesz miał niedopasowany strój, zresztą i tak cię obsmarują, jak przegrasz z hukiem to spotkanie. – Jimin rzucił miarką na podłogę z obrażoną miną.
-Jesteś cholernie bezczelny i wredny do potęgi, wiesz? Nie wiem, jak można być taką zadufaną w sobie lalką. Myślałem, że jesteś inny, na początku, kiedy jeszcze czułem, że coś...
-No co!? – Krzyknął, poniekąd zaskakując mnie tym.
-Że coś zaiskrzyło, ale okazałeś się nic niewartą lalką, która dba tylko o wygląd. I wiesz co, może i masz idealne ciało, śliczną buzię i cały jesteś piękny, ale jesteś zepsuty do tego stopnia, żeby nawet próbować wpłynąć na moją psychikę, sprawiając, że zaczynam wątpić nawet w przebieg dzisiejszego meczu. – Wkurwiony, niezdenerwowany, zabrałem swoją koszulkę i nawet nie kłopocząc się z jej założeniem, zacząłem wychodzić z pomieszczenia, zostawiając zaszokowanego blondyna samemu sobie.
-A ty jesteś mniej zepsuty ode mnie!? – Kiedy już miałem złapać za klamkę, mniejszy ocknął się, zatrzymując mnie krzykiem.
-Co masz na myśli? – Nigdy nie dałem mu powodów, żeby tak o mnie myślał.
-Coś zaiskrzyło? Tak? Chyba pomiędzy tobą i tą suką, która tamtej nocy kleiła się do ciebie, a ty szedłeś do swojego pokoju! - No chyba nie...
-To o to ci chodzi? Córka prezesa kleiła się do mnie od momentu, w którym pojawiłem się w klubie, czyli jakiś miesiąc przed tym, jak zacząłeś tutaj pracować. Tamtej nocy, kiedy wracałem z siłowni, dopadła mnie i zaczęła błagać, bym wyjechał z nią do Mediolanu, bo jej tatuś załatwi mi dobry klub. Jak widzisz, nadal jestem tutaj i może powinienem się wtedy zgodzić, bo teraz nie musiałbym cierpieć każdego dnia, kiedy masz mnie w dupie... Wolałbym cierpieć, ale pamiętając tylko te dobre chwile, z osobą, która w krótkim czasie potrafiła sprawić, że nie umiałem przejść obok obojętnie, chociaż na początku starałem się pohamować swoje pragnienia. Nie wiem, po co ci to mówię, skoro jeszcze dzisiaj zrobisz ze mnie pośmiewisko. Ale wiesz co? Mam to gdzieś, od dzisiaj dla mnie nie istniejesz. – Wyszedłem, nawet nie patrząc na blondyna i od razu skierowałem się do swojego pokoju.
-Hej Jungkook, przyniosłem ci śniadanie. Co tak długo tam robiliście? – Taehyung poruszył sugestywnie brwiami, podając mi pojemnik ze stołówki.
-Widzimy się w autokarze. – Zabrałem swoje jedzenie, na które kompletnie straciłem ochotę i wszedłem do swojego hotelowego pokoju.
-Jungkook? Coś się sta... - Drzwi trzasnęły, zagłuszając Taehyunga, który doskonale wie, że jeśli chce być sam, to nie warto mi przeszkadzać, dlatego już po kilku sekundach usłyszałem, jak odchodzi.
*
Nie mogłem kompletnie skupić się na grze. Byłem chyba najgorszym zawodnikiem dzisiejszego meczu. Nie strzeliłem żadnego gola, więcej, ja nawet nie byłem w stanie doprowadzić do żadnej sytuacji, która mogłaby się zakończyć sukcesem. Jednym słowem byłem bezużyteczny. Moje myśli krążyły zdecydowanie w nieodpowiednim kierunku, a sam powiedziałem, że już dla mnie nie istnieje... Najgorsze było to, że przegrywamy, a zostało niewiele czasu...
*
Wracałem kompletnie załamany po porażce, ale takie rzeczy się zdarzają, wiadomo, piłka nożna to nieprzewidywalny sport i zawsze tak będzie. Załamany raczej byłem swoją osobą dzisiaj, bo od samego rana ten dzień był do dupy.
-Jungkook oppa, byłeś świetny! To wszystko ich wina, ja wiem, że ty jesteś najlepszy! – Nawet nie wiem, skąd przy moim boku wzięła się jedna z tych całych modelek, która tylko przychodzi na mecze, by zakręcić się wokół jakiegoś piłkarza, który będzie sponsorował jej całe życie. Kto jest taki naiwny? Zdecydowana większość.
-Jungkook oppa musi odpocząć. – Uniosłem wzrok, zainteresowany tym, kto jeszcze nie poszedł do swojego pokoju się położyć.
Moje zdziwienie było naprawdę wielkie, kiedy zobaczyłem anielskiego blondyna opierającego się o moje drzwi. Jeszcze wytykania mi dzisiejszych błędów i szydzenia ze mnie mi brakowało...
-Ale Jungkookie oppa, przecież...
-Nie dzisiaj albo wiesz co... – Chciałem zrobić na złość Jiminowi, ale przerwał mi natychmiast.
-Nie, nie wie. Idź stąd, nie jesteś nikim ważnym dla Jungkooka. – Drugą część zdania skierował do podlizującej się dziewczyny.
-A ty to niby kim jesteś? – Dziewczyna, której nawet nie znam imienia spojrzała na Jimina podejrzliwie, jednocześnie mierząc go nieprzychylnie od góry do dołu... Nie wysilaj się, nic nie znajdziesz. Jest idealny...
-... - Jimin zmieszał się nieco, przygryzając swoją wargę.
-No właśnie, zajmę się Jungkookiem, to mój oppa. – Powiedziała z uwielbieniem, widocznie chcąc pozbyć się Jimina, który nie zamierzał ruszyć się z miejsca.
Wychudzona brunetka zaczęła mnie ciągnąć w stronę drzwi od mojego pokoju, chcąc bym je otworzył.
-Dziękuję za odprowadzenie, ale jestem naprawdę zmęczony. Miałem ciężki dzień. Wracaj bezpiecznie do swojego hotelu.
-Ale... - Kątem oka zauważyłem blondyna, który próbował się nie uśmiechnąć, ale jego oczy mówiły same za siebie.
-Dobranoc. – Powiedziałem i zacząłem powoli otwierać swój pokój, by mieć pewność, że teraz kipiąca ze złości dziewczyna sobie poszła.
-Jungkook... - Jimin odchrząknął i cicho wypowiedział moje imię, gdy tylko intruz zaczął się oddalać.
-Podobno jest zmęczony! Ja się jednak tobą zajmę Jungkook oppa, przecież nie mogę cię zostawić! – No chyba mnie zaraz coś trafi, a już sobie poszła...
-Nie rozumiesz, że on cię tu nie chce? – Jimin przybrał swoją najbardziej arogancką pozę i przewracając oczami, zwrócił się do znów obecnej brunetki.
Odwróciłem się niechętnie w jej stronę i Jimina, który stał obok z założonymi rękami.
-A ty co masz do powiedzenia? Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, a się rządzisz i... Aaaa!
Dziewczyna pisnęła, kiedy nagle Jimin ją odepchnął na bok, złapał za poły mojej bluzy i przyciągnął mnie do pocałunku... Jego usta to jakiś poduszkowiec... Ewentualnie najmiększe chmury albo pianki, które smażyłem w ogniu, gdy byłem dzieckiem... Cudowne.
-Spław ją. – Powiedział, odrywając się po chwili, patrząc mi w oczy.
-Ty... Jungkook oppa!?
-Och zamknij się i spadaj. Nie widzisz, że jesteśmy zajęci? – Panu Parkowi lepiej nie podskakiwać. Zapamiętam.
-Ale...
-Chciałaś, bym odpowiedział ci na pytanie. Jungkook jest mój. – Jimin zarzucił ręce na moją szyję i znów powrócił do pocałunków, które nie mogły być nieodwzajemnione.
-Już sobie poszła. Wiem, że spławiłeś ją, by teraz się ze mnie ponabijać. Nie dzisiaj, doskonale wiem, że jestem do dupy. – Powiedziałem, odrywając się od tych cudownych, ale grzesznych ust.
-A tak się przechwalałeś... - Mniejszy pokręcił głową, nadal trzymając się blisko mnie, ale ręce opierał teraz na mojej klatce piersiowej, uspokajająco przesuwając po koszulce kciukiem.
-Daj mi spokój...
-I co? Tak po prostu się poddasz? – Zapytał cicho, jakby wręcz niepewnie, co jest do niego kompletnie niepodobne.
-O czym ty mówisz? – Zapytałem, nie wiedząc, o co mu chodzi, ale może dlatego, że jestem już zmęczony tym całym cholernym dniem.
-O meczu i... O nas... - Co...?
-Musisz mi powiedzieć więcej, bo nie rozumiem...
-No bo ja... - Gdzieś niedaleko trzasnęły drzwi, a my sparaliżowani w dosyć jednoznacznej pozycji spojrzeliśmy w tamtym kierunku... To był trener... Kurwa.
Szybko złapałem Jimina w talii i wepchnąłem do pokoju, zamykając drzwi, jak najciszej.
Odetchnąłem z ulgą, kiedy po dłuższej chwili nikt nie zapukał. Rzuciłem swoją torbę i gestem zaprosiłem niższego, by wszedł głębiej i sobie usiadł, za co podziękował, stając w zamian na środku.
-Jimin jestem padnięty, więc może przełożymy to...
-Kocham cię. – Ja się chyba przesłyszałem. Chciałem coś powiedzieć, a raczej głupio zapytać, czy mój słuch mnie nie zawiódł, ale blondyn zaczął kontynuować...
-Masz rację, zaiskrzyło już od pierwszego spotkania. Ja również próbowałem nad tym zapanować, ale zbyt bardzo pragnąłem twojej bliskości. Znienawidziłem jednak to uczucie od tamtej nocy, kiedy widziałem cię z tamtą dziewczyną. W sumie zaproponowałeś mi tego dnia spotkanie, a ja jak głupi czekałem na ciebie, ale zamiast chociaż wysłać mi wiadomość, że to był tylko głupi żart, ty wolałeś polecieć po całości i pokazać mi się z tą laską... Potem kiedy zauważyłeś, jak bardzo zły byłem, zacząłeś co chwilę z jakąś chodzić, raniąc mnie i niszcząc do tego stopnia, bym płakał codziennie...
-Skończ. – Miałem dosyć słuchania, chciałem w tym momencie działać.
Jimin podniósł swoje piękne oczy na mnie, a ja dostrzegłem łzy, które chwilę później spadły na jego pulchne policzki.
-Nawet nie chcesz mnie wysłuchać, rozumiem. Masz rację ja...
-Ja też cię kocham. – Blondyn stanął, jak wryty, zapewne szukając cienia żartu, ale nic takiego nie znajdzie, bo jestem stu procentowo szczery.
-Kocham cię od pierwszego dnia, jak cię tylko zobaczyłem. Musimy chyba coś sobie wyjaśnić, więc usiądź. Chcesz coś do picia?
Mniejszy pokręcił głową i usiadł wygodnie na łóżku, ściągając buty. Zrobiłem to samo i złapałem jego małe, pulchne dłonie w swoje duże i szorstkie.
-Tamtej nocy dostałem propozycję dotyczącą przeniesienia się do jednego z włoskich klubów... Wiązało się to jednak z tym, że musiałbym spotykać się z córką prezesa klubu, która ubzdurała sobie, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Samolot odlatywał rano, a ja odmówiłem już na samym początku, o czym nie wiedziała. Była wręcz pewna, że odprowadzi mnie do pokoju, a rano oficjalnie wsiądziemy do samolotu, jako para. Pewnie nieźle się rozczarowała, ale ja miałem ważniejsze powody, by zostać... Nie mogłem cię zostawić, za bardzo już mi w tym czasie na tobie zależało... Potem zacząłeś mnie nienawidzić, a ja mimo tego, że na zewnątrz jakoś się trzymałem, to w środku byłem w rozsypce. Te wszystkie dziewczyny, które pokazywały się u mojego boku, to było to samo, co przed chwilą. Zawsze się pokręciły, narobiły sobie nadziei na moje konto, a na koniec dnia dziękowałem im za odprowadzenie i już nigdy się więcej nie zobaczyliśmy. Gazety zaczęły pisać, że nie dałbym sobie rady we Włoszech i mają rację, bo jako piłkarz to nie mam wątpliwości, żebym sobie poradził, ale jako Jungkook... Nie byłbym w stanie grać, bo moje myśli cały czas wypełnione by były tobą...
Jimin pociągnął nosem i rzucił mi się w ramiona, zaczynając cicho szlochać. Objąłem go mocno, jakbym miał już nigdy nie puszczać. Nie wiem, ile tak siedzieliśmy tuląc się w jednej pozycji, ale na pewno długo, bo obydwoje zdążyliśmy zdrętwieć.
-Nie płacz, jesteś zbyt śliczny, by się smucić. – Jimin spłonął rumieńcem, próbując zasłonić się przed moim palącym spojrzeniem.
-Uroczy. – Stwierdziłem, cicho się śmiejąc.
-Jungkookie. – Jimin ostrzegawczo wypowiedział moje imię, co spowodowało, że stał się jeszcze bardziej słodki, o ile w ogóle to jest jeszcze możliwe.
-Pierwszy raz tak do mnie powiedziałeś. – Uśmiechnąłem się szczerze i starłem pozostałości po łzach na wciąż zarumienionej buzi mniejszego.
-Pierwszy raz też cię pocałowałem. – Odpyskował arogancko, orientując się po chwili, co właśnie powiedział.
-Owszem, chociaż to ja powinienem zrobić już dawno... Lubię cię takiego...
-Czyli jakiego? – Dopytał, przygryzając prowokacyjnie pulchną wargę.
-Używającego swoich pazurków, kotku. Dzisiaj pokazałeś, jak walczysz o swojego mężczyznę. – Stwierdziłem dumnie, zaraz jednak obrywając w ramię od mniejszego.
-Zaczynam zastanawiać się, co ja najlepszego zrobiłem... - Blondyn pokiwał teatralnie głową, wywołując nasz cichy chichot.
Nachyliłem się i musnąłem kuszące usta, nie odsuwając się jednak od Jimina zaraz po.
-Nadal się zastanawiasz? – Wyszeptałem, nie chcąc zakłócać tej intymniej atmosfery.
-Jeszcze troszeczkę. – Odpowiedział, a ja natychmiast go pocałowałem, ale tym razem trochę dłużej.
-A teraz? – Dopytałem, odrywając się od niego.
-To ja powiem, kiedy będzie dosyć. – Stwierdził, mrużąc gniewnie oczy... No uroczy.
Nie mając już oporów przed niczym, tym razem wbiłem się w słodkie wargi, zaczynając naprawdę gorący pocałunek.
Gdy Jimin otworzył buzię i pozwolił wślizgnąć się mojemu ciepłemu językowi, nie wytrzymałem i pociągnąłem mniejszego, który usiadł mi na kolanach okrakiem.
-Twoje usta są nieziemskie. – Wysapałem i przygryzłem cudownie zaczerwienioną wargę.
-Nie gadaj, tylko całuj. – Jimin równie zasapany, co ja wplótł palce w moje włosy i przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej.
-Myh... Jungkook... - Jimin stękał, ponieważ moje dłonie zaciskały się na jego pośladkach, a usta pieściły szyję z największą starannością.
Musiałem się opamiętać, chociaż bardzo nie chciałem. Nikt jeszcze mnie tak nie pociągał, jak ten zawadiacki blondyn... Jak ja bym chciał całego go wypieścić... Tak, że czułby mnie w sobie jeszcze dwa dni po... Przy nim nawet najgorszy dzień w życiu może stać się najlepszym.
-Kochanie... Musimy przestać... - Wymruczałem, zaczynając czule muskać moje ukochane wargi, które nigdy mi się nie znudzą.
-Ale Jungkookie... Dlaczego? – Rozpalony blondyn wtulił się we mnie, zaczynając nosem smyrać mnie po szyi.
-Bo nie będę mógł nad sobą zapanować, a nie jestem przygotowany, jeśli wiesz, co mam na myśli.
-To następnym razem lepiej, żebyś był, a teraz idziesz spać, bo miałeś dzisiaj ciężki dzień.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym... - Jimin zatkał mi usta swoimi, po czym oderwał się, ku mojemu niezadowoleniu i kazał się rozebrać do spania.
-A ty się gdzieś wybierasz? – Zapytałem, stojąc już w samych bokserkach. Prysznic oczywiście wziąłem zaraz po zejściu z boiska, więc mam już kąpiel z głowy.
-Do swojego pokoju? – Odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Nie ma opcji, trzymaj i wskakuj, bo chce się poprzytulać z moim kochaniem.
-Skoro nalegasz. – Słodki chłopak zaśmiał się wesoło i wziął ode mnie koszulkę, którą dałem mu do spania.
-Nie patrz. – Powiedział, kiedy ułożyłem się wygodnie i przykryłem kołdrą.
Zaśmiałem się zaczarowany osobą blondyna po całości i odwróciłem wzrok... Ale kim byłbym, gdybym nie zerknął, kiedy mniejszy ściągnął spodnie... Ja pierdole... Ale tyłek... Chyba mi stanął... Szlag by to!
-Jungkook? Wszystko okay?
-Tak, jasne. Wskakuj. – Uchyliłem kołdrę tak, by mniejszy mógł się wślizgnąć i przytuliłem go mocno do siebie.
-Zerknąłeś, prawda?
-Skąd wiesz? – No i się wydało.
-Stoi ci głupku.
-Nie przejmuj się, jakoś dam radę. Pomyślę o Taehyungu i mi opadnie. – Zażartowałem, ale w sumie to prawda, bo mój przyjaciel to ostatnia osoba w tym hotelu, która by mnie mogła podniecić.
-Skoro tak mówisz...
-A co? – Dopytałem, wyczuwając drugie dno w słowach blondyna.
-Nic, ale... Następnym razem lepiej się tobą zaopiekuje Kookie, obiecuję.
-Nie mogę się doczekać, a teraz dobranoc. Kocham cię Jiminnie.
-Ja ciebie też kocham Jungkookie.
*
Przez dwa kolejne dni spotykałem się z Jiminem w każdej wolnej chwili. Napędzał mnie pozytywną energią i w końcu, wbrew buzującym we mnie uczuciom mogłem skupić się na pracy.
Jadłem właśnie obiad, doskonale wiedząc, że po nim, zamiast pójść prosto do pokoju, udam się na tak zwaną ,,przymiarkę" do pracowni pana Parka. Nie mogłem się już doczekać...
Dostrzegłem na drugim końcu stołówki Jimina, który odkładał właśnie swoją tacę. Kiedy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, od razu na nasze twarze wypłynął szeroki uśmiech. Jimin pomachał mi radośnie, a ja, jak na zakochanego idiotę przystało, odmachałem ciesząc się, jak nienormalny.
-Czy on właśnie się do ciebie uśmiechnął?! I... I pomachał?! Gadaj, czy ja o czymś nie wiem? – Taehyung właśnie zbierał swoją szczękę, która opadła mu, aż do samej ziemi.
-... No... Jesteśmy tak jakby razem i ... Się kochamy.
-Jeon pieprzony kłamco Jungkooku, nie rób sobie ze mnie jaj!
-Cicho, nie wszyscy jeszcze muszą wiedzieć. Tak wyszło, opowiem ci wszystko przy okazji, a teraz wybacz, ale muszę iść na przymiarkę.
-Współczuje ci stary. – Taehyung chciał coś powiedzieć, ale do naszego stolika przyszedł właśnie Hoseok, który doskonale wiedział o mojej dotychczasowej burzliwej relacji z blondynem.
-Dzięki Hobi. Do zobaczenia później. Gotowi do meczu?
-Z twoim entuzjazmem mam wrażenie, że to będzie dobry dzień. – Starszy ode mnie chłopak rozsiadł się wygodniej i... Głupio wyglądał, jak się nad czymś zastanawiał. Nie powinien tego robić.
-Na razie! - Pożegnałem się entuzjastycznie, odstawiłem swoją tacę i pognałem w stronę windy, która zawiezie mnie na odpowiednie piętro.
Zapukałem z grzeczności do drzwi i nie czekając na odpowiedź, wszedłem do środka.
-Jungkookie. – Jimin wyszedł z pomieszczenia obok. Odłożył ubrania, jakie miał w rękach i podszedł do mie, zarzucając ręce na moją szyję. Objąłem go w pasie, przyciągając do siebie i oddając uścisk.
-Mój śliczny kotek. – Odsunąłem się trochę, by móc złączyć nasze usta w romantycznym pocałunku.
Kiedy nasze języki zaczęły się ocierać, a oddechy przyśpieszać poczułem iskrę, której nie mogłem zatrzymać.
Obróciłem Jimina tyłem do siebie i objąłem go w pasie. Nasze usta znów się spotkały, coraz namiętniej pieszcząc się nawzajem. Moje ręce zaczęły błądzić po brzuchu mniejszego, który aż parzył z podniecenia.
-Myhhh – Blondyn jęknął mi w usta w momencie, gdy moja dłoń zjechała w miejsce, gdzie pod warstwą materiału znajdował się twardniejący penis, którego skutecznie pobudzałem.
-Ściągnij spodnie. – Przerwałem pocałunek i lekko ścisnąłem członka Jimina.
Mniejszy zaczął ochoczo rozpinać pasek, a ja w tym czasie poszedłem przekręcić zamek w drzwiach.
Gdy się odwróciłem, mój penis zrobił się twardy, ponieważ ten seksowny kusiciel ściągnął nie tylko spodnie. Pozbył się całego ubrania od pasa w dół. Oparł się o duży stół, który stał na środku i wypiął dwa pośladki, które były niczym piłki do futbolu, w dodatku kusząco spojrzał przez ramię i zaczął machać tą swoją zabójczą dupą.
-Nie rób tak, bo przelecę cię na tym stole, a nie chce robić tego pierwszy raz na szybko.
-Jungkookie... Pragnę cię...
-Och kurwa, jak ja cię kocham. – Wyciągnąłem swojego nabrzmiałego członka, uklęknąłem za blondynem i nie przedłużając przelizałem spragnioną mojej uwagi dziurkę mniejszego.
-Ach! Nie przerywaj, jestem twój... - Jimin pojękiwał coraz głośniej, aż w końcu wślizgnąłem się ciepłym mięśniem do środka.
-O tak... Jungkook... Tak! O kurwa... Pieprzysz mnie tak dobrze...! – Jedną ręką trzepałem swojego penisa, a drugą zaciskałem na biodrze jęczącego z przyjemności chłopaka, nie pozwalając w ten sposób uciec mu od tak intensywnych doznań. Jimin między czasie, czując, że koniec się już zbliża, zaczął energicznie pomagać sobie ręką, sunąc tak samo, jak ja po swoim kutasie.
Mniejszy pisnął, spuszczając się na podłogę pod stołem, a ja szybko uciekłem swoim językiem z jego wnętrza.
-Gdyby nie to, że zaraz ktoś tutaj pewnie przylezie, już bym w ciebie wszedł, żebyś jęczał jeszcze głośniej, kiedy mój duży kutas by w ciebie mocno wchodził. – Gdy byłem napalony lubiłem używać ,,mocniejszych" słów.
-Skoro obiecujesz, to prędzej, czy później i tak do tego dojdzie. – Stwierdził, odzyskując świadomość i odwrócił się do mnie.
Usiadłem na dywanie, który leżał zaraz obok stołu, a Jimin władował mi się na kolana i złapał pewnie za mojego penisa, zaczynając poruszać ręką w górę i w dół.
Co chwilę pozwalałem sobie na mokry pocałunek oraz dotykanie nagich ud mniejszego i pośladków.
-Jesteś blisko? – Zapytał i jęknął cicho, kiedy delikatnie klepnąłem go w tyłek.
-Tak... - Jimin pochylił się nad moim członkiem w momencie, w którym osiągnąłem spełnienie.
Cała ciecz znalazła się w buzi Jimina, ponieważ spuściłem się obficie i gdy mniejszy podniósł głowę, po jego brodzie spływała biała maź.
-Ja pierdole skarbie, tylko ja mogę cię takiego oglądać już zawsze, jasne?
-Tak Jungkookie, jestem tylko twój... - Uśmiechnął się niewinne, a ja zlizałem dowód spełnienia z jego brody i czule oraz długo pocałowałem.
-Jesteś śliczny kochanie. – To określenie przychodzi mi coraz łatwiej i bardzo się z tego cieszę.
-Ubierzmy się, bo mamy mało czasu, zaraz ktoś przyjdzie po stroje na dzisiejszy mecz.
-Dobrze mój skarbie. – Ucałowałem mniejszego ostatni raz, uśmiechając się radośnie.
Blondyn powycierał się i ubrał z moją pomocą. Jimin właśnie kończył wycierać pozostałości swojej spermy z podłogi, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Chciałem otworzyć zadowolony, ale widząc przerażony wzrok niższego ode mnie chłopaka, zrozumiałem, o co mu chodzi.
Ja, Jimin, zamknięte drzwi i pogłoski, że jesteśmy gejami, które powstały już dawno...
-Schowaj się tam. – Jimin schował mnie w toalecie i kazał być cicho, co oczywiście uczyniłem. Może nie wstydzę się swojej orientacji, ale na pewno nie chce, by każdy myślał, że gdy idę na przymiarkę, od razu uprawiam seks ze stylistą.
-O Jin, już jesteś. Przygotowałem cały komplet i zapakowałem. Możesz go zabrać. – Usłyszałem, jak Jimin otwiera drzwi i wpuszcza Jina –coś w rodzaju klubowego dostarczyciela.
-Jimin, czemu jesteś taki spocony i rozczochrany. Otwórz tutaj okno, chcesz śmierdzieć? – Nie śmiej się JK, nie śmiej...
-Masz rację, nie zdawałem sobie sprawy, bo byłem skupiony na pracy. Zaraz otworzę, dzięki. – Jiminnie masz ode mnie plusa za dobre wybrnięcie z sytuacji.
-W ogóle mam nadzieję, że nasza drużyna wygra, bo ostatnio wiem, że mocno trzymałeś kciuki, ale niestety zakończyło się porażką. – A ja myślałem... Jestem idiotą...
-Myślę, że wszystko tym razem będzie w porządku. – Jimin zapewnił przekonującym tonem.
-No, mam nadzieję, że Jeon nie da znowu dupy.
-Nie martw się, jest najlepszy, da radę na pewno. W końcu każdy może mieć gorszy dzień, prawda? – Kocham go, zdecydowanie.
-Może masz rację, no nic. Uciekam. Na razie!
-Papa – Jimin zamknął drzwi i odetchnął słyszalnie z ulgą.
-No i co się szczerzysz? – Jimin zapytał, kiedy zobaczył mój szeroki uśmiech po wyjściu z toalety.
-Zagram ten mecz dla ciebie. – Powiedziałem, łapiąc rękę blondyna.
-Szczerze to będziesz miał najładniejszy strój. Takie są przywileje...
-Kiedy ma się chłopaka stylistę. – Dokończyłem, zaskakując tym mniejszego.
-A jestem twoim chłopakiem? Nie przypominam sobie, byś się mnie o to pytał...
-Muszę iść skarbie, porozmawiamy później. – Z widocznie niezadowoloną miną, ale jednak moja praca, która jest też moją pasją, mnie wzywa.
-Jungkookie poczekaj. – Jimin zatrzymał mnie, kiedy chciałem wyjść już z pokoju.
-Tak?
-Jak wygrasz mecz ze swoją drużyną kapitanie to... Dostaniesz nagrodę.
-Tak, a jaką? – Dopytałem, mrucząc do ucha mniejszego.
-Spodoba ci się.
-Muszę strzelić gole. Nie ma innej opcji. – Stwierdziłem pewnie, zmotywowany w każdym aspekcie. Ucałowałem ślicznego blondyna na pożegnanie i wyszedłem zadowolony oraz pełen nadziei.
*
Spocony, zmęczony, ale spełniony i zadowolony zszedłem z boiska. Fani szaleją, cały klub szaleje, bo osiągnęliśmy nasz cel na tym wyjeździe, chociaż w połowie. Wszyscy dzisiaj pójdą spać w dobrych humorach, zwłaszcza że jutro wracamy do domu.
Na boisku myślałem o grze, skupiałem się na niej i udało mi się strzelić dwie bramki, co pozwoliło nam wygrać. Teraz natomiast, biorąc prysznic w szatni, już zapominałem o tym, co było przed kilkunastoma minutami, teraz moje myśli cieszyły się na co innego.
Nie mogłem się już doczekać, kiedy w końcu spotkam się ze swoim chłopakiem... No właściwie ma rację, jeszcze się nie spytałem, czy chciałby ze mną być. Na szczęście narzeczona Taehyunga, któremu wszystko opowiedziałem, powiedziała, że kupi dla mnie kwiaty, które dam Jiminowi. Nie pojechała na mecz przez to, ale są rzeczy ważne i ważniejsze, a jak się okazało ta dwójka od dawna nam kibicowała.
Wyszedłem z autobusu, który przywiózł nas z powrotem do hotelu jako ostatni. Taehyung wysłał wiadomość swojej narzeczonej, że już jesteśmy.
Jak się okazało spotkaliśmy ją w windzie z pudełkiem, w którym po otworzeniu było dokładnie dwadzieścia pięć idealnie wyselekcjonowanych róż w bordowym kolorze. Powiedziała też, że ciężko to było zdobyć ot tak, ale warto, ponieważ są to jakieś wieczne róże, które nie więdną nawet do dwóch lat. Genialne i nieprostolinijne.
-I Jiminowi to się na pewno spodoba, tak? – Dopytałem, nie będąc w temacie z teraźniejszą modą.
-Jimin jest stylistą, a to jest najmodniejszy krzyk sezonu, na który mogą pozwolić sobie tylko najbogatsi. Też bym chciała takie dostać, ale Taehyungie nie ma obeznanego doradcy tak, jak ty. Zaufaj mi, oszaleje jak to zobaczy. Możesz liczyć na upojną noc.
Zaśmialiśmy się w trójkę, bo Tae wolał się wcześniej nie odzywać, ponieważ nie za bardzo ogarniał takie tematy, zresztą tak samo, jak ja.
-Życzcie mi powodzenia.
-Nie bój żaby, będzie twój! – Pomachałem im, wychodząc z windy, a gdy drzwi się zasunęły i straciłem z pola widzenia tą dobrze dobraną parę, wziąłem głęboki wdech i ruszyłem w stronę swojego pokoju. Zostawię swoje rzeczy i pójdę do blondyna. Na podróż każą nam zawsze zakładać garnitury, które oczywiście dopasował każdemu z nas Jimin... Chociaż muszę przyznać, że w mój włożył chyba najwięcej pracy, a to było jeszcze, gdy mnie nie znosił. Wychodzi na to, że tak samo, jak ja nie umiał oszukać swojego serca. Kochany...
Wszedłem do pokoju, rzuciłem torbę na przejściu i chciałem już wyjść, ale światło, które tliło się gdzieś koło łóżka, które zasłania mi ściana, kazało mi się zatrzymać. Nie przypominam sobie, żebym zostawił lampki koło łóżka zaświecone.
Wszedłem powoli, w sumie nie wiedząc czego mam się spodziewać, bo co jeśli to jakaś szalona fanka i...
-Jiminnie? – Wyszczerzyłem oczy, bo taki widok ma się tylko raz w życiu.
Na łóżku leżał podparty na łokciu mój ukochany blondyn... W samych majtkach... W dodatku kolorystycznie pasujących do róż, które o mało co nie upuściłem z piorunującego wrażenia i... I chyba są z prześwitującej koronki, ja pierdolę!
-Czekałem na ciebie. – Blondyn uśmiechnął się słodko, ale w jego spojrzeniu dostrzegłem coś dzikiego. – Kurwa, kurwa, kurwa Jungkook nie rzuć się na niego...
I nadal stałem jak kołek na środku, gapiąc się na każdy skrawek idealnego ciała... Chyba mam problem... Na dole.
-To... To dla ciebie. – Położyłem pudełko koło Jimina, samemu nadal napawając się tym nieziemskim widokiem... Idealny, przysięgam, że to anioł.
-Jungkookie, to naprawdę śliczne! Czy to są wieczne róże? - Narzeczona Taehyunga to jednak jakaś jebana wróżka. Dzięki ci siostro.
-Tak kochanie i chciałem ci jeszcze powiedzieć, że strzeliłem dwa gole i wygraliśmy. – Powiedziałem, dumnie patrząc, jak Jimin zatkał pudełeczko zadowolony.
-Położysz je na szafce, to naprawdę cudowny prezent, zaskoczyłeś mnie Jungkookie, ale ja też ci coś obiecałem... Może rozbierzesz się tak, jak ja, bo czuję się nieco niekomfortowo.
-Oczywiście kochanie. – Odpowiedziałem, w ekspresowym tempie, odstawiając pudełko i rozbierając się do samych bokserek, rzucając ubrania gdzie popadnie.
Sam nosiłem dopasowaną bieliznę, która miała elementy z siatki. Lubiłem przewiew i widząc teraz lekki rumieniec na ten widok seksownego blondyna, który tylko czekał, aż się nim zajmę, mogę stwierdzić, że dobrze wybrałem.
-Chodź do mnie Jungkooki, chce być się mną zajął.
Nadal zaczarowany, podążyłem w stronę łóżka, zwabiony dodatkowo palcem Jimina, który przywoływał mnie do niego.
Zbliżyłem się do buzi blondyna, który nie odrywał ode mnie wzroku i nadal leżał w tej samej pozycji na boku.
-Chce, żebyś był mój... Zgadzasz się? – Szepnąłem, będąc przy dużych ustach mniejszego.
Jimin złapał moją dłoń i przeniósł ją na swój, jak się okazało nagi pośladek, ponieważ majtki, które myślałem, że całe są z koronki okazały się być stringami z samych pasków.
-Tak Jungkookie. – Mruknął, a ja nie wytrzymując, zacisnąłem dłoń na pulchnym pośladku i wbiłem się zachłanne w pulchne usta, z których od razu wydobył się sprośny jęk.
Przeniosłem się nad mniejszego, wchodząc pomiędzy jego chętnie rozkładające się przede mną uda.
W tych czerwonych stringach wyglądał zajebiście, chyba mam jakiś nowy fetysz na okrągłe tyłki przyozdobione paskami... Właściwie mam tylko chęć na jeden taki tyłek... Najlepszy.
-Masz taką seksowną dupę Jimin.
-Jesteś ach! ordynarny... - Jego zdanie przerwał jęk, ponieważ ścisnąłem dosyć mocno zgrabne udo mniejszego i przygryzłem jego wrażliwą na moje działania szyję.
-Lubisz to. – Otarłem nasze krocza mocno o siebie, wywołując stęknięcia zarówno moje, jak i chłopaka pode mną.
Zacząłem zjeżdżać ustami w dół, pieszcząc po kolei obojczyki, klatkę piersiową, sutki, płaski brzuszek, by dotrzeć na sam dół i ostatecznie pocałować małego, twardego członka przez prześwitującą koronkę.
-Co to za genialny pomysł z tymi stringami? – Zapytałem, nadal nie dowierzając.
-Chciałem byś oszalał. – Mniejszy zaśmiał się radośnie, ponieważ go połaskotałem.
-Udało ci się skarbie, a teraz... - Wyszedłem spomiędzy nóg blondyna i przewróciłem go na brzuch.
-Jak się mną zajmiesz... Tatusiu? Ach! – Uderzyłem pulchny pośladek, który od razu się zaróżowił.
-Na dzisiaj wystarczy tych fetyszy, dzisiaj jestem po prostu twoim kochanym Jungkookiem, okay?
-Dobrze ta... Ach! – Pisnął ponownie, ponieważ tym razem uderzyłem w drugi pośladek nieco mocniej.
-To jak? – Dopytałem, łapiąc za cieniutki paseczek wchodzący pomiędzy duże pośladki i strzeliłem nim, przez co Jimin zacisnął dłonie na pościeli.
-Jungkookie proszę...
-O co prosisz kochanie?
-Chce cię już... Kupiłem potrzebne rzeczy, są w szufladzie. – Dobrze, że Jiminnie myśli o wszystkim, bo ja nawet o tym nie pamiętałem, chcąc podziałać ze śliną, co nie jest dobrym pomysłem.
Sięgnąłem do szuflady szafki nocnej, w której były prezerwatywy ultra cienkie oraz żel intymny... Przedłużający doznania... Jak ja go kocham...
-Kicia lubi długo się bawić? – Wymruczałem, ściągając swoje bokserki i usiadłem na udach leżącego na brzuchu chłopaka.
-Kicia chce, byś w końcu zaczął działać. – Jimin zatrząsnął swoimi pośladkami, wabiąc mnie niemiłosiernie.
-Jak sobie życzysz słoneczko. – Złapałem za czerwony paseczek, umiejscowiony w rowku mniejszego i odchyliłem go, by znalazł się na prawym pośladku, na którym się idealnie trzymał.
Odetkałem żel i wycisnąłem sporą ilość, rozsmarowując po swoich długich palcach.
-Moja cudowna kruszynka. – Nachyliłem się i zacząłem obcałowywać plecy mniejszego, kierując się w górę, aż doszedłem do karku, a potem wbiłem w słodkie usta, jednocześnie nawilżając czerwoną dziurkę.
Jimin jęknął mi w usta, kiedy mój palec wślizgnął się do jego ciepłego wnętrza. Powoli zacząłem nim poruszać, wywołując ciche stęknięcia słodkiego chłopca pode mną.
-Przyjemnie ci? – Zapytałem, dokładając drugiego palca i robiąc w jego wnętrzu tak zwane nożyczki. Mogłem sobie na to tak szybko pozwolić, ponieważ dzisiaj mój język już przygotował nieco Jimina na wieczorne doznania.
-Starczy Jungkook, chce czegoś większego... - Jimin wysapał z półotwartymi ustami, a ja nie mogłem nie spełnić jego prośby.
Podniosłem się, schodząc całkowicie ze ślicznego blondyna i pomogłem mu się podnieść do klęku.
-Och kurwa, przeleciałbym nie tylko ciebie, ale też twoje pośladki, jeśli bym mógł.
Ułożyłem swojego sterczącego członka pomiędzy pośladkami wypinającego się blondyna i zacząłem wykonywać ruchy, na kształt pchnięć podczas penetracji.
-Kookieee... - Jimin jęczał moje imię, synchronizując się z moimi ruchami.
Jedną ręką nadal trzymałem za biodro mojego chłopaka, a drugą wylałem dużą ilość żelu na penisa.
-Kochanie przykro mi, ale kupiłeś za małe gumki. – Poinformowałem go, dlaczego nie sięgam po kondoma.
-Pieprze je, chce cię czuć... Chce czuć, jak twoje spełnienie będzie się ze mnie obficie wylewać... Ach! – Powoli zacząłem wchodzić pomiędzy pośladki Jimina.
Jimin jest cholernie ciasny, ale dobre rozciągnięcie i żel spełniły swoje zadanie, bo już po chwili mój długi penis schował się w tyłku blondyna.
-Wszystko w porządku? – Chciałem się upewnić, czy mojemu słoneczku nic nie jest.
-Tak, możesz zacząć... Jesteś bardzo duży, więc najpierw powoli...
-Oczywiście kochanie. – Nachyliłem się obejmując Jimina w pasie i złączyłem nasze usta, jednocześnie zaczynając się powoli poruszać.
Czułem się, jak w niebie, gdy mój kutas w wolnym tempie ocierał się o ścianki Jimina, którego buzia, kiedy się odwracał, by spojrzeć na mnie była wykrzywiona w grymasie ogromnej przyjemności.
Powolne tempo było zajebiste, ale pora wypróbować coś nowego, dlatego wyprostowałem się i złapałem stękającego blondyna za biodra.
Zacząłem z chwili na chwilę coraz szybciej się poruszać. Im intensywniejsze i agresywniejsze były moje ruchy, tym Jimin stawał się głośniejszy. Nawet ja pozwalałem sobie co chwilę na jakieś warknięcie, które dodawało pikanterii temu intymnemu momentowi.
To nie było bezpieczne, bo ktoś mógłby nas usłyszeć, a jednak jesteśmy w hotelu, w którym sportowcy odpoczywają po meczu.
Czułem, że jestem coraz bliżej, zresztą tak samo, jak mniejszy, który zaczął pomagać sobie ręką, którą odchylił uprzednio koronkę, uwalniając członka.
-Jungkook! – Jimin jęknął głośno, stękając, sapiąc i jęcząc z przyjemności, kiedy jego ciało przeszła fala spełnienia.
Ścianki Jimina zacisnęły się na moim penisie na tyle mocno, że niespodziewanie również doszedłem, spuszczając się we wnętrzu mojego kochanka.
Wykonałem jeszcze kilka pełnych ruchów, by przedłużyć przyjemność zarówno moją, jak i mojego słoneczka.
Sperma zaczęła obficie wypływać z wnętrza mniejszego, lejąc się po udach.
-Och kurwa, chciałbym mieć to na tapecie.
-To rób zdjęcie, dopóki możesz. – Jiminnie uśmiechnął się do mnie przez ramię zadziornie, a widok jego czerwonej buzi i przyczepiających się kosmyków do czoła skutecznie mnie na chwilę rozproszył.
-Jak ja cię kocham. – Powiedziałem, schodząc pędem z łóżka i biorąc smartfon ze stolika.
Jimin wypiął się jeszcze bardziej, a następnie, ku mojemu zaskoczeniu pozwolił sobie zrobić małą sesję, pozując w sumie nago, dotykając się, pokazując mi te wulgarne miny, jak i te zupełnie niewinne, po moment, w którym ściągnął trochę spermy i niczym najlepsza gwiazda porno zlizał z palca. Te wszystkie gesty była tak seksowne, erotyczne i zapraszające do dalszej zabawy, że odrzuciłem smartfona, na którym znajduje się teraz mój mały skarb i z powrotem znalazłem się na łóżku.
Tym razem wpakowałem się pomiędzy seksowne uda, którymi już planuje się nie raz zająć i zacząłem całować namiętnie usta, za którymi zdążyłem się stęsknić.
-Błagam... Zróbmy to jeszcze raz. –Tak, błagałem. Błagałem o możliwość ponownego razu, którego pragnąłem jak niczego na świecie.
-Mówiłeś, że strzeliłeś dwa gole? – Jimin zapytał, łapiąc moją twarz w swoje pulchne dłonie. Pocałowałem go czule, bojąc się, że pewnego razu obudzę się z tego cudownego snu.
-Tak. – Odpowiedziałem, całując teraz całą śliczną buzię mojego cudownego chłopca.
-To należą ci się dwa razy Jungkookie. – Stwierdził, przygryzając wargę i jedną ręką zjeżdżając na mój pośladek.
-Mówiłem już, że cię kocham?
-Raz, czy dwa... Achhh! – Wszedłem w Jimina bez ostrzeżenia, od razu zaczynając się energicznie poruszać, chociaż w tej pozycji mogłem cały czas całować mniejszego, co bardzo nam odpowiadało.
Blondyn, zamiast opleść mnie nogami w pasie wolał rozszerzyć je podkurczone jeszcze bardziej i pozwolił mi działać tak, jak mi się tylko podoba.
Nie przeszkadzało mi, że drapał moje plecy, czy ciągnął za włosy. Nie dziwiło mnie to w ogóle, bo sam miałem ochotę coś rozwalić.
To było za dobre. Nierealne.
Po kilkunastu minutach znów spuściłem się w jego wnętrzu, a Jimini zrobił to przede mną o kilka pchnięć, jęcząc głośno i pozwalając mi na dalszą penetrację w pogoni za moim spełnieniem.
-Byłeś cudowny, Cały czas jesteś i zawsze będziesz. Kocham cię i chce byśmy byli razem już zawsze. – Trochę ze mnie romantyk. Czułe słówka, wyznania miłości, pocałunki przepełnione uczuciem i masa innych rzeczy mających na celu pokazanie tego, jak bardzo się w nim zakochałem. Szeptałem te słowa, podczas gdy mój penis zwinnie wysunął się z pupy mojego słodziaka.
Mój Jiminnie. Moje kochanie.
-Ja ciebie też kocham Kookie. Jesteś moim księciem, wiesz?
-Wiem księżniczko, inaczej być nie może. – Uśmiechaliśmy się słodko podczas pocałunków, które zawierały wszystkie te uczucia, którymi się darzyliśmy.
-Chodź pod prysznic kochanie.
-Dobrze Jungkookie.
*
Czekaliśmy przed lotniskiem, aż wszyscy poodjeżdżają do swoich domów i mój kierowca będzie mógł mnie i mojego Jiminniego zabrać do miejsca, w którym mieszkam. Blondyn zgodził się na zostanie, na weekend u mnie, ponieważ zarówno ja, jak i mniejszy mamy wyjątkowo wolne.
-Kochanie chodź, to nasz samochód.
-Jungkookie wszyscy na nas patrzą i robią zdjęcia.
-Tak? – Zadałem pytanie, udając niewiedzę.
-Tak. – Odpowiedział, będąc trochę skrępowanym.
-To dajmy im do tego powód. – Stwierdziłem, przyciągając mniejszego w pasie do siebie i złączyłem nasze usta w długim pocałunku.
-Kocham cię skarbie.
-Ja ciebie też kocham, ale przysięgam, że pożałujesz. Kochanie.
Zaśmialiśmy się wesoło i wsiedliśmy do samochodu. A czas skandalu właśnie się rozpoczął...
KONIEC
********************
Mam nadzieję, że wam się podobało kochani♥♥♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top