"Romans i uciekający Vincuś"

*Per Mike'a*
Kiedy był już ranek, Alex spała na moim torsie. Rozpiąłem w nocy koszulę, bo było gorąco. Dziewczyna uchyliła jedno oko i spojrzała na mnie z uśmiechem. Wtem usłyszałem stukanie w szybę. Alex wstała powoli, po czym ruszyła do drzwi balkonowych. Zaklęła pod nosem. Usłyszałem jakiś jęk i po chwili zobaczyłem Vincenta, uciekającego przed dziewczyną.
-Żebym cię dzisiaj, zboku, na oczy nie widziała! Wypad z baru!
Trzasnęła głośno drzwiami i znów przysiadła na dywanie koło mnie.
-Co tu się odwaliło?-spytałem ziewając.
-Według opinii Scotta Vincent jest gejem. Dziś widziałeś dowód, że to bzdura. Od czasu do czasu wchodzi na strych piętro wyżej i po linie zjeżdża do moich okien, żeby patrzeć jak się przebieram...
-I co? Nic z tym nie robisz?
-Wysyłam go do baru. Niech sobie dziewczynę znajdzie. A teraz to limo pod okiem to mu do włosów będzie pasować.-odrzekła śmiejąc się.
Sam też się roześmiałem i spojrzałem jej w oczy. Lśniły szczęściem. Poszliśmy do kuchni, aby zjeść śniadanie.
Jedząc je, zastanawiałem się nad tym, dlaczego Alex mnie zaprosiła. ~Znamy się zaledwie jeden dzień, a ona nawet zasnęła przy mnie. A gdybym był mordercą?~
-Coś się stało?-spytała.
-Nie, nic wielkiego. Po prostu dziwię się, że od tak mnie zaprosiłaś do domu...
-Aha... Teraz to... Sama nie wiem... Może zakochałam się od pierwszego wejrzenia?-odrzekła, rumieniąc się.
*Per Alex*
~Co ja narobiłam? Ehh... Chyba na serio się zakochałam.~ Spoglądałam na niego czekając na odpowiedź. Miał granatowe oczy, jasną cerę i te półdługie pasma podpalano brązowych włosów. Nadal miał rozpiętą koszulę.
-C-co?-stęknął zdziwiony, po czym wziął głęboki oddech.-Nigdy nie wierzyłem w taką miłość. Ale wiesz... dla ciebie bym zaryzykował...-dorzucił, szczerząc śnieżnobiałe zęby.
Zarumieniłam się jak jeszcze nigdy. Wtuliłam się w niego i wpiłam w jego słodkie usta. Chyba mu się spodobało, bo odwzajemnił pocałunek. W końcu, gdy przypomnieliśmy sobie o bożym świecie, okazało się, że byliśmy spóźnieni na poranną zmianę.
---TimeSkip---
*Per Mike'a*
Scott patrzył na mnie jakoś dziwnie. W końcu zaczął się śmiać.
-Podobno spałeś z Alex...
-Ano... ale tylko spałem...
-Aha, okej. Vincent to dopiero afery robi z tego. Podobno przez Alex przestał być gejem... Fascynujące...
-Scott, zajmij się robotą, a nie afery robisz.-odrzekłem i zobaczyłem Alex kucającą przy BB.
Podszedłem bliżej. BB lekko uśmiechął się do dziewczyny. ~Przecież to jest... kukła! Potrafi się w końcu tylko witać i przeraźliwie śmiać! O co tu biega?~
-Alex, Mike się na ciebie gapi... Zakochał się, czy co?-usłyszałem dziecięcy głos z nutą ironii.-Myślałeś, że jestem tylko chichrającą się kukłą z balonami? Tu się mylisz, Schmidt!
-Spokojnie, BB. Nie chcę się z tobą kłócić. Nie wiem jak to możliwe i ty dobrze o tym wiesz. Kropka.-odrzekłem, mrużąc oczy.
Gdy znów je otwarłem, byłem zaskoczony. Zamiast nieruchomej, plastikowej figury, widziałem małego chłopca w stroju BB. Gdy przez dłuższą chwilę patrzyłem na niego bez ruchu, ten podszedł bliżej, podskoczył i klasnął mi przed oczami.
-Houston do Schmidta!-krzyknął z ekscytacją.
Przybił piątkę roześmianej Alex, po czym wrócił na swe miejsce, czekając na otwarcie pizzerii.
-Też zobaczyłeś BB jako dzieciaka?-spytała.
-Tak. A ty już go takim widziałaś? -Tak. Podobno taka jest magia tej pizzerii, że wszystko w niej ożywa.-odrzekła idąc w stronę pokoju ze starymi animatronikami.
-Po co tam idziesz?
-Zobaczysz...-odrzekła tajemniczo.
___________________

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top