Prolog

-Czy ciebie coś pokręciło, Alex?-spytała Amanda, zdziwiona słowami przyjaciółki.
-Zdania nie zmienię. Chcę tam pracować. Wiesz, że tu mi się nudzi.
-To jedna z najbardziej cenionych kancelarii w okolicy, a ty chcesz robić za stróża nocnego w tej ruderze? Oszalałaś? Czy mama wie, że ćpiesz?
-Odczep się! Jeśli już, to ty coś bierzesz. Mówiłam, będę mieć wolne popołudnia. Rano śpię, a w nocy stróżuję. Takie to skomplikowane? Będę ci przecież pomagać...
-Spoko... Ale nadal nie wiem co widzisz w tej pizzerii...
Alex spakowała dokumenty i wyszła z kancelarii. Dzień był bardzo słoneczny, więc postanowiła wrócić do domu spacerem. Gdy po kwadransie była pod swoim blokiem, przywitała się ze swą sąsiadką.
-Witam panią. Czemu pani taka nie w sosie?
-Ten twój metalowiec... Wywalił z balkonu stare pomidory, robiąc bałagan na chodniku. Szczęście, że mój wnuk tu był i posprzątał. Co za dzieciak z tego twojego sąsiada...
-Przemówię mu do rozumu. Życzę miłego dnia.
-Nawzajem, dziecinko.
Alex wchodząc na klatkę, rozmyślała nad słowami sąsiadki.
"Metalowiec? Vincent? Sąsiadka jak zwykle myli słowa. Metalowcem to jestem ja, bo noszę glany i słucham Metallici. On? To nawet na punka się nie nadaje. Raczej 28-letni idiota z wydłużonym okresem dojrzewania..."
-Alex? Ta wariatka z parteru... O co się czepia?-spytał Vincent, gdy weszła na ostatnie piętro.
-O pomidory spadające z twojego balkonu. Poza tym, ty jesteś wariatem, a nie ona.
-Oj, wyleciały mi. Farbnęłabyś mi włosy?
-Dzisiaj? Trochę mi się spieszy...-odrzekła, a widząc jego "minę zbitego szczeniaczka"-Masz farbę?
"Rzeczywiście, lepiej mu farbnę te włosy, bo wygląda jak debil. W sumie z fioletowymi kłakami i tak jest śmieszny, ale teraz to wygląda jak 7 nieszczęść."
-----TimeSkip-----
-Wielkie dzięki, Alex!-zaśmiał się Vincent-A dokąd się tak śpieszysz?
-A, to tajemnica. Dowiesz się jutro.
Alex poszła do swojego mieszkamia, gdzie wzięła prysznic, zjadła podwieczorek i ucięła sobie krótką drzemkę.
-----TimeSkip-----
Po przebudzeniu, wyszła z mieszkania. "23:40. Idealna pora, aby ruszyć tyłek do roboty. Nie mam zamiaru się spóźnić..."
_______________________________

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top