"Pierwsza nocka"
*Per Mike'a*
Leżałem sobie spokojnie. Na lapku miałem już odpalony film, "Koszmar z ulicy Wiązów". W spokoju czekałem, aż się zacznie, zajadając popcorn. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Z ociąganiem wstałem z wyrka, aby otworzyć.
-Siema, Mike.-przywitał się Scott, mój szef.
Nieufnie spojtrzałem mu w oczy zasłoniete okularami. ~Jest 23, więc ten debil chce mnie zaciągnąć do roboty. Nie ma bata, nie pójdę.~
-Mike, posłuchaj. Starzy do mnie przyjechali. A mamy nową w robocie. To jej pierwsza nocka. Nie musisz tam jechać, ale chociaż chwilę z nią pogadaj, okej?-powiedział Scott, wyciągając komórkę.
-Niech ci będzie. Ale więcej nie zawracaj mi głowy jak mam wolne...
-Spoko. Do zobaczyska.
Wróciłem do filmu, uprzednio nastawiając alarm w komórce na 23:55. W końcu musiałem znów zapauzować...
*Per Alex*
Po przyjeździe na miejsce, otwarłam drzwi i weszłam do środka. Przejrzałam się w lustrze. Poprawiłam niesforne włosy, po czym podeszłam do biurka. Usłyszałam, jak zegar ścienny wybił północ. Następnie zadzwonił telefon.
-Halo?
-Elo, witamy w ekipie ochroniarzy najlepszej pizzerii na świecie, czyli Freddy Fazbear's Pizza!-po tych słowach, chłopak się roześmiał.
-Bardzo śmieszne, Mike.
-Skąd ty...?
-To proste. Scott powiedział, że pracuje was tu pięciu. Scotta i Fritza znam, bo widuję ich, gdy przychodzę tu na pizzę. Vincent to mój sąsiad i raz stwierdził, że Jeremy to dzieciar. Więc to musisz być ty.
-Sprytne. I jak ci się podoba w nowej robocie?
-Spoko. Foxy kilkakrotnie próbował do mnie podejść, ale coś mu z tego nie wyszło, pozostałe na razie się nie ruszyły. Tak konkretnie to co mam robić?
-Pilnować tego, co tu się dzieje. Animatrony chodzą po restauracji, więc trzeba je pilnować, aby nie pouciekały, ani niczego nie zepsuły. Coś jeszcze chciałabyś wiedzieć?
-W sumie... Czy marionetka musi mieć nakręcaną pozytywkę?
-Jak cie nie nastraszy, to nie. Scott jej nie cierpi, więc każe ją zamykać. A tak w ogóle, jak masz na imię?
-Alexandra. Ale możesz mi mówić Alex. Czy ja może słyszę "Koszmar z ulicy Wiązów"?
-Tak. Zamierzałem go dzisiaj oglądać...
-Zgaduję, że przeze mnie nie możesz. Wiesz co, mi już starczy tego gadania, miłego oglądania. Pa.
Rozłączyłam się. No cóż, mogłoby się coś wydarzyć. Wtem usłyszałam skrzypienie. Dochodziło z... sufitu? To była Mangle.
-Biedactwo.-powiedziałam.-Zawsze patrzyłam na ciebie i dziwiłam się, czemu nikt nie chce cię naprawić...
Podeszła bliżej mnie. Usłyszała moje słowa? Po chwili znów deski zaskrzupiały, aż w końcu coś trzasło. Lisiczka spadła mi prosto na kolana. Trochę zabolało, ale żeby jej nie spłoszyć, nie powiedziałam ani słowa. Chwyciłam ją i przyjrzałam się jej okablowaniu. Było w miarę dobrym stanie technicznym, ale kilka elementów nie było podłączonych. Słysząc jej wycie, zaczęłam łączyć kable przy głowie, usiłując naprawić jej moduł głosowy. Nagle przy głowie trzasnęły iskry i Mangle, najwyraźniej wkurzona, wskoczyła na sufit.
-Ładnie to tak grzebać komuś w instalacji bez zgody?-krzyknęła z furią.
-Przepraszam cię, Mangle. Nie chciałam tak brawurowo, ale zobacz, twój głos!
Ignorując moje "odkrycie Ameryki" naburmuszona lisiczka obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem, po czym wybiega z biura. Po chwili wybiła szósta. Szybko minęła ta noc...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top