"Nowa morda, nowe życie!"

*Per Bonniego*
Miła dziewczyna. Następnego dnia wróciła z pudełkiem przypominającym prezent. Z uśmiechem na ustach przypominała mi Marionetkę. Podeszła do mnie i skinęła głową, abym go otworzył. W środku była nowa twarz dla mnie.
-Piękna. Ale czy to nie będzie bolało?-spytałem.
-Mogę cię na chwilę wyłączyć.-odparła beztrosko, ale w jej oczach widać było szok.
Poczułem, że zostałem wyłączony. Gdy znów widziałem, zobaczyłem euforię malującą się na twarzy Freddy'ego. Alex podała mi lusterko. Znów miałem twarz!
*Per Alex*
Widziałam w oczach Bonniego łzy szczęścia. ~Nie wiem jak to możliwe, że on płacze, ale cieszę się z jego radości. Te cztery godziny w warsztacie Stacy się opłaciły. ~ Dopiero po chwili zauważył, że naprawiłam mu także rękę. Podniósł się na nogi i mnie przytulił.
-Bonnie, nie uduś jej.-rzucił roześmiany Freddy.
Wtem usłyszałam kroki. Ktoś szedł w stronę tego pomieszczenia nucąc "Take over control".
-Scott.-szepnęłam.
Puściłam Bonniego i przyparłam do ściany. Czarnowłosy już otwierał drzwi.
-B-bonnie?-stęknął niespokojnie.-Kto cię tak pięknie naprawił?
-Alex.-odrzekł Bonnie, szczerząc nowe zęby.-Ale nie mam ci za złe, że nie zrobiłeś tego.-dodał, chcąc uspokić chłopaka.
Scott odetchnął z ulgą i zauważył mnie, obserwującą całą sytuację z boku.
-Alex, ty jesteś chyba cudotwórczynią.
-Zgadzam się z twą opinią, Scott.-usłyszeliśmy słowa Freddy'ego.
Miś wstał i kiwnął głową do czarnowłosego na powitanie.
-Myślałem, że nigdy z wami nie pogadam sobie w ten sposób.-odrzekł chłopak.
-My też nie.-odrzekł Bonnie.
Tymczasem...
Amanda sięgnęła po telefon. ~Alex pewnie i tak jest zajęta, to zadzwonię do Stacy.~
-Siemka.-usłyszała miły głos koleżanki.-Co słychać, Ama?
-A po staremu. A ty? Nadal siedzisz na tym wysypisku?
-Mówiłam, lubię to miejsce. Nawet Alex je lubi. Była wczoraj.
-Na wysypisku? Przecież ma robotę.. Chyba że w środku nocy.
-No właśnie. Przylazła z garścią rysunków. Siedziała 4 godziny zabarykadowana w warsztacie. Wyniosła chyba 10 kg metalu. Mówiła o jakimś króliku...
-Aha.. Wiem po co jej to. Kojarzysz tę pizzerię z łażącymi pluszakami?
-Serio? A no, przecież Alex jest mega dziecinna. Odbudowuje królika.... LOL Ja muszę kończyć. Ktoś tu czegoś szuka.
-Bye.-odrzekła Amanda i rozłączyła się.
Spojrzała na zdjęcie wiszące na ścianie w kancelarii. Były tam roześmiane dziewczyny, przyjaciółki ze studiów. Alex, Stacy, Caroline, Megan i sama Amanda. ~Dlaczego one to robią? Zdawały na perfekt najlepsze kierunki na uczelni. A teraz tylko ja pracuję tam gdzie miałam. Alex siedzi w tej ruderze zwanej pizzerią, Stacy pracuje na wysypisku, Caroline robi za wolnego strzelca, a o Megan słuch zaginął. I każda powie to samo 'Życie jest za krótkie, aby pracować tam, gdzie kieruje szkoła.' Wariatki...~
Tymczasem...
*Per Caroline*
~Vincent pracuje w Freddy Fazbear's Pizzeria? O ja... Życie chyba robi sobie ze mnie jaja. Ale mam to gdzieś. Jestem starsza od Scotta, więc on mnie nie powstrzyma. Zakochałam się!~
Leżałam na łóżku, wsłuchując się w ciche kroki mojego króliczka. Nie trzymałam jej w klatce. Mała Usa usiadła na moim brzuchu zajadając marchewkę. Mogłyśmy w spokoju wypoczywać. Ostatnio nie mam żadnej pracy, więc mogłam wypoczywać na fula. Jak przyjemnie....
________________________________

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top