"Miłość nie rdzewieje"
*Per Adriana*
Włączyłem się nagle. Byłem tylko głową? Mój szkielet i tak dalej leżał na stole obok. Był to jakiś warsztat wypełniony złomem. Usłyszałem wtedy głosy dwóch dziewczyn. Jedną kojarzyłem po głosie z pizzerii.
-Alex, zamęczysz się. Ten królik nadaje się tylko na złom. Jego szkielet jest tak pordzewiały, że trzeba by składać go od podstaw.
-Stacy. On na to zasługuje. Uratował życie tego chłopca. Poza tym obiecałam Vixen.
Vixen? Ona... Żyje. To najważniejsze.
-Eee! Blondyna! Chodź zobacz!-usłyszałem donośny głos ciemnowłosej.
Próbowałem coś powiedzieć, ale nie mogłem. Dziewczyna poprawiła kilka kabli i znów mogłem mówić.
-Dzięki, Alex.
Ta druga przyszła bliżej. Była dosyć drobna, trochę jak lisiczka. Obie usiadły na ziemi koło taboretu.
-Długo byłem wyłączony?
-Od powodzi dobę. Miło mi cię poznać, Adrianie.
-Nawzajem. Jak się miewa Kajtek?
-Ten chłopak, tak? Jest cały i zdrowy w swoim domu.
-To dobrze. Dużo się zniszczyło?
-Kilka domów i pizzeria. Trwa remont i odbudowa. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
-To ty naprawiłaś Złotego?
-Tak.
Blondynka wstała i odeszła. Alex podniosła szmatkę i zaczęła polerować jakąś część. Wtedy zauważyłem mnóstwo szkiców porozwieszanych w całym pomieszczeniu. Przedstawiały one głównie Bonniego i mnie. Różne schematy mechanizmów, łączeń i wykończeń szkieletu. Alex odpaliła radio i wzięła się do roboty. Zebrała mnóstwo kawałków złomu, które skrupulatnie cięła i łączyła w jednolitą całość.
-Szkoda, że nie widziałeś miny Marionetki, gdy cię zobaczyła. Gdy jechaliśmy, cały czas narzekała, że to wszystko to jej wina itd. Vixen przez pół godziny starała się ją uspokoić. Tak w ogóle, kto cię tam zamknął?
-Poprzedni właściciel. Podczas remontu zamurowali to pomieszczenie, bo było zamknięte na cztery spusty. Kto mógł o tym wiedzieć...
Wtedy ktoś zastukał w drzwi donośnie.
-Tak.-odrzekła dziewczyna.-Możesz wejść, Złoty.
Zdziwiłem się lekko.
-A Mari też może?-spytał cicho.
Alex spojrzała na mnie bez słowa.
-Tak.-powiedziałem.
Drzwi otwarły się, a do środka wszedł Złoty z Marionetką. Trzymali się za ręce. Mari miała spuszczoną głowę i zakryła twarz ciemnymi włosami. Chłopak spoglądał na mnie, szczęśliwy.
-Martwiłem się o ciebie, stary.-zaczął Złoty.
-Ja... przepraszam Adrian.-jęknęła cicho Marionetka .
-Mari, to nie twoja wina. Nie mogłaś wiedzieć.
*Per Alex*
Gdy oni gadali, ja wyszłam na zewnątrz. Miałam już dosyć metalu metalu na sam szkielet, ale brakowało mi kabli. Stacy zawsze układała ten złom. Szybko udało mi się zebrać odpowiednie materiały. Gdy wróciłam do warsztatu, Złotego i Mari już nie było. Wzięłam się do roboty. Cały czas rozmawiając z Adrianem, składałam szkielet do niego. Zajęło mi to wiele godzin. Zasnęłam na dywanie w biurze Stacy. Gdy się obudziłam poszukałam na wysypisku starej kanapy. Z pomocą Kasandra, brata Stacy, przeniosłam sofę do warsztatu. Adrian był wyłączony. Postanowiłam z obicia tej kanapy zrobić nową sierść.
---TimeSkip---
*Per Adriana*
Gdy się uruchomiłem, zaskoczony stwierdziłem, że jestem naprawiony. Miałem nowe futro zrobione z tego co zayważyłem, kudłatego obicia kanapy. Alex zasnęła zmęczona na moich nogach. Usiadłem i delikatnie ją podniosłem. Spała mocno, a ja nawet nie skrzypnąłem. Zszedłem ze stołu i ruszyłem do drzwi. Dziewczyna mruknęła coś przez sen. Wyszedłem z warsztatu i zwróciłem swe kroki ku wyjściu z wysypiska. W bramie Alex się obudziła.
-Adrian? Co jeee...?-ziewnęła.-Postawisz mnie?
-Nie.
Dziewczyna mruknęła coś niezadowolona, ale nie próbowała się wyrywać.
-W lewo.-odrzekła zrezygnowana.
-Okej, GPSie.
Znów coś powiedziała pod nosem. Powoli zmierzałem w stronę pizzerii, słuchając wskazówek Alex. W końcu doszliśmy. W pizzerii postawiono już na nowo ściany. Drzwi jeszcze nie były wstawione, więc bez problemu wszedłem do środka. Tu i tam kręcił się młody chłopak. Miał brązowe włosy i był dosyć wysoki.
-Mike?-spytała dziewczyna.
Chłopak odwrócił się i z lekkim zdziwieniem na twarzy podszedł w naszą stronę. Mogłem mu się przyjrzeć bliżej. Brunet miał granatowe oczy i był lekko zarośnięty. Ostrożnie postawiłem dziewczynę na ziemi.
-Miło mi ciebie poznać, Mike.
-Mi ciebie też, Adrian.
Alex wtuliła się w Mike'a i pocałowała go w policzek. Postanowiłem zostawić ich samych. A wtedy zobaczyłem Vixen. Podbiegła do mnie i uwiesiła się mi na szyi.
-Martwiłam się o ciebie, Adi.-wymruczała.
-Stęskniłem się za tobą, Vix.
Lisiczka uniosła lekko głowę i pocałowała mnie nieśmiało w policzek. Dawno nie byłem taki szczęśliwy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top